Stanislaw Krzyżowski we wrześniu 1919 roku

105 lat temu Ślązacy w końcu ruszyli po wyzwolenie. Wybuchło I powstanie śląskie. Czy szli z motykami na słońce?

16 sierpnia 2024 r. mija 105 lat, odkąd ruszyła nieudana próba rozniecenia powszechnego powstania na Górnym Śląsku, której przeszkodził niedobór środków, rozbicie dowództwa, przygniatająca przewaga armii Niemiec i brak odsieczy ze strony Wojska Polskiego. Z okazji rocznicy I powstania śląskiego przypomnijmy, jak wyglądało zarzewie pierwszego z trzech powstań - akcji nieudanej, ale owocującej parę lat później częściowym sukcesem.

Tłem powstania była fatalna wówczas sytuacja społeczna na Górnym Śląsku. Niestabilność nowej, republikańskiej władzy niemieckiej targanej rewolucyjnymi wiatrami, zdemoralizowane masy żołnierzy wracające z frontów i lokowane w tych stronach, kryzys gospodarczy i zubożenie ludności wywołane wojną światową, wzbierający agresywny nacjonalizm i w końcu „wzrost" za miedzą państwa narodowego, z którym mniej lub bardziej identyfikowała się większość Górnoślązaków - z tym musieli mierzyć się będący u władzy Niemcy.

Ludność popadała niezależnie od swoich wysiłków w biedę, a nastawieni propolsko musieli liczyć się także z terrorem policyjnym (z uwagi na liczne strajki i manifestacje obowiązywał tzw. stan oblężenia - nietykalność osobista została zawieszona), napadami ze strony zdemoralizowanych żołnierzy Grenzschutzu (straży granicznej złożonej w dużej mierze z byłych frontowców) i nacjonalistycznych tzw. freikorpsów - paramilitarnych ochotniczych bojówek zwożonych z całej Rzeszy.

Coraz marniejsze życie Ślązaków

Czarę goryczy przelała pacyfikacja górników kopalni „Mysłowice” 15 sierpnia 1919 roku, kiedy to robotnicy w towarzystwie rodzin stawili się po wypłaty, które w tamtych czasach często były wypłacane z opóźnieniem, a wartość pieniądza była niestabilna; normą były też masowe zwolnienia. Wielotysięczny tłum, wzburzony długim oczekiwaniem, ruszył w kierunku dyrekcji, na co strażnicy zareagowali strzałami, od których zginęło 10 osób. W takiej atmosferze spora część narodu była gotowa na wszystko.

Polski ruch oporu od kilku miesięcy szykował się do uderzenia

Przykładowo, w lipcowym napadzie na pociąg niemieckiej armii na postoju w Tychach udało się zdobyć ok. 100 karabinów; organizowane były paramilitarne obozy i tajne szkolenia. W połowie sierpnia miała odbyć się w Strumieniu na oswobodzonym (tzw. austriackim) Śląsku Cieszyńskim narada dowódców organizacji ruchu konspiracyjnego - Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska (POW GŚ).

Nie doszło do niej, ponieważ w dniu planowanych obrad kurierzy „peowiaków” i zastępcy najwyższego dowódcy Alfonsa Zgrzebnioka zostali ujęci przez niemiecką policję; sam Zgrzebniok przebywał wtedy w Polsce. Wobec tego stanu rzeczy część gremium dowódczego, znajdującego się po „austriackiej” stronie granicy poleciło dowódcom powiatowym w Rybniku i Pszczynie rozpoczęcie akcji zbrojnej - miało ono rozlać się dalej, co udało się tylko w niewielkim stopniu (poza wymienionymi głównie powiat katowicki i tarnogórski).

W ten sposób - wśród zamieszania i niepewności - rozpoczęła się historia powstań śląskich

Początkowo samowolnemu rozkazowi przeciwstawiło się oficjalnie „właściwe” Dowództwo POW GŚ - to znaczy ci jego członkowie, których do wieczora 16 sierpnia nie zdołała aresztować tajna policja - jednak stojąc przed faktami dokonanymi Zgrzebniok i spółka wzięli odpowiedzialność za akcję. Także rybnicki dowódca z początku nie przyjął rozkazu; inaczej postąpił komendant powiatu pszczyńskiego Alojzy Fizia.

To ta ziemia ruszyła do boju jako pierwsza

Tego dnia wypadki potoczyły się błyskawicznie - zmobilizowano bojowników, otwarto składy ukrywanej broni (m.in. na Czułowie i Glince). W Sali Ludowej przy kościele Marii Magdaleny w Tychach zaprzysiężono naprędce około 200 kolejnych członków POW GŚ. Wraz z nimi lokalny oddział urósł do ponad 500 ludzi; po 100-300 peowiaków były w stanie wystawić też Łaziska, Pszczyna, Suszec, Zgoń, Mikołów, Wyry z Wilkowyjami, Bojszowy, Kobiór i Urbanowice z Paprocanami. Dawało to w regionie łącznie siły wielkości pułku - przy dobrej organizacji i zaopatrzeniu być może byłyby nie do zatrzymania, jednak jedynie co drugi z tych około dwóch tysięcy chłopa miał do dyspozycji jakąkolwiek broń palną.

O godzinie 23 zajęto znienacka tyską pocztę (jak wspominał jeden z uczestników rajdu, nocnego stróża poczęstowano „łaskotliwym upominkiem” od którego poczerwieniał na twarzy), urząd gminy i dworzec. Atmosferę chwili dobrze oddaje relacja jednego z tyskich Niemców o tym, jak buntownicy mieli zwodzić lokalnych urzędników twierdzeniami, że za kilka godzin na Śląsk wejdzie przez Wisłę osławiona „błękitna armia” gen. Hallera.

Niebawem dołączyli do nich towarzysze z Czułowa, a między północą i trzecią w nocy toczyły się boje na Paprocanach - pierwsza bitwa powstań śląskich, w której po rozbrojeniu strażników folwarku na Urbanowicach uzbrojonym głównie w kosy i widły buntownikom udało się spacyfikować połowę stacjonującej tam kompanii Grenzschutzu (druga połowa wyruszyła w kierunku Czułowa na wieść o ujawnieniu się tam groźnych „band”).

„Radość była wielka - ale co dalej?”

Na Paprocanach udało się zdobyć dzięki wsparciu przybyłemu z Tychów sporą liczbę karabinów, a nawet cztery działa polowe; rankiem 17 sierpnia powstańcy wjechali do tej drugiej miejscowości w atmosferze triumfu, ale i konsternacji - nie bardzo było wiadomo, co czynić dalej, a posiłki regularnej niemieckiej armii były już w drodze.

Lokalne dowództwo odesłało część sił na rekonesans w kierunku Miedźnej, a po południu udało się odebrać rozkaz o wycofaniu się w kierunku Kobióra; w drodze, na wysokości Rubli natknięto się na pociąg pancerny przeciwnika i doszło tam do dramatycznego odwrotu przez lasy - od Pszczyny i Gostyni przebijała się niemiecka piechota, od której około 300 powstańców opędzało się rzucanymi po lesie granatami i ewakuując się w kierunku Oświęcimia.

Walczący na terenie obecnego powiatu mikołowskiego nie dali rady z uwagi na przybycie wozów pancernych oraz lotnictwa, które ostrzeliwało później Tychy. W popołudnie 17 sierpnia przybyły w sporej liczbie posiłki ze stacjonujących w Pszczynie regularnych jednostek Reichswehry, z którymi jednak na tym terenie nie było już komu walczyć - okoliczni peowiacy uciekli bądź wrócili do domów chowając broń.

Całe powstanie toczyło się dalej jeszcze kilka dni, głównie w powiatach rybnickim i dzisiejszych wschodnich dzielnicach Katowic. Z uwagi na brak posiłków z Polski, niedobór amunicji i przygniatającą przewagę Niemców głównodowodzący POW GŚ nakazali zakończyć całą akcję, a tabuny konspiratorów uszły na Śląsk Cieszyński i za Wisłę, gdzie na terytorium nowopowstałej Rzeczypospolitej czekali na kolejną okazję, by - jak miał powiedzieć swego czasu tyski dowódca peowiaków Stanisław Krzyżowski -„zastąpić tę czarną wronę naszym orłem białym”, co miało miejsce niemal równo rok później.

Przy opracowaniu materiału autor korzystał z "Tychy - monografia historyczna" (2014), wyd. UM Tychy.

Urzad Wojewodzki 718334 Fotopolska Eu

Może Cię zainteresować:

Quiz o międzywojennym Śląsku. Jak dobrze znasz czasy autonomii?

Autor: Arkadiusz Korejwo

10/08/2024

Grzegorz Franki

Może Cię zainteresować:

Grzegorz Franki o powstaniach śląskich: „Wojna domowa i powstania nie wykluczają się ze sobą"

Autor: Martyna Urban

17/05/2022

The mercenary western2

Może Cię zainteresować:

Górny Śląsk we włoskim Meksyku, czyli co spaghetti westerny mają wspólnego z powstaniami śląskimi

Autor: Roman Balczarek

19/01/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon