Bifyj czy byfyj?
U mnie to „byfyj”, ale zauważyłem, że wiele ludzi na Górnym Śląsku w domu ma „bifyj”. Kto mówi dobrze? Pewnie wszyscy. Ale chciałem sprawdzić granice obu wersji. Okazało się, że nie jest to trudne. Wystarczy wygooglować występowanie sklepów, kawiarni i restauracji ze słowem byfyj/bifyj w nazwie. Oczywiście granica jest dosyć płynna, znajdziemy bifyje w Opolskiem, byfyj w Piekarach, bifyj widnieje też na produktach sklepu Gryfnie, który działa w Katowicach, choć w drodze z Piotrowic na Mikołów prawie codziennie mijam delikatesy Byfyj. Uznałem, że różnica polega w transkrypcji śląskiego /ɪ/, które jedni zapisują za pomocą „y”, a inni z „i”.
We antryju na byfyju stoji szolka tyju...
To czym jest byfyj najlepiej wyjaśnia etnolożka Klaudia Roksela z katowickiego Gryfnie:
- Bifyj je bioły i mo szybka. Bifyj niy je za wysoki, tak 150 cm. Po zewnętrznej stronie były otwierane na zewnątrz drzwiczki. Skłodoł się z dwóch części. Dół w kierym chowało się gorki, mąki, kasze, krupy. Potym były szufladki, kaj były kuloki, tucki, łyżki, widelce. Na wiyrch nakładano była wiyrchnio część, kiero była ozdobiono fajnym szkłym. Abo dowało się tam tyż gardinki. Szajbki się zakładało do środka. Tam stoły fajne szolki, kompotszisle. Na bifyju stoły wogi, biksy na mąki. W bifyju trzymało się tyż cangi, szczotki, pasty. Za szybkom bifyja są powkłodane zdjęcia dziadka, dziecek. Nojwięcej byfyji było symetrycznych, ale zdarzały się tyż niysymetryczne - mówiła w audycji „Słownik śląski” w Radiu eM.
Byfyj jest niczym śląski słownik. W swoich szafeczkach, szufladkach, półkach i witrynach skrywa cały kosmos śląskiej tożsamości. W moim domu, w szczytowym okresie stały aż trzy byfyje. Jeden kuchenny na beztydziyń, jeden na szkorupy i jeden z kryształami.
Na potrzeby tego tekstu zajrzałem do jedynego, który się ostał. Co znajdziemy w śląskim byfyju? Przede wszystkim za witrynami (po śląsku witryna to będzie szałfynster) stoją szkorupy i kafeserwisy (porcelana i serwisy do kawy). W szufladach znajdziemy sztućce, w tym jedno z moich ulubionych, choć coraz rzadziej spotykanych, śląskich słów – widełka (widelec). W takim ańfach kuchennym byfyju będą też gyrejty do warzynio, jak na przykład fyrloczka do fyrlanio (ja nawet nie wiem, jak to może się nazywać po polsku), nudelkula (tu chyba nie trzeba tłumaczyć) i kielnia do zupy (ale to w każdym domu nazywa się inaczej). W szafkach znajdziemy też talyrze, miski i serwety – czyli wszelkiego rodzaju bieliznę stołową.
Ciekawym miejscem w byfyju jest barek. Najlepiej taki otwierany do dołu (ale to już raczej w późniejszych kredensach). Tam znajdziemy wina, wódki, pochowane przed bajtlami futermeloki i kartofelki z odpustu oraz (w moim przypadku) dwa pluszowe elfy, które zwieńczą cokół byfyja zaraz po Wszystkich Świętych i tak zainicjują sezon świąteczny.
Obowiązkowo musi też tam być woda święcona, świeczniki i krzyż na kolynda. Nad barkiem znajduje się półka, na której stoją kryształy. Kryształowe miski małe i duże, kryształowe karafki, kryształowe solniczki, świeczniczki, a nawet kryształowy aszynbecher (u mnie w domu się nawet za bardzo nie kurzyło cygaretów).
Wszystkie kryształy muszą koniecznie stać na koniakowskich heklowanych serwetkach. Moim ulubionym miejscem jednak jest szuflada z pieczołowicie zbieranymi tytkami na gyszynki. Obecnie w mojej kolekcji znajdują się tylko bożonarodzeniowe i komunijne, ale za miesiąc mam gyburstag i zbiór powiększy się o te takie fajne – co ich idzie niyskorzyj dać komuś inkszemu.
Poza tym wszystkim znalazłem dwie biksle sztrachecli, pamiątkę chrztu świętego mojej omy, śrubę z nakrętką, dwie pięciogroszówki, stary szpilcojg (zabawkę) mojego psa i śmieszny kubek z rurką z Polanicy-Zdroju
Czy byfyj przetrwa?
Jak wszystko co tradycyjne, byfyj też traci na popularności i jest wypierany przez łatwo dostępne komercyjne dobra. Byfyj jest cudem wzornictwa. Pełen różnorodnych ergonomicznych rozwiązań – mamy w nim szufladki, szafeczki, półeczki i witryny, których wykonanie zajmuje sporo czasu i wymaga kunsztu oraz precyzji rzemieślnika.
Byfyje są porządne, ciężkie, wykonane z litego drewna (po śląsku by się powiedziało, że są drzewiane). Nie da się ich przewieść w tajlach ze szwedzkiego sklepu meblowego i z łatwością wnieść po schodach.
Poza tym mebel ten wymaga od nas zatrzymania się i zastanowienia nad ważnymi sprawami. Dla kogo warto wyciągnąć odświętny kafeserwis? Czy warto zainwestować w lniany obrus, który trzeba biglować i uważać, żeby się nie zmarasił? W końcu, czy wyciągnąć ten krucyfiks na cokole i ozdobne świeczniki w kształcie aniołków i otworzyć księdzu po kolyndzie, zamiast schować się w sypialni i udawać, że żodnego niy ma w doma? Patrząc na szare odbicie w szklanej witrynie z frezem w kwiatki zobaczymy odbicie nasze czy naszych opków i omek?
Z drugiej strony zaś byfyj cieszy się nie lada popularnością na aukcjach internetowych. Ludzie na renowacji starych kredensów zrobili prawdziwy biznes (o ciekawym wykorzystaniu tego mebla we współczesnej przestrzeni pisaliśmy TUTAJ), a antyczne meble szybko znikają z lokalnych wystawek przedmiotów wielkogabarytowych jeszcze zanim zajmą się nimi odpowiednie służby. Nawet ja sam szukam dobrego stolarza, który odnowi mój stary byfyj... Ktoś coś? Piszcie na a.szymczak@slazag.pl!
Może Cię zainteresować: