Tradycyjnie na Górnym Śląsku podczas wigilii jada się siemieniotkę (czyli zupę z nasion konopi), zupę rybną z głów karpi – koniecznie z grzankami. Pojawia się też grzybowa. Na stołach króluje oczywiście karp pod różnymi postaciami, makówki, moczka, panczkraut (zwany także ciapkaustą) oraz znany i lubiany szałot. Warto nadmienić, że „śląskość” wigilijnej wieczerzy nie musi świadczyć o śląskości domowników. Na nasze zwyczaje wpływa głównie własne widzimisię. Jeśli chcemy, możemy na wigilię mieć sushi – co nie sprawia, że jesteśmy Japończykami.
Ogromne bogactwo wigilijnego menu możemy zaobserwować na stołach szefów śląskich miast. Paru z nich zechciało się podzielić z nami swoimi rodzinnymi tradycjami.
Czy barszcz wyprze zupę rybną?
Największą różnorodność możemy zaobserwować jeśli chodzi o zupy. Zupę rybną znajdziemy na wigilijnym stole Gabrieli Staszkiewicz, burmistrzyni Cieszyna. Wywar z głów karpi jest obecny również w wigilijnym menu burmistrza Łazisk Górnych Aleksandra Wyry. Wigilia burmistrza Łazisk przebiega w prawdziwie śląskim klimacie. Jadane są też makówki, kompot z suszonych śliwek, kapusta kiszona zasmażana z grzybami oraz karp.
Podobnym jadłospisem może pochwalić się prezydent Rudy Śląskiej Michał Pierończyk.
– W Świętach najważniejsze jest dla mnie spotkanie rodziny przy wigilijnym stole, kiedy mamy czas tylko dla siebie, kiedy nie musimy się spieszyć, a dzieląc się opłatkiem możemy wspólnie cieszyć się swoją obecnością. Natomiast mówiąc o konkretnym menu wigilijnym, to na naszym rodzinnym stole pojawia się zupa z głów ryb, zupa grzybowa i barszcz z uszkami. Potem oczywiście nie może zabraknąć pieczonego karpia, kartofli, kapusty z grzybami, kapusty z grochem, kompotu, gotowanej fasoli, moczki oraz makówek. W świąteczny czas na stole pojawia się także piernik, keks, babka i sernik – mówi Michał Pierończyk, prezydent Rudy Śląskiej.
Możemy zauważyć, że obok tradycyjnej zupy rybnej, w domu Pierończyka serwuje się także barszcz. Fuzję śląskich i polskich tradycji obserwujemy też u innych szefów miast Górnego Śląska. Najczęściej wynika to z mieszania tradycji rodzinnych.
– W mojej rodzinie preferuje się zupę grzybową, ale również na stole jest barszcz. Jest również karp upieczony, ale większość uczestników kolacji wigilijnej gustuje w smażonych filetach z dorsza czy mintaja. Obowiązkowo jest również kompot z suszonych owoców i makówki – wylicza burmistrz Lublińca Edward Maniura.
"Mariusz Wołosz, prezydent Bytomia, niemal jak każdy, czeka na Boże Narodzenie. I to nie tylko z powodu świątecznej atmosfery i nastroju, okazji spędzenia czasu z rodziną i najbliższymi, ale też właśnie z powodu wigilijnych potraw. Do jego najbardziej ulubionych należą pierogi z kapustą i grzybami oraz tradycyjna zupa rybna. Na jego świątecznym stole są również inne dania. Wśród nich m.in. karp i barszcz" – dowiadujemy się w urzędzie miejskim Bytomia.
Barszcz gości także na wigilijnym stole Sławy Umińskiej-Kajdan, prezydentki Piekar Śląskich. Podobnie jest w sąsiednim mieście – Siemianowicach Śląskich.
– Naszą wigilijną kolację zawsze zaczynamy od wspólnej modlitwy z rodziną. Na świątecznym stole królują tradycyjne śląskie potrawy, takie jak barszcz czy zupa grzybowa, której jestem zwolennikiem. Są uszka, jest karp, kapusta z grzybami. Nie może także zabraknąć makówek - wylicza prezydent Siemianowic Śląskich Rafał Piech.
Siemieniotka jedzona o 3.00 w nocy smakuje najbardziej
Swoimi rodzinnymi tradycjami świątecznymi podzielili się burmistrzowie Mikołowa i Tarnowskich Gór.
– Ponieważ jestem Ślązakiem, moja ulubiona zupa wigilijna to rybna z głów karpia z grzankami, a na kolejne dania karp smażony, ziemniaczki i smażona kapusta z grzybami. Jednak dlatego, że przy stole zasiada mieszanka Ślązaków i Goroli, to mamy na nim prawie wszystko. Z zup - rybna z grzankami, grzybowa i barszcz czerwony z uszkami, a na kolejne dania karp, łosoś, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami i ruskie, kapusta z grzybami, kompot z suszonych śliwek oraz z truskawek a także makówki i pierniki – mówi burmistrz Mikołowa Stanisław Piechula.
Arkadiusz Czech, burmistrz Tarnowskich Gór, specjalnie dla nas szczegółowo opisał swoje rodzinne tradycje:
– Kolację wigilijną jemy w rodzinnym gronie, wraz z moim rodzeństwem, bo mieszkamy prawie wszyscy w jednym domu. Dawno temu, kiedy żyli jeszcze rodzice, kiedy nasze dzieci były małe (teraz są dorosłe), przy wigilijnym stole zbierało się prawie 30 osób. Teraz – kilkanaście – wspomina Arkadiusz Czech, burmistrz Tarnowskich Gór. – Wśród dań wigilijnych najważniejsza jest zupa: u nas siemieniotka. Jako dzieci pluliśmy nią, wydawała nam się paskudna. Ale rodzice mówili, że Dzieciątko nie przyniesie prezentów, jeśli jej nie zjemy, więc nie było wyboru. Kiedy podrosłem i z ojcem chodziłem na pasterkę, po powrocie z wielkiego gara, który stał na balkonie (w żadnej lodówce by się nie zmieścił), odłupywaliśmy po kawale zamarzniętej siemieniotki i koło godz. 03.00 zajadaliśmy się nią. Taka była nasza tradycja. Teraz, kiedy dzieci są dorosłe, wszyscy bardzo chętnie na wigilię jemy siemieniotke - raz w roku, więc jest najlepsza. Nigdy nawet łyżka się nie zmarnuje. Przecieranie ugotowanych konopi wymaga czasu i wysiłku, więc często przecierają je (aż puszczą olej) nasze dzieci. Do tego dodajemy grubo krojoną cebulę i gotujemy. Dodatki to sól, pieprz, zacierka z kaszy jaglanej. Zupą zalewamy ugotowany i podany na talerz pęczak. Pycha!
Na drugie danie:
1. kilka rodzajów ryb: oczywiście karp, ale też zapiekanka z łososia, całe pstrągi, od niedawna filety z miruny.
2. gotowana kapusta kiszona z masłem, kapusta kiszona z grzybami (zbieranymi przez nas), kapusta kiszona z pieczarkami, surówka z kiszonej kapusty
3. gotowane ziemniaki
Do tego:
4. kompoty: z suszu, z dyni z goździkami, cynamonem, octem
5. makówki
6. moczka robiona na pierniku, której nie lubię, ale szwagier nazywa "same dobrocie" – wylicza Arkadiusz Czech.