Do tragedii w Kopalni Węgla Kamiennego "Pniówek" doszło w środę, 20 kwietnia. Tego samego dnia na teren zakładu przyjechał m.in. premier Mateusz Morawiecki. Zapowiadano, że wieczorem może pojawić się również prezydent Andrzej Duda, ale ten został w Warszawie, aby wziąć udział w naradzie biura bezpieczeństwa narodowego. Do Pawłowic dotarł w czwartek, 21 kwietnia.
- Niestety, wszyscy wiemy, że ta praca, praca na dole w kopalni, wiąże się z ryzykiem. Czasem dochodzi do katastrofy i tak się właśnie stało. To najstraszniejsza katastrofa w dziejach "Pniówka". Wiemy, że pięciu górników nie żyje, wśród nich są ratownicy. Sześć osób w bardzo ciężkim stanie przebywa w (Centrum Leczenia Oparzeń - przyp. red.) Siemianowicach Śląskich - powiedział Andrzej Duda podczas spotkania z mediami.
Wcześniej wziął udział w posiedzeniu sztabu kryzysowego. Rozmawiał także z ratownikami górniczymi, którzy byli pod ziemią w czasie drugiego wybuchu metanu, ale wydostali się na górę.
- Ratownicy zawsze powtarzają, że idą po żywych. Módlmy się, aby tak się stało. Wszystko w rękach opatrzności. Raz jeszcze proszę, najbliższych tych, którzy zginęli, aby przyjęli moje wyrazy współczucia. To bardzo trudna sytuacja - podkreślił prezydent Andrzej Duda.
Wysokie stężenie metanu pod ziemią. Akcja ratunkowa trwa
Przypomnijmy, że po dwóch wybuchach metanu tysiąc metrów pod ziemią w KWK "Pniówek" nadal uwięzionych jest siedem osób - dwóch górników oraz pięciu ratowników. Nie można się do nich dostać z powodu wysokiego stężenia metanu.
- Bez dodatkowego doprowadzenia powietrza, wejście ratowników w ten rejon byłoby niemożliwe. Musieliśmy wycofać ludzi i wykonać odrębną wentylację. Zastępy ratownicze idą po ludzi, z którymi nie mamy obecnie kontaktu. W tej chwili ich bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze - powiedział na jednej z konferencji prasowych Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Ratownicy poruszają się do przodu dwudziestometrowymi odcinkami, stale kontrolując stężenie gazów. Rozkładają lutniociąg, który doprowadza w strefę zagrożenia świeże powietrze. Nie wiadomo, ile jeszcze potrwa akcja ratunkowa. Mogą to godziny, a nawet dni.
Górnicy z poważnymi oparzeniami w szpitalu
Dziesięciu najbardziej poważnie poszkodowanych górników, którzy przeżyli wybuch metanu, trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
- Wczoraj przeszli zabiegi, m.in. oczyszczenia ran, aplikacji specjalistycznych opatrunków, w tym opatrunków z owodni. Jednemu z pacjentów założono hodowlę komórek skóry - wymienia Wojciech Smętek, rzecznik Centrum Leczenia Oparzeń.
Pięciu z nich znajduje się na oddziale intensywnej terapii. Mają oparzenia znacznej części ciała, a także dróg oddechowych. Przechodzą kolejne zabiegi.
Może Cię zainteresować: