Czy
Ślązacy to są przekorni ludzie?
Przekorni?
Wie pan, trochę Ślązaków poznałem i mam o nich jak najlepszą
opinię. Ponad 30 lat temu miałem honor być posłem z Katowic.
Więc
przekorni?
Przekorni?
Dla mnie to nie jest cnota. A Śląsk ma swoje wielkie walory. Kiedyś
Jarosław Kaczyński mówił dość brutalnie o śląskich
autonomistach, że stanowią ukryta opcję niemiecką. Więc może
na przekór Kaczyńskiemu powiedziałem wtedy, że nie należy badać
ile jest polskości w Ślązakach, ale starać się o to, aby w
polskości było jak najwięcej śląskości.
I
co to miałoby znaczyć?
Śląsk
miał zawsze trochę inne podejście do wielu spraw. Mam na myśli
nawyk solidnej pracy. Mam na myśli lepszy niż w wielu innych
częściach Polski stosunek do prawa i do dyscypliny. Także do roli
rodziny i rodzinności. Wreszcie: do silnego poczucia związku z
regionem, z jego tradycją, poczuciem wyjątkowości. To znalazło w
Polsce odbicie w atrakcyjności idei samorządności i w poczuciu
przywiązania do tzw. małych ojczyzn. A ta przekorność? Czemu pan
o nią pyta?
Bo
11 lat temu mówił pan jako prezydent Polski: „Ślązacy, nie
wymyślajcie języka śląskiego”.
No
i?
No
i chyba Ślązacy wymyślili.
Ja
tego tak nie widzę. Ślązacy byli, są i będą przywiązani do
śląskiej godki, śląskiej tradycji i śląskiego poczucia pewnej
odrębności.
Rozmawiamy
tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników spisu powszechnego. Prawie
600 tys. deklaracji narodowości śląskiej. Prawie pół miliona
ludzi deklaruje, że używa języka śląskiego, w tym 50 tysięcy
jako jedynego języka. O czym to wszystko świadczy?
Moją
przewodniczką po Śląsku i śląskości była zawsze, już śp.
Marysia Pańczyk. Ona miała chyba największe zasługi w krzewieniu
śląskiej godki, a mimo to (a może właśnie dlatego) była
przeciwniczką tworzenia odrębnego języka śląskiego. I
ja to zdanie podzielam w pełni. Językoznawcy też są w tej sprawie
sceptyczni.
Jedni
są, inni nie. A język regionalny to dzisiaj kategoria polityczna, a
nie lingwistyczna.
To
jest ciekawe polityczne zjawisko, ale ja zostanę przy swoim.
Postulat finansowania z budżetu państwa, a nie regionu czy gminy,
nauczania (ale de facto tworzenia) odrębnego języka śląskiego
uważam za polityczną ekstrawagancję. Nadal ufam autorytetowi Marii
Pańczyk.
Jeśli
pół miliona ludzi twierdzi, że istnieje język śląski, czy
państwo, którego są obywatelami, powinno to w końcu dostrzec czy
właściwie udawać, że nie ma takiego tematu?
Po
pierwsze warto pamiętać, że na Śląsku mieszka około 5 mln
ludzi. A ponadto gdyby zrobić podobne badania i zapytać
Ślązaków, czy mówią językiem śląskim, czy śląską godką,
to jestem pewien, że ogromna liczba wskazałaby godkę.
Właśnie
to ludzie zadeklarowali w spisie powszechnym. Pół miliona ludzi
wpisało w formularzu: język śląski. Zwany po śląsku "godką".
Niezupełnie bo o godkę nie zapytano. Więc wcale to nie znaczy, że
odrębny język śląski istnieje. Może kiedyś się ukształtuje,
kto wie? Dzisiaj jest śląska godka. I pięknie…
Ludzie
przyznają się do języka, który nie istnieje? Co państwo powinno
z tym zrobić?
Niech
się kłopocze. Ludzie nie rozróżniają języka i godki, czyli
gwary. Ja uważam, że nie jest zdrowym mechanizmem tworzenie ekstra
finansowania takich inicjatyw z budżetu centralnego: dawanie
pieniędzy na funkcjonowanie odrębnego systemu szkolnictwa
językowego. Gdyby to były pieniądze śląskie, z województwa
śląskiego, to ja nie mam nic przeciwko temu. Przecież mechanizm
przywileju i pieniędzy rządowych dla szkół był utworzony z
myślą o mniejszościach narodowych, bo państwo polskie powinno
dbać o poczucie bezpieczeństwa mniejszości narodowych, a nie o
tworzenie nowych języków, nowych mniejszości narodowych.
Kaszubi
mają język regionalny i mają pieniądze z budżetu państwa. I
Polska się od tego nie zawaliła.
Tak,
Polska na pewno się nie zawali. Ale nie sądzę, aby to był dobry
pomysł. Niech pan zwróci uwagę, że na Śląsku mieszka 5 milionów
ludzi, a nie 500 tysięcy.
W
województwie śląskim, chciał pan powiedzieć?
Czyżby
chciał Pan pozostałe cztery i pół miliona wyrzucić poza nawias
śląskości? Ja nie.
Ale kogo - Zagłębiaków? W woj. śląskim nie mieszkają sami Ślązacy. Mieszkańcy Żywca czy Częstochowy nie mają nic wspólnego ze śląskością, bo ze Śląskiem tylko sąsiadują. Tak czy inaczej: gdyby
dziś pan był prezydentem i dostał na biurko ustawę, która daje
śląskiemu status języka regionalnego, podpisałby pan, czy tak jak
wcześniej, definitywnie nie?
Nigdy
taka ustawa nie przyszła do podpisu prezydenckiego. I według mnie
nie przyjdzie. A zresztą, nie będzie to już mój problem, tylko
prezydenta Andrzeja Dudy.
Wie
pan, że Donald Tusk to właśnie – język regionalny – obiecał
kilka tygodni temu w Radzionkowie?
Tak,
słyszałem. Widać, że mamy w tej kwestii odmienne poglądy. Ja
uważam, że nie jest to właściwe z punktu widzenia równości
wszystkich obywateli. No bo co maja powiedzieć np. górale
podhalańscy? Gwara i poczucie odrębności istnieją tam od zawsze.
Ale nie słyszę aby chcieli finansowania z budżetu centralnego
nauki gwary podhalańskiej jako odrębnego języka. Podobnie na
Podkarpaciu czy na Podlasiu.
Może
dlatego, że pół miliona obywateli z Mazur albo Podkarpacia nie
wyraziło takiej woli w spisie powszechnym? Tak jak zrobiło to pół
miliona Ślązaków?
Na
Śląsku to – że tak powiem – wylansowano, a w innych regionach
nie. I to moim zdaniem ściśle wiąże się jednak z ideą autonomii
Śląska. A ja chcę przypomnieć, jako historyk, że autonomia
Śląska przed wojną była wymyślona jako pomysł polityczny,
którego celem było nakłonienie Ślązaków do zerwania związków
z Niemcami. Więc jest pytanie, komu dziś autonomia miałaby służyć?
Przeciwko komu byłaby dzisiejsza autonomizacja Śląska?
Ale
to przecież pan zrównał język śląski z autonomią.
Bo
to są w znacznej mierze części tego samego pomysłu politycznego.
Próbuję nadążyć. Czyli,
gdy mówił pan: „Ślązacy, nie wymyślajcie języka śląskiego”,
chodziło panu o to, by Ślązacy nie dążyli do autonomii?
Bo dziś nie ma takiego tematu jak autonomia, ale język – owszem.
Jeszcze
raz odsyłam do wyników spisu.
Ale
taki pomysł był i być może znowu będzie. Gdyby to była
faktycznie taka głęboka potrzeba śląskich serc, to sami Ślązacy
łożyliby pieniądze na szkolnictwo w języku śląskim. Jest śląska
godka, kochajmy śląską godkę!
Ślązacy
utrzymują szkolnictwo ze swoich podatków. Czy dbanie o języki
mniejszości, jak śląski czy kaszubski nie jest powinnością
państwa?
Jeśli
Ślązacy zostaną uznani za mniejszość narodową, to inna rozmowa.
Ale jeśli pan uważa, że dzisiaj są mniejszością narodową, to
ja się z tym zasadniczo nie zgadzam. Nie życzę tego ani Ślązakom
ani Polsce.
Kiedyś
– jeszcze jako prezydent – był pan przeciwnikiem koalicji PO z
RAŚ w sejmiku województwa. Z tych samych powodów, jak rozumiem?
Tak,
między innymi.
Ale
wie pan, że gdy autonomistów w sejmiku zabrakło, władzę w
województwie śląskim przejęło Prawo i Sprawiedliwość?
Myślę,
że lansowanie wtedy idei autonomii napędziło polityczny wiatr w
pisowskie żagle. Warto pamiętać o tym doświadczeniu dzisiaj. Ponadto
są czasem ważniejsze kwestie niż sprawowanie władzy na poziomie
sejmiku. To m.in. kwestia spoistości państwa polskiego.
Pozwoli
pan, że będzie jeszcze raz o języku. Gdy 11 lat temu ostrzegał
pan przed „wymyślaniem języka” można było nawet zrozumieć
taki punkt widzenia, bo kultura śląska – jak pisał Michał
Smolorz – była wtedy w powijakach. Ale dziś na śląski
tłumaczona jest światowa literatura, w Warszawie grają spektakl po
śląsku. Śląski jest językiem kultury, ale i reklamy. To też nie
są dla pana argumenty?
Są,
ale nie wystarczające. I umówmy się, że mam w tej sprawie po
prostu odrębne zdanie. I ile możemy rozmawiać o czymś, co moim
zdaniem po prostu nie istnieje. Jeszcze raz przypominam, że w
województwie śląskim mieszka 5 milionów obywateli naszego
państwa, a deklaruje używanie języka śląskiego zaledwie pół
miliona. Uważam, że dla zaspokojenia naturalnych potrzeb związanych
z regionalizacją kultury wystarczą mechanizmy samorządności i
prawo europejskie . Nie należy dążyć do powstania nowych
mniejszości narodowych . Trzeba szanować mniejszości, te które
istnieją, a nie tworzyć nowe. Ślązacy nie są mniejszością
narodową. Ponadto
jesteśmy w Unii Europejskiej. A to znaczy, że wszystkie „Brynice”
powinniśmy zakopać już dawno. To jest nasze zadanie, a nie
tworzenie nowych podziałów.
I co z tego, że w województwie śląskim mieszka kilka milionów ludzi? W woj. pomorskim mieszka ponad 2 mln ludzi, a do kaszubskiego, który jest językiem regionalnym, przyznało się prawie 90 tys. Nadal
nie rozumiem, na czym miałyby polegać podziały związane z
językiem śląskim.
Bo
ta sprawa wiąże się z dążeniem (fakt, że dzisiaj
przytępionym) do autonomii śląskiej. W Unii Europejskiej z jednej
strony mamy proces likwidowania granic natury historycznej, a z
drugiej – stwarza się warunki, że tak powiem: realizacji w
kwestiach potrzeb regionalnych. Więc korzystajmy z tych praw w jak
największym stopniu, ale nie fundujmy sobie nowych mniejszości
narodowych za pieniądze podatników np. Warszawy, Poznania czy
nawet Katowic. Jeszcze raz powtórzę – w dobie integracji
zasypujmy, a nie kopmy Brynic, nowych podziałów.
Panie
prezydencie, jaki znowu podatnik z Warszawy i Poznania? Ślązacy nie płacą
podatków?
Płacą,
ale nie tylko podatki Ślązaków składają się na budżet
centralny. Mniejszości narodowe słusznie korzystają w Polsce z
przywilejów związanych m.in. z finansowaniem szkół
mniejszościowych. Państwo polskie daje dodatkowe, większe niż
dla szkół polskich pieniądze na szkoły litewskie, ukraińskie czy
niemieckie. Jeśli uważa pan Ślązaków za mniejszość narodową,
to słusznie pan się domaga, żeby państwo dopłacało również
Ślązakom do nauczania w szkołach ich języka. Ja się z tym nie
zgadzam i nie traktuję Ślązaków jako mniejszości narodowej w
Polsce. Takie traktowanie uważam wręcz za obraźliwe dla Ślązaków.
Prawie
600 tys. ludzi zadeklarowało narodowość śląską w spisie
powszechnym. Więc Ślązaków - pół żartem, pół serio – jest
więcej niż Islandczyków, Czarnogórców czy Maltańczyków.
Na
szczęście Śląsk nie jest wyspą jak Malta. I nie powinien być
odizolowaną przez morze wyspą także w wymiarze kulturowym.
Odizolowaną... Co państwo, gdy znamy już wyniki tego spisu, powinno zrobić w tymi liczbami?
Jeśli
pan chce, by w Polsce jeszcze długie lata rządziła skrajna prawica
nacjonalistyczna, to mówcie tak dalej – że Ślązacy to
mniejszość narodowa.
To
było pytanie, panie prezydencie.
Więc
ja panu odpowiadam. I apeluję, żebyście na Śląsku, oprócz
zadawania pytań, pomyśleli też, jakie będą skutki takiej
retoryki. Po co przeprowadzono spis powszechny? Żeby mieć większą
wiedzę. Dziś mamy wiedzę i mamy odrębne jej interpretacje. Dla
mnie to potwierdzenie tego, że regionalne aspiracje należy
realizować głównie poprzez samorządność.
Więc kiedy
ostatnio był pan w Bytomiu?
W
czasie mojej prezydentury. Ale bardziej pamiętam, jak jechałem
przez Bytom w latach 90. Wtedy byłem załamany. Mówiłem mojej
żonie, że my chyba nigdy tego miasta nie odbudujemy.
I
jak to wygląda po 30 latach?
Mamy
30 lat demokratycznej Polski, mamy 20 lat bycia w Unii Europejskiej,
korzystania z funduszy europejskich. To miastu z całą pewnością
pomogło. A jeśli pomogło, no to tak trzymać nadal.
Bytom
był najbardziej jaskrawym przykładem, do czego doprowadziła
rabunkowa gospodarka. Jedynym miastem, które w PRL wyceniono.
Jak
to wyceniono?
Władze
Polski Ludowej wyliczyły czy Bytom opłaca się zniszczyć. Wartość
miasta oszacowano na 272 mln. Koszt zniszczeń eksploatacją górniczą
– na 60 mln, wartość węgla – na 160 mln. Zysk gospodarczy miał
wynieść 100 mln zł. Polecam książkę „Ballada o śpiącym
lwie”, o Bytomiu właśnie.
Zapamiętam.
Ale wie pan, 30 lat temu widziałem też Wałbrzych, który dzisiaj
wypiękniał i w którym udaje się przezwyciężać problemy z
czasów PRL czy ery transformacji. W Bytomiu też mam nadzieję
zobaczyć takie procesy.
Komu
Bytom powinien wystawić rachunek za degradację przemysłową?
Ja
nie jestem chętny do wystawiania rachunków z tytułu trudnej,
bolesnej historii wszędzie i wszystkim. Bo na końcu za te rachunki
płaci zwykły Kowalski. Mam nadzieję, że państwo polskie, na
miarę swoich możliwości będzie wspierać przezwyciężanie
różnych kłopotów w takich miastach jak Bytom. Poza tym, po to
wymyśliliśmy samorząd, by lepiej wydawać pieniądze w regionach.
Więc zanim zapytamy o kasę państwa, spójrzmy, czy samorządy
potrafią dotrzeć do funduszy europejskich, czy potrafią je dobrze
zagospodarować, a potem też na to czy potrafią załatwić
finansowanie u władz centralnych… Ten system chyba nieźle działa
na Śląsku.
A kto wygra jesienne wybory parlamentarne?
Na
pewno nie autonomiści śląscy.
A poważnie?
Ja
to mówiłem poważnie. Mam nadzieję, że wygra dzisiejsza opozycja,
bo moim zdaniem, władza PiS-owska Polsce szkodzi. Jak będzie, nie
wiem. Nie jestem urzędowym optymistą, nie jestem dziś członkiem
żadnej partii politycznej, więc mogę tylko wyrazić własne
odczucie. Wygrają ci, którzy lepiej trafią z przekazem do umysłów,
serc, ale i i portfeli większości wyborców w całej Polsce, a nie
tylko w tym czy innym, choćby i najpiękniejszym regionie.