Miasto zostało pozostawione samemu sobie
Gdy Polska w maju 2004 r. wchodziła do Unii Europejskiej Bytom miał już za sobą terapię szokową związaną z transformacją przemysłu ciężkiego na przełomie XX i XXI wieku. W mieście węgla i stali działały wtedy już tylko dwie kopalnie fedrujące ten surowiec (u schyłku PRL było ich sześć), do historii odeszły również huty „Bobrek” i „Zygmunt”. Wszystko to dokonało się w ciągu około dekady.
- Wszystko, co tu się działo było determinowane pracą tych zakładów, które zniknęły bardzo szybko, a problemy zostały. Miasto de facto zostało pozostawione samemu sobie – ocenia prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, podsumowując w ramach cyklu ŚLĄZAQ 20-lecie Polski w Unii Europejskiej.
Prezydent Wołosz przypomina, że był czas kiedy w Bytomiu fedrowano ¼ całego polskiego wydobycia węgla kamiennego, co jednakże odbywało się kosztem ogromnych zniszczeń miasta – kamienic, ulic, czy miejskiej infrastruktury. Na to „spuściznę” nałożyły się społeczne skutki zamykania hut i kopalń.
-
Stąd też Bytom miał bardzo złą opinię i faktycznie źle się
działo. Ludzie którzy przeżyli tamten czas mogą również w ten
sposób wspominać, ale jednocześnie docenić to, co dzieje się
dzisiaj i to ile udało się zrobić – mówi Wołosz.
Dopiero ostatnie pięć lat pokazało plusy bycia w Unii Europejskiej
- Trzeba było bardzo długo czekać, aby bytomianie poznali plusy wejścia do Unii Europejskiej i poczuli jakie możliwości daje bytność w Unii. Dopiero ostatnie pięć lat dało takie mocne poczucie, co daje nam Unia – stwierdza prezydent Bytomia.
W tym kontekście zwraca uwagę na uznanie przez rząd w 2012 r. Bytomia za obszar specjalnej interwencji, za czym poszły specjalne pieniądze (100 mln euro) na rewitalizację miasta.
- Jeśli idzie o proces rewitalizacji problemem był czas, bo pieniądze przyznane w 2012 r. nie były wykorzystywane, bądź w bardzo niewielkim stopniu. Niestety miasto nie było do tego przygotowane – ocenia Wołosz. Do tego – jak dodaje – doszły problemy związane z pandemią i jej konsekwencjami, wojna w Ukrainie oraz wzrost kosztów, co sprawiało, że określone w przetargach ceny okazywały się nieaktualne.
- Trzeba było się z tym zmierzyć. Udało nam się to zrobić, pomogła dobra współpraca z urzędem marszałkowskim. Wielki proces inwestycyjny za nami – podsumowuje Wołosz.
Wyzwania na kolejne lata? Zdaniem Wołosza, to przede wszystkim koszty funkcjonowania miasta, szczególnie w kontekście energii, bo choć ludności w mieście ubywa, to sam obszar miasta się nie zmienia, więc cała infrastruktura nadal wymaga utrzymania i ponoszenia kosztów z tym związanych. A te rosną. Nie rosną zaś przychody miasta, bo liczba mieszkańców maleje (co przekłada się na wpływy z PIT), do czego dochodzą jeszcze niekorzystne dla samorządów finansowe skutki Polskiego Ładu.
- Dlatego upatruję duże szanse w środkach unijnych choćby w kwestii ograniczania zużycia energii. Myślę, że ten budżet unijny nastawiony na zieloną energię będzie bardzo ważny dla naszego miasta – mówi Mariusz Wołosz.