Bytom nowym domem tymczasowym dla neonów ocalonych przez Dominika Tokarskiego

"Jak się człowiek zakocha, to już nie ma wyboru"

Zapewne wielu zapyta – dlaczego Bytom? Sam Tokarski, po oficjalnym ogłoszeniu swojej zawodowej wyprowadzki z Katowic, odpowiedział zbiorowo…

- Otóż pracując w radzie konsultacyjnej kandydatury Katowic i GZM na Europejską Stolicę Kultury 2029 wielokrotnie przewijał się w naszym gremium temat w rozmowach, że ważne jest aktywowanie mieszkańców i działań w miastach Metropolii. Że to jest trochę w skrócie tak, że „Katowice mają wszystko”. Jasne że można lepiej i więcej itd. Ale siła Katowic to też siła miast i mieszkańców miast dookoła nich. I że to ważne, żeby w tych miastach wokół na różnych płaszczyznach pomagać; wspierać, aktywować itd. Chcąc pomóc w tych działaniach aktywacyjnych, pomyślałem, że oprócz tego, żeby radzić, można też samemu zacząć działać w tym kierunku a nie tylko mędrkować w dysputach.

I tak, dzięki sugestii znajomych (a dziś sąsiadów pracowni) – padło na Bytom. Bo przecież ma potencjał. Bo przecież nie brakuje tu pięknych przestrzeni, które będzie można wykorzystać właśnie do przechowywania (i podziwiania) uratowanych neonów.

- Zaproponowano mi tutaj obejrzenie lokalu, w którym się zakochałem. Jak się człowiek zakocha, to już nie ma wyboru… - przyznał prezes Fundacji NEON Katowice podczas pierwszego spotkania zorganizowanego w nowej lokalizacji.

Padło na lokal w neogotyckiej kamienicy przy ul. Orląt Lwowskich 8a. Po kilku miesiącach przygotowań, 25 lipca 2024, w nowej siedzibie odbyło się pierwsze wydarzenie kulturalne.

Neonowe "dobry wieczór" z Bytomia

Wszyscy zainteresowani, przez kilka godzin, mieli okazję do rozmów z twórcą, a przede wszystkim – do zobaczenia kilkunastu (w większości po renowacji) neonów znanych z przestrzeni miejskich. W nowej pracowni fundacji są m.in. napisy BYTOM czy WROCŁAW z dworców PKP, mad mick, radio, logo Katowic czy ogromny napis SPOŁEM z bytomskiego Supersamu.

Otwarte spotkanie do Bytomia przyciągnęło wielbicieli neonów nie tylko z okolicy. Warto dodać, że zgodnie z założeniem lokal ma działać na zasadzie pop-upowej. Oznacza to, że możliwości zobaczenia aktualnej kolekcji czekającej na swoje drugie życie będzie całkiem sporo. Każda taka okazja, z wyprzedzeniem, ma być oczywiście zapowiadana w mediach społecznościowych.

Fenomen przyciągania

Nie Warszawa czy Wrocław. Wielu uważa, że to właśnie Górny Śląsk jest… zagłębiem neonów, które przeżywają obecnie renesans. Potrafią świetnie przyciągnąć (nie tylko kolorem), ale także wzbudzić wiele sentymentów. Oprócz nowości, takich jak chociażby zaświecony niedawno KIERUNEK GZM przy ul. Pocztowej w Katowicach czy owiany tajemnicą projekt Maurycego Gomulickiego, który będzie można podziwiać przy ul. Teatralnej (także w Katowicach) już 11 września 2024 – w regionie (i nie tylko, wiadomo) cały czas trwają poszukiwania wypalonych, zapomnianych napisów.

- Różnie się znajduje taki neon. Czasami przez przypadek, gdzieś na strychu albo w piwnicy. Czasami przy okazji wyburzania budynku. Najczęściej są to same litery, które wymagają konserwacji, dodania rurek, transformatora, zasilacza. I wtedy uzupełnione litery wracają na nowe miejsce. - tłumaczy Dominik Tokarski.

To jakby... dom tymczasowy

Chociaż są piękne i aż chce się je fotografować, przy Orląt Lwowskich wiecznie leżeć (bądź wisieć) nie będą. Dla wielu neonów, choć naprawionych – nie ma już miejsca w dawnej lokalizacji. Część z nich zastąpiły energooszczędne, mniej awaryjne LEDy, a niektórych miejsc czy budynków, którym dawniej dodawały blasku – po prostu już nie ma. Na szczęście, wszystkie ocalone napisy, których nie uda się ponownie wkomponować w konkretne miejsca – mają doczekać się swojej własnej, wspólnej ściany. I to nie byle jakiej, a podobnej do tych, które można podziwiać chociażby w stolicy Austrii.