Skąd wzięło
się twoje zamiłowanie do
aktorstwa?
Zawsze wiedziałem, że będę grać. Dlatego dla
nikogo nie było to zaskoczeniem, gdy zdecydowałem się zdawać do
szkoły aktorskiej. Od małego organizowałem „teatrzyki”, w
których musiała brać udział cała moja rodzina - jako widzowie
lub aktorzy. Na etapie szkoły średniej, dzięki Ewie Wyskoczyl,
spróbowałem sił w teatrze w Tarnogórskim
Centrum Kultury. To ona dostrzegła we mnie talent i potencjał. To w
TCK po raz pierwszy zetknąłem się
ze sceną,
publicznością i tam zacząłem pracować z literaturą.
Dzięki Ewie poczułem, że sztuka ma moc, a ja mam na nią
bezpośredni wpływ. Nasz zespół nazywał się „ZL”, czyli Za
Lustrem. Po maturze złożyłem papiery do szkół aktorskich w
Krakowie, Warszawie i Łodzi. W przygotowaniach do egzaminów
pomagali mi doświadczeni aktorzy z Tarnowskich Gór
m.in. Michał Majnicz i Grzegorz Kwas. Przez kolejne 5 lat Państwowa
Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera
w Łodzi była dla mnie drugim domem.
Wspominałeś o tym, że już jako dziecko
wiedziałeś, co chcesz w życiu robić. Wyznaczyłeś sobie wówczas
jakieś konkretne cele?
Moim pierwszym marzeniem były studia w szkole
teatralnej. Wydawało mi się wtedy, że będzie to najlepsza rzecz,
jaka może mnie w życiu spotkać. Po obronie dyplomu, jak chyba
każdy absolwent aktorstwa, wyobrażałem sobie siebie grającego
główne role, w świetnych produkcjach, z całą z masą nagród
(śmiech). I choć życie zweryfikowało moje marzenia, to jedno z
nich, w zasadzie to najważniejsze, się spełniło. W grudniu 2020
roku, dzięki roli Tomka Komendy, otrzymałem nagrodę za główną
rolę podczas Festiwalu Polskich Filmów
Fabularnych w Gdyni. Był to dla mnie bardzo ważny moment. Olbrzymia
radość. Długo zastanawiałem się
nad przemówieniem,
które
wygłoszę. Jednak życie, a właściwie pandemia, pokrzyżowała
moje plany, a gala wręczenia nagród
odbyła się w formule online. Z
całą pewnością nie myślę o swojej pracy w w kategoriach nagród
i wyróżnień. Ważniejszy jest dla mnie ciągły rozwój i spokój,
Jakie według ciebie, z perspektywy czasu,
zagrożenia niesie za sobą aktorstwo?
Nie wiem, czy aktorstwo z założenia niesie za
sobą jakieś zagrożenia. Ten zawód daje ci przede wszystkim bardzo
wiele możliwości i od ciebie zależy jak je wykorzystasz.
Aktorstwo, w moim rozumieniu, nie polega na „zanurzaniu się” na
pół roku w jedną postać. To przede wszystkim ciągły rozwój.
Jednego dnia idziesz do teatru, następnego prowadzisz warsztaty
teatralne z dzieciakami, a jeszcze kolejnego rozpoczynasz studia na
nowym kierunku - sam dodatkowo skończyłem reżyserię w Szkole
Andrzeja Wajdy. Aktorstwo to zawód,
w którym
bardzo ważna jest tzw. higiena pracy. Trzeba umieć stawiać
granice, dbać o siebie, by się w nim nie zatracić. Bardzo ważny
jest także spokój i cierpliwość ponieważ czasem na tę
przysłowiową rolę życia trzeba czekać latami. Moja mama zawsze
powtarzała, że z tym zawodem jest jak z winem, czym jesteś
starszy, tym lepszy. I coś
w tym jest. Czasami, gdy obserwuję aktorów
z dłuższym stażem, przykładowo Jana Frycza, to widzę, że ich
gra jest mocna i wyrazista. Lata spędzone w aktorstwie pozwalają
przeżyć ogrom sukcesów,
ale też masę
upadków.
To one kształtują charakter. Sukces satysfakcjonuje, ale czasami
jest przypadkowy - to zbieg różnych okoliczności, jak dobry
moment, scenariusz, reżyser i aktor. Dlatego porażkę trzeba wziąć
na klatę i próbować
dalej.
W połowie sierpnia prowadziłeś warsztaty
teatralne dla dzieci w TCK. Jak często wracasz do swojego rodzinnego
miasta?
Wracam na Śląsk, gdy
tylko mam okazję. Obecnie mieszkam w Warszawie, ale w wolnych
chwilach zabieram na Śląsk swoich znajomych. Często
słyszę od nich,
że jest tu bardzo zielono oraz, że
rzeczywistość nie pokrywa się z ich wizją „brudnego,
pokopalnianego Śląska”. Szczególnie
bardzo podobają im się Tarnowskie Góry,
które
są pięknym i
turystycznym miastem. Poza tym Ślązacy to gościnni i otwarci
ludzie. Właśnie
teraz, gdy przyjechałem prowadzić warsztaty dla dzieci, doceniam tę
nieskrępowaną szczerość. Takie warsztaty są bardziej produktywne
bo nie ma niedomówień, owijania w bawełnę. Poza tym jestem fanem
śląskiej kuchni – uwielbiam roladę, kluski i modrą kapustę -
to dla mnie smak dzieciństwa. Często, gdy tu wracam, razem z mamą
jeździmy po śląskich restauracjach i próbujemy
ich specjałów.
Śląska kuchnia jest dla ciebie smakiem
dzieciństwa, masz tu swoje ulubione restauracje?
Moim faworytem jest Restauracja i Winiarnia
Sedlaczek. To taki klasyk, gdy chcę wybrać się na
roladę i kluski. Bardzo lubię także
Wiśniowy Sad, którego
wystrój stwarza niepowtarzalną atmosferę. W
wolnych chwilach chętnie odwiedzam Leśniczówkę
i restaurację „Pod Platanami” w
Wilkowicach. Ale Śląsk to dla mnie coś więcej niż tylko
regionalna kuchnia. Z wiekiem coraz bardziej doceniam jego surowy
charakter i wszechobecne poczucie niezależności. Interesuje mnie
jego wielowymiarowość, skomplikowana historia. Zdaję sobie jednak
sprawę, że wyobrażenie o nim w pozostałych regionach Polski bywa
niewłaściwe, stereotypowe. Ostatnio przeczytałem książkę „Kajś.
Opowieść o Górnym
Śląsku” Zbigniewa Rokity. Dzięki niej teraz lepiej rozumiem
swoją historię,
na przykład dlaczego moja babcia mówiła
po niemiecku. Zresztą to ona dawała mi lekcje tego języka.
Mówisz,
że sukces jest także trudny do zniesienia i ma swoje wady, a jak ty
zniosłeś swój
w związku
z rolą Tomka Komendy?
Sukces nie jest trudny do zniesienia. Wręcz
przeciwnie - to bardzo przyjemne, kiedy wiesz, że Twoja praca jest
doceniana. Wyzwaniem jest natomiast popularność, która czasem
spada na Ciebie, gdy odniesiesz sukces. Ale to nie jest reguła, że
nagrody i pozytywne recenzje gwarantują masową rozpoznawalność.
Wielokrotnie rozmawiałem o tym z innymi aktorami. Dlatego
rozpoczynając zdjęcia do filmu o Tomku Komendzie rozumiałem już
pewne mechanizmy, starałem się przygotować na różne scenariusze
wydarzeń. Mój agent pomógł
mi w okresie największego zainteresowania filmem i moją rolą.
Zaraz po premierze rozpocząłem pracę przy kolejnym projekcie,
filmie krótkometrażowym „Synthol”, do którego napisałem
scenariusz, który wyreżyserowałem i w którym zagrałem główną
rolę. Naprawdę nie miałem czasu myśleć o niczym innym (śmiech).
Potem zacząłem zdjęcia do nowego filmu „Johnny”, którego
premiera będzie we wrześniu tego roku. Opowiada on o chłopaku -
Patryku Galewskim, który
trafia do hospicjum prowadzonego przez księdza Jana Kaczkowskiego i
przechodzi tam wewnętrzną przemianę. To niezwykle zabawna i mądra
historia.
Rola Tomka Komendy przyniosła ci nagrodę za
główną rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów
Fabularnych. Trzeba przyznać, że nie była
to łatwa postać do odegrania, jak
się do niej
przygotowywałeś?
Staram się możliwie rzetelnie przygotować do
każdej nowej roli. Dlatego korzystam z materiałów źródłowych,
dostępnej dokumentacji, spotykam się z pierwowzorami postaci.
Wszystko po to, by lepiej zrozumieć swojego bohatera oraz kontekst,
czyli środowisko, w którym funkcjonował. Każdorazowo zakładam
też zeszyt, w którym
notuję swoje przemyślenia i dzielę rolę na etapy, dostosowując
odpowiednie emocje. Pamiętam też,
że oglądałem film
„The Central Park Five” o piątce
chłopaków, którzy zostali niesłusznie skazani za zbrodnię,
której nie popełnili. O latach spędzonych w więzieniu
opowiedzieli w wywiadzie udzielonym Oprah Winfrey. Ta rozmowa była
dla mnie ważnym punktem odniesienia. Przygotowując się do roli
Tomka Komendy, pomimo zapoznania się z całą masą informacji na
temat sprawy, nadal czułem niedosyt. Dlatego poprosiłem dział
produkcji o rozmowę z nim. Pojechałem do Wrocławia, gdzie poznałem
nie tylko Tomka, ale także jego mamę, braci i ojczyma. Wspólny czas
bardzo mi pomógł w pracy nad rolą. Przygotowując się do roli
Patryka Galewskiego odbyłem krótki
wolontariat w hospicjum, a także pracowałem w restauracji pod okiem
najlepszych szefów kuchni. Patryk jest zawodowym kucharzem i
restauratorem, a więc musiałem sporo w tym obszarze nadrobić.
23 września odbędzie się oficjalna premiera
filmu „Johnny”. Jakie cele wyznaczyłeś sobie po tym
terminie?
Nadal będę grał w
filmach, serialach, czy teatrze. Chcę się rozwijać i próbować
różnych form. A tegoroczna jesień zapowiada się dla mnie
wyjątkowo pracowicie, ponieważ mam trzy premiery i rozpoczynam pracę
przy kolejnych projektach. Za kilka dni lecę do Londynu na zdjęcia
do filmu pt. „Emigracja”. Poza wspomnianym „Johnnym” w
reżyserii Daniela Jaroszka, pojawię się także w serialu Jana
Holoubka pt. „Wielka woda”, który
opowiada o powodzi, jaka dotknęła Wrocław w 1997 roku. Serial
będzie dostępny na Netflixie. Na początku września odbędzie się
także premiera 3. sezonu serialu "Szadź". Praca z takimi aktorami jak
Maciek Stuhr, Magda Popławska czy Jowita Budnik była dla mnie
wspaniałym doświadczeniem. Mam nadzieję, że fani serialu polubią
mojego bohatera, choć chłopak lubi namieszać. Według mnie
scenariusz trzeciego sezonu jest najciekawszy, a zatem na widzów
czeka sporo niespodzianek.