W jednym z bytomskich antykwariatów natknęliśmy się na małą kolekcję zdjęć i pocztówek przedstawiających tę utraconą część śląskiego miasta. Lata 70. Życie. Widać szyldy sklepów: spożywczych, galanteryjnych, sportowego „Olimpijczyka”, z kapeluszami, walizkami i z artykułami metalowymi. Smażalnię ryb, aptekę, kilka restauracji, barów i legendarną kawiarnię Ludową, w której – jak opowiadają starsi bytomianie – na pianinie przygrywała równie legendarna dama o imieniu Eryka. Miasto. Robotnicze z plusem. Przed laty to do Bytomia jeździło się z całego Śląska na zakupy albo na kolację. W zwykłej smażalni ryb regularnie serwowano owoce morza, z kalmarami i ośmiornicą.
Te pruskie rupiecie...
Ale
o co chodzi z tym wyjątkowym pechem i kilkoma miesiącami, których zabrakło? Otóż, wyrok na bytomski
kwartał wisiał co najmniej od roku 1972, gdy na zlecenie prezydium
Miejskiej Rady Narodowej w Bytomiu ogłoszono konkurs na opracowanie
koncepcji zagospodarowania przestrzennego śródmieścia. Jakiś czas
temu prezentowaliśmy jeden z projektów z tamtej epoki. Zakładał
on jedno wielkie burzenie miasta od Rynku (wówczas placu Poli
Maciejewskiej) w kierunku zachodnim. A więc również kwartał przy
Kościuszki, następnie sąd oraz gmach aresztu śledczego.
Takie
czasy? Tak. Cytując tow. Zdzisława Grudnia, w śląskich miastach
sprzątano „pruskie rupiecie”, zastępując je „nowoczesnymi
formami”. Tak było w Katowicach, w których w 1976 – ponoć z
dnia na dzień – podjęto decyzję o zrównaniu z ziemią tzw.
„Zamku Wincklerów” przy dzisiejszej Al. Korfantego. Ok, a pech
Bytomia polegał na czym? Po pierwsze, na terenie GOP główny nacisk
modernizacyjny w latach 70. obejmował Katowice. Możliwości i
wyzwania były największe, a i tak cała masa gierkowskich projektów
na zawsze wylądowała w szufladach. W Bytomiu faza burzenia
przeciągała się z roku na rok, aż nastał rok 1979.
Jerzy
Gottfried, znakomity śląski architekt, opowiadał mi kiedyś, że
gdyby zdemolowanie kwartału z dowolnego powodu opóźniło się o
kilka miesięcy, zapewne w ogóle by do niego nie doszło. Towarzysze
już wtedy mieli całą masę problemów na głowie: z recesją i
niepokojami społecznymi na czele. W 1979 roku w samych Katowicach
odwoływano gigantyczne inwestycje, jak choćby centrum kultury z 4
scenami w Parku Kościuszki. Może gdyby bytomski samorząd nie był
tak gorliwy… Wszak zaraz potem mieliśmy stan wojenny, śmierć
architektury i zapału modernizacyjnego. Najlepszym dowodem był
dalszy los pl. Kościuszki.
W monografii Bytomia z 1979 roku Alfred Sulik pisał: „Po wyburzeniu istniejącej zabudowy, zakłada się rozpoczęcie budowy domu towarowego Centrum w rejonie ulic Pokoju, Jainty, Piekarskiej i Kościuszki”.
Ruina? Raczej zaniedbania
Na
budowę czegokolwiek zabrakło pieniędzy. Koszt rozbiórki zakończonej dopiero w 1980 roku może
potwierdzać, że stan kwartału był daleki od ruiny, którą
sygnalizowali nie tylko lokalni kacykowie, ale i sami architekci. Nie
oznacza to jednak, że kamienice przy dawnym Bulwarze były wizytówką
Bytomia. Na niektórych zdjęciach widać, że były potwornie
zapuszczone, co tylko potwierdza skandalicznie ujemny bilans
przemysłowej eksploatacji Bytomia, również za czasów Gierka.
Co
byłoby, gdyby zespół bytomskich kamienic przetrwał PRL? Przede
wszystkim, nie byłoby Agory, to na pewno. Niewykluczone jednak, że
w kiepskich dla miasta latach przełomu XX i XXI wieku, wyburzono by
pojedyncze budynki kwartału. Reszta niszczałaby niemiłosiernie,
zapewne do naszych czasów. Ale może dzięki temu Bytom miałby
jeszcze więcej argumentów w dzisiejszej dyskusji o rewitalizacji.
W galerii powyżej znajdziecie różne ujęcia dawnego kwartału. Wybraliśmy jednak tylko te z lat 50-70, gdy finalnie decydowały się jego losy.
Może Cię zainteresować:
W muzealnych archiwach zostały ślady dawnego Bytomia. Fascynujące zdjęcia sprzed ponad 100 lat
Może Cię zainteresować: