Ostatnie mecze Górnika Zabrze z Legią Warszawa dostarczają nam emocji nie tylko na boisku. Od dawna wiadomo, że kibice obu drużyn nie darzą się sympatią, ale konflikt stał się medialny, gdy w te animozje zaczął się angażować Lukas Podolski.
Ta historia zaczęła się w ubiegłym roku. Kibice Legii wpadli na pomysł, że zmotywują swoich kolegów, aby pojechali do Zabrza, transparentem z hasłem: "Chociaż w Zabrzu śmierdzi i bieda, za Legią na wyjazd jechać trzeba". "Poldi" wówczas cierpliwie poczekał na mecz, a po zwycięstwie 3:2 zdecydował się na słodką zemstę.
Były mistrz świata w sieci opublikował wpis, w którym padła m.in. taka riposta: "Górnik jak na gospodarza przystało, obdarował spadających z królewskiego stolca, upojonych czajkowym fetorem kibiców Legii trzema ciosami". Pewne było, że przy następnej okazji będziemy świadkami kolejnego odcinka serialu, w którym bohaterowie szukają odpowiedzi na to, gdzie bardziej śmierdzi.
Legioniści w miniony weekend myśleli, że wymyślili hasło, którym zaimponują całej Polsce. Na płachcie umieścili wizerunek kobiety, która pierze koszulki Górnika, a jedna z nich była z numerem 10 i nazwiskiem Podolskiego. Swoje dzieło sztuki wzbogacili hasłem: "Fatalna sytuacja w Odrze. Przyczyną g***o w wiodrze". I może byłoby zabawnie i pomysłowo, gdyby nie fakt, że na geografii chyba przeoczyli lekcję, na której nauczycielka opowiadała o polskich rzekach i na tablicy wskazywała, którędy płyną.
"Słoiki nauczcie się geografii, Odra nie płynie przez Zabrze ale widać żyleta tego nie wie. A może zapomnieliście, bo zaczadziła was Czajka i to g***o, co wam płynie pod nosem. Szacunek, że wydajcie kasę na farby żeby mnie promować, fajnie wyglądała ta "10" dzięki wam" - odpowiedział warszawiakom Podolski.
Bo na Śląsku bród, smród i ubóstwo
Ostatnie spięcia na linii Legia Warszawa - Górnik Zabrze - Lukas Podolski, są doskonałym odzwierciedleniem tego, co można obserwować w polskim futbolu od wielu lat. Faktem jest, że niemal cała piłkarska Polska nienawidzi Legii. Drugi fakt jest taki, że śląskie kluby i tutejsi kibice także nie cieszą się sympatią.
Wojny hanysów z gorolami są nam doskonale znane od dziesięcioleci. Kiedyś w naszych miastach toczyły się wszędzie. W zakładach pracy, w szkołach, na podwórkach, czy w knajpach. Dziś słowo "gorol" już coraz rzadziej jest wykorzystywane, aby obrazić drugiego człowieka. Na stadionach jednak wciąż można obserwować bitwę jednych z drugimi.
Kibice z innych części Polski niemal zawsze sięgają po stereotypy o Śląsku. Chcąc obrazić fanów Górnika, Ruchu, czy Piasta, chwytają się tekstów, że u nas jest bieda, ludzie chodzą brudni, powietrze jest czarne, a ludzie się nie myją.
Jeden z przykładów mieliśmy osiem lat temu. Najpierw kibole Ruchu wtargnęli do pociągu z fanami Legii, a następnie wyrzucili wszystkie ich rzeczy osobiste oraz zdemolowali przedziały. Co zrobili kibice ze stolicy? Zorganizowali... zbiórkę!
"W geście solidarności, z której słyną polscy kibice oraz szczodrości i dobrego serca, jakie warszawscy fani okazywali wielokrotnie w różnych akcjach charytatywnych, także i tym razem apelujemy do wszystkich, którym nie jest obojętny los tych, co w potrzebie, o wzięcie udziału w akcji, której beneficjentem będą chorzowscy kibice. Rozumiejąc ich trudną sytuację, postanowiliśmy zorganizować zbiórkę artykułów spożywczych oraz ubrań, które niezwłocznie zostaną im przekazane. (...) Będziemy też wdzięczni za dostarczenie używanych ubrań, zwłaszcza bluz, które, jak już wiemy, cieszą się wśród chorzowskich kibiców dużą popularnością, przy czym sugerujemy, żeby były one koloru ciemnego, co pozwoli ich nowym właścicielom zaoszczędzić na praniu i które skutecznie maskować będą brud" - pisała wówczas jedna z grup kibicowskich Legii.
Chorzowianie zresztą w całym kraju nie mają lekko, a wszystko przez przydomek, który został im nadany. Kiedy gra Ruch, z sektora drużyny przeciwnej często można usłyszeć hasło "śmierdziele". Do dzisiaj jednak nie ma jednoznacznej teorii, dlaczego akurat tak mówi się o fanach "Niebieskich".
Kolejny ciekawy przykład można znaleźć w Bytomiu. Przeciwnicy często chwytali się stereotypu, że w tym mieście patologia jest na każdym kroku. Co zrobili więc fani Polonii? Sami zaczęli mówić o sobie "Bytomska patologia", dzięki czemu swoich wrogów pozbawili obraźliwego argumentu.
To zresztą norma, że przeciwnicy wykrzykują obraźliwe hasła i tworzą niezbyt wyszukane transparenty, jedynie opierając się na stereotypach. Tak jednak funkcjonują ruchy kibicowskie, że chwytają się wszystkiego, byleby jak najbardziej dopiec przeciwnikowi. Kibice z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, czy Gdańska doskonale wiedzą, że pod względem zapachu i czystości Zabrze, Chorzów, Katowice, czy Bytom wcale nie wypadają gorzej na ich tle.
Na wszelkie tego typu zaczepki najlepiej nie reagować i niespecjalnie się nimi przejmować. Szczególnie że śląscy kibice nie pozostają dłużni swoim przeciwnikom z innych części kraju i także chętnie obrażają ich w przeróżny sposób. Niestety, taki mamy klimat na polskich stadionach.