Oskar Szramka
Czesław Mozil

Czesław Mozil: Ludzie słyszą mój akcent i mówią: „On mówi po śląsku!". Ale ja czuje się przede wszystkim Polakiem

O śląskich sprawach, ukochanym Górniku Zabrze, Lukasie Podolskim, „Kajś" Zbigniewa Rokity, nowej płycie (premiera była 2 grudnia) i... Spisie Powszechnym. Czesław Mozil, urodzony w Zabrzu muzyk pochodzenia ukraińsko-duńskiego w szczerej rozmowie z portalem Ślązag.pl

Czesław Mozil na dobre wrócił na Śląsk? Ostatnio spędza pan tu dużo czasu. Szczególnie w Tarnowskich Górach
W zasadzie na Śląsk wracam regularnie, do różnych miejsc. Jeśli chodzi o Tarnowskie Góry, to historia jest taka, że podczas jednego z koncertów zorganizowanego na rocznicę Powstań Śląskich odkryłem bardzo zdolną młodzież właśnie z Tarnowskich Gór pod batutą pani Alicji Pacześniak-Słoty. To „śląskie smyki". Zaprosiłem ich do dwóch piosenki na płytę „Inwazja Nerdów", nakręciliśmy dwa teledyski, które nigdy by nie powstały, gdyby nie wsparcie miasta Tarnowskie Góry. Ale muszę panu powiedzieć, że ostatnio byłem też w Zabrzu. Miałem występ z okazji 110 rocznicy kina Roma.

No właśnie, Zabrze to na pewno miejsce dla pana wyjątkowe. To tu się pan urodził.
Tak. I choć nie mieszkam tu od 1985 roku, to wszystko doskonale pamiętam. Pamiętam kino Roma, obok którego mieszkaliśmy przy obecnej ul. Szczęść Boże, pamiętam Dom Muzyki i Tańca. Lata spędzone tu w Zabrzu były dla mnie bardzo ważne. Dlatego też wpadłem na pomysł współpracy z miastem Zabrze, by zrealizować projekt, do którego zaproszę młodą zdolną młodzież właśnie z Zabrza.

Co to za projekt?
Będzie to piosenka „piłkarska” nagrana z młodzieżą. Moja ostatnia płyta, czyli „Inwazja Nerdów" opowiada właśnie o młodych ludziach, którzy mają różne hobby, różne zajawki. Tym razem skupimy się właśnie na piłkarskiej zajawce. Wiem, że w Zabrzu kochają piłkę nożną, sam jestem wieloletnim fanem Górnika Zabrze, a do tego jest tu mnóstwo muzycznie uzdolnionej młodzieży. Jest Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. S. Moniuszki, jest Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Zabrzańskiej. Myślę, że mogłoby się nam to udać.

A na meczu Górnika Zabrze kiedy pan był ostatnio?
No muszę przyznać, że lata mnie już nie było na meczu, ale pewnie wkrótce to nadrobię.

Trochę się pozmieniało. Przyszedł Lukas Podolski
Z tego co widziałem to nie przełożyło się to na miejsce w tabeli (śmiech). A tak poważnie. Wiemy, że piłka nożna to sport drużynowy, więc sam Lukas nie sprawi, że Górnik nagle zacznie osiągać wielkie sukcesy. Na pewno z marketingowego i takiego wizerunkowego punktu widzenia przyjazd Podolskiego do Zabrza był strzałem w dziesiątkę

To może pan coś poradzi na to, żeby Górnik lepiej grał. Słyszałem plotkę, że jest pan posiadaczem akcji klubu
To zabawna historia. Dostałem kiedyś taką symboliczną tabliczkę z „akcjami" klubu, ale w rzeczywistości to była tylko taka miła pamiątka, nic więcej. Jestem niezamożnym muzykiem, nie dla mnie zabawy w zarządzanie klubem piłkarskim (śmiech). Oczywiście do dzisiaj mam tę tabliczkę, trzymam ją w domu w honorowym miejscu i jestem dumny z tego prezentu. Jak ktoś widział zdjęcie, na którym trzymam te „akcje" to mógł pomyśleć, że odkupiłem jakiś pakiet udziałów. Ale nie, to tylko plotka

Nie jest jednak plotką, że mocno się pan angażuje w śląskie sprawy
Trudno się nie angażować, w końcu to bardzo ważne dla mnie miejsce. Zawsze, gdy tylko mogę być obecny to biorę udział w ważnych wydarzeniach takich jak właśnie rocznica Powstań Śląskich, czy też ostatnio hołd dla Jacka „Budynia" Szymkiewicza z Pogodno, muzyka też przecież mocno ze śląskiej związanego. Pamiętamy: górniczo hutnicza orkiestra dęta robi nam paparara.

Okładka płyty Inwazja Nerdów
Okładka płyty Inwazja Nerdów

Czyli czuje się pan Ślązakiem?
Czuję się przede wszystkim Polakiem i Europejczykiem. Tak bym to ujął. Ale oczywiście Śląsk jest mi bliski, bo mieszka tu moja rodzina.

Umie pan mówić po śląsku?
Nie, absolutnie. Mam w domu słownik, więc jakieś słowa znam, ale mówić po śląsku nie potrafię. Zabawne jest to, że często zdarzało mi się, że ludzie słysząc mój duński akcent myśleli, że to taki akcent typowo śląski i ja cały czas mówię w tym języku.

W zeszłym roku odbył się Narodowy Spis Powszechny. Jaką pan zadeklarował tam narodowość?
Oczywiście narodowość polską. Jestem Polakiem, czuję się Polakiem i nawet, kiedy przez 23 lata mieszkałem w Danii wiedziałem, skąd i kim jestem: Polakiem.

A Ślązakiem nie?
Rozumiem co pan sugeruje. Odpowiem tak: Nawet jeśli w spisie okaże się, że jest pół miliona Ślązaków, to co to oznacza? Że Śląsk powinien odłączyć się od Polski? Dla mnie to jest jakaś abstrakcja. Bo jakby to miało wyglądać? To, że jest się dumnym Ślązakiem i nie wstydzi się tego, nie oznacza, że trzeba budować inne państwo. Bardzo dobrze, że ludzie podkreślają swoją tożsamość kulturową i językową, uważam wręcz, że taka różnorodność może tylko wzmocnić nasz kraj.

Być może ta wzmożona chęć do zadeklarowania śląskiej narodowości wynika z sukcesu „Kajś" Zbigniew Rokity. Czytał pan?
Jest wiele rzeczy, których nie nadrobiłem jeszcze z czasów emigracji, ale na szczęście w zrozumieniu pewnego kontekstu pomaga mi żona, która jest wielką fanką twórczości Szczepana Twardocha. Sam też będę musiał tę wiedzę w końcu uzupełnić i zamierzam to zrobić. I owszem, słyszałem o „Kajś”, chociaż mam poczucie, że częściej opiniowali ją ludzie spoza środowiska Ślązaków.

A śląska kultura z czym się panu kojarzy?
W zasadzie nie ma jednej takie rzeczy. Owszem są zespoły ludowe, Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk", ale w innych regionach Polski też takie zespoły funkcjonują. Ale też dialekt, zwroty, oczywiście ukochana kuchnia śląska i silna więź ze społecznością lokalną.

Nie lubi pan muzycznego folkloru?
Wręcz przeciwnie. Uwielbiam. Mówię tylko, że każdy krąg kulturowy dzięki muzyce może wyrażać swoją odrębność, kultywować piękne tradycje. Zawsze będę to pochwalał, niezależnie od tego czy podziwiam zespół „Śląsk" czy jakiś inny ludowy band na Kaszubach. Powtórzę po raz kolejny, że taka różnorodność tylko nas wzmacnia jako społeczeństwo.

Mam wrażenie, że to społeczeństwo trochę zapomniało o Czesławie Mozilu. Wydaje się, że gdzieś pan zniknął po X-Factorze.
Nigdzie nie zniknąłem. Cały czas koncertuję, nagrywam płyty. Jestem bardzo aktywny. Proszę mi dzisiaj wskazać artystę w Polsce, który co roku wydaje nową płytę. Nie ma takich wielu. Być może nie jestem taki popularny, bo dla wielu ludzi przestałem być „panem z telewizora". To też w sumie zabawne, bo ludzie myśleli, że oprócz tego, że występuję w programie rozrywkowym to nic innego nie robię. Tymczasem ja cały czas nagrywałem, grywam ponad 120 koncertów rocznie. Nagrywki do X-Factora to jest jakieś 19 dni w roku, przez pozostały czas ja pracuje jako muzyk. A potem ktoś przypadkiem trafi na mój koncert i się dziwi "to ten pan z X-Factora jeszcze śpiewa i gra na akordeonie?”. No śpiewa, a nagranie płyty zajmuje mu jakieś 9 miesięcy, więc zawsze jest co robić. Przywołany przez pana Lukas Podolski też występuje w niemieckim „Mam talent" i jakoś ma jeszcze czas na to, żeby trenować i grać w piłkę. Ze mną było podobnie.

Nie brakuje panu tej dawnej sławy, a może wręcz przeciwnie, trochę pan odetchnął po występach w telewizji?
I tak, i nie. Showbiznes jest nieoczywisty. Cieszę się, że mogę pracować nad płytą, razem ze zdolną młodzieżą. To takie inspirujące! Zakończyliśmy nagrania do „Inwazji Nerdów" i przede mną kolejne wyzwania. Z tego jestem dumny, ale jak pan wie, ostatnio występowałem też w Lego Masters, więc wróciłem do państwa telewizorów (śmiech).

Robert Talarczyk

Może Cię zainteresować:

"Mnie tępe Ślonzoki wkur… najmocniej. Że godajom ino po ślonsku i nie chcą się uczyć" - Robert Talarczyk o "Byku", dumie i Śląsku

Autor: Marcin Zasada

15/04/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon