Fraszki i „Latające góry” ze Śląska. Karawana bez happy endu
„Pierwsza była Wanda, za nią cała banda” – napisał w połowie lat 80. minionego stulecia Ignacy Walek Nendza, instruktor wspinaczki, taternik, alpinista i dobra dusza katowickiego Klubu Wysokogórskiego. Bohaterką tej fraszki była Wanda Rutkiewicz, wówczas najbardziej utytułowana polska himalaistka i do dziś jedna jedna ze światowych ikon kobiecego wspinania w najwyższych górach świata.
– Napisałem tą fraszkę po tym jak Wanda weszła na K2. Bo znowu wyprzedziła wszystkich – wspomina dziś w rozmowie ze Ślązagiem Walek Nendza.
Dla Wandy Rutkiewicz zdobyty w czerwcu 1986 r. K2 – owiana złą sławą „góra morderca” – był trzecim ośmiotysięcznikiem w jej karierze. Pierwszym był Mount Everest, na który jako pierwsza osoba z Polski i trzecia kobieta na świecie weszła tego samego dnia (16 października 1978 r.), gdy Karol Wojtyła został wybrany na papieża. – Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko – skomentował to później, podczas spotkania z Wandą Rutkiewicz, Jan Paweł II.
W 1990 r. mająca na koncie sześć zdobytych ośmiotysięczników himalaistka ogłasza projekt „Karawana do marzeń” – zdobycie pozostałych ośmiu szczytów z Korony Himalajów i Karakorum w ciągu raptem kilkunastu miesięcy. Gdyby się jej to udało, byłaby wówczas trzecią osobą na świecie – po Reinholdzie Messnerze i Jerzym Kukuczce – z takim osiągnięciem. Opisujące ten projekt materiały zdobi reprodukcja obrazu „Latające góry” autorstwa Henryka Wańka – śląskiego malarza surrealisty, rysownika, publicysty i krytyka sztuki. Podobno był to ulubiony obraz himalaistki
Początek
„karawany” robi wrażenie – we wrześniu 1991 r. Rutkiewicz
wchodzi na Cho Oju, miesiąc później staje na Annapurnie. Kilka
miesięcy później rusza na Kanczendzongę. Z tej wyprawy już nie
wróci. Ostatni raz widziana jest 12 maja 1992 r. na wysokości ok.
8200 – 8300 m. n.p.m. Odrzuca propozycję partnera, by schodzić w
dół. Rusza w stronę położonego kilkaset metrów wyżej szczytu,
choć porusza się bardzo wolno, a że nie ma ani namiotu, ani
śpiwora i wiadomo, że będzie zmuszona biwakować w śnieżnej
jamie. Nikt nigdy się nie dowie, co się z nią stało.
Uparta prekursorka kobiecego wspinania. „Potrafiła pokazać, kto tu rządzi”
Śmierć Wandy Rutkiewicz symbolicznie kończy złotą erę polskiego himalaizmu – wcześniej góry zabrały Jerzego Kukuczkę i całą plejadę polskich alpinistów. Cena za sukces w najwyższych górach świata była bardzo wysoka.
– W progu stała Wanda ze smutkiem na twarzy i butelką wódki w ręku. Wpadła do kuchni i zażądała dwóch kieliszków (…) Z każdym kieliszkiem wygłaszała coraz bardziej płomienne tyrady o tym, jak silny i twardy był Jurek, o tym, jakim był wyjątkowym wspinaczem. „Jeśli Jurek zginął w górach, to oznacza, że każdego z nas to może spotkać” – tak w książce „Ucieczka na szczyt” opisuje reakcję himalaistki na śmierć Kukuczki Bernadette McDonald.
Górskie ścieżki pochodzącej z Dolnego Śląska Wandy Rutkiewicz raz po raz krzyżowały się z tymi, którymi podążali alpiniści z katowickiego, czy gliwickiego Klubu Wysokogórskiego.
– Wanda była prekursorką czysto kobiecej działalności w górach. Uważała, ze wspinaczka w wyprawach mieszanych uwłacza kobiecie, odbiera jej szanse wykazania, że jest zdolna do tego samego, co mężczyzna. Być może jest to spojrzenie na alpinizm przez pryzmat sportu, który kiedyś uprawiała wyczynowo (grała w siatkówkę). Dlatego przypuszczam, że dążyła do podzielenia alpinizmu na konkurencję kobiecą i męską – opisywał w swojej książce „Mój pionowy świat” Jerzy Kukuczka.
–
Na Baltoro (lodowcu w Karakorum – przyp. red.) do dzisiaj pamiętają
Wandę idącą o kulach, więc zrobiła tam prawdziwą furorę.
Pakistańczycy na wszystkie „nasze” kobitki – nawet te według
nas mniej atrakcyjne – patrzyli jak świetne laski. Nic więc
dziwnego, że jak zobaczyli Wandę, to kompletnie zgłupieli.
Oczywiście dodatkowe wrażenie robiło na nich to, że poruszała
się o kulach. Poza tym Wanda potrafiła pokazać, kto tu rządzi –
że ona jest szefową i gwiazdą. Miejscowi sirdarzy szybko wyczuli,
że mają do czynienia z postacią dużego kalibru. Później przez
wiele lat, kiedy przyjeżdżała wyprawa z Polski, pytali o Wandę –
tak z kolei wspomina wywiadzie – rzece Krzysztof Wielicki, drugi z
Polaków, który zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczników opisując
wydarzenia z roku 1982, kiedy to po wypadku i złamaniu nogi na
Kaukazie prowadziła wyprawę na K2 idąc o kulach.
Zaginione archiwum w końcu odnalezione. Efekty oglądamy w Muzeum Śląskim
W epokę Jerzego Kukuczki i Wandy Rutkiewicz przenosi otwarta właśnie wystawa w Muzeum Śląskim. Znalazło się na niej 35 fotografii autorstwa Wandy Rutkiewicz. Bo słynna himalaistka nie tylko się wspinała. Od swoich pierwszych ekspedycji brała ze sobą aparat fotograficzny i kamerę. Dla Rutkiewicz, która pod względem umiejętności budowania swej osobistej marki, pozyskiwania sponsorów i przyciągania zainteresowania mediów zdecydowanie wyprzedzała epokę w polskim alpinistycznym światku dokumentacja fotograficzna i filmowa była sprawą, które nie można zaniedbywać.
Fotograficzne archiwum Wandy Rutkiewicz uznawane było za zaginione (na początku zbiorem zdjęć, negatywów oraz slajdów opiekował się brat alpinistki, Michał Błaszkiewicz). Jak się okazało, znajdowało się ono w dyspozycji filmowców, przymierzających się do nakręcenia dokumentu o słynnej himalaistki. Dr Katarzyna Gębarowska, kuratorka wystawy w Muzeum Śląskim dowiedziała się o tym trochę przypadkiem i tym sposobem otworzyła się furtka, by po raz pierwszy w muzealnych murach zaprezentować fotografie zmarłej ponad 30 lat temu alpinistki.
Pokazują
one, jak sztukę fotografii widziała Rutkiewicz (najczęściej
wybierała diapozytywy ze względów tyleż praktycznych, co
estetycznych) i co chciała na swoich zdjęciach pokazać. Dodajmy,
że wystawę tworzą nie tylko zdjęcia, ale również elementy
wyposażenia z epoki (m.in. kombinezon, namiot, buty, czekany, liny),
ówczesny sprzęt fotograficzny, a
także listy, pocztówki, czy materiały promocyjne projektu
„Karawana do marzeń” ze wspominaną już reprodukcją obrazu
Henryka Wańka. Prezentowany jest ponadto krótki
dokument audiowizualny, który specjalnie dla Muzeum realizuje Eliza
Kubarska, alpinistka, podróżniczka i autorka filmów o tematyce
górskiej.
Wystawę
„Spojrzenie z góry. Archiwum Wandy Rutkiewicz” będzie można
oglądać do 31 marca przyszłego roku (24 listopada
przewidziano oprowadzanie kuratorskie). W międzyczasie na terenie
Muzeum Śląskiego odbędzie się również szereg wydarzeń
towarzyszących, m.in.:
- 21 listopada 2023 r. – Bartek Bargiel: O fotografii i realizacjach wideo na wyprawach wysokogórskich.
- 13 i 14 grudnia 2023 r. – Monodram „Wanda” Teatru Polskiego w Bielsku Białej (reż. Maria Sadowska, Joanna Grabowiecka).
- 27 lutego 2024 r. – Jan Krzysztof, Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe: Ocena ryzyka w górach – zacznijmy od Tatr.
- 5 marca 2024 r. – Eliza Kubarska: O pracy nad górskimi filmami dokumentalnymi.
Może Cię zainteresować:
Śląski himalaizm to kopalnia tematów na filmowe superprodukcje
Może Cię zainteresować:
W Mikołowie powstał mural z Arturem Hajzerem. Himalaista zginął 10 lat temu
Może Cię zainteresować: