Urodzony w 1894 roku we wsi Szeroka (obecnie sołectwo i część Jastrzębia-Zdroju) Sławik był działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej. A także powstańcem śląskim. Pamiętać jednak trzeba, że i znakomitym dziennikarzem! Od lat 20. mieszkał w Katowicach i tu też pracował w redakcji "Gazety Robotniczej", której od 1928 roku został redaktorem naczelnym. Jego aktywność zawodowa, społeczna i polityczna może wprawić w podziw: był katowickim radnym, prezesem Syndykatu Dziennikarzy Polskich Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, posłem do Sejmu Śląskiego, związkowcem. Przy tym świetnym reportażystą. Do historii przeszedł np. jego reportaż uczestniczący, w którym opisał strajk górników kopalni "Giesche") w 1937 r. Kontakty w komitecie strajkowym zapewniły mu nielegalny zjazd na dół, choć gdy wyjechał na powierzchnię z zebranym materiałem, czekali już na niego policjanci... Jak on znajdywał na to wszystko czas?! Bo na energii Sławikowi nie zbywało - był zamiłowanym turystą górskim, któremu niestraszne były tatrzańskie czy alpejskie tury.
Mało kto wie, że 10 lat wcześniej Sławik omal nie zginął, i to od kuli polskiego żołnierza!
W 1927 roku, po błahej w sumie (jak mogłoby się wydawać) publikacji o zdradzie oficera WP, dwóch oficerów z katowickiego garnizonu zjawiło się w redakcji "Gazety Robotniczej", by przykładnie ukarać pismaków. Doszło do bójki, w trakcie której jeden z wojskowych chwycił za rewolwer i niewiele brakowało, a Sławik nie wyszedłby z pracy żywy.
Więcej o tym mało znanym epizodzie biografii Henryka Sławika w naszym programie Historyczny Ślązag: