Przemysław Jendroska
Artur Pałyga fot Przemyslaw Jendroska 1

Korfanty jako śląski Che Guevara? Artur Pałyga: Może nie tak radykalny, ale coś z podobnej energii w nim było

Artur Pałyga napisał sztukę dla Teatru Śląskiego "Korfanty. Rebelia!" o buntowniczych latach wielkiego Ślązaka. Premiera już 12 stycznia 2024 r. Nam mówi, czy czegoś nowego o Korfantym dowiemy się z jego tekstu, dlaczego dyktator III powstania śląskiego potrzebuje swojej legendy i czemu tekst sztuki od początku miał być punkowy.

Teatr Śląski w Katowicach przygotował nowy spektakl muzyczny. Głównym bohaterem jest Wojciech Korfanty (to już drugi spektakl o nim, pierwszy - "Hotel Korfanty" - Teatr Śląski wystawił w Teatrze Telewizji). "Korfanty. Rebelia!" pokazuje go jako buntownika. Premiera na Dużej Scenie 12 stycznia 2024 r. Więcej: Spektakl "Korfanty. Rebelia!" w Teatrze Śląskim. Korfanty jako rewolucjonista w nowym przedstawieniu muzycznym. Premiera 12 stycznia 2024 r.

Rozmowa z Arturem Pałygą, autorem tekstu sztuki "Korfanty. Rebelia!" w Teatrze Śląskim

Dowiemy się czegoś nowego o Korfantym z pana sztuki?
Jestem przekonany, że osoby, które interesują się Korfantym i Śląskiem, myślę, że też czytelnicy Ślązaga, nie znajdę tutaj niczego nowego. Bazowałem na ogólnodostępnej wiedzy, nie ma tu żadnych wyciągniętych sekretów.

Nie kwerendował pan po bibliotekach i archiwach?
Przy tym spektaklu - nie. Przy "Hotelu Korfantym" - tak. Tu była inna intencja.

Jaka?
Chodziło o to, żeby coś wyostrzyć. Pokazać w innym świetle Korfantego i ten jego dylemat. Trochę zbudować mit, trochę... Dla mnie bardzo znacząca jest na przykład scena, która była pokazana w czasie konferencji prasowej (odbyła się 9 stycznia - przyp. red.). Wydaje mi się, że ona jest jedną z kluczowych w tym spektaklu.

Co pokazuje ta scena?
Skupieni wokół Korfantego chłopcy, którzy za chwilę będą powstańcami,
zastanawiają się, dlaczego on w zasadzie wybrał Polskę. Co to za kraj ten Polska? Nikt o tym nic nie wie. Dlaczego nie jakiś zupełnie nowy kraj? Dlaczego nie Szwecja, Czechy, tylko akurat Polska? Tak sobie o tym gadają, bo to jest taki kraj z wyobrażeń. Korfanty tymi wyobrażeniami nasiąknął od dzieciństwa. I nikt nie wie, co to będzie. Właśnie dlatego, że nikt nie wie, to mówią: rzućmy się w to. Stwórzmy sami progres. To będzie nasz kraj, my będziemy w centrum. Trochę podkręcona ta scena jest, oczywiście, żeby była trochę musicalowa, trochę bardziej barwna, ale podkręcone jest to, co wydaje mi się, że było prawdziwe.

Sądzi pan, że ci młodzi ludzie, skupieni wokół Korfantego, na początku lat 20. rzeczywiście tak myśleli?
Zastanawiam się, jak oni rzeczywiście mogli myśleć wtedy. Jak oni mogli myśleć, co dla nich znaczyła ta Polska wtedy, przed powstaniami, czy kiedy powstanie już wybuchło. Wokół tego dylematu krąży mój tekst. Tekst, który od początku w zamierzeniu miał być punkowym tekstem. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Czyli w tekście chciał pan wyrazić taką punkową niezgodę na zastaną rzeczywistość, chęć zasiania fermentu, rewolucji nawet?
Wszystko się skupia wokół sprawy objęcia dyktatury powstania. To jest kulminacja spektaklu, no i wszystkie dylematy, które temu towarzyszą są tu wyrażone. Do dzisiaj w społeczeństwie są żywe emocje towarzyszące dyskusji, czy powstania śląskie miały sens. W uproszczony, musicalowy sposób chciałem, żeby spektakl też był o tym. Skupiamy się na momencie dojścia do powstania i samego powstania.

Czyli widzimy Korfantego w zupełnie na innym momencie niż w "Hotelu Korfantym", gdzie był u schyłki życia, zmęczony i zniechęcony? W "Rebelii" jest w nim jeszcze siła, energia.
Tak, to zupełnie inny moment, kiedy Korfanty jest pełen energii, kiedy wierzy w to swoje marzenie o Polsce.

Czy ludzie z tak zwanej Polski, czyli spoza regionu, będą mogli dzięki waszemu spektaklowi zobaczyć w Korfantym inną niż tylko pomnikową postać?
Jestem pewny, że tak. Chcę dopowiedzieć, że ja też jestem z tak zwanej Polski. Z Bielska-Białej. Jestem z tych, co tutaj niektórzy ich nienawidzą, z tych przyjezdnych, ze wschodniej Polski. Jestem z tej ruchomej części ludności, która nie z własnej winy, ale była przesiedlana.

Skąd przyjechali pana dziadkowie?
Dziadkowie byli z, oryginalny nie będę, klasycznie - z terenu obecnej Ukrainy. Zostali stamtąd wyrzuceni. Zrządzeniem historii i losów znalazłem się w Bielsku-Białej, którego historię odkrywałem dopiero z czasem. Z biegiem przypadków okoliczności trafiłem do Teatru Śląskiego. Wcześniej się znałem z Robertem Talarczykiem (dziś dyrektorem Teatru Śląskiego i reżyserem spektaklu "Korfanty. Rebelia!" - przyp. red.), pracowaliśmy razem w Bielsku. Od kiedy pracuję w teatrze, coraz głębiej wchodzę w tematy śląskie i z dość dużą ciekawością je odkrywam. I z też dużym szacunkiem, z respektem wobec tego co się dzieje, bo wydaje mi się, że coś ważnego się dzieje na Śląsku. Odpowiadając na pani wcześniejsze pytanie - można powiedzieć, że to jest pisane z perspektywy właśnie nieśląskiej. Czyli z perspektywy człowieka obserwującego tę historię i przyglądającego się jej trochę z zewnątrz. Dlatego jestem przekonany, że ludzie otwarci na historię Śląska wyniosą coś dla siebie z tego spektaklu.

To Robert Talarczyk zlecił panu napisanie sztuki o Korfantym.
Tak, to było bardzo w porządku zlecenie. To nie było zlecenie, które przyjąłem z niechęcią. Przeciwnie. Przyjąłem je z ciekawością i rzeczywiście dość zaskakujące było, że Robert poprosił mnie o drugi spektakl o Korfantym. Bo to mi się to nigdy w życiu jeszcze nie zdarzyło. Przyznaję, że na początku myślałem, że Robert chce, by przełożyć po prostu "Hotel Korfanty" z Teatru Telewizji na dużą scenę. Ale on mi wytłumaczył, o co mu chodzi, zaczął mówić o muzyce, o musicalowym charakterze przedstawienia. Na początku, muszę przyznać, miałem tu duży opór.

Dlaczego?
Związany z tym, że mam drugi raz w ciągu 2-3 lat pisać o tej samej postaci. I to zupełnie inny spektakl, inną sztukę. Owszem, ja wcześniej przy "Hotelu Korfanty" dość mocno postudiowałem te postaci, i miałem wrażenie, że wybrałem z tego, co było trzeba. A tu nagle trzeba pisać drugi raz. Musiałem tu się trochę przełamać. Teraz oceniam, że to było niezłe ćwiczenie intelektualne. Tym razem skupiłem się na jednym epizodzie, który był poruszany w "Hotelu Korfanty", bo tam też była mowa o powstaniach śląskich i o zatrzymaniu jednego z nich. Wróciłem do tego wątku, ale z innej strony.

W czasie konferencji prasowej mówił pan, że mieliście od początku intencję zbudowania legendy Korfantego.
To był pomysł Roberta. On uważał, że spektakl, który stworzy legendę z tej postaci, jest potrzebny. Przekonał mnie.

Ale przyzna pan, że to był szalony pomysł - robić musical o polityku.
Dlatego Robert pchał w stronę zrobienia z Korfantego bardziej rebelianta niż polityka. Takiego trochę śląskiego Che Guevary, choć to pewnie za daleko idące porównanie, bo Korfanty jednak był chadekiem, i mogłoby mu się to nie spodobać, że akurat z Che Guevarą jest porównywany. Powiedzmy, że to porównanie bierzemy w duży cudzysłów, bo jednak poglądami się dość mocno się te postaci różniły. Pewne cechy jednak mogli mieć wspólne, jakiś rodzaj porywczości, wiary w marzenie, za którym się idzie. W marzenie, które ma porwać innych za sobą. To marzenie, którego inni nie do końca rozumieją, ale idą za nim, bo ma charyzmę.

Czyli Korfanty nie jako nudny polityk a charyzmatyczny buntownik?
Na pewno tego spektaklu nie chcieliśmy robić o polityku tylko o kimś, kto ma autorytet i pociąga za sobą tłumy. Za którym idą ludzie.

Elżbieta Korfanty

Może Cię zainteresować:

Dobra żona męża korona? Elżbieta Korfantowa. Kobieta. 8 stycznia 2024 r. mija 58. rocznica jej śmierci

Autor: Redakcja

08/01/2024

Józef Piłsudski

Może Cię zainteresować:

Jak Wojciech Korfanty nie został premierem. Kandydatura była oczywista, ale... Piłsudski Korfantego nienawidził

Autor: Tomasz Borówka

03/11/2023

Mysłowice stare miasto z rura parkiem 13

Może Cię zainteresować:

Oto najbardziej kuriozalna budowla w dziejach Śląska. Zamiast zburzonych kamienic, ich atrapa ze złomu

Autor: Marcin Zasada

08/01/2024