tekst otwierający cykl Raport z niewidoczności*
Pod zwrotem „Nie ma pani co robić?!” kryje się zwykle szereg wyobrażeń o tym, co kobieta (nie tylko zależnie od płci, ale i wieku) powinna. Czy można obrazić kobietę bardziej, niż sugerując jej, że z powodu nudy (brak rodziny/dzieci/pracy/talentu/znajomych), zawiści (niechęć do mężczyzn/zemsta/poczucie niższości), egocentryzmu (zaniedbywanie rodziny/dzieci/przerost ego/poczucie wyższości) lub „parcia na szkło” (niespełnienie/ narcyzm) zaczyna zajmować się… własnymi prawami? Czy nie może się pani zająć czymś ważniejszym? Mogę, ale wybieram moje prawa, bo bez nich cała reszta nie będzie miała na czym się trzymać.
Pogardliwe spojrzenia, nieufność wobec aktywności i wolności
Wiele inicjatyw kobiet i na rzecz kobiet oraz dziewczyn spotyka się z pogardliwym spojrzeniem, pod którym kryją się uprzedzenia i nieufność wobec aktywności, wolności, prawa do robienia tego, co kobiety uważają za istotne. Nie musimy się jednak w naszym regionie czuć w tej kwestii wyjątkowe i wyjątkowi, choć zapewne istnieje jakaś lokalna specyfika, o której jeszcze opowiem. To szerszy problem.
Kiedy jeszcze sprawy i działania kobiet dotyczą „słusznych” kwestii, takich jak pomoc ofiarom przemocy, dziewczynom z domu dziecka, nastolatkom w kryzysach czy seniorkom, to sprawa bywa nieco łatwiejsza (znam temat, robiłam to zawodowo lub wolontariacko). Wtedy jeszcze „można”. Aktywność społeczna kobiet związana z opieką bywa doceniana, choć oczywiście jest uważana za nie wymagającą wysokich kompetencji, co widać po stawkach finansowych w zawodach związanych z troską. Podobnie jest z zajęciami domowymi kobiet i ich darmową pracą na rzecz: dzieci, osób starszych, zwierząt i osób zależnych. Jak wyliczył Oxfam – międzynarodowa organizacja zajmująca się problemem głodu – nieodpłatna praca kobiet dodaje do globalnej gospodarki równowartość przynajmniej 10,8 biliona dolarów rocznie, czyli trzykrotność bogactwa generowanego przez przemysł wysokotechnologiczny. Ciekawe jak taki rachunek wyglądałby w naszym regionie?
Które kobiety wzbudzają największe złość, agresję, hejt?
Zostawmy jednak na razie darmową pracę kobiet i ich społeczną aktywność na rzecz potrzebujących. Największą złość, agresję czy hejt wzbudzają sytuacje, kiedy kobiety i dziewczyny publicznie zabierają głos w kwestii swoich praw: obywatelskich, rozrodczych, pracowniczych.
Niezależnie od miejsca, gdzie mieszkałam (a były to różne miasta w województwie śląskim, po którym krążę od urodzenia), słyszę o tym z każdej strony i odczuwam na co dzień. Przez lata działalności zawodowej i społecznej poznałam kobiety, które doświadczyły tutaj przemocy fizycznej, seksualnej, były mobbowane, zastraszane, bite, unieważniane, groomowane, dyskryminowane w pracy, wyśmiewane, lekceważone. To kobiety z różnych środowisk, niektóre z nich dalej tu żyją, niektóre wyjechały, bo nie miały szansy na awans.
Czy to specyfika lokalna? Niekoniecznie, choć gdyby przenalizować struktury władzy w regionie, to nie trudno byłoby zgodzić się z tym, co wyraziła jedna z respondentek, kiedy zbierałam materiały do książki dotyczącej m.in. sytuacji kobiet w wielkich zakładach przemysłowych w regionie: „To przecież karuzela dyrektorów. Czasy się zmieniają, a oni krążą między jednym miejscem a drugim, dyktują warunki, są „ponad prawem”.
Oczywiście, rządy wybranych nie oznaczają, że nie są przez nich również dyskryminowani inni mężczyźni, ci na niższych stanowiskach. Wręcz przeciwnie. Patriarchat opiera się nad władzy silniejszych, możemy w tej sprawie być sojusznikami niezależnie od płci.
Od kiedy mieszkam na Górnym Śląsku nasłuchałam się już sporo o tym co się dzieje w instytucjach publicznych w regionie, żeby potwierdzić, że bycie wybranych osób „ponad prawem” trwa dalej i ma się świetnie. Nagrywanie ludzi żeby mieć na nich „haki”, załatwianie własnych interesów za publiczne pieniądze, wciąganie swoich do rad nadzorczych, załatwienie pieniędzy „na słowo”, ustawione przetargi, lex developer to codzienność w wielu miastach.
„Baby znowu wymyślają”, „przesadzasz”
Historie kobiet z różnych pokoleń, klas społecznych oraz części naszego regionu zmieniają spojrzenie na to, jak wygląda życie codzienne, reguły życia społecznego, a także jak kształtują się relacje społeczne i więzi. Pomimo wielu różnic łączy nas jedno. Kobiety, które domagają się godności i swoich praw (czy to w domu, czy w sprawach publicznych) wiedzą, że za każdym: „baby znowu wymyślają”, „przesadzasz”stoją godziny rozmów, odwagi i wyrzeczeń. Zwykle epoprzedziła je też solidna i merytoryczna praca, żeby zawalczyć o siebie czy koleżankę Każde „jedno zdanie za dużo” w przypadku kobiety łatwo sprowadzić do histerii czy emocjonalnego odruchu i unieważnić jej głos. W tym sensie działają podwójne standardy kiedy wchodzimy na teren konfliktu.
Często wymaga to zbudowania całej struktury reakcji na systemowe nierówności, jak w przypadku Jolanty Żołnierczyk z Żywca, która wygrała pod koniec 2024 roku proces z Kauflandem, który dyskryminował matki pracujące w sieci sklepów. Czasami są to interwencje i monitoringi, aby „udokumentować niesprawiedliwość”, którą władze publiczne nie chcą się zajmować, jak w przypadku raportu o mobbingu opracowanego przez Agatę Gnat czy „Równość płci jest prawem człowieka”, przygotowanego przez Annę Dęboń. Innym razem to godziny wysłuchiwania, że problemy kobiet w istocie nie istnieją, a „dynamiczny stół złożony z mężczyzn” nie wynika ze strukturalnej dyskryminacji, ale tego, że prezydent Katowic czuje się bardziej komfortowo, kiedy kobiet nie ma w pobliżu, gdy trzeba podejmować kluczowe decyzje dla wspólnego życia w mieście.
Kobiety zabierają głos… rękami
Kobiety są rzadziej słyszane jako komentatorki życia publicznego w województwie śląskim, bo często zabierają głos… rękami. Działają w swoich społecznościach organizując systemy samopomocy (np. dla ofiar mobbingu czy przemocy), inicjując konkretne działania prawne, pomimo hejtu czy niesprzyjających okoliczności. Jak pisze w swojej książce „Praca emocjonalna” – która właśnie ukazała się w Polsce – Rose Hackeman, to kobiety w największym stopniu odpowiadają za organizowanie społecznościowe, czyli kształtowanie więzi sąsiedzkich, lokalne interwencje i dbanie o dobrą atmosferę życia. Czy mówiąc o stereotypowym obrazie śląskiej gościnności właśnie nie to mamy przed oczami?
Równocześnie wiele kobiet w naszym regionie jest docenianych poza własnym miejscem zamieszkania za to, co robią, a ich niewidoczność ma wymiar raczej regionalny. Od 2023 roku powstały z inicjatywy kobiet dwa listy ekspertek (jeden związany z językiem śląskim, a wcześniej list kobiet-ekspertek) oraz baza kobiet dzięki której można nawiązać z nimi współpracę i dowiedzieć się, co robią. Odnoszą duże sukcesy w branży technologicznej, kulturalnej, naukowej i wielu innych, ale nie doczekały się zainteresowania ani zaproszeń do współpracy „u siebie”. Dobrą ilustracją tego problemu może być to, co śląski kolega po piórze mi kiedyś, szczerze i bez złośliwości, powiedział: „Na Śląsku nie potraktują cię poważnie, bo nie dość, że jesteś kobietą, to do tego jeszcze z Zagłębia”.
Kobiety nie stają do ringu w polaryzującej dyskusji i dlatego są mniej widoczne?
Jednak listy listami, może chodzi o to, że kobiety nie stają do ringu w polaryzującej dyskusji i dlatego są mniej widoczne? Wybory w Stanach Zjednoczonych, ale i wcześniejsze działania oligarchów technologicznych, które dopiero teraz pojawiły się „na językach”, wyraźnie pokazują, w jakim kierunku może zmierzać debata publiczna, nie tylko na Śląsku.
Tendencja jest następująca: trzeba zabierać głos radykalnie, skrajnie, „wzbudzać ferment”, aby budować zasięgi i gromadzić publiczność. W dyktaturze klików naturalnie lepiej przebije się rozemocjonowany tekst, pełen oburzenia i moralnej wyższości, niż wypowiedź, która pozwoli spokojnie i merytorycznie się nad czymś zastanowić. Jak w atmosferze polaryzacji szukać miejsca na wyważony głos i opowieść o przyszłości widzianej inaczej niż bezustanne boksowanie się, również w konflikcie płci nakręcanym przez algorytm?
A może chodzi o opowieść, rozmowę i głębię?
Może tak naprawdę chodzi po prostu o opowieść, rozmowę i głębię, która jest w naszych czasach szczególnie potrzebna, żeby dojrzale rozmawiać o przyszłości regionu? Ostatnie lata pokazały, że w literaturze, w przeciwieństwie do social medialnych uniesień i doraźnych komentarzy politycznych, ludzie szukają historii ludowych, oddolnych, silnie eksponujących perspektywę kobiet. Joanna Kuciel-Frydryszak sprzedała pół miliona egzemplarzy „Chłopek”, co jest rekordem ostatnich lat na rynku książki, Mirella Waleczek z „Siedmioma kobietami” uzupełnia jej pespektywę o beletrystyczne spojrzenie na śląskie chłopki, gospodynie domowe, nasze babki.
Na Górnym Śląsku prężnie rozwijają się inicjatywy oddolne związane z pracą z pamięcią kobiet z rodzin górniczych (m.in. „Pamiętniki kobiet z rodzin górniczych” pod redakcją Moniki Glosowitz), niedawno zakończyła się „Mozaika pamięci” prowadzona przez Fundację Brama Cukermana, łącząca historie oddolne Śląska i Zagłębia. Anouk Herman pisze o queerowaniu Śląska w „Silesian Gothic”, nawiązując do baśni i legend prof. Doroty Simonides, które ukształtowały śląską wyobraźnie, a kobiety pomagają dawać głos nie tylko sobie, ale i podmiotom, które same nie mają głosu. Jak rzeka w projekcie „ODRArium+ size” prowadzonym przez Małgorzatę Tkacz-Janik czy działania z kołami gospodyń wiejskich na rzecz przyrody i klimatu prowadzone przez Fundację Rzecz Społeczna.
Przykładów jest o wiele więcej! Opowieści o regionie herstoriami stoją, ale pokazują przede wszystkim, jak można rozmawiać, kiedy dostrzega się doświadczenia i perspektywy różnych płci, ale i różnych klas społecznych. Może więc snujemy od lat opowieść o innym regionie, jaki jest możliwy, ale w innym tempie, innymi narzędziami i językami? Może niewidoczność kobiet jest pozorna, bo nie widać jej przez hałas doraźnych dyskusji? Może opowieść jest już wystarczająco wyraźna żeby przestać powtarzać, że nas, kobiet, nie ma?
Niezależnie od tego, jaką prędkość w opowieści o regionie wybieracie, warto wiedzieć, dlaczego pewne sprawy są dla kobiet ważne i dlaczego mogą być istotne także dla waszych córek, sióstr, przyjaciółek, znajomych, babć i dla was samych. W końcu żyjemy tutaj razem. Dlatego w ramach cyklu „Raport z niewidoczności” dla Ślązaga razem z różnymi kobietami i w wielości naszych głosów, chcemy opowiedzieć, jak można spojrzeć inaczej na sprawy regionu, w którym potrzebujemy zmiany. Łatwo taki gest skwitować pogardliwym: „Nie mają panie co robić?!”. Mamy, dlatego będziemy o tym mówić. I robić.
*RAPORT Z NIEWIDOCZNOŚCI to cykl tekstów tworzonych przez kobiety z województwa śląskiego związane z ruchem Każda Jest Ważna i działające oddolnie od Częstochowy po Śląsk Cieszyński. W tekstach będziemy komentować bieżące wydarzenia polityczne, kulturalne i codzienne sprawy społeczne – nie tylko z serca regionu – związane z tematami takimi jak: praca, edukacja, gospodarka, zdrowie, technologie, transformacja energetyczna, zielona transformacja, lokalne herstorie.
Dlaczego powstał? Bo kobiety godają, działają, zmieniają i widzą sprawy codzienności z perspektywy, która jest potrzebna, aby wyobrazić sobie przyszłość regionu. W naszym rozpoznaniu to właśnie wizja lepszej przyszłości i dobrego życia wspólnego umyka z doraźnej dyskusji o regionie prowadzonej ciągle przez te same osoby. Naszym cyklem chcemy pokazać też, co w regionie nie działa i opisać, jak możemy to zmienić. Da się to zrobić tylko razem: w równości i obywatelskim dialogu.
W cyklu tekstów (1-2 tekstów na miesiąc) dla Ślązag.pl tworzonych przez aktywistki, akademiczki, działaczki kół gospodyń wiejskich, pisarki, edukatorki, kobiety z różnych branż i zawodów, chcemy pokazać, jak równość może pomagać w organizowaniu – zarówno codziennego życia, jak i życia społeczno-politycznego. Robimy to również ze znużenia wypowiedziami niektórych polityków i komentatorów życia regionu, aby pokazać, że można spojrzeć na wiele spraw inaczej. Wśród autorek znajdą się m.in. Małgorzata Tkacz-Janik, Sylwia Góra, Anna Cieplak, Anna Adamus-Matuszyńska, Paulina Jasińska, Monika Glosowitz, Magdalena Boczkowska, Anna Dęboń.

Może Cię zainteresować: