„Barbórka dla wszystkich”. Jak zachować górnicze święto po likwidacji ostatnich kopalń?

O tym, z kim i jak świętować Barbórkę po tym, jak na Śląsku zniknie ostatnia „gruba”, czy dla pokolenia Z górnicze dziedzictwo może mieć jeszcze jakąś wartość i czego w tym kontekście mogą nauczyć nas Austriacy rozmawiamy z dr Beatą Piechą-van Schagen, historyczką kultury robotniczej z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.

fot. Tomasz Żak / UMWS
Barborka Katowice Nikiszowiec

Rozmowa z Beatą Piechą-van Schagen

Komu dziś jeszcze potrzebna jest Barbórka? Poza oczywiście politykami, którzy przy tej okazji zwykle klepią górników po plecach, piją z nimi piwo i składają kolejne obietnice bez pokrycia.
To, że Barbórka tak silnie była i jest jeszcze związana z polityką, stanowi wielkie nieszczęście tego święta, a w efekcie bardzo niefortunne uwikłanie tego dziedzictwa. Z drugiej strony jednak nie możemy mieć o to jakiś wielkich pretensji, bo górnictwo zawsze było powiązane z polityką, od czasów pruskich. Ta gałąź przemysłu zawsze miała wpływ na politykę i odwrotnie, co szczególnie było widać w okresie nazistowskim i w PRL-u. Natomiast dziś czasy, gdy politycy pili z górnikami i coś tam im obiecywali odchodzą w przeszłość.

Beata-Piecha-van-Schagen
Beata Piecha-van Schagen, historyczka kultury robotniczej z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.

Zmierzam do tego, że w świętowaniu Barbórki uczestniczą górnicy z rodzinami, dla których jest to branżowe święto oraz politycy, którzy robią to z powodów koniunkturalnych, ale już „reszta świata” jest trochę z boku. A skoro tak, co stanie się z Barbórką, kiedy już zamkną ostatnią „grubę”?
Tego nie wie nikt. Kluczowe tutaj jest przekazywanie Barbórki jako dziedzictwa, ale do pielęgnowania dziedzictwa nie można nikogo zmusić. Jeżeli ktoś nie chce, to nie chce. I koniec, nie ma tego konkretnego zjawiska dziedzictwa kulturowego.

To może inaczej, czy warto kruszyć kopie o to, żeby górnicze święto przetrwało epokę górnictwa?
Zdecydowanie tak. Musimy pamiętać o tym, że świat, w którym dziś funkcjonujemy, zacierający się w tej chwili układ urbanistyczny, przestrzenny, komunikacyjny, mają taki, a nie inny kształt dlatego, że na Górnym Śląsku i w Zagłębiu były pokłady węgla. To, że nie mamy krajobrazu jak np. w Białymstoku, zawdzięczamy właśnie przemysłowi. Bo przecież za czasów Fryderyka I były tu lasy, w których odbywały się polowania. Dlatego osoby, które mają wpływ na politykę informacyjną, edukatorzy, pracownicy instytucji kultury oraz mediów muszą podjąć wysiłek, aby pokazać mieszkającym na tych terenach ludziom, że to miejsce, w którym mieszkamy jest naszym dziedzictwem górniczym.

I dziękując za ten krajobraz mamy kultywować pamięć o przemyśle górniczym?
Nie tylko dlatego. Kiedy rozpoczynałam współpracę z Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, zaproszono mnie do prowadzenia projektu „Narracje górnicze z terenu Zabrza”. Robiliśmy badania i wywiady pogłębione wśród górników, a część pytań dotyczyła tożsamości. I okazało się, że w ich przypadku ta górnicza tożsamość jest zazwyczaj dominująca. Góruje nad tożsamością „ja-ojciec rodziny”, „ja-Ślązak”, czy „ja-Polak”. W górnictwie, podobnie jak w hutnictwie, wytworzony został specyficzny model społeczeństwa. To społeczność, w której ludzie mieli świadomość, że wzajemnie od siebie zależą. Że każdy jest w relacji z kimś i od tej relacji coś zależy. Proszę pamiętać, że od połowy XIX w. Górny Śląsk był terenem nieustannych migracji. Ludzie stąd wyjeżdżali i przyjeżdżali. A co ich łączyło? Huty i kopalnie. Łączyła ich wspólna praca i wspólne świętowanie. Pewien etos i poczucie bycia razem. I to jest clue - bycie razem w społeczności, którą ta tradycja ma wiązać. I właśnie to bycie razem jest bardzo ważnym aspektem, który powinniśmy podkreślać. To samo wskazywali zresztą depozytariusze z Luksemburga i Austrii, z którymi współpracowaliśmy podczas przygotowywania wniosku o wpis obchodów Barbórki i tradycji górniczych na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości. Zwracali uwagę, że dla nich to święto, które wiąże się z byciem wspólnotą.

Jestem sobie w stanie wyobrazić, że jesteśmy w stanie świętować Barbórkę już bez kopalń. Pytanie jednak, czy można świętować bez samych górników, którzy w tych kopalniach pracowali? A można przyjąć, że do końca stulecia ostatni prawdziwi górnicy po prostu wymrą.
Wielokrotnie w gremiach naukowych zajmujących się dziedzictwem zastanawialiśmy się co zrobić w sytuacji, kiedy zaniknie transfer międzygeneracyjny. Mówiąc obrazowo, kiedy nie będzie komu wręczać honorowych szpad górniczych ani przechodzić w okolicy Barbórki do przedszkoli i szkół, by opowiadać o pracy na kopalni.

I co wynikło z tych dyskusji? Jak sprawić, aby dzisiejsze przedszkolaki czy nastolatki chciały kiedyś celebrować Barbórkę, gdy w rodzinie nie będą już mieli żadnych „grubiorzy”?
Żeby dziedzictwo górnicze zostało przyjęte i zaakceptowane przez „ostatnie pokolenie”, przez te dzieci, które dziś nam mówią „spieprzyliście nam świat”, to ono musi być cool. Jeśli tego czynnika nie będzie, to nic nie wskóramy. I dlatego my jako pokolenie, które pamięta jeszcze krajobraz industrialny w pełnej kasie, musimy podjąć próbę podpowiedzenia im, w jakiś sposób paradoksalnie odłączyć Barbórkę od „brudnego węgla”, bo to jest pamięć, którą oni odrzucają. Ci młodzi ludzie niekoniecznie definiują się poprzez przynależność do jakiejś grupy związanej z terenem, na którym żyją. Zarówno Z-tki, jak i generacja Alfa tworzą zupełnie inne wspólnoty, bardzo często w świecie wirtualnym. Jeżeli my, w jakiś sposób współpracując z nimi, nie przetłumaczymy Barbórki i tego dziedzictwa na ich język, to wtedy zostanie nam już tylko „msza do starzyków” i karczma piwna.

Jak niby w praktyce miałby wyglądać ten efekt cool?
Odpowiem przykładem. W czasie pandemii Urząd Miasta w Radzionkowie, jako że nie mógł zorganizować Barbórki dla górników mieszkających w mieście, zlecił wykonanie nowych aranżacji piosenek i pieśni górniczych, łącznie z polskim hymnem górniczym, piosenką niemieckojęzyczną „Glück auf, der Steiger kommt” i z pieśnią religijną „Każdy górnik ciebie zna, Patronko Barbaro”. Nagrana została płyta, którą rozdawano górnikom, żeby mogli sobie w domu pośpiewać. I okazało się, że pieśń „Każdy górnik ciebie zna” ze wzniosłego religijnego hymnu, stała się piosenką do tańcowania. I to było kapitalne. W tym kierunku idzie także realizowany obecnie przez Muzeum Górnictwa Węglowego projekt „Symfonia Kopalni”.

Odrywamy Barbórkę od branżowego święta konkretnej grupy zawodowej, a idziemy bardziej w stronę kulturalnego wydarzenia atrakcyjnego dla większej grupy odbiorców?
Tak, w stronę świętowania razem. Myślę, że właśnie w takim kierunku to powinno podążać. Z dużym naciskiem na zróżnicowanie kanałów informacyjnych. Musimy zmienić rodzaj, formę komunikacji. Bo dla jednych czymś ciekawym będzie artykuł w gazecie, ale dla innych np. przypinka z górnikiem, czy ze świętą Barbarą, która wygląda jak fajno dziouszka. My znowu żyjemy w kulturze wizualnej, więc powinniśmy tę matrycę barbórkową, ale też hutniczą, florianową wkładać naszym dzieciom do mózgu za pomocą ikonosfery.

Czyli murale, koszulki…
Dokładnie, piny, zielono-czarne sznurówki chociażby. Wystarczy popatrzeć na ten design, który sprzedaje Klaudia Roksela w Gryfnie, prawda? Jest grubiorz, hajer, gruba. To się sprzedaje.

Tylko, czy to za bardzo nie pójdzie w stronę „cepelii”? I co wtedy powiedzą ci ostatni górnicy, którzy pamiętać będą karczmy i skoki przez skórę?
A skąd wiemy, że za jakiś czas młodzież sama nie odkryje ponownie skoku przed skórę i nie zorganizuje czegoś, czego ten zwyczaj będzie elementem? Może skok przez skórę pojawi się w Minecrafcie? Trzeba oczywiście podejść z szacunkiem do rozumienia i świętowania Barbórki samych górników, ale musimy też być otwarci, stwarzać narzędzia i podpowiadać młodym ludziom skąd czerpać te elementy, kiedy ewentualnie w przyszłości do tego dojrzeją. Dziedzictwo jest pewnym swoistym rodzajem pamięci. A swoistym dlatego, że o ile pamięć jest w pewnym sensie stała i jest wyznacznikiem tożsamości, to dziedzictwo także będąc wyznacznikiem tożsamości, musi się zmieniać. Dziedzictwo, żeby było żywe, a to jest najważniejszą kategorią w przypadku dziedzictwa niematerialnego, musi cały czas poddawać się grupie, która to dziedzictwo uważa za swoje. A my starsi musimy, mówiąc obrazowo, stale podtrzymywać ten żar, by młodsi mogli – jeśli będą chcieli – z niego skorzystać. To odkrywanie nie dotyczy zresztą wyłącznie młodych. Coraz częściej obserwuję, że różne nieformalne grupy górnicze zaczynają sobie organizować bergfest. Prawdziwy, fajny, uczciwy, letni bergfest. Widać, że ludzie wracają do takich rzeczy.

Bergfest, czy może jednak grill u szwagra? Skąd wiedzą, jak ma wyglądać prawdziwy bergfest?
Bo przeczytali w mojej książce, w której opisałam ten zwyczaj. W życiu bym nie przypuszczałam, że górnicy przeczytają 800 stronicową, naukową książkę z tysiącami przypisów. A jednak okazało się, że czytają i że taka lektura może ich zainspirować.

Wspomniała już pani o tym, że przygotowując wniosek o wpisanie obchodów Barbórki i tradycji górniczych współpracowaliśmy z partnerami z Luksemburga i Austrii. Tamte kraje znajdują się już dziś w punkcie, do którego my obecnie zmierzamy. Jak u nich wygląda obecnie kultywowanie górniczego dziedzictwa?
Austriackie wspólnoty pogórnicze to są w tej chwili tacy górnicy bez kopalni. To są kolejne pokolenia, które nie będą już miały szans, żeby pracować w kopalni. Dla nich jednym z narzędzi pielęgnowania tego dziedzictwa jest to, co jest też praktykowane u nas, czyli zabytkowe kopalnie, w których zwiedzający mogą się fizycznie zapoznać z przestrzenią i częściowo z warunkami, w których pracowali dawni górnicy. W miejscach tych organizuje się też różne imprezy. Po drugie natomiast funkcjonują tam liczne stowarzyszenia i związki, które np. prowadzą działania edukacyjne, zajęcia w szkołach, kręcą filmy, wydają okazyjne gazetki szkolne, czy aplikacje dotyczące dziedzictwa, bądź też organizują przedstawienia związane z kulturą górniczą. Co istotne, nie wszyscy członkowie tych stowarzyszeń są górnikami. I jeżeli mówię o „podsycaniu żaru” i o wielu kanałach jakimi to się może odbywać, to takie inicjatywy są właśnie kluczowe. I edukacja, choć myślę, że bardziej nieformalna i pozaformalna niż taka szkolna. Chociaż oczywiście wcale bym się nie pogniewała, gdyby nasze kuratorium oświaty stworzyło wieloprzedmiotową ścieżkę edukacyjną związaną z górnictwem i z hutnictwem, które by się wdrażało na zajęciach w okolicach 4 maja i 4 grudnia. Dlaczego na geografii dzieci nie mogłyby się uczyć o geologii związanej z górnictwem, a na historii o historii górnictwa?

Jak zastosujemy te wszystkie dobre praktyki, zróżnicujemy kanały przekazu, wyjdziemy do młodych, to Barbórka będzie ocalona?
To nie jest tak, że teraz Barbórkę muszą świętować wszyscy. Nie. Dzisiaj też nie wszyscy ją świętują. Ale mogą. Jeżeli tylko chcą, bo Barbórka powinna być dla wszystkich.

Orkiestra Muzeum Gornictwa Weglowego Zabrze

Może Cię zainteresować:

Dźwięki z szoli i orkiestry dęte. Niezwykły projekt hołdem dla górniczego dziedzictwa Śląska

Autor: Michał Wroński

05/11/2024

U2

Może Cię zainteresować:

Muzyczny świat wyrąbany kilofem. „Glück auf” na 70 tys. gardeł. U2 o górniczych strajkach

Autor: Adam Kowalski

03/12/2023

EC Szombierki

Może Cię zainteresować:

Polskie prawo nie widzi zabytków przemysłu. Pisano je z myślą o katedrach i zamkach. "O przemysłowym dziedzictwie wiemy za mało"

Autor: Michał Wroński

08/12/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon