Don Kichot polskiego handlu czy zawzięty związkowiec, którego pomysły na kolejne zakazy są coraz bardziej szalone? Alfred Bujara, szef handlowej "Solidarności", kreuje się na obrońcę uciemiężonych pracownic sklepów i polskich drobnych sklepikarzy oraz przeciwnika kapitalistów z zagranicznych sieci handlowych, sam porównując się nie do bohatera powieści Cervantesa, a do Dawida, który toczy walkę z Goliatem. W walce na argumenty nie waha się nawet porównywać pracowników sklepów do niewolników.
- My, pracownicy handlu, jesteśmy w Polsce traktowani jak tania siła robocza, jak niewolnicy. Nie ma takich warunków w Europie Zachodniej, nawet w krajach postkomunistycznych, jak Czechy, czy Węgry. Tam są układy zbiorowe pracy, tam wiele kwestii jest regulowanych. U nas mamy "wolną amerykankę" – mówił Bujara w programie "Money. To się liczy".
Nie można mu odmówić dużego wpływu na branżę handlową. Jest aktywny, nie stroni od mediów, co chwilę dostarcza powodów, by o nim pisać. Przyjrzyjmy się kilku jego najbardziej spektakularnym pomysłom.
1. Zakaz handlu w święta państwowe
Mało kto pamięta, że to jego Sekretariat Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność” postulował lata temu wprowadzenie zakazu handlu w święta państwowe. Finalnie zakaz uchwalono w 2007 r. Teraz trudno by sobie było wyobrazić powrót do handlu w Święta Bożego Narodzenia czy w Poniedziałek Wielkanocny. Nawet najwięksi wolnościowcy nie biorą tego tematu na tapet.
2. Zakaz handlu w niektóre niedziele
Podchodów do uchwalenia ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele było wiele. W 2014 r. Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy. Udało się przepchnąć ten zakaz w Sejmie dopiero po dojściu do władzy PiS, dokładnie 10 lat po ustawie o zakazie handlu w święta.
- Możliwość spędzania jednego dnia wolnego w tygodniu z całą rodziną nie powinna być nigdy traktowana jako luksus! – perorował Bujara w Sejmie podczas pierwszego czytania obywatelskiego projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele.
Ustawa zaczęła obowiązywać od marca 2018 r. Miała liczne wyjątki, np. mogły funkcjonować poczty, stacje benzynowe, piekarnie, cukiernie, sklepy na dworcach. Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, komentował wówczas., ten zakaz:
- Wiadomo, że 15 tys. małych sklepów zbankrutowało, wiadomo, że jest dwóch beneficjentów tej regulacji: dwie wielkie sieci dyskontowe, które prawdopodobnie panu Alfredowi Bujarze i panu Piotrowi Dudzie wystawią pomniki za ten prezent. Jak ktoś pójdzie na tę dziką promocję w sobotę, obkupi się, ludzie kupują dużo więcej niż potrzebują, to potem nie ma potrzeby, żeby chodzić do sklepu. Jeśli sieciom uda się wylansować taki model, że Polacy robią zakupy raz w tygodniu, to oznacza trwałą zagładę polskiego handlu, całkowitą - dodał Kaźmierczak.
Ustawa najpierw łagodnie, po dwie niedziele w miesiącu, od 2020 r. – zakazywała handlu w większość niedziel, zostawiając jedynie 7 handlowych w ciągu roku. Teoretycznie. Bo furtka, jaką zostawiono w ustawie, o możliwości handlu w niedziele tych placówek, które prowadziły też usługi pocztowe, okazała się dla wielu sieci przepustką do niedzielnego handlu bez ograniczeń. W 2021 r. każdy większy sklep był „marketem pocztowym”. Nawet Castorama, Empik czy Smyk. To była wielka porażka architekta ustawy o ograniczeniu handlu.
Dzisiaj tę niedoróbkę prawną Alfred Bujara tłumaczy naciskiem potężnych lobbystów, którzy w 2017 r. doprowadzili do takich zmian w projekcie ustawy. On, gdyby miał 100-procentową kontrolę nad projektem, nigdy by takiej niedoróbki nie zostawił. – Skopali nam tę ustawę – mówi Bujara.
3. Zakaz działania sklepów jako "marketów pocztowych"
Ustawę poprawiono w 2021 r. (obowiązuje od 1 lutego 2022 r.), wprowadzając do wyjątku dotyczącego usług pocztowych dopisek o „przeważającej działalności” tych usług. Większość marketów pocztowych rzeczywiście zrezygnowała z handlowania w niedziele, ale nie wszystkie – niektóre markety, np. Intermarche, zaczęły funkcjonować jako wypożyczalnie sprzętu sportowego. No i znowu Bujara musi walczyć. Jak mówi, nie odpuści tym „wypożyczalniom” i „bibliotekom”.
4. Ograniczenie handlu wieczorem
Według Bujary, zakaz handlu w niedziele był jeszcze za małym ograniczeniem. W październiku 2021 r. na posiedzeniu parlamentarnego zespołu na rzecz rozwoju i promocji polskiego handlu zgłosił "z husarską swobodą" - jak komentowała "Gazeta Wyborcza" - kolejny pomysł. Tym razem, by duże sklepy, placówki sieciowe, mogły pracować w ciągu tygodnia tylko do godz. 19 albo 20. Podał przykład Brukseli, gdzie markety są zamykane o 19. - Z pewnością pomogłoby to małym sklepom – przekonywał.
Prezesi koncernów handlowych dyplomatycznie komentowali "Nie zgadzamy się na takie ograniczenie". Internauci nie zostawili na Bujarze suchej nitki. "Żywa skamielina bolszewizmu", "fanatyk", "aparatczyk związkowy" to kilka łagodniejszych. - Jeszcze alkohol dopiero od 13 im został do wdrożenia. I kartki, jak inflacja pójdzie w górę - komentowano na Twitterze.
5. Zatrudnianie uchodźców z Ukrainy tylko na umowy o pracę
Alfredowi Bujarze na sercu leży szczególnie los kobiet pracujących w handlu. To nad mitycznymi "kasjerkami z Biedronki" załamuje najczęściej ręce, o kurierach czy pracownikach logistyki wspomina rzadko. Teraz chce zawczasu zapobiec wykorzystywaniu zdesperowanych i szukających jakiejkolwiek pracy uchodźczyń z Ukrainy. Zaapelował więc do pracodawców zrzeszonych w Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, by ci zatrudniali te kobiety nie na śmieciówki, ale na umowy o pracę.
Związkowcy piszą, że jest "uzasadniona obawa", że nie zawsze tak będzie, bo przed wybuchem wojny niektóre sieci handlowe zatrudniały pracowników z Ukrainy nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. A tacy pracownicy dostają mniej pieniędzy, nie mają prawa do L4 czy urlopu. Prezes POHiD, Renata Juszkiewicz odpisała Bujarze, żeby się nie martwił na zapas, bo "uchodźcy z objętej działaniami wojennymi Ukrainy będą zatrudniani w sieciach handlowych na takich samych zasadach jak obywatele RP".
Trzęsie branżą z biura w Katowicach
Alfred Bujara trzęsie polskim handlem z biura w Katowicach. Na co dzień urzęduje w śląsko-dąbrowskim regionalnym oddziale „Solidarności” przy ul. Floriana. W jego biurze na ścianie wisi duży czerwony napis „Solidarność”, a szafka pod nim jest obstawiona zdjęciami, dyplomami i statuetkami. Często jednak pracuje w centrali w Warszawie, tam też udziela się w ogólnopolskich mediach. Trzeba przyznać – nie boi się dziennikarzy, nie unika mediów. Ma tylko żal do redakcji, że często nie puszczają wywiadów z nim, bo „zaraz reklamodawcy, sieci handlowe, wycofaliby reklamy”.
Ślązak z dziada pradziada. Pochodzi z Tarnowskich Gór (urodził się 1 maja 1960 r.) i tu mieszka do dzisiaj. Od 20. roku życia jest w „Solidarności”. Internowanie w CV. W Biuletynie Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu IPN-u figuruje jako osoba „rozpracowywana” – został objęty „inwigilacją szczególną z uwagi na prowadzoną działalność antypaństwową”. Inwigilację prowadziła Sekcja Przestępczości Gospodarczej Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Tarnowskich Górach.
W 1981 r. został zarejestrowany przez Wydział V Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach w ramach Sprawy Operacyjnego Sprawdzenia, kryptonim „Piekarz”. Powodem rejestracji było „wykorzystywanie NSZZ Solidarność do prowadzenia negatywnej działalności politycznej”. W dniu ogłoszenia stanu wojennego, 13 grudnia 1981 r. Bujara został internowany, jako podejrzany o wrogą działalność polityczną. Przebywał w Ośrodkach Odosobnienia w Zabrzu i Raciborzu. Został zwolniony 27 stycznia 1982 r. MO zakończyło sprawę Bujary 30 maja 1982 r. z adnotacją „zaniechanie wrogiej działalności”.
Nie od zawsze był zawodowym związkowcem. "Zęby zjadłem na handlu"
Jak sam mówi, kontrując głosy przeciwników, którzy zarzucają mu, że jest tylko handlowym teoretykiem, a nie praktykiem, zęby zjadł na handlu. Nie od początku kariery był zawodowym związkowcem. Przez 30 lat pracował na różnych stanowiskach w handlu, przeszedł wszystkie szczeble, od szeregowego pracownika (na początku pracował w produkcji dla gastronomii) po kierownika sklepów. Od 15 lat stoi na czele Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”.
W środowisku handlowców niezbyt (to eufemizm) lubiany. – Pan Bujara występuje często z „wysokiego C”, z pozycji wszechwiedzącego. Poucza nas o sprawach, które my mamy już rozwiązane od dawna – komentuje anonimowo rzecznik prasowy jednej z dużych zagranicznych sieci handlowych. Anonimowo, bo nikt nie chce podpaść związkowcowi, który ma posłuch w rządzie i nie gryzie się w język.
Pytany w jednym z wywiadów, dlaczego tak emocjonalnie podchodzi do tematów związanych np. z ograniczeniem handlu w niedziele, odpowiada:
- Ja reprezentuję pracowników handlu, znam ich problemy. Gdyby pani widziała, w jakich warunkach pracują, też podchodziłaby pani do tego emocjonalnie. Zapewniam.
Zarówno związkowcy, jak i organizacje pracodawców alarmują, że handel boryka się z coraz większymi niedoborami kadrowymi. Według szacunków „Solidarności” w całym kraju w branży brakuje dziś ok. 200 tys. pracowników.