Centrum Katowic w kolorze w 1940 roku! Zdjęcia z prywatnego archiwum fascynujące, ale rzeczywistość...

To jedna z najciekawszych fotograficznych pamiątek z Katowic czasu II wojny światowej. Rok 1940. Zdjęcia z prywatnego archiwum wykonane przez człowieka, który w Katowicach znalazł się zupełnie przypadkiem. Jego zdjęcia, a właściwie zdigitalizowane przezrocza, zachwycają żywymi kolorami i pokazują miasto, którego zakątki dobrze dziś znamy. Możecie zobaczyć je w galerii.

Dzisiejsza ulica Korfantego, na której trwa budowa nowych torów tramwajowych. Dworcowa, Wawelska i Stawowa. Zwłaszcza Stawowa - z samochodowym ruchem, nieprzypominająca dzisiejszego deptaku. Plac Andrzeja i Rynek. W kolorach jakby to były lata 70., a nie rok 1940. Niesamowity widok.

Thiele. Brzmi po niemiecku

Autorem fotografii był Jerzy Thiele, człowiek, który w Katowicach zjawił się z Łodzi. Jego wujek prowadził tu biznes tekstylny, a on... On miał niemiecko brzmiące nazwisko, które mogło pomóc w interesach. Bez związku z dobrze znanymi na Śląsku Thiele-Wincklerami, ale może właśnie o to chodziło.

- Przed przyjazdem na Śląsk ojciec służył w polskim wojsku na granicy polsko-litewskiej, w Sejnach. Po wybuchu wojny został wcielony do Wehrmachtu. Zawsze lubił fotografować. Miał aparat marki Leica, a Katowice musiały być wtedy interesującym, nowoczesnym miastem - wspomina Krystian Thiele, syn Jerzego. Pan Krystian zachował a następnie zdigitalizował kolorowe przezrocza ojca.

Krystian Thiele urodził się w Katowicach, wiele lat uczył w szkołach w Chorzowie, a dziś mieszka w Mikołowie. Ze Śląska pochodzi jego rodzina od strony matki. Jego wujkiem był Emil Goerlitz, słynny piłkarz 1. FC Katowice, z którym w 1927 roku zdobył wicemistrzostwo Polski oraz Pogoni Lwów, z którą dwa lata wcześniej świętował mistrzostwo kraju. Goerlitz był reprezentantem Polski i olimpijczykiem na igrzyskach w Paryżu w 1924 roku.

Rzeczywistość roku 1940

Wracając do zdjęć. Na rok 1940 wskazują dwa szczegóły: wspomniana wcześniej modernizacja zacofanej linii tramwajowej, która zakończyła się pod sam koniec właśnie tego roku oraz reklama słynnego antysemickiego, propagandowego filmu produkcji III Rzeszy: "Żyd Süss" wyświetlanego w kinie Rialto. Jego premiera w niemieckich kinach odbywała się pod sam koniec września 1940 roku.

Choćby to przypomina o rzeczywistości, w której powstały prezentowane zdjęcia. Dla katowiczan, którzy w sercu Polskę nosili albo co najmniej do życia w niej przywykli, katastrofa II Rzeczpospolitej była szokiem. Wojsko Polskie (cóż z tego, że ze względów strategicznych) oddało Górny Śląsk po dwóch dniach walk. A potem i tak przepadło ze szczętem. Dla aktywnych politycznie i kulturalnie polskich patriotów, którzy wcześniej nie zdecydowali się na ucieczkę z miasta, okupacja województwa śląskiego przez Wehrmacht oznaczała bezpośrednie zagrożenie aresztowaniem, uwięzieniem w obozie koncentracyjnym a nawet śmiercią.

Gestapowcy przyjechali wraz z wojskiem i Freikorpsem, wkrótce też w mieście zjawili się kaci w mundurach SS z Einsatzgruppe Udo von Woyrscha. W bezimiennej, masowej mogile na cmentarzu w Panewnikach złożono zwłoki kilkudziesięciu (a może i dwustu) ofiar walk i egzekucji. Kilkadziesiąt, a może i ponad setkę osób zamordowano w panewnickich lasach. Władze niemieckie natychmiast przystąpiły tez do generalnej rozprawy z polskością w przestrzeni miejskiej – wymiany polskojęzycznych tablic z nazwami ulic i szyldów firm, niszczenia pomników. Nie ostał się też uznany za symbol polskości modernistyczny (czyli co gorsza reprezentujący pogardzany przez nazistów kierunek w architekturze) gmach Muzeum Śląskiego.

O dziwo jednak, nazistowskie instytucje i organizacje rade wprowadzały się do innych modernistycznych gmachów, jak np. „Dom Powstańca, który stał się siedzibą kierownictwa powiatowej NSDAP, czy też gmach Urzedów Niezespolonych nieopodal Gmachu Województwa, który zajęło Prezydium Policji. Sam Urząd Wojewódzki pomieścił centralne władze utworzonej w 1941 r. prowincji górnośląskiej z jej nadprezydentem i zarazem gauleiterem NSDAP na czele.

"Ten przeklęty malarz"

Jeszcze we wrześniu 1939 esesmani von Woyrscha palą katowicką synagogę, a do końca października zostają deportowani i wywiezieni na niemiecko-sowiecką granicę katowiccy Żydzi.

Ale też nawet dla tych mieszkańców Katowic, którzy byli Niemcami bądź swą niemieckość gorliwie podkreślali, pierwsze triumfalne miesiące po „wyzwoleniu” spod polnische Zwangsherrschaft (wymuszonego polskiego panowania) przemknęły z szybkością lokomotywy jadącego na Ostfront wojskowego transportu.

– Wyłączywszy ten moment zachłyśnięcia się sukcesami Wehrmachtu, czyli wrzesień 1939, czy potem gdzieś do jesieni 1940, kiedy jeszcze były zwycięstwa i profity - przejmowane mieszkania, stanowiska, lepsze kartki itd. - to później okazało się, że są same minusy – mówił prof. Ryszard Kaczmarek w wywiadzie udzielonym w 2015 r. – Musieli iść na wojnę, i to jeszcze brano ich do Wehrmachtu jako pierwszych, bo mieli obywatelstwo niemieckie. Profity ostatecznie okazały się nie aż tak znaczące. Roboty za to było coraz więcej. Może i taki ktoś miał I grupę DVL, ale 10 godzin w tej kopalni trzeba było tyrać, a potem jeszcze iść na masówkę i słuchać jakiegoś idioty przemawiającego z pulpitu w imieniu Wielkiej Rzeszy. Zatem w latach 1941-1943 ci Niemcy, może prócz kompletnie zwariowanych na punkcie Hitlera, bo takich też nie brakowało, stawali się coraz bardziej rozczarowani.

Większość jednak mieszkańców Katowic objęła niższa, III grupa Volsklisty, czyli Niemieckiej Listy Narodowej. Jesienią 1943 było ich około 54 tysięcy (na ponad 132 tysiące ludności miasta); w tym czasie mieszkańców z DVL I było niespełna 11 tysięcy, zas Reichsdeutschów (przedwojennych obywateli Rzeszy) 21 tysięcy. Wpisanie na Volkslistę na ogół zwiastowało pobór do Wehrmachtu.

W totalitarnym państwie Hitlera ściany miewały wiele czułych uszu. Dlatego też w miejscach publicznych (i przy otwartych oknach) nawet na błahe, codzienne tematy mówiono niemal wyłącznie po niemiecku (chyba, że ktoś nie potrafił, a bywało i tak). Przykład?

Około godziny 12.00 inwalida Jan Wieczorek w trakcie politycznego sporu ze swą żoną, prowadzonego w ich mieszkaniu w Katowicach (...), powiedział między innymi "Führer to jest przeklęty malarz". Wieczorem został aresztowany i przekazany gestapo.

- Pomimo wysiłków przekształcenia Katowic w miasto niemieckie, a jego mieszkańców w Niemców, przez cały okres okupacji działały tu polskie organizacje konspiracyjne o różnej proweniencji politycznej – podkreślają Mirosław Węcki i Joanna Kałuska, autorzy książki „W okupowanym mieście. Topografia Katowic w latach 1939-1945”. – Niestety, polskie organizacje na terenie Górnego Śląska przez całą wojnę były narażone na dekonspirację, konfidenci gestapo wnikali bowiem w szeregi ruchu oporu.

Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Podziemia collage

Może Cię zainteresować:

Schron w parku Kościuszki. Tajemnicze podziemia pod kościółkiem to wielka zagadka Katowic z czasów II wojny światowej

Autor: Tomasz Borówka

01/10/2023

Wybuch amerykańskiej bomby wodorowej

Może Cię zainteresować:

Jak Śląsk miał zginąć. Ujawnione plany wojny nuklearnej

Autor: Tomasz Borówka

11/03/2022

Granica polsko-niemiecka w Bytomiu

Może Cię zainteresować:

Bytom otoczony nową granicą państwową z 3 stron. Po tej historii w mieście nie ma już śladu

Autor: Tomasz Borówka

17/02/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon