Andrzej Pluta w Bobrach Bytom rozegrał pięć sezonów, zdobywając wicemistrzostwo Polski i trzy razy stając na trzecim miejscu podium. W swojej karierze dwukrotnie wygrywał ligę - ze Zniczem Pruszków oraz Anwilem Włocławek. Był wybierany MVP, dwanaście razy wystąpił w meczu gwiazd Polskiej Ligi Koszykówki, przy czym dziewięć razy wygrał konkurs rzutów za trzy punkty. Reprezentował Polskę.
Jakieś ziółka na uspokojenie przydały
się po tym szalonym ćwierćfinale EuroBasketu (Polska 90:87 Słowenia)?
(Śmiech) W koszykówce
siedzę
już od tylu lat, że żadnych specjalnych środków nie
potrzebowałem. Oczywiście emocje były ogromne.,
ale cały
czas wierzyłem w zwycięstwo Polaków,
choć to do końca nie było pewne, jak to w starciu z obecnymi
mistrzami Europy.
Grał pan w reprezentacji, która w 1997 roku doszła do ćwierćfinału EuroBasketu. Niestety przegranego z Grecją 72:62.
Miałem to w pamięci oglądając mecz Polska-Słowenia, ponieważ wtedy wygrywaliśmy z Grekami przez 30 minut, a ostatecznie się nie udało, dlatego najbardziej obawiałem się trzeciej kwarty, w której Słoweńcy rzeczywiście odrobili straty. Na szczęście później wróciliśmy do dobrego ataku i skutecznej obrony, która zagwarantowała nam zwycięstwo. Cieszę się, że po 25 latach Polska zrobiła krok do przodu i awansowała do najlepszej czwórki w Europie.
Może Cię zainteresować:
Fenomen, o którym mówiła cała Polska. Bobry Bytom to były polskie lata 90 w pigułce
Teraz każdy wynik będzie sukcesem czy idziemy po wszystko i dziś ogrywamy Francję w drodze do finału? Rozmowa ukaże się dopiero po meczu, więc sprawdzimy pana zdolność jasnowidzenia.
Jesteśmy czarnym koniem tego turnieju. Francuzi na pewno byli przygotowani na Słowenię i nie spodziewali się meczu z Polską. Gramy naprawdę dobrą koszykówkę, więc nasi przeciwnicy mają się czego obawiać. Francja jest faworytem, ale to jest sport, to jest turniej, gdzie często decyduje forma dnia czy pewność siebie. Liczę, że liderzy pociągną reprezentację Polski do przodu, a zmiennicy dadzą dodatkową jakość i energię, tak jak było to do tej pory.
Przed publikacją tej rozmowy będziemy znali już wynik meczu Polska-Francja, ale nie będziemy znali wyniku meczu, który elektryzuje kibiców koszykówki w Bytomiu. Zawodnicy Polonii i Bobrów Bytom znów spotkają się na parkiecie. To będzie spotkanie kolegów, którzy nie widzieli się od lat, czy raczej mają panowie kontakt?
Rzeczywiście będzie to spotkanie kolegów, którzy długo się nie wiedzieli. Oczywiście mam kontakt z Mariuszem Bacikiem, Bartłomiejem Tomaszewskim, Tomaszem Jankowskim czy Pawłem Szcześniakiem, ale z wieloma starszymi zawodnikami nie widziałem się od 20 lat. Bardzo się cieszę, że Polonia Bytom, która chce wejść na koszykarskie salony, zaplanowała taki mecz przy okazji inauguracji ligi oraz prezentacji zespołu.
Brał
pan udział w wyjeździe Bobrów do USA w 1994 roku. Jak pan to
wspomina? Ponoć tournée było dość szalone - 7 meczów w 11 dni.
Był
to mój początek w Bobrach Bytom. Dopiero dołączyłem do
zespołu z Pogoni Ruda Śląska i od razu polecieliśmy do USA. Bardziej doświadczeni zawodnicy odpoczywali, a
ja dostałem szansę na grę, którą wykorzystałem. Pokazałem się
z dobrej strony i zgrałem się z drużyną. To niesamowity wyjazd,
który bardzo dobrze wspominam.
Prawdą
jest, że tamtejsi skauci chcieli zatrzymać Mariusza Bacika?
Mariusz
Bacik był liderem zespołu, wyróżniał się wzrostem, sprawnością,
talentem i tzw. inteligencją na parkiecie. Bardzo możliwe, że było
zainteresowanie, ale trzeba to pytanie skierować prosto do niego.
Krąży
też taka anegdota, że jeden z działaczy w Chicago uśmiercił
Michela Jordana.
Tak, tak
(śmiech). Podeszliśmy do United Center w Chicago, gdzie stoi pomnik
Michaela Jordana, a wtedy jeden z działaczy wypalił: „Kiedy on
umarł?”. Widać było, że nie do końca mu po drodze z klimatami
chicagowskich Byków i Michaela Jordana.