Antoni Piechniczek urodził się 3 maja 1942 roku w Chorzowie. Na pierwszy mecz piłki nożnej zabrała go śp. babcia Jadwiga. Wówczas mecz rozgrywał Ruch Chorzów z Polonią Warszawa. Jak zawsze powtarzał sam Pan Antoni, to była miłość na całe życie. "Już jako dziecko wiedziałem, że byda 'ruchowiec'" - powtarzał po latach. Kopać piłkę zaczynał w chorzowskim Zrywie, następnie w drugoligowym wtedy Naprzodzie Lipiny. Kolejny przystanek? Nie, nie Ruch Chorzów. Legia Warszawa!
- Do Warszawy pojechałem nie do Legii, tylko na AWF. Dopiero, gdy zdałem egzaminy wstępne i zostałem przyjęty, Legia postanowiła o mnie powalczyć. Ale walczyła też stołeczna Polonia oraz AZS AWF, który miał zespół na poziomie ligi wojewódzkiej i planował, żeby w oparciu między innymi o mnie stworzyć silniejszy zespół. Przypominam, że byłem dopiero u progu kariery - opowiadał przed laty w wywiadzie w "Przeglądzie Sportowym".
Na Śląsk wrócił. W 1965 roku został piłkarzem Ruchu, z którym trzy lata później zdobył największy sukces w karierze zawodniczej: mistrzostwo Polski. Piechniczek był podstawowym obrońcą drużyny z takimi asami, jak Maszczyk, Bula, Faber, Bem czy Nieroba. Jako piłkarz Ruchu trzy razy wystąpił w reprezentacji.
- Wychowywałem się na Ruchu, dla mnie drużyna Ruchu w latach pięćdziesiątych, w czasach pełnej komuny, było moim oknem na świat. Tak samo jak Stadion Śląski, na który przyjeżdżali wybitni piłkarze z zagranicy, a ja miałem tam jedyne pięć kilometrów. No więc jak tego klubu, tego stadionu miałbym nie kochać? - podkreślał Piechniczek. - Poza tym od dzieciństwa żyłem ze świadomością, że Ruch w jakimś sensie jest mi pisany, bo moi przodkowie ze strony babci go zakładali. Jeden z nich, Jan Bartoszek, podobno był pierwszym trenerem Ruchu.
Jako trener Piechniczek pracował m.in. w BKS Bielsko-Biała, Odrze Opole, Ruchu Chorzów i Górniku Zabrze. W 1987 wywalczył z Górnikiem mistrzostwo Polski.
Historyczne III miejsce na mundialu w 1982
Jako nastolatek śledził losy Alfredo Di Stéfano, José Andrade oraz Gerarda Cieślika. - Następnie sam z powodzeniem zaczął zawodowo grać w piłkę, zdobywając tytuł mistrzowski z Niebieskimi i Puchar Polski z legionistami. Po zawieszeniu butów na kołku błyskawicznie zajął się trenerką. Wyrobił sobie markę jako szkoleniowiec Odry Opole powtarzając osiągnięcie legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego z 1974 roku, dzięki czemu na trwałe zapisał się w historii polskiego futbolu - napisali o nim w biografii "Antoni Piechniczek. Bezkompromisowa biografia, Paweł Czado oraz Beata Widłok-Żurek
W 1982 polska kadra zagrała na mundialu w Hiszpanii. W meczu o 3. miejsce z Francją Polska wygrała 3:2 po golach Andrzeja Szarmacha, Stefana Majewskiego oraz Janusza Kupcewicza. Byli o krok od finału - przegrali 0:2 z Włochami. W spotkaniu z powodu otrzymania dwóch żółtych kartek nie mógł wystąpić Zbigniew Boniek.
- To był dla mnie najprzyjemniejszy ze wszystkich meczów na mundialu. Przed spotkaniem mobilizowałem piłkarzy. Mieliśmy wielką szansę powtórzyć wyczyn ekipy Kazimierza Górskiego. Przed tym meczem przyleciał z Polski Marian Renke, minister sportu. Wziął mnie na spacerek i mówi: "Panie Antosiu, niech pan ostatni raz zmobilizuje zespół i siebie. Po paru latach nikt nie będzie pamiętał, kto w tym czasie był ministrem sportu, ale wszyscy będą pamiętać, kto był selekcjonerem - wspomina Piechniczek w biografii.
Kariera trenerska Piechniczka była jeszcze bogatsza niż piłkarska. Oprócz reprezentacji Polski (był też szkoleniowcem drużyny, która awansowała na mundial w Meksyku w 1986 roku), prowadził też kadry Tunezji oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich (a także drużyny klubowe w tych krajach). Później, na blisko dekadę zaangażował się w politykę - dwukrotnie zdobywał mandat radnego sejmiku woj. śląskiego, a w 2007 roku został senatorem, startując z listy Platformy Obywatelskiej.