Pomyślałem sobie, że taki Górny Śląsk zupełnie bezpiecznie, nie wdając się zbytnio w niuanse historyczno-kulturowe, ale na sposób geograficzny, mógłbym na łamach Ślązaga rozrysować. Bo czemu nie?
Ukształtowanie
terenu: rzeki i góry
Górny
Śląsk byłby krajem wyżynnym, wbrew pozorom, nie nizinnym. Te
najniższe, zazwyczaj zielone na mapach tereny, pojawiłyby się
jedynie wokół Opola i Niemodlina. Na znakomitej większości terenu
widzielibyśmy jednak kolor żółty i bladopomarańczowy. To wyżyny.
Obszary powyżej 300 m. n.p.m. wachlarzowato pokryłyby ten twór od
zachodu i wschodu.
Kształt
tego państwa przypominałby główkę tulipana lub megafon. Z małą
„wyrwą” w okolicach Ostrawy. Niestety, ziemie pomiędzy Odrą a
Ostrawicą nie wchodziłyby w skład tego kraju. Brama Morawska, o
której kiedyś już tu pisałem, pozwalałaby jednak traktować go
jako kraj tranzytowy z południa na północ. Podobnie jak rzeka
Odra, która stanowiłaby jego niezwykły kręgosłup – oś,
rusztowanie. Mogłaby się stać symbolem dla Górnego Śląska
niczym Wisła dla Polski. Co ciekawe, Odra, rzeka na znamienitej
długości żeglowna, zarówno nie wpływałaby jak i nie kończyła
biegu w tym państwie. Takich geograficznych przykładów na świecie
jest paradoksalnie niezbyt wiele. Sudan i środkowy bieg Nilu, Serbia
i środkowy Dunaj lub Laos i środkowy bieg Mekongu. I każdy z tych
krajów posiada stolicę nad tą rzeką. Jeśli wybierzemy Opole na
stolicę tego kraju – mamy podobną sytuację.
Najwyższe
góry tego kraju leżałyby na południu, ale nie w części
polskiej, lecz – w teorii – czeskiej. Ponieważ granica Górnego
Śląska biegnie grzbietem Jesioników (Hruby Jesenik), to jest tu
szczyt Pradziada. Ten jedyny na Górnym Śląsku fragment
przekształcony przez zlodowacenie i mający charakter quasi-alpejski
dałby nam szczyt o wysokości prawie 1500 m n.p.m. Dodajmy, to jeden
z nielicznych przykładów geograficznych wyróżników, które
almanachy, artykuły, opracowania geograficzne wyjątkowo ograniczają
do jednego regionu, niekoniecznie geograficznego. Wspomina się
wprost, że Pradziad „jest najwyższym szczytem Górnego Śląska”.
Jesioniki latem i zimą jako cel turystycznych lub narciarskich
wypraw rywalizowałyby zapewne z Beskidami. Tak jak teraz. Przy czym
Baraniej Górze i Skrzycznemu doszedłby „rywal” w postaci części
obecnego Beskidu Śląsko-Morawskiego z Republiki Czeskiej, czyli
Łysej Góry (1324 m n.p.m.).
Osadnictwo,
transport, gospodarka
Twór
państwowy Górny Śląsk mógłby liczyć około 5,2 mln mieszkańców
(nie uwzględniam obecnie rozpatrywanej fali uchodźców z Ukrainy).
Mało? Dużo? W europejskiej skali wcale nie byłoby to mało. To
mniej więcej tyle, ile liczą wszystkie trzy Kraje Bałtyckie. W
rankingu krajów świata trafiłby okolice miejsca 118/119 tuż obok
takich krajów jak Kongo, Norwegia i… Słowacja, z którą zapewne
Górny Śląsk sąsiadowałby przez Jablunkov i Zwardoń.
Wspomniane
Opole mogłoby w jakimś stopniu dzielić funkcję stolicy z
Katowicami. Mam tu na myśli podział pragmatyczny, niekoniecznie
podparty historycznymi korzeniami. Geografia zna oczywiście takie
przykłady ze świata: Holandia z Hagą i Amsterdamem, Boliwia z La
Paz i Sucre czy Tanzania z Dar Es Salaam i Dodomą. A może ciekawym
pomysłem, byłoby osadzić stolicę w kompletnie innym miejscu?
Racibórz? Cieszyn? A może centralnie usadowiony Rybnik?
Górny
Śląsk byłby dość gęsto zaludnionym krajem z gęstością
przekraczającą 250 osób na kilometr kwadratowy. Z pewnością ten
czynnik zawyżyłyby trzy największe konurbacje: dawny GOP –
obecna część Metropolii GZM, dawny Rybnicki Okręg Węglowy oraz
część dawnego Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego z Karwiną i
Bohuminem. Główną osią komunikacyjną stanowiłyby krzyżujące
się autostrady w śladzie A1 i A4, natomiast kraj ten rozwijałby
dwa porty lotnicze: północny w Pyrzowicach oraz centralny w
Gliwicach – na zachód od obecnego lotniska w Trynku. Niestety,
obecny port lotniczy Ostrawy – Leosa Janacka w Mosnovie zostałby
po morawskiej stronie, a Pyrzowice byłyby portem tuż przy granicy
państwa. Inwestycja w nowe lotnisko na obrzeżach Gliwic w takiej
sytuacji wydawałaby się więc sensowna.
Wizerunek,
turystyka, promocja
W
swojej działalności zdarza mi się doradzać miastom, regionom w
strategii turystycznej i ID marek turystycznych. To jednak w
przypadku takiej geograficznej zabawy z tworem wyimaginowanym jest
zadaniem trudnym. Górny Śląsk byłby kolejnym środkowoeuropejskim
krajem, który musiałby szukać swojego turystycznego wyróżnika.
Co mogłoby nim być? W dużej mierze właściwie to samo, czym
chlubi się obecne województwo śląskie i w czym doskonale sobie
radzi: architektura poprzemysłowa, szlak podobny do Szlaku Zabytków
Techniki – poszerzony o obiekty z okolic Karwiny i Bohumina.
Ale
widzę pewien wabik, który można by wykorzystać w komunikacji
turystycznej. Mając Bramę Morawską i będąc na połączeniu dwóch
łańcuchów górskich: Sudetów na zachodzie i Karpat na wschodzie
śmiało kraj mógłby reklamować się jako „Brama”. Ale jaka? „Brama
Europy”, „Brama Dziejów”, a może „Brama do przygody”? Tak.
„Upper Silesia – Gate to adventure” brzmi ciekawie i być może
takie stoisko na targach turystycznych ITB w Berlinie czy w Szanghaju
mogłoby zaskoczyć. Kraj bez dostępu do morza z dwoma malowniczymi
pasmami górskimi mógłby turystyczno i rekreacyjnie jeszcze lepiej
wykorzystać potencjał sztucznych jezior, zbiorników wodnych: nie
tylko Goczałkowickiego, ale przed wszystkim: Nyskiego,
Otmuchowskiego, Turawskiego i Rybnickiego, nad którym w 2050 roku
dominowałaby już nie elektrownia węglowa, ale atomowa.
Władze
kraju mogłyby odbudować trzy architektoniczne perły, związane z
historią regionu: Mały Wersal w Świerklańcu oraz pałace w
Kopicach i Krowiarkach. A te na okładkach folderów turystycznych
przyciągałyby hasłami w stylu „Środkowo Europejska Dolina
Loary” lub „Górnośląska Baśń”. W finale konkursu Eurowizji
w 2052 roku w Bilbao Górny Śląsk reprezentowałaby piosenkarka,
która w kopciuszkowym stroju, wystylizowanym na Księżną Daisy lub
Joannę Gryzik zaśpiewałaby utwór „Gate of Fuel”, opowiadającą
o upłynnianiu gazu z pokładów węgla, jako alegorii młodzieńczej
miłości, odświeżonej po wielu latach.
I
jak sami Państwo widzą – skończyłem maksymalnie niepoważnie,
by uspokoić, że to tylko geographical fiction i wszelka zbieżność
z rzeczywistością może być tylko przypadkowa. Bo choć geografia nie
jest przypadkowa, to granice często są.