Rozmowa z Beatą Piechą-van Schagen
Komu
dziś jeszcze potrzebna jest Barbórka? Poza oczywiście politykami,
którzy przy tej okazji zwykle klepią górników po plecach, piją z
nimi piwo i składają kolejne obietnice bez pokrycia.
To,
że Barbórka tak silnie była i jest jeszcze związana z polityką,
stanowi wielkie nieszczęście tego święta, a w efekcie bardzo
niefortunne uwikłanie tego dziedzictwa. Z drugiej strony jednak nie
możemy mieć o to jakiś wielkich pretensji, bo górnictwo zawsze
było powiązane z polityką, od czasów pruskich. Ta gałąź
przemysłu zawsze miała wpływ na politykę i odwrotnie, co
szczególnie było widać w okresie nazistowskim i w PRL-u. Natomiast
dziś czasy, gdy politycy pili z górnikami i coś tam im obiecywali
odchodzą w przeszłość.
Zmierzam
do tego, że w świętowaniu Barbórki uczestniczą górnicy z
rodzinami, dla których jest to branżowe święto oraz politycy,
którzy robią to z powodów koniunkturalnych, ale już „reszta
świata” jest trochę z boku. A skoro tak, co stanie się z
Barbórką, kiedy już zamkną ostatnią „grubę”?
Tego
nie wie nikt. Kluczowe tutaj jest przekazywanie Barbórki jako
dziedzictwa, ale do pielęgnowania dziedzictwa nie można nikogo
zmusić. Jeżeli ktoś nie chce, to nie chce. I koniec, nie ma tego
konkretnego zjawiska dziedzictwa kulturowego.
To
może inaczej, czy warto kruszyć kopie o to, żeby górnicze święto
przetrwało epokę górnictwa?
Zdecydowanie
tak. Musimy pamiętać o tym, że świat, w którym dziś
funkcjonujemy, zacierający się w tej chwili układ urbanistyczny,
przestrzenny, komunikacyjny, mają taki, a nie inny kształt dlatego,
że na Górnym Śląsku i w Zagłębiu były pokłady węgla. To, że
nie mamy krajobrazu jak np. w Białymstoku, zawdzięczamy właśnie
przemysłowi. Bo przecież za czasów Fryderyka I były tu lasy, w
których odbywały się polowania. Dlatego osoby, które mają wpływ
na politykę informacyjną, edukatorzy, pracownicy instytucji kultury
oraz mediów muszą podjąć wysiłek, aby pokazać mieszkającym
na tych terenach ludziom, że to miejsce, w którym mieszkamy jest
naszym dziedzictwem górniczym.
I
dziękując za ten krajobraz mamy kultywować pamięć o przemyśle
górniczym?
Nie
tylko dlatego. Kiedy rozpoczynałam współpracę z Muzeum Górnictwa
Węglowego w Zabrzu, zaproszono mnie do prowadzenia projektu
„Narracje górnicze z terenu Zabrza”. Robiliśmy badania i
wywiady pogłębione wśród górników, a część pytań dotyczyła
tożsamości. I okazało się, że w ich przypadku ta górnicza
tożsamość jest zazwyczaj dominująca. Góruje nad tożsamością
„ja-ojciec rodziny”, „ja-Ślązak”, czy „ja-Polak”. W
górnictwie, podobnie jak w hutnictwie, wytworzony został
specyficzny model społeczeństwa. To społeczność, w której
ludzie mieli świadomość, że wzajemnie od siebie zależą. Że
każdy jest w relacji z kimś i od tej relacji coś zależy. Proszę
pamiętać, że od połowy XIX w. Górny Śląsk był terenem
nieustannych migracji. Ludzie stąd wyjeżdżali i przyjeżdżali. A
co ich łączyło? Huty i kopalnie. Łączyła ich wspólna praca i
wspólne świętowanie. Pewien etos i poczucie bycia razem. I to jest
clue - bycie razem w społeczności, którą ta tradycja ma wiązać.
I właśnie to bycie razem jest bardzo ważnym aspektem, który
powinniśmy podkreślać. To samo wskazywali zresztą depozytariusze
z Luksemburga i Austrii, z którymi współpracowaliśmy podczas
przygotowywania wniosku o wpis obchodów Barbórki i tradycji
górniczych na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa
kulturowego ludzkości. Zwracali uwagę, że dla nich to święto,
które wiąże się z byciem wspólnotą.
Jestem
sobie w stanie wyobrazić, że jesteśmy w stanie świętować
Barbórkę już bez kopalń. Pytanie jednak, czy można świętować
bez samych górników, którzy w tych kopalniach pracowali? A można
przyjąć, że do końca stulecia ostatni prawdziwi górnicy po
prostu wymrą.
Wielokrotnie
w gremiach naukowych zajmujących się dziedzictwem zastanawialiśmy
się co zrobić w sytuacji, kiedy zaniknie transfer
międzygeneracyjny. Mówiąc obrazowo, kiedy nie będzie komu wręczać
honorowych szpad górniczych ani przechodzić w okolicy Barbórki do
przedszkoli i szkół, by opowiadać o pracy na kopalni.
I
co wynikło z tych dyskusji? Jak sprawić, aby dzisiejsze
przedszkolaki czy nastolatki chciały kiedyś celebrować Barbórkę,
gdy w rodzinie nie będą już mieli żadnych „grubiorzy”?
Żeby
dziedzictwo górnicze zostało przyjęte i zaakceptowane przez
„ostatnie pokolenie”, przez te dzieci, które dziś nam mówią
„spieprzyliście nam świat”, to ono musi być cool. Jeśli tego
czynnika nie będzie, to nic nie wskóramy. I dlatego my jako
pokolenie, które pamięta jeszcze krajobraz industrialny w pełnej
kasie, musimy podjąć próbę podpowiedzenia im, w jakiś sposób
paradoksalnie odłączyć Barbórkę od „brudnego węgla”, bo to
jest pamięć, którą oni odrzucają. Ci młodzi ludzie
niekoniecznie definiują się poprzez przynależność do jakiejś
grupy związanej z terenem, na którym żyją. Zarówno Z-tki, jak i
generacja Alfa tworzą zupełnie inne wspólnoty, bardzo często w
świecie wirtualnym. Jeżeli my, w jakiś sposób współpracując z
nimi, nie przetłumaczymy Barbórki i tego dziedzictwa na ich język,
to wtedy zostanie nam już tylko „msza do starzyków” i karczma
piwna.
Jak
niby w praktyce miałby wyglądać ten efekt cool?
Odpowiem
przykładem. W czasie pandemii Urząd Miasta w Radzionkowie, jako że
nie mógł zorganizować Barbórki dla górników mieszkających w
mieście, zlecił wykonanie nowych aranżacji piosenek i pieśni
górniczych, łącznie z polskim hymnem górniczym, piosenką
niemieckojęzyczną „Glück
auf, der Steiger kommt” i
z pieśnią religijną „Każdy górnik ciebie zna, Patronko
Barbaro”. Nagrana została płyta, którą rozdawano górnikom,
żeby mogli sobie w domu pośpiewać. I okazało się, że pieśń
„Każdy górnik ciebie zna” ze wzniosłego religijnego hymnu,
stała się piosenką do tańcowania. I to było kapitalne. W tym
kierunku idzie także realizowany obecnie przez Muzeum Górnictwa
Węglowego projekt „Symfonia Kopalni”.
Odrywamy
Barbórkę od branżowego święta konkretnej grupy zawodowej, a
idziemy bardziej w stronę kulturalnego wydarzenia atrakcyjnego dla
większej grupy odbiorców?
Tak,
w stronę świętowania razem. Myślę, że właśnie w takim
kierunku to powinno podążać. Z dużym naciskiem na zróżnicowanie
kanałów informacyjnych. Musimy zmienić rodzaj, formę komunikacji.
Bo dla jednych czymś ciekawym będzie artykuł w gazecie, ale dla
innych np. przypinka z górnikiem, czy ze świętą Barbarą, która
wygląda jak fajno dziouszka. My znowu żyjemy w kulturze wizualnej,
więc powinniśmy tę matrycę barbórkową, ale też hutniczą,
florianową wkładać naszym dzieciom do mózgu za pomocą
ikonosfery.
Czyli
murale, koszulki…
Dokładnie,
piny, zielono-czarne sznurówki chociażby. Wystarczy popatrzeć na
ten design, który sprzedaje Klaudia Roksela w Gryfnie, prawda? Jest
grubiorz, hajer, gruba. To się sprzedaje.
Tylko,
czy to za bardzo nie pójdzie w stronę „cepelii”? I co wtedy
powiedzą ci ostatni górnicy, którzy pamiętać będą karczmy i
skoki przez skórę?
A
skąd wiemy, że za jakiś czas młodzież sama nie odkryje ponownie
skoku przed skórę i nie zorganizuje czegoś, czego ten zwyczaj
będzie elementem? Może skok przez skórę pojawi się w
Minecrafcie? Trzeba oczywiście podejść z szacunkiem do rozumienia
i świętowania Barbórki samych górników, ale musimy też być
otwarci, stwarzać narzędzia i podpowiadać młodym ludziom skąd
czerpać te elementy, kiedy ewentualnie w przyszłości do tego
dojrzeją. Dziedzictwo jest pewnym swoistym rodzajem pamięci. A
swoistym dlatego, że o ile pamięć jest w pewnym sensie stała i
jest wyznacznikiem tożsamości, to dziedzictwo także będąc
wyznacznikiem tożsamości, musi się zmieniać. Dziedzictwo, żeby
było żywe, a to jest najważniejszą kategorią w przypadku
dziedzictwa niematerialnego, musi cały czas poddawać się grupie,
która to dziedzictwo uważa za swoje. A my starsi musimy, mówiąc
obrazowo, stale podtrzymywać ten żar, by młodsi mogli – jeśli
będą chcieli – z niego skorzystać. To odkrywanie nie dotyczy
zresztą wyłącznie młodych. Coraz częściej obserwuję, że różne
nieformalne grupy górnicze zaczynają sobie organizować bergfest.
Prawdziwy, fajny, uczciwy, letni bergfest. Widać, że ludzie wracają
do takich rzeczy.
Bergfest,
czy może jednak grill u szwagra? Skąd wiedzą, jak ma wyglądać
prawdziwy bergfest?
Bo
przeczytali w mojej książce, w której opisałam ten zwyczaj. W
życiu bym nie przypuszczałam, że górnicy przeczytają 800
stronicową, naukową książkę z tysiącami przypisów. A jednak
okazało się, że czytają i że taka lektura może ich
zainspirować.
Wspomniała
już pani o tym, że przygotowując wniosek o wpisanie obchodów
Barbórki i tradycji górniczych współpracowaliśmy z partnerami z
Luksemburga i Austrii. Tamte kraje znajdują się już dziś w
punkcie, do którego my obecnie zmierzamy. Jak u nich wygląda
obecnie kultywowanie górniczego dziedzictwa?
Austriackie
wspólnoty pogórnicze to są w tej chwili tacy górnicy bez kopalni.
To są kolejne pokolenia, które nie będą już miały szans, żeby
pracować w kopalni. Dla nich jednym z narzędzi pielęgnowania tego
dziedzictwa jest to, co jest też praktykowane u nas, czyli zabytkowe
kopalnie, w których zwiedzający mogą się fizycznie zapoznać z
przestrzenią i częściowo z warunkami, w których pracowali dawni
górnicy. W miejscach tych organizuje się też różne imprezy. Po
drugie natomiast funkcjonują tam liczne stowarzyszenia i związki,
które np. prowadzą działania edukacyjne, zajęcia w szkołach,
kręcą filmy, wydają okazyjne gazetki szkolne, czy aplikacje
dotyczące dziedzictwa, bądź też organizują przedstawienia
związane z kulturą górniczą. Co istotne, nie wszyscy członkowie
tych stowarzyszeń są górnikami. I jeżeli mówię o „podsycaniu
żaru” i o wielu kanałach jakimi to się może odbywać, to takie
inicjatywy są właśnie kluczowe. I edukacja, choć myślę, że
bardziej nieformalna i pozaformalna niż taka szkolna. Chociaż
oczywiście wcale bym się nie pogniewała, gdyby nasze kuratorium
oświaty stworzyło wieloprzedmiotową ścieżkę edukacyjną
związaną z górnictwem i z hutnictwem, które by się wdrażało na
zajęciach w okolicach 4 maja i 4 grudnia. Dlaczego na geografii
dzieci nie mogłyby się uczyć o geologii związanej z górnictwem,
a na historii o historii górnictwa?
Jak
zastosujemy te wszystkie dobre praktyki, zróżnicujemy kanały
przekazu, wyjdziemy do młodych, to Barbórka będzie ocalona?
To
nie jest tak, że teraz Barbórkę muszą świętować wszyscy. Nie.
Dzisiaj też nie wszyscy ją świętują. Ale mogą. Jeżeli tylko
chcą, bo Barbórka powinna być dla wszystkich.
Może Cię zainteresować:
Dźwięki z szoli i orkiestry dęte. Niezwykły projekt hołdem dla górniczego dziedzictwa Śląska
Może Cię zainteresować: