Na tą wiadomość bliscy zaginionych na „Pniówku” górników czekali od kwietnia zeszłego roku. Oficjalnie siódemka górników miała status zaginionych (oficjalnie w statystyce tragicznie zmarłych figurowało tylko dziewięciu tych, których ciała wtedy wydobyto na powierzchnię). Wiadomo było, że nie zostaną na dole – w polskim ratownictwie górniczym nie ma takiego zwyczaju. Wiadomo było, że w końcu i oni zostaną wydobyci. Kwestią czasu pozostawało tylko kiedy.
To nie był precedens. W Czechach na wydobycie ciał czekano kilka miesięcy
Za miedzą, w czeskiej kopalni ČSM Północ w Stonawie zaraz po tragicznym wybuchu metanu, jaki wydarzył się tam 20 grudnia 2018 r. (śmierć poniosło 13 osob) udało się wydobyć jedno ciało. Dzień po wypadku, ze względu na warunki zagrażające bezpieczeństwu ratowników, podjęto decyzję o odcięciu tamami rejonu zdarzenia i tłoczeniu do wyrobiska azotu, który miał poprawić parametry atmosfery. Dzięki temu udało się wydobyć kolejne trzy ciała, ale na odnalezienie pozostałych dziewięciu trzeba było czekać do przełomu kwietnia i maja następnego roku (ostatnich zaginionych wydobyto 12 maja 2019 r.).
Kiedy na „Pniówku”, ze względu na wciąż utrzymujące się wysokie zagrożenie metanowe (w trakcie trwania akcji miał miejsce szereg kolejnych wybuchów tego gazu) sztab podjął decyzję o odstąpieniu od akcji ratowniczej i skupieniu się na odizolowaniu zagrożonego rejonu przypominano sytuację z kopalni w Stonawie. Chyba mało kto jednak sądził, że w tym przypadku na powrót po zaginionych górników trzeba będzie czekać znacznie dłużej niż w tamtym przypadku.
Akcja rozpoczęła się w weekend. Ratownicy zmagali się z temperaturą i wilgotnością
Wznowienie akcji poszukiwawczej w „Pniówku” nastąpiło dopiero w lutym tego roku, zaś finalny jej etap, już pod rygorami akcji ratowniczej, rozpoczął się w miniony weekend. Zakładała ona połączenie nowo wydrążonego wyrobiska z chodnikiem nadścianowym, w okolicach miejsca, gdzie – jak podejrzewano - miało znajdować się pięciu z siedmiu zaginionych górników. Następnie ratownicy mieli przystąpić do penetracji tego chodnika, a później samej ściany. Aby te działania podjąć należało jednak przewietrzyć znajdujące się 1000 metrów pod ziemią wyrobiska, co nie było łatwe. Akcję prowadzono w bardzo trudnych warunkach przy wysokiej temperaturze i wilgotność (ok. 40 stopni Celsjusza i blisko 100 proc. wilgotności).
W poniedziałek (11 września) nad ranem służby JSW podały, że w chodniku nadścianowym N - 12 za wlotem do ściany N – 6 odnaleziono ciała pięciu górników. Ze względu na trudne warunki prowadzonej akcji ich transport na powierzchnię trwał kilkanaście godzin – ostatecznie wydobyto je w poniedziałek wieczorem.
Do akcji wkroczył też pies Sudeckiej Grupy GOPR
Ciała dwóch ostatnich z grupy zaginionych górników miały – jak przewidywano – znajdować się w feralnej ścianie N-6. Ratownicy podjęli próbę wejścia do niej, ale okazało się, że panujące tam warunki nie pozwalają na bezpieczne prowadzenie akcji. Początkowo zapowiedziano więc, że rejon ściany zostanie ponownie otamowany i konieczne będzie wydrążenie, prowadzącej do niej dodatkowej przecinki (jednej lub nawet dwóch). Ta operacja oraz przygotowanie do kolejnej akcji miałoby potrwać około miesiąca.
Później jednak, po naradzie zespołu poszerzonego o specjalistów w sztabie akcji zdecydowano, by kontynuować poszukiwania dwójki zaginionych penetrując ścianę od strony chodnika nadścianowego N-12. Ratownicy mieli spróbować odgruzować wlot ściany i jeśli okazałoby się, że można bezpiecznie prowadzić akcje ratowniczą, to miała być ona kontynuowana.
Udało się ten plan wcielić w życie. We wtorek przed południem JSW poinformowała, że ratownicy przebrali obwał na wlocie do ściany N-6, przedłużyli lutniociąg i rozpoczęli penetrację ściany. W środę rano spółka przekazała, że odnaleziono szóstego z zaginionych górników i trwają przygotowania do wytransportowania go na powierzchnię. Następnie ratownicy będą poszukiwać ostatniego z zaginionych.
Jak podano od wczoraj ratownicy spenetrowali 168 metrów ściany przebierając po drodze liczne obwały (zasypane wyrobisko). W nocy do ściany wpuszczono psa tropiącego z Sudeckiej Grupy GOPR, który wskazał potencjalne miejsca, gdzie mogą znajdować się poszkodowani górnicy. W sumie, do tej pory w akcji ratowniczej wzięło udział 110 zastępów ratowniczych.