Od lat 60. dawna ulica Dzierżyńskiego, a dziś Grota-Roweckiego w Tychach stała się jedną z głównych śródmiejskich alei. W czasie państwowych obchodów Święta Pracy to właśnie przy ulicy imienia „żelaznego Feliksa”, u jej zbiegu z aleją Rewolucji Październikowej (dziś Niepodległości) stawały trybuny honorowe, a na nich partyjna wierchuszka. Naprzeciwko, w cieniu kasztanowców stał krzyż, przy którym za dawnych czasów poborowi modlili się o szybki i bezpieczny powrót do domu. Ślubowali tam też powstańcy śląscy.
Krzyż przeszkadzał partii
Wszystko było w porządku, dopóki nie postanowiono przenieść trybuny na drugą stronę ulicy, by mieć za plecami dopiero co wybudowany dom handlowy Azet, zaraz obok krzyża. A przecież nie przystawało, by radykalnie świecka władza pozdrawiała naród z krzyżem pod bokiem! Przed obchodami pierwszomajowymi 1979 roku, podczas których do użytku miał być oddany wspomniany Azet, postanowiono, korzystając z pretekstu, jakim było układanie nowych chodników, przenieść krzyż bez pytania o zgodę Kościoła i nie zwracając uwagi na uczucia religijne wzbudzone niedawnym wyborem Polaka na papieża.
Cała afera miała miejsce w dniach 23-24 kwietnia 1979 roku. Wedle wspomnień nieżyjącego już rzeźbiarza Augustyna Dyrdy, podobno trudno było znaleźć kogoś, kto zgodziłby się podjąć zdemontowania pomnika. Czterech robotników z Kombinatu Budownictwa Ogólnego miało wziąć za tę „kaskaderską” fuchę po dwa tysiące złotych i bonus w postaci wódki.
Kiedy tylko operator dźwigu podniósł niewłaściwie obwiązany linami (nie wiadomo – celowo czy przez zaniedbanie) krzyż, runął on na ziemię rozbijając się na kilka kawałków. Wokół niego wyrastać zaczęli gapie – wpierw skonsternowani, z czasem coraz bardziej oburzeni. Po niedługim czasie wokół Bożej Męki stało już kilka tysięcy osób.
Protestowało 15 tysięcy tyszan
Dramatyzm chwili musiał być niesamowity – pewna kobieta położyła się przed ciężarówką, z której kół spuszczone zostało później powietrze. Tłum gęstniał, a wraz z nim atmosfera – w ruch poszły kamienie, zagłuszeni zostali nawet interweniujący księża. Tyszanie czuwali na miejscu za dnia i w nocy – dopóki krzyż ufundowany w 1887 r. przez Jakuba i Mariannę Czardybonów nie został pospieszną decyzją odbudowany i postawiony w tym samym miejscu.
Sprawa miała dla jej inicjatorów bardzo nieoczekiwany finał – pierwszy sekretarz PZPR w Tychach Mieczysław Przyjemski przypłacił tę awanturę stanowiskiem – i nic dziwnego. Obrócił przecież tą decyzją mieszkańców przeciw autorytetowi partii. Tyską egzekutywę skrytykowali nawet wezwani na pomoc towarzysze z Katowic.
Jeszcze kilka dni po odbudowaniu krzyża gromadzili się wokół niego ludzie. Wśród mieszkańców Tychów pamięć o tamtych wydarzeniach nie zatarła się – w ich 30. rocznicę stanęła w tym miejscu plenerowa wystawa fotograficzna, a przy samej Bożej Męce tablica upamiętniająca tamte dni.