Aleja Polskiego Dziedzictwa Śląska w Katowicach powstała w 2022 r. Dla uczczenia 100. rocznicy przyłączenia części Górnego Śląska do Polski, posadzono w niej 100 dębów. Każdy ma przypominać - jak to określił premier Mateusz Morawiecki - o postaciach i wydarzeniach świadczących o głębokich związkach Śląska z Polską aż od czasów piastowskich. Służą temu tabliczki informacyjne, ustawione przy każdym z zasadzonych drzewek. Inskrypcje na tabliczkach mówią, komu lub czemu dany dębczak jest poświęcony. Niestety, informacje na wielu tabliczkach nie zostały sformułowane najzręczniej, a nieraz po prostu fałszywie. Są i takie świadczące o karygodnym niechlujstwie oraz braku szacunku dla upamiętnianych postaci i miejsca o szczególnym charakterze. Przykłady? Proszę bardzo.
Inskrypcja na tabliczce przy dębie Wojciecha Korfantego, kluczowej i jedynej w swoim rodzaju osobistości śląskiej historii nie tylko XX wieku, powinna być zredagowana ze szczególną precyzją i dbałością o szczegóły. Tak jednak nie jest. Korfanty nie był "przewodniczącym Polskiego Komisariatu Plebiscytowego", jak głosi powyższa tabliczka, ale po prostu Polskim Komisarzem Plebiscytowym.
Podobnie jest w przypadku tabliczki przy dębie Michała Grażyńskiego - jednej z najbardziej wyrazistych i znaczących postaci XX-wiecznego Śląska. Grażyński, przez jednych uwielbiany, przez drugich znienawidzony, ale rozpoznawalny powszechnie - nigdy nie był zastępcą dowódcy Grupy "Wschód", tylko jej szefem sztabu. A to jest zasadnicza różnica.
Józef Grzegorzek zmarł nie w 1971 roku, jak głosi ta tablica, ale w 1961 (kto nie wierzy, może porównać precyzyjną raczej datę, widniejącą na nagrobku na cmentarzu przy ulicy Francuskiej w Katowicach). A tam, to tylko literówka - powie ktoś. Być może. Ale chodzi o miejsce pamięci, de facto pomnik - gdzie jest to haniebne. Literówkę to ja sobie mogę zrobić w tym artykule, choć też nie powinienem i będzie mi wstyd, jeżeli się przydarzy. Na szczęście jednak taki ewentualny błąd będzie łatwy do naprawienia i nie zapłacą za niego podatnicy. A przecież ten i inne bezdyskusyjne błędy na tablicach zostaną poprawione - prawda, Szanowni Patroni, Inwestorzy i Sponsorzy?
Nie Matuhausen, a Mauthausen! Kompromitujący "czeski błąd" (przestawienie kolejności sąsiadujących znaków), który na tablicy w miejscu pamięci nie miał prawa się zdarzyć! A zapobiegłaby temu zwyczajna, uważna korekta.
Natomiast w tym przypadku to znowu błąd merytoryczny. Józef Biniszkiewicz zginął w Buchenwaldzie, a nie w KL Auschwitz-Birkenau.
Wcale nie jest takie pewne, że Mieszko I przyłączył Śląsk i Małopolskę do Polski. [WIĘCEJ TUTAJ]
Tak jak i nie jest też pewne, że Bolesław Chrobry został królem dopiero w 1025 r. Tak od pewnego momentu zaczęli pisać polscy historycy ze względów politycznych, niechętni przyznawać, że Bolesława Wielkiego koronował Niemiec (no jakże to tak?!). Wcześniej jednak, i to przez całe wieki, żywa była tradycja koronacji królewskiej Chrobrego przez cesarza Ottona III w roku 1000. Jak było naprawdę - nie wiadomo. W każdym razie data 1025 budzi kontrowersje.
Obrońcy żadnego z tych grodów nie byli mieszczanami. Tak w 1017, jak i 1109 roku mieszczaństwo w Polsce jeszcze nie istniało. Stan ten narodził się dopiero w XIII wieku. A i wtedy mieszczaninem nie czyniło samo zamieszkiwanie w mieście, a dopiero posiadanie odpowiednich praw. Nie każdy mieszkaniec miasta był więc mieszczaninem - na trochę podobnej zasadzie, jak nie każdy, kogo spotkacie w lesie, zaraz będzie leśnikiem. Nawet jeśli prof. Roman Grodecki, szacowny autor klasycznego przekładu z łaciny na język Kochanowskiego "Kroniki Polskiej" Galla Anonima wyrazu "mieszczanie" (ale i "grodzianie") pisząc o obrońcach Głogowa używał, w XXI wieku warto mieć świadomość tego niuansu (zwłaszcza przystępując do pisania prestiżowego tekstu). A tak przy okazji - Henryk V oblegając Głogów nie był cesarzem, a królem niemieckim (formalnie: królem rzymskim).
Nie wiemy, czy Henryk Brodaty urodził się w 1165 r. Datę jego urodzin historycy zdołali zrekonstruować jedynie ramowo, na lata 1165-1170. Według prof. Benedykta Zientary, czołowego badacza biografii księcia, najbardziej prawdopodobny wydaje się rok 1168.
Analogicznie jak w przypadku jego ojca, także i dokładny rok urodzin Henryka Pobożnego nie jest ustalony. Przyjmuje się lata 1196-1207. Inskrypcja wyolbrzymia też znaczenie bitwy pod Legnicą ("tak duże straty, że dalszy podbój Europy stał się niemożliwy"). Cele mongolskiej kampanii 1241 roku były ambitne, lecz ograniczone do Polski oraz Węgier (i to w odwrotnej kolejności, gdyż uderzenie na Polskę spełniało rolę pomocniczą). W porównaniu z tabliczką Henryka Brodatego, na tabliczce Henryka Pobożnego widać pewną nieestetyczną niekonsekwencję - pierwszego opatrzono numerem kolejnym (Henryk I), drugiego - nie.
Polski górnośląski przedsiębiorca... Przypisywanie polskości Karolowi Goduli vel Karlowi Godulli budzi oczywiste kontrowersje (a w niektórych środowiskach i śmiech). On sam zapewne byłby tym co najmniej zdziwiony. A przecież, jeżeli szukano przykładów śląskich bogaczy o autentycznie polskich bądź propolskich konotacjach, na podorędziu był niejeden. Wystarczyło przywołać chociażby Mieroszewskich czy Oppersdorfów.
Kolejny przykład braku precyzji słowa, który raczej wbrew intencji piszącego podkopuje ideę, jaką zamierzano uczcić w alei. Pisanie o Karolu Miarce jako "jednym z prekursorów polskości na Śląsku" mimowolnie sugeruje, że przed czasami Miarki polskości owej na Śląsku nie było.
"(...) w celu objęcia części Górnego Śląska przyznaną Polsce decyzją Konferencji Ambasadorów". Hm, objęcia części przyznaną... Przecież to nie jest po polsku! Gdyż winno być przyznanej. Tego typu błąd składniowy może przydarzyć się uczniakowi w szkole, może (choć nie powinien) w artykule czy ostatecznie książce (choć to już wstyd dla autora, korektora i wydawnictwa). Ale jest to niedopuszczalne w miejscu o z założenia uroczystym, patriotycznym charakterze!!!
Na każdej tabliczce mamy listę patronów tego przedsięwzięcia. Oprócz fundatorów, są tam wymienione instytucje mające za zadanie czuwać nad merytoryczną wartością podawanych informacji: na czele z Instytutem Pamięci Narodowej czy Instytutem Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego.
POST SCRIPTUM:
Dąb Pamiątkowego Aktu... W alei Polskiego Dziedzictwa Śląska zabrakło miejsca dla upamiętnienia niejednego propolskiego, śląskiego patrioty. A jednak z jakiegoś powodu znalazło się w niej drzewko nazwane tak patetycznie, że aż pobudza to do zabawnych skojarzeń. O charakterze wszelako zgoła nie patriotycznym.
Może Cię zainteresować: