Nadchodzi siódma fala koronawirusa?
Tak. Nie wiem, czy siódma, bo już się trochę pogubiłem w tych falach, ale kolejna fala nadchodzi na pewno. Narasta liczba zachorowań, mimo że mamy sezon wakacyjny. Te wartości podwajają się w kolejnych tygodniach, co jest bardzo niepokojące w sytuacji niełatwego dostępu do testów. Kiedyś państwo o covidzie wiedziało niewiele, a teraz nie wie zupełnie nic, bo dziś na test musi skierować lekarz i płaci za to z kontraktu z NFZ, więc robi to tak rzadko, jak tylko może. Natomiast pacjenci korzystający z testów aptecznych, nie zgłaszają zakażeń, zatem umykają statystce. Wobec tego wszystkiego, zachorowań jest w Polsce o wiele więcej niż podaje Ministerstwo Zdrowia. Zachorowania bywają dużo cięższe niż w wariancie omikron. Możliwe, że wirus znów zmutował. Trzeba się z tym liczyć.
Z czym właściwie?
Że kolejna fala zachorowań może być groźniejsza niż poprzednia. Potrzebujemy działań.
Jakich?
Na pewno nie maseczek, które okazały się nieporozumieniem.
Dlaczego?
A co one dawały? Sens miały maseczki jednorazowe, a ludzie stosowali je jak produkty wielokrotnego użytku, co zamieniało je w magazyny bakterii i wirusów. Jakich działań trzeba? Przygotowania opieki zdrowotnej, przygotowania do uruchomienia punktów testowania i zachęcania do szczepień, póki jeszcze ludzie się nie pozarażali. Szczepienia na pewno ochronią. A we wrześniu będziemy zarażać się intensywnie. Taki przyrost zachorowań w lipcu musi być niepokojący.
Kolejne lockdowny jesienią?
Nie jestem zwolennikiem. Państwo jednak musi mieć rozeznanie, co się dzieje. Są metody statystyczne, znane na świecie. Trzeba monitorować zmieniającą się sytuację, niestety jak zawsze nasze państwo abdykuje i patrzy, co robią inni. W Niemczech notuje się kilkadziesiąt tysięcy przypadków dziennie. A u nas? 4 tys. tygodniowo? Jakiś cud, prawda?
Minister Niedzielski zapowiada, że nie będzie zmiany strategii wobec pandemii. A była jakaś strategia?
Więc właśnie. Była? Nie było. Były chaotyczne działania, które nie tworzyły systemu. Trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek strategii. Był chaos i to przez kilka lat. Ministerstwo zdrowia jest butne i winę za rekordowe zgony zrzucało na społeczeństwo. Wywiad epidemiologiczny nie zaistniał do dziś. O czym my mówimy?
Pan nadal uważa, że rząd nie poradził sobie z zarządzaniem państwem w czasie epidemii?
Mało. Ja uważam, że ministerstwo zdrowia tego rządu ponosi odpowiedzialność za tak wysoki poziom zgonów w Polsce. W Polsce umierało zdecydowanie więcej ludzi niż w innych krajach.
Więc proszę mi wytłumaczyć, najprościej jak się da, jak to możliwe, że, razem ze swoim kołem, dziś wraca pan do PiS?
Nie wróciliśmy do PiS. Podjęliśmy decyzję o współpracy. Gdyby na początku epidemii posłuchano moich propozycji, byłoby w Polsce zupełnie inaczej. Gdyby 2 lata temu zaproponowano mi współpracę, też bym ją podjął. Zamierzamy popierać rzeczy dobre, z nadzieją, że nasze doświadczenia i umiejętności zostaną wykorzystane.
Nie można było popierać „dobrych rzeczy” bez umowy z PiS?
Może można. Ale ta współpraca ma również polegać na tym, że nasze propozycje będą rozpatrywane. Liczę, że uda mi się powstrzymać bardzo złą reformę szpitalnictwa, tworzącą kolejną państwową agencję. Można było też tylko krytykować, a tym nie zdziałalibyśmy nic, co pokazują doświadczenia ostatnich lat.
Gdy był pan w PiS, ile razy posłuchano pana w sprawie covidu? W sprawie afer z respiratorami, maseczkami, w sprawie kuriozalnych zakazów?
Ani razu. Czy teraz liczę, że mnie posłuchają? Bardziej, że wysłuchają, a to jakaś szansa, by powstrzymać nieszczęście. Dzięki współpracy, Agnieszka Ścigaj z naszego koła weszła do rządu jako minister ds. integracji społecznej.
Umowa jest, to i stanowisko się znalazło?
Nie. Rozumiem, że PiS przyzwyczaiło nas do tego, że stanowisko w polityce jest zdobyczą. To stanowisko to narzędzie do wykonania pewnego istotnego zadania. Agnieszka ma pomysły dotyczące rozładowywania potencjalnych konfliktów związanych z napływem do Polski imigrantów z Ukrainy. Sam również mam wiele pomysłów dla służby zdrowia, ale też świadomość, że 1,5 roku przed wyborami nie da się nic naprawić, ale już zepsuć to i owo jest proste.
Nic? To po co to panu?
Żeby mieć czyste sumienie. Że uwagi, które wnosimy były rozpatrywane, a nie wrzucane do kosza.
To jeszcze raz to samo: lądowały w koszu, gdy był pan posłem PiS.
No widzi pan. Ale z PiS bywa tak, że rozmawiając z nimi z innej pozycji można mieć znacznie większe oddziaływanie niż siedząc wewnątrz.
To jaką pan gwarancję dostał pan np. w sprawie przygotowania państwa na kolejną falę covidu?
To nie było przedmiotem rozmów, ale mam nadzieję, że dzięki mnie w końcu ktoś coś zrobi inaczej. Jeśli skończy się jak zwykle, zakończymy współpracę.
Był przed panem taki jeden, który mówił to samo. Paweł Kukiz.
I coś tam udało mu się zdziałać. Wywalczył jedną czy dwie ustawy.
Aha.
To co pozostaje ludziom, którzy jednak chcą coś w Polsce zmienić? Emigracja wewnętrzna? No tak, ale w ten sposób nic nie zrobię. Przyłączenie się do opozycji? Słucham jej liderów i widzę cały tragizm polskiej polityki.
Tragizm? Czy to nie pan nazywał ministrów tego rządu nieudacznikami i aferzystami?
Ja. Byli tacy, którzy na to zasługiwali i nie zmieniłem zdania. Gdyby chcieć rozmawiać tylko z mistrzami i aniołami, w Polsce nie byłoby z kim usiąść do stołu. Sprawy aferalne, o których mówiłem wielokrotnie powinny znaleźć swój finał w sądzie. To były skandaliczne rzeczy.
Powinny? Pan mówił, że żyjemy w państwie mafijnym. Przypomnieć panu, kto odpowiada za wymiar sprawiedliwości w tym państwie?
Zbigniew Ziobro. I ja nadal uważam, że jego Fundusz Sprawiedliwości to skandal. Że polityka podsłuchów, haków, nepotyzmu to skandal. Czy ja muszę kochać tych ludzi? Nie będę ich kochał. Ale nie mogę też nienawidzić, bo nie na tym polega polityka. Państwo trzeba prowadzić czasem w różnych konstelacjach.
Zażądał pan wyjaśnienia którejś z afer, które pana oburzają?
Nie, o tym nie rozmawialiśmy.
Więc pan już wie, za co wyrzucili pana z partii.
A co mieli zrobić? Oczywiście, że powinni byli to zrobić. Sam chciałem odejść. Słusznie mnie wyrzucili.
Zapomniałem, że pan jeszcze był w Porozumieniu. „Nie ma naszej zgody na współpracę z PiS” – wyjaśnił Jarosław Gowin.
Porozumienie, które kiedyś było blisko PiS, jest dziś tak daleko, że horyzontu nie widać i lider bardzo zdecydowanie stoi po stronie prawdy. Nie noszę żałoby, moje związki z Porozumieniem były od pewnego czasu bardzo luźne. To była słuszna decyzja Gowina.
Co dalej? Start w wyborach z listy PiS?
O tym też nie dyskutowaliśmy. W Polsce Tusk i Kaczyński próbują cały czas podgrzewać czarno-biały konflikt między dwoma obozami. To strasznie zły scenariusz. My będziemy starali się zbudować własną partię, własne środowisko. Szczegóły ogłosimy jesienią.
Zadania pan sobie chyba nie ułatwił.
Nie tylko lewacy szukają w Polsce środka. A PiS ma trochę dobrych pomysłów.
Polski ład?
Nie, to kompromitacja. Ale idea „500 plus”... Polityka międzynarodowa też jest mi bliższa. Takie projekty, jak przekop Mierzei Wiślanej… Wiem, wiem, w zdrowiu same klęski. Polski ład fatalny...
Trzy sukcesy w 8 lat. Nieźle!
Mogło być lepiej. Jeśli pan wskaże, z kim trzymać, żeby poprowadził nas ku świetlanej przyszłości, to będę wdzięczny.