W 2011 roku w Dzienniku Zachodnim ukazał się wywiad Teresy Semik z profesorem Janem Miodkiem pod tytułem Jan Miodek: Dyskusja o języku śląskim w piśmie jest żenująca. Wypowiedział tam pamiętne słowa, które dziś, po 13 latach, są nadal powtarzane przez polityków prawicy: „Proszę ode mnie nie wymagać udowodnienia, że może śląszczyzna jest odrębnym językiem, nie żądać jej kodyfikacji, bo to jest nonsens. Naiwność połączona z fanatyzmem”. Powiedział też: „Oczekiwanie ode mnie, że ja powiem: Tak, śląszczyzna nadaje się do kodyfikacji w piśmie jest takim samym zadaniem, jakie by postawiono matematykowi żądając udowodnienia, że czasem dwa razy dwa jest pięć. Nie udowodnię, i na tym moglibyśmy ten wywiad zakończyć”. Nie można się nie zgodzić, że było to dosyć zdecydowane stanowisko, poręczny lewarek dla przeciwników uznania śląskiego za odrębny język. Na szczęście językoznawca nie stracił umiejętności mówienia i pisania po publikacji tekstu w 2011 roku.
Jak w 2011 roku wyglądała sytuacja języka śląskiego?
W 2011 roku kwestia popularyzacji i kodyfikacji godki była w powijakach. Książek po śląsku było niewiele. Sposób zapisu języka śląskiego dopiero powstawał. Gōrnoślōnski Ślabikŏrz i Ślabikŏrz niy dlŏ bajtli zostały wydane jedynie rok przed publikacją wywiadu z prof. Miodkiem. Na pierwszy tom bestsellerowej serii powieści o Kōmisorzu Hanusiku musieliśmy poczekać jeszcze 4 lata. Szczepan Twardoch Dracha wydał dopiero w 2014 roku... a gdzie tam dopiero śląski przekład. Jeżeli przyjmiemy, że wyznacznikiem „językowości” języka jest liczba wydanych w nim książek, filmów i sztuk teatralnych lub ogólnie tworzonych w nim tekstów kultury, to faktycznie, śląski ciężko było nazwać wtedy językiem.
Co było potem?
W 2015 r. Adrian Goretzki założył pierwsze śląskie biuro tłumaczeń PoNaszymu. Na rynku pojawiła się oferta profesjonalnych tłumaczeń na język śląski. Godka przestała być domeną kół i stowarzyszeń, teraz do gry wszedł biznes. Okazało się, że na tłumaczenia jest popyt. Na śląski przetłumaczyli Facebooka, po śląsku możemy teraz korzystać z urządzeń Samsunga i robić zakupy w śląskojęzycznych Kauflandach.
Jeden z tłumaczy współtworzących zespół PoNaszymu – Grzegorz Kulik - zaczął tłumaczyć twórczość Szczepana Twardocha. Śląskie przekłady wydaje Wydawnictwo Literackie, jedno z największych i najbardziej poważanych wydawnictw w Polsce. Śląszczyzna przestała być jedynie narzędziem do ôsprowianio wicōw. Nabrała pewnego rodzaju transcendentności. Wyszła z serc i domów Ślązaków i zmaterializowała się na papierze, płytach, pendrive’ach i w ogromnych serwerowniach. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Czy razem z językiem zmieniła się opinia prof. Miodka?
W 2017 na łamach Wysokich Obcasów ukazał się wywiad z Adrianem Goretzkim „Szafnij to po swojimu”, który przeprowadziła Maria Hawranek. Tłumacz opowiedział w nim o tym, jak założył pierwsze śląskie biuro tłumaczeń. Pojawił się też wątek wtedy jedynie 5-letniej wypowiedzi prof. Miodka.
„Dziwi mnie, że osoby takie jak Maria Pańczyk, senator, która wymyśliła konkurs „Po naszymu, czyli po śląsku”, czy prof. Jan Miodek uważają nauczanie gwary za szkodliwe, bo jest zbyt wiele jej odmian, a szkoła uczyłaby tylko jednej. A przecież język polski też został skodyfikowany głównie na bazie jednej z odmian – małopolskiej” – mówi Adrian Goretzki w Wysokich Obcasach
Na wywiad szybko zareagował wywołany do tablicy lingwista. W opublikowanym dwa tygodnie później liście profesor Jan Miodek pisze: „Kiedy i gdzie powiedziałem – ja, od zawsze apologeta wszystkich gwar – że ich nauczanie jest szkodliwe??!! Powtarzam tylko, że kodyfikacja dialektu śląskiego jest piekielnie trudna, a może i wręcz niemożliwa, bo składają się na niego rozliczne i bardzo zróżnicowane gwary. A kiedy czytam pisane po śląsku teksty Alojzego Lyski, Bogdana Dzierżawy czy ostatnio Barbary Szmatloch, przekonuję się dowodnie, że wszyscy ci autorzy doskonale się obywają bez kodyfikacji. Piszą po prostu gwarą swego regionu, językiem serca!”
Tak oto w 2017 roku opinia tarnogórzanina powoli stawała się mniej radykalna, o czym w kwietniu 2024 r. podczas prac sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych przypomniał zaproszony w roli eksperta Adrian Goretzki.
2022 rok
Kolejny tekst Teresy Semik o profesorze Miodku ukazał się w Ślązagu w 2022 roku. Językoznawca nadal uważa w nim, że kodyfikacja jest niezwykle trudnym zadaniem. Jednak z uznaniem mówił o dziesiątkach książek czytanych z satysfakcją, których autorzy radzą sobie z pisaniem po śląsku.
"Na Śląsku nie można wymuszać od kogoś deklaracji polskości. Jeżeli ktoś chce powiedzieć: jestem tylko Polakiem, czy Polakiem Ślązakiem, proszę bardzo. Chce powiedzieć: jestem Ślązakiem i nikim więcej, albo Ślązakiem Niemcem, proszę bardzo. Nie można władać czyimiś odczuciami" – mówił o Ślązakach prof. Jan Miodek w 2022 r.
Apel do pewnej ważnej osoby
Prof. Miodek jest naukowcem. Jego praca nie polega na wyrokowaniu co jest prawdą, a co nie. Praca naukowca polega na opisywaniu rzeczywistości. Od czasu pamiętnej wypowiedzi lingwisty mija właśnie 13 lat. Razem z mową Górnoślązaków zmieniała się także jego opinia, nabierała niuansów. Od tamtego czasu powstało wiele książek, sztuk teatralnych, artykułów, prac naukowych. Pisze się po śląsku na tematy, o których nigdy nie dyskutowano w tym języku. Wymyśla się nowe słowa i odkopuje te dawno zapomniane. W komentarzach na Facebooku kłócimy się, czyjo ōma godała nojlepij. Profesor Miodek widział te wszystkie rzeczy i zapytany o nie, komentował. Jego opinia sprzed 13 lat nie została wykuta w kamieniu i (z całym szacunkiem dla pana profesora), mało wnosi do dyskusji, bo się realnie przedawniła. A sam zainteresowany i tak sam później przyznał, że z zaciekawieniem obserwuje starania kodyfikacyjne. Jeżeli więc pewna ważna osoba powoła się na tę nieszczęsną 13-letnią wypowiedź przed podpisaniem pewnego ważnego dokumentu, to ja już nie wiem, co mogę powiedzieć...
Może Cię zainteresować: