Industriada 2024 odbędzie się w sobotę 1 czerwca 2024 roku. Wg zapewnień organizatorów (głównym jest Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu) 423 wydarzenia w ramach Święta Szlaku Zabytków Techniki Woj. Śląskiego odbędą się w 47 obiektach w 29 miejscowościach. To będzie 15. edycja imprezy, która po raz pierwszy odbyła się w 2010 roku.
Więcej o tegorocznym programie Industriady:
- Święto Szlaku Zabytków Techniki, czyli Industriada w Rudzie Śląskiej
- Jubileuszowa Industriada w Tyskich Browarach Książęcych
- W Tarnowskich Górach Industriada potrwa dwa dni. Na rozruch Małe TGD i Elektryczne Gitary
- Industriada odbędzie się w ośmiu punktach Katowic. W programie koncerty, happening, piana party
- Industriada 2024 w chorzowskim Muzeum Hutnictwa. Program wydarzenia
Rozmowa z dr. Adamem Hajdugą, pomysłodawcą Industriady, czyli Święta Szlaku Zabytków Techniki
Kto i w jakich okolicznościach wymyślił Industriadę? Kiedy poszła pierwsza iskra?
W 2009 roku przedstawiciele Wydziału Promocji i Współpracy Międzynarodowej Urzędu Marszałkowskiego woj. śląskiego, w tym ja, wówczas jako zastępca dyrektora Tomasza Stemplewskiego, byliśmy na wizycie studyjnej, zaproszeni przez kolegów z Północnej Nadrenii Westfalii, czyli regionu partnerskiego województwa śląskiego. Pojechaliśmy specjalnie na ExtraSchicht, czyli Noc Kultury Przemysłowej w Zagłębiu Ruhry. Najpierw byliśmy na warsztacie dotyczącym organizacji tej imprezy, a potem, do dziś pamiętam, płynęliśmy statkiem parowym ze składanym kominem po jednym z kanałów rzeki Ruhry. I tam, na wodzie, razem z dyrektorem Stemplewskim powiedzieliśmy sobie: A dlaczego by czegoś takiego nie zrobić u nas?
Co was urzekło w niemieckiej imprezie promującej industrial?
Gdy zobaczyliśmy skalę tego przedsięwzięcia i jak ono jest realizowane, ile jest tam ludzi i jak te obiekty żyją, kiedy przychodzą do nich tysiące osób - to wywołało u nas efekt „wow”. W Zagłębiu Ruhry w Niemczech ta impreza trwa 8 godzin, od 18 do 2 w nocy. Obiekty przemysłowe zyskują bardzo przy dobrym oświetleniu czy podświetleniu kolorowym światłem. Nocnym anturażem można dużo z nich wyciągnąć. A drugą, bardziej przyziemną przyczyną podjęcia decyzji o organizacji podobnego wydarzenia w woj. śląskim była potrzeba stworzenia narzędzia do promocji Szlaku Zabytków Techniki, który działał formalnie od 2006 roku. Szlak potrzebował jakiegoś "kopa", czegoś, co przyciągnie uwagę, ściągnie ludzi.
Ok, czyli wymyśliliście ExtraSchicht po polsku, ale jak udało się wam przekonać decydentów, którzy rządzą budżetami, żeby dali z nich jakąś część na organizację Industriady? Łatwo było?
Nie było trudno - powiem dyplomatycznie. Marszałkiem był wtedy Adam Matusiewicz, a wicemarszałkiem odpowiedzialnym za naszą "działkę" był Zbyszek Zaborowski z SLD. Budżety wtedy były zdecydowanie niemałe. Warto powiedzieć, że przez te wszystkie lata, przynajmniej przez ten czas, kiedy miałem okazję być w Urzędzie Marszałkowskim, był konsensus w sprawie Industriady. Obojętnie kto był marszałkiem, impreza była kontynuowana. Pewnie też dlatego, że brały w niej udział obiekty z całego województwa, od Częstochowy po Żywiec i od Rybnika po Sosnowiec czy Mysłowice.
Pamięta pan pierwszą edycję? W 2010 roku, w drugą sobotę czerwca?
Jasne! Ona miała od strony organizacyjnej nieco inną formę, bo odbywała się bez udziału instytucji kultury, robiona dużym zamówieniem przetargowym. Była tak naprawdę częścią kampanii promocyjnej Szlaku Zabytków Techniki. W środku kampanii było wydarzenie, bo nazwę Industriada wymyśliła dopiero agencja, która obsługiwała Święto Szlaku. Więc pierwsza Industriada była po prostu wydarzeniem promocyjnym w czasie kampanii Szlaku Zabytków Techniki.
To już był sukces? Czy trzeba było na niego dłużej poczekać?
29 tysięcy ludzi wzięło udział w pierwszej edycji Industriady, 30 obiektów zorganizowało u siebie różne imprezy w tym dniu. To od razu doskonale zaskoczyło. Przedstawiciele obiektów mówili po imprezie, że chcą to zrobić znowu. Postanowiliśmy więc kontynuować Industriadę.
I potem już szło jak po maśle?
Przez pierwsze edycje - tak, ale później entuzjazm decydentów nieco opadł i ktoś na szczytach władzy mocno się zastanawiał, czy nie zakończyć Industriady. Jednak wtedy do władz województwa wszedł Ruch Autonomii Śląska, wicemarszałkiem odpowiedzialnym za kulturę był dr Jerzy Gorzelik, i on nie pozwolił, by Urząd Marszałkowski zrezygnował z organizowania Industriady. Później rok po roku Święto się rozwijało, aż przyszedł 2013 rok i staliśmy się, jako komórka organizująca Industriadę w Urzędzie Marszałkowskim, trochę ofiarą własnego sukcesu. Akurat odebraliśmy liczące się ogólnopolskie nagrody branży promocyjnej i marketingowej za organizację Święta Szlaku Zabytków Techniki, a tu przyszedł nowy marszałek - Mirosław Sekuła, i w ramach nowych porządków okazało się nagle, że jest plan, aby zlikwidować nasz referat. Koniec końców zainterweniowała ówczesna wicemarszałek Aleksandra Gajewska (obecna dyrektor Teatru Rozrywki w Chorzowie - przyp. red.) i przekonała zarząd województwa o przeniesieniu naszego referatu do Wydziału Kultury. To się stało w 2013 roku, ale już po Industriadzie. To tak naprawdę był przełom dla tego przedsięwzięcia.
W jakim sensie? Wydział Kultury był dla was lepszym miejscem?
Dzięki zaangażowaniu i potencjałowi instytucji kultury województwa śląskiego. Również dzięki zrozumieniu znaczenia tego projektu przez ówczesnego dyrektora Wydziału Kultury Przemysława Smyczka, który otworzył drzwi regionalnej kultury dla święta Szlaku. Tym sposobem dla Industriady znaleźli się kluczowi partnerzy w następnych latach - z jednej strony Ars Cameralis Silesiae Superioris, a z drugiej strony - Regionalny Instytut Kultury. Ale też i Teatr Śląski, i Muzeum Górnictwa Węglowego, i Muzeum w Bielsku-Białej czy Muzeum Śląskie. Ten potencjał po prostu się uruchomił. Wtedy Industriada wskoczyła na zupełnie inny poziom.
Czyli na jaki?
Można było zacząć organizować specjalne wydarzenia otwierające i zamykające Industriadę na zupełnie inną skalę, no i nie płacić agencji dodatkowych pieniędzy za ich realizację. Pierwsza taka Industriada była w 2015 roku. Rozruch był już w piątek w Walcowni Cynku w Katowicach-Szopienicach, tam odbył się koncert muzyki elektronicznej, to był też pierwszy moment pojawienia się nowej formuły, czyli rozszerzenia Industriady też na piątkowy wieczór. Nazwaliśmy to Rozruchem Maszyn. A na finał zorganizowaliśmy wraz z Muzeum Górnictwa Węglowego koncert Jimka, Miuosha i NOSPR w Strefie Carnall Muzeum Górnictwa Węglowego przy Sztolni Luiza.
Pamiętam moją frustrację z pierwszych edycji Industriady. Jest tyle atrakcji, że brakuje dnia, by oblecieć przynajmniej kilka. Sama optowałam za dodatkowym dniem.
Na koniec mojej obecności w projekcie, czyli w 2019 roku, gdy była 10. edycja, doszliśmy do tego, że były 3 dni, bo w niedzielę była Niedziela U Przemysłowca, taki "after" w tych obiektach, które są byłymi siedzibami arystokracji przemysłowej. Ale wracając do kwestii wydarzeń produkowanych specjalnie na okoliczność Industriady, to świetne odbyły się w 2016 roku - widowisko multimedialne „Rasa. Pieśni antracytu” w Muzeum Śląskim w reżyserii i produkcji Adama Kowalskiego. Z imprez, które dobrze pamiętam, był też koncert otwarcia pod wieżą Szybu Prezydent w Chorzowie, potem w 2018 był początek w Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach i finał w kopalni Ignacy w Rybniku, a w 2019 był finał w Muzeum Śląskim.
Każda Industriada ma też motyw przewodni. No i pojawiły się też sympatyczne roboty.
Na początku były tak zwane Zoboty, to też jest pomysł agencyjny. Potem pojawiało się ich coraz więcej, był Kufelek, Wiercisław, Parosław. Potem każda z kolejnych edycji festiwalu miała swój motyw przewodni np. Praca, czy Industria jest kobietą.
A kto wymyślił pomarańczowy jako kolor wiodący Industriady?
Na początku pomarańcz się przewijał w komunikacji marketingowej, ale nie był wiodący. Ten kolor jako główny wniosła kolejna agencja marketingowa, z którą współpracowaliśmy, dwa-trzy lata po pierwszej edycji.
Od początku wiedzieliście, do kogo adresujecie Industriadę, jaki jest wasz target?
Wyodrębniliśmy sobie trzy grupy: rodziny z dziećmi, poszukujący rozrywki oraz pasjonaci techniki. Dbaliśmy, by wszyscy byli zadowoleni z programu, by mogli w nim znaleźć ofertę dla siebie.
Jak myślisz, skąd się wzięła energia w ludziach pracujących w obiektach należących do Szlaku Zabytków Techniki, żeby organizować Industriadę? To wymaga dużo pracy, przygotowań, trzeba pracować w weekend.
Po pierwsze, Industriada wyszła naprzeciwko oczekiwaniom. Sieć współpracy taka jak Szlak ma sens wtedy, kiedy ludzie robią coś wspólnie, co ich spaja, co buduje przynależność i co sieć może pokazać odbiorcom, więc Industriada była dla nich takim kluczowym momentem w całym roku. To jak z urodzinami czy z Bożym Narodzeniem - wszyscy na to czekają i mimo tego, że trzeba poczynić spore przygotowania. Więc to jest odświętne, niecodzienne.
Po drugie?
Drugi powód jest taki, że obudziliśmy uśpioną energię, wynikającą ze wzrastającej mody na dziedzictwo przemysłowe, które też jest powiązane z tożsamością regionalną, szczególnie górnośląską. Ludziom była potrzebna świadomość, że to, co wcześniej, w latach 90., było powodem do wstydu, dziś może budować poczucie dumy, satysfakcji, że my tu też mamy kapitalną historię i kapitalne zabytki, powinniśmy się nimi chwalić. Ludzie nauczyli się dostrzegać piękno w industrialu. Na 10. edycji Industriady, tej 3-dniowej, łącznie było prawie 110 tysięcy ludzi. Wytworzyła się też pozytywna zazdrość między gminami, że jak Industriada i Szlak jest u nich, to u nas też musi być. Myśmy w 2017 za 2016 otrzymali złoty certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej dla najlepszego produktu turystycznego w Polsce. Wcześniej, w 2006 r., ten certyfikat dostał już Szlak Zabytków Techniki. Takich certyfikatów jest raptem kilkanaście i mają je tylko najlepsze atrakcje turystyczne w Polsce. Koniec końców te wydarzenia były na tyle atrakcyjne, a formuła na tyle ciekawa, że ludzie tłumnie przychodzili na Industriadę, choć to impreza bardzo "pogodozależna".
A co z jakością tych wydarzeń? Mieliście jakiś radar na to, bo przecież w ramach Industriady było organizowanych setki wydarzeń.
Zawsze staraliśmy się trzymać merytoryczny poziom, żeby nie kończyło się na dmuchańcach i koncercie gwiazdy, tylko by była to mądra rozrywka, czy mądra zabawa i trzymająca się kontekstu dziedzictwa przemysłowego. Raczej nie rycerze z „papendekla" (śmiech) - ani kimona, bo to nie chodziło w Industriadzie, tylko o pokazywanie przejawów szeroko rozumianej kultury przemysłowej i promocję lokalności czy regionalności.
Obiekty Szlaku Zabytków Techniki są czynne przecież nie tylko w czasie Industriady, niektóre działają przez cały rok, oferując różnorakie atrakcje. Ilu turystów przybywa do nich w ciągu roku?
Statystyki, do których ja miałem dostęp, czyli najświeższe mówiące o 2018 roku, wykazywały, że niemal milion osób odwiedziło obiekty Szlaku. Więc licząc średnio 100 tys. osób na jedną edycję Industriady, to obiekty generowały 10 proc. rocznej frekwencji w zaledwie 1,5 dnia. Taka była skala tego przedsięwzięcia. Plus Industriada generowała olbrzymie zainteresowanie mediów, też tych masowych. W 2014 roku nawet mieliśmy gościć na niej ówczesnego premiera, który jest też obecnym, czyli Donalda Tuska. Dzień przed Industriadą objeżdżałem z "borowikami" (funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu - przyp. red.) m.in. kopalnię Guido. Oni narzekali, że nisko, że trzeba chodzić z kaskiem na głowie, że ciemno. Niestety, w sobotę Industriady wybuchła afera "Sowy i przyjaciół", i przyjazd został odwołany.
To może teraz przyjedzie?
To już nie moja rola, by zapraszać pana premiera (śmiech). Industriada zawsze była imprezą, która miała przyciągać ludzi z Polski, czy przynajmniej z regionów sąsiednich. Skutecznie zmieniła wizerunek naszego regionu, bo z dziedzictwa przemysłowego powinniśmy być dumni.
Udało się to? Ile osób spoza woj. śląskiego brało udział w Industriadzie co roku?
Badaliśmy to. Zmiany wizerunku też. Na początku turystów z zewnątrz było raptem kilka procent (6-7 proc.), najwięcej z Krakowa czy z szeroko rozumianej Małopolski. Trochę się pojawiało ludzi z woj. opolskiego. Potem przyszła pandemia, zmiany organizacyjne, straciłem kontakt z badaniami publiczności Industriady. Jeszcze tylko w latach 2020-2023 przygotowywałem we współpracy z Muzeum Górnictwa Węglowego motywy przewodnie do Industriady. Ten z tego roku już nie jest mój.
Twoim osobistym zdaniem, w jaką stronę powinna iść teraz Industriada? Jubileuszowa edycja to świetny moment do podsumowań, ale też do spojrzenia w przyszłość.
Po pierwsze, absolutnie trzeba się zastanowić nad formułą. Teraz mamy sytuację, że przedsięwzięciem zarządza jeden z członków sieci. Oczywiście zawsze to jeden równy między wszystkimi, ale załóżmy, że wprowadzamy jeden wspólny bilet na wszystkie atrakcje i publiczny transport, który kosztuje 10 zł i ktoś pyta, to ile z tych 10 zł ma iść do Muzeum Górnictwa Węglowego, ile do na przykład Muzeum Hutnictwa, ile ma iść do innego obiektu. A jeżeli bierze to tylko ten, który organizuje, jest operatorem, czyli Muzeum Górnictwa Węglowego, to pojawia się wątpliwość ze strony obiektu: Czemu ty masz dostawać moje pieniądze, jeśli ci ludzie byli u mnie w czasie imprezy. Więc to jest pierwsza zasadnicza rzecz i to jest pytanie tak naprawdę dla władz województwa, które są w właścicielem Szlaku Zabytków Techniki i marki - co dalej? Po drugie, na pewno trzeba się zastanowić nad rozwojem i właśnie komercjalizacją. O czym, jak i po co opowiadać podczas tego festiwalu.
Czyli jednak odpłatność za udział?
Choćby symboliczna. Tak jak to się dzieje na ExtraSchicht. Tam raz się kupuje bilet, wcześniej przez internet jest taniej, i ma się wstęp do wszystkich obiektów oraz na cały transport publiczny w dniu imprezy.
A co z tematyką? W którą stronę powinna iść Industriada? Dostarczać głównie rozrywki, jak to jest na ExtraSchicht w Zagłębiu Ruhry?
Martwię się, że jeśli postawimy głównie na rozrywkę, to Industriada nie będzie się różniła od każdego festynu, święta miasta niczym poza tym, że odbywa się w miejscach, które są charakterystyczne. Przed Industriadą stoją strategiczne pytania. Może jej przyszłość wymaga przygotowania jakiejś strategii rozwoju, masterplanu. I odpowiedzenia sobie na pytania zasadnicze. Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Jesteśmy też już w trochę jako region w innej rzeczywistości niż w 2010 roku, gdy zaczynaliśmy organizować Industriadę. Każdy produkt ma cykl życia. Trzeba dolewać paliwa, żeby to działało. Zmieniać, korygować, angażować inny partnerów np. działający przemysł. Myśleć o antropocenie, relacjach przemysł i natura. Krajobrazie przemysłowym. Trzeba dawać impulsy rozwojowe. Trzeba zmieniać formułę, żeby ona była atrakcyjna. Dla mnie zastanawiające jest to, że w tej edycji nie wszystkie z obiektów Szlaku Zabytków Techniki biorą udział w Industriadzie, mimo tego, że w umowach o współpracy w ramach Szlaku Zabytków Techniki to jest obligatoryjne (np. Szyb Prezydent w Chorzowie, Stacja Wodociągowa Zawada w Karchowicach, Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach - przyp. red,), za to bierze aż 10 "zaprzyjaźnionych". Czas na zmiany, abyśmy mogli świętować za kilka lat 20. rocznicę tego festiwalu.