W środę (26 kwietnia) eurodeputowani z połączonych komisji Przemysłu i Środowiska będą głosować nad raportem dotyczącym rozporządzenia metanowego. To właśnie ten dokument od miesięcy wywoływał panikę w zarządach polskich koncernów górniczych, które alarmowały, że wejście w życie rozporządzenia w takim kształcie, jaki został przyjęty w grudniu przez Radę Europy oznacza w gruncie rzeczy przyśpieszenie likwidacji naszych kopalń. Nie są one bowiem w stanie spełnić zaproponowanych norm emisji metanu (5 ton teo gazu na każde 1000 ton wydobytego węgla), a prognozowane kary finansowo dobiją spółki.
W
branży temat był znany od kilkunastu miesięcy, ale politycy
obudzili się dopiero niedawno kiedy jasnym już było, że
zablokować rozporządzenia nie sposób. Na
tym etapie można
co najwyżej starać się wprowadzić do tego
dokumentu korekty,
czyniące go mniej bolesnym dla górnictwa. I – z tego, co
sygnalizują eurodeputowani – wynika, że pewne
koncesje
udało się uzyskać.
Opłaty zamiast kar, limit na operatora, a nie na kopalnię
- Mamy wstępne porozumienie ws. regulacji metanowej, gwarantujące pracę polskich kopalni w duchu sprawiedliwej transformacji - podał kilka dni temu w mediach społecznościowych śląski eurodeputowany Jerzy Buzek. Jak doprecyzował podczas rozmowy na antenie w Radiu Piekary limit 5 ton metanu na 1000 węgla zostaje, ale będzie liczony nie na każdą kopalnię z osobna, lecz na zarządzającego nimi operatora. Taki przelicznik ma być bardziej korzystny dla spółek, który w swym portfolio kopalnie o różnym stopniu emisyjności metanu. Rozporządzenie ma także zostać zmienione w kontekście finansowych konsekwencji za niespełnienie wyznaczonego limitu.
-
Kary zostały zamienione na opłaty, a to oznacza, że są one
inaczej dysponowane. Te opłaty będą w zasadzie wracały do kopalń.
To ważne. Nie dlatego, że te kopalnie są jakoś podtrzymywane, ale
dlatego, że te kopalnie będą musiały przeznaczyć to na
ograniczenie emisji metanu – tłumaczył prof. Buzek zwracając
jednak uwagę, że stanowić to będzie wyzwanie technologiczne dla
kopalń.
Związkowcy mówią o kompromisie, górnicze spółki… milczą
- Oczywiście ten akt prawny nadal stanowić będzie obciążenie dla branży górniczej, ale nie jest to już wyrok śmierci. To jest kompromis. Trudny, ale możliwy do wykonania – komentuje przewodniczący, Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” (to właśnie związkowcy kilka tygodni temu zorganizowali wspólne spotkanie eurodeputowanych z woj. śląskiego na którym wypracowano plan działań dotyczących projektu rozporządzenia metanowego).
Przedstawiciele samych spółek górniczych na razie nie komentują tych doniesień, choć przez ostatnie regularnie bili na alarm ostrzegając wręcz przed „dziką transformacją” regionu. Przypomnijmy, że wówczas pytani o możliwości technologicznego ograniczenia ilości metanu odprowadzanego do powietrza szybami wentylacyjnymi przekonywali,że takie działania nie mają ekonomicznego sensu.
- Energia potrzebna, żeby ten metan odzyskać jest wielokrotnie wyższa od energii, która z tego metanu będzie pochodziła. A części po prostu nie da się odzyskać. Innymi słowy, można wydać miliardy złotych po to, żeby odzyskać metan o wartości minimalnej – tłumaczył nam Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.
Może Cię zainteresować: