Eksperci zajmujący się rynkiem mieszkaniowym już dawno sygnalizowali, że choć nowych inwestycji mieszkaniowych przybywa w Polsce (ale już niekoniecznie w Metropolii) w tempie znacznie szybszym aniżeli w większości innych krajów Europy, to ze wzrostu tego korzysta jedynie bardzo ograniczona wąska nabywców – ta o największych dochodach. Poza „burtą” pozostają natomiast nie tylko osoby najsłabiej zarabiające, ale także te o średnich dochodach.
- Znamienne, że tam gdzie oddawano do użytku najwięcej nowych mieszkań, najtrudniej było zaspokoić potrzeby mieszkaniowe średniozamożnej części społeczeństwa – czytamy w opracowaniu „Krajowy i lokalny wymiar polityki mieszkaniowej”, które w ubiegłym roku ukazało się pod szyldem Instytutu Rozwoju Miast i Regionów oraz Instytutu Geografii Społeczno – Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Gdańskiego.
Autor tego raportu wyraźnie stwierdza, że zjawisko tzw. luki czynszowej (pułapki, w którą wpadają osoby zarabiające zbyt mało, aby kupić lub wynająć mieszkanie na rynku komercyjnym, ale za dużo, by liczyć na mieszkanie komunalne) występowało we wszystkich badanych przez niego miastach, a największe jego natężenie odnotowywano w miejskich obszarach funkcjonalnych.
- W 2018 r. stawki czynszów na komercyjnym rynku najmu w dominującej większości miast były na tyle wysokie, że w zasadzie wyłączały tę grupę (tj. o średnich dochodach – przyp. red.) społeczeństwa z możliwości samodzielnego zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych – ocenił autor raportu.
W najbliższym czasie niestety lepiej nie będzie. Era niskich i łatwo dostępnych kredytów definitywnie się skończyła, co zresztą uderza zarówno w potencjalnych nabywców, jak i samych deweloperów. Na rynku wtórnym mieszkań gwałtownie ubywa za sprawą tłumu szukających dachu nad głową uchodźców, a ceny tych, które jeszcze są dostępne – rosną. Nowych mieszkań komunalnych w zasobach miast, co mogłoby zmniejszyć presję na rynek komercyjny, przybywa jak na lekarstwo (nie od dziś jednym z najbardziej oklepanych tematów w lokalnych mediach jest liczba oczekujących na lokum od gminy), a finansowe kryteria ich przyznawania są tak skonstruowane, że nawet osoby naprawdę kiepsko zarabiające okazują się zbyt bogate, by po nie sięgnąć.
W tym kontekście decyzja katowickiego TBS-u o budowie nowego bloku na osiedlu Witosa jest krokiem we właściwym kierunku (obecnie spółka ma w ofercie ponad 2390 mieszkań). Nie zmieni to radykalnie sytuacji w stolicy regionu, ale na pewno odmieni los tych 75 rodzin, które docelowo mają tam zamieszkać. Biorąc pod uwagę obecne realia można podejrzewać, że i w tym przypadku zostaną zanotowane jakieś „historyczne rekordy” zainteresowania.