Patryk Osadnik: Nie
będzie przesadą, jeśli powiem, że musieliście się panowie się zmierzyć z
legendą wielkich mistrzów. Aleksander Franta to dziadek Macieja Franty. Jakie to
uczucie?
Maciej
Franta: Od kilkunastu lat jako architekt pracuję na własne konto,
realizując autorskie
wizje. Tak naprawdę po raz
pierwszy stanąłem przed takim wyzwaniem, jakim była kontynuacja
pracy dziadka. Nigdy wcześniej nie miałem ku temu okazji.
Robert Konieczny: Zderzyliśmy się z olbrzymim,
ikonicznym projektem. Było to bez wątpienia bardzo trudne i
wymagało dużego nakładu pracy. Jednym z wyzwań było sprostaniem
praktycznym potrzebom samego Uzdrowiska, które dziś jedynie w 60 proc.
wykorzystuje swój potencjał medyczny. Liczba zabiegów wykonywanych w
Ustroniu mogłaby być większa o 4 tys. dziennie, gdyby istniała adekwatna
baza noclegowa. Ludzie czekają miesiącami na terminy, więc rozbudowa
Uzdrowiska nie jest jakąś fanaberią, tylko odpowiedzią na faktyczne
potrzeby społeczne.
Sięgaliście do pierwotnych rysunków i
planów. To była dla was spora inspiracja?
MF: I
tak, i nie. Razem z Robertem jesteśmy architektami,
którzy mają własne spojrzenie i za każdym staramy się realizować
projekty unikatowe. Naturalnie w pierwszej kolejności próbowaliśmy
zrobić coś zupełnie innego. Może nie na przekór, ale poszukując
nowych form.
RK: Po dwóch miesiącach ciężkiej pracy okazało się, że to nie ma sensu, ponieważ wszystko gasło w konfrontacji z oryginałem. Wtedy nabraliśmy trochę pokory. Nadszedł moment refleksji i uznaliśmy, że powinniśmy podążać linią wyznaczoną przez pierwotnych autorów.
Może Cię zainteresować:
Tak ma zmienić się słynne uzdrowisko w Ustroniu. Architekci przedstawili projekt rozbudowy
Dlaczego?
RK: Ponieważ to, co stworzyli jest na
tyle wyraziste, że zawsze będzie kłócić się z innymi formami.
Postawiliśmy na kontynuację, ale uwspółcześnioną. Weźmy na przykład
piramidy. W tym przypadku zadziałaliśmy na zasadzie negatywu. Tam gdzie
wszystkie elementy elewacyjne wystawały z bryły, my wkomponowaliśmy je w
jej powierzchnię. Zamknęliśmy całość w spójnej kubaturze, upraszające
formę, uzyskując jej syntezę.
Na dachu pojawiły się trawniki.
MF: Położyliśmy
nacisk na dodatni bilans przyrodniczy całego projektu. Chcieliśmy jak
najmniej ingerować w naturę. Zielone dachy piramid to jedno. Drugie to
podcięcie cokołu całej bryły, dzięki czemu jest ona mniej inwazyjna dla
terenu. Przy okazji zrobiła się lżejsza.
Uzdrowisko jest dzisiaj zdominowane przez ruch kołowy. To według waszych założeń ma się zmienić.
RK:
Ulica Sanatoryjna z czasem zaczęła pełnić funkcję tranzytu, którym
gnają samochody. Nie zamierzamy stamtąd całkowicie wyprowadzać ruchu
kołowego, ale znacząco go uspokoić. To właśnie tam ma powstać deptak,
którego dziś na terenie uzdrowiska brakuje. Brakuje osi centralnej,
wzdłuż której powinno toczyć się życie.