Rozmowa z Pawłem Jaroszkiem, wiceprezesem ZUS-u
Czy
ZUS bardzo nie lubi GUS-u?
Dlaczego?
To pytanie mocno prowokacyjne. Od Głównego Urzędu Statystycznego
zależymy chociażby w tym względzie, że uzyskujemy od niego
tablicę dalszego trwania życia, bo rozumiem, że to stanowi
podstawę tego pytania.
Ano
właśnie. Ostatnio właśnie za sprawką GUS-u dowiedzieliśmy, że
będziemy mieli mniejsze emerytury.
Myślę,
że GUS podał bardzo dobre informacje o tym, że Polacy żyją coraz
dłużej. Tym bardziej jednak w kontekście tych informacji
GUS-u, my ze swej strony przypominamy, że na emeryturach będziemy
żyli coraz dłużej i trzeba o tym zawczasu pomyśleć.
Mówiąc
wprost, jedna dobra informacja generuje drugą, ale już złą
informację, bo jak statystycznie żyjemy dłużej, to dostaniemy
mniejsze emerytury, ale jak mieliśmy żyć wedle tych tablic krócej,
to kwoty prognozowanych emerytur rosły.
Założenie
reformy systemu emerytalnego, która weszła w życie od 1 stycznia
1999 r. było takie, że ile nazbierałeś na koncie emerytalnym,
tyle dzielimy przez rzeczone tablice naszego trwania życia,
zaczynając od wieku, w którym przychodzimy na emeryturę. I z
takiego prostego działania wychodzi nam nasza emerytura. Jeżeli
opóźnimy przejście na emeryturę, to niestety tych miesięcy,
kiedy będziemy cieszyli się emeryturą, będzie trochę mniej, ale
będzie ona wyższa. Jeżeli zaś okazuje się, że będziemy żyli
dłużej, to tych środków na to, by zapewnić sobie taką
emeryturę, która nas interesuje, powinniśmy mieć zgromadzonych
trochę więcej. Stąd tak ważne jest składkowanie przez cały
okres pracy, jeżeli chodzi o świadczenie, które wypłacał będzie
ZUS. A jeżeli kogoś ta kwota nie satysfakcjonuje, to możemy zrobić
dwie rzeczy: albo popracować nieco dłużej, albo zawierzyć nie
tylko ZUS-owi i skorzystać z innych, dobrowolnych form oszczędzania.
Czyli
III filar się kłania...
Jako
ekonomista powiem tak: dywersyfikacja jest bardzo dobrym
rozwiązaniem. Natomiast to, co oferuje ZUS, to przede wszystkim
pewność i transparentność, bo my cały czas dzielimy się danymi,
pokazujemy emerytury, finanse, prognozy emerytalne, prognozy
finansowe. Można do nas przyjść i zapytać, od czego zależy nasza
emerytura.
Wspomniany
już GUS wciąż generuje kolejne dane demograficzne, m.in. prognozy
dotyczące przyszłego stanu populacji i nie są to prognozy
optymistyczne. Ludności w Polsce ubywa i ubywać będzie, same tylko
województwo śląskie do roku 2060 ma stracić ponad milion
mieszkańców. A wśród tych, którzy pozostaną coraz więcej
będzie osób w wieku poprodukcyjnym. Czyli tych, którzy będą
płacić składki będzie coraz mniej, a tych, którzy będą
pobierać świadczenia będzie coraz więcej. Wniosek wydaje się
zatem prosty: dla naszych emerytur będzie coraz gorzej.
Odpowiem
ulubioną odpowiedzią ekonomistów: to zależy.
Od
czego?
Jeżeli
byśmy spojrzeli na nasze prognozy aktuarialne, czyli sporządzane
przez specjalnych matematyków ubezpieczeniowych (aktuariuszy),
którzy patrzą właśnie jak zmienia się populacja, jak w
przyszłości będą zmieniały się wpływy składkowe, czy też
wypłacane świadczenia, to można powiedzieć, że dzięki tej
reformie, o której wspomniałem, system ubezpieczeń społecznych
jest bezpieczny. Będzie generował w długiej perspektywie coraz
mniejsze deficyty, a w jednym z wariantów nawet wyjdzie na plus,
choć tu mówimy naprawdę o odległej przyszłości. Czyli można
powiedzieć: świetnie. Tylko, co to oznacza? Ano tyle, że za te 10,
20, 30 lat staniemy przed decyzją, czy przejść na to świadczenie
z ZUS-u, którego wysokość możemy wcześniej zobaczyć, czy też
popracować nieco dłużej, aby zwiększyć to świadczenie. No i
zastanowić się nad tym, czy nie warto odłożyć w jakimś innym
systemie, tak abyśmy otrzymali środki, które nas zadowolą.
Przyszłych
emerytów interesuje głównie to, czy wpływów ze składek będzie
dość, aby zapewnić im wypłatę świadczeń.
To
na ile system będzie finansowany ze składek, a na ile z dodatkowych
środków i czy będzie można utrzymać finansowanie z tych środków
nieskładkowych zależy od tego, jak będzie rozwijała się
gospodarka. W latach 70-tych, czy 80-tych XX w. bardzo dużo było w
Polsce pracy manualnej, od tamtego czasu mocno rozwinęła się
automatyzacja i wciąż zmienia się nasycenie pracy nowymi
technologiami. Pewnie dojdziemy do momentu, kiedy część środków
generowanych z tego kapitału będzie uzupełniała system. To też
będzie zależało od nas, od naszych wyborów, bo swoją kartką
wyborczą będziemy decydowali, kto trafi do parlamentu i jaka część
tej wspólnej kasy będzie w określony sposób dysponowana. Gdybyśmy
spojrzeli tylko na sam rachunek aktuarialny, to im bardziej mamy
odległe perspektywy, tym bardziej system się bilansuje. Niestety
wiąże się to z tym, że nasze oczekiwane przeciętne świadczenia
będą nieco niższe niż na obecnym poziomie.
Czyli
system się będzie coraz bardziej bilansować, roboty przejmować
będą za nas coraz więcej pracy, a my dostawać będziemy coraz
niższe emerytury. Nie mogę się już doczekać.
Dlatego
już dziś musimy dbać o swoją przyszłość emerytalną. Stąd
chciałbym wrócić do rady numer jeden, czyli jeśli możemy
popracujmy trochę dłużej.
Popracujmy
trochę dłużej, czyli ile? O ile trzeba by dłużej pracować, aby
ta zmiana w wysokości emerytury była zauważalna, ale z drugiej
strony, żeby to nie była taka praca do śmierci?
Bardzo
nie lubię mówić o tzw. wartościach średnich, bo my wypłacamy
emerytury naprawdę w bardzo szerokim zakresie kwot. Są emerytury
tzw. groszowe dla osób, które przepracowały dzień, tydzień czy
miesiąc w swoim życiu. Mamy też takie osoby, które pracowały
ponad 40, czy 50 lat i tu emerytury naprawdę liczone są w
wielkościach rzędu kilkunastu, a zdarzają się nawet kwoty liczone
w dziesiątkach tysięcy – to przykład pewnej emerytury z
województwa śląskiego. Gdybym już jednak musiał odnieść się
do średniej, to bym powiedział, że za każdy rok wydłużenia
pracy, poza wiek ustawowy, nasza emerytura finansowana z Funduszu
Ubezpieczenia Społecznego będzie rosła przeciętnie w granicach 8
do 10 procent.
I
to już jest jakiś punkt odniesienia, ale wróćmy jeszcze do
demografii. Jesteśmy, czy nie jesteśmy skazani na to, że skutkiem
spadku liczby populacji w pewnym momencie nasze świadczenia
emerytalne się załamią?
Nie,
nie jesteśmy na to skazani, choć oczywiście łatwiej byłoby
poradzić sobie z tym wyzwaniem, gdybyśmy mieli lepszą demografię.
Jeśli demografia się nie poprawi w stopniu istotnym, to będziemy
musieli nadganiać to bardzo silnym wzrostem produktywności i
konkurencyjności naszej gospodarki. Gdyby te dwa wektory zadziałały
równolegle, to nasze bogactwo, a co za tym idzie możliwość
wypłacania bardzo dostatnich emerytur, wzrosła by w sposób
niewiarygodny. A jeżeli ta jedna, demograficzna „noga” jest
trochę krótsza, to musimy naprawdę mocno działać na poziomie
inwestowania w gospodarkę i nowe technologie, rozwijania tych
gałęzi, które będą generowały bardzo wysokie dochody dla
państwa i dla nas wszystkich. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
A
jeżeli ta jedna ocalała noga będzie kuleć?
To
wtedy będziemy w takiej sytuacji, że niestety nasza przyszłość
emerytalna nie będzie taka jak ją sobie byśmy wyobrażali, czyli
będziemy nie tylko zachęcani, ale wręcz… mocno zachęcani do
tego, aby wydłużać naszą aktywność emerytalną. Matematyki się
nie oszuka.
O
jakim wzrośnie produktywności mówimy w kontekście rekompensaty
skutków spadającej liczby ludności?
Jeżeli
liczba ludności spadnie nam o niecałe 20 proc., to jeżeli byśmy
zwiększyli gospodarkę o jakieś 25 proc., to tym nadrobieniem
produktywności zmniejszymy ubytek ludności na tyle, że powinno nam
to pozwolić zachować status quo. Jeżeli jednak chcemy się
rozwijać, być coraz zasobniejszymi, to produktywność w ciągu
najbliższych 30-40 lat musimy zwiększyć nie o 25 proc., ale o 40,
50, czy 60 proc. To proszę sobie wyobrazić, jak nasza gospodarka
powinna wyglądać, żeby odpowiedzieć na te wymogi.
Nie
wiem, czy wizja zwiększenia produktywności o 40, 50, czy 60 proc. w
skali trzech dekad, to jednak nie nazbyt ambitne założenie.
Druga
odpowiedzią jest oczywiście poprawić dzietność. Tyle, że ja nie
widzę takiego rozwiązania, które pozwoliłoby nam nagle z tej
sytuacji, w której jesteśmy, czyli dzietności na poziomie 1,3
przejść na dzietność powyżej 2. Trzecim rozwiązaniem jest
jeszcze bardziej postawić na pracę cudzoziemców i o tym też warto
myśleć, choć to zawsze bardzo drażliwy temat, bo ilość osób z
naszego kręgu kulturowego, które chciałyby tu się osiedlić jest
pewnie ograniczona, więc jeżeli chcielibyśmy pójść taką drogą,
to musimy wyjść nieco szerzej, zastanowić się nad przemyślaną
polityką imigracyjną, jakie kompetencje są nam potrzebne, a za
jakie powiedzieć „dziękujemy, wystarczy”.
Wybierający
się na emeryturę nieraz zastanawiają się kiedy dokładnie wykonać
ten ruch, aby było to dla nich najbardziej opłacalne. Co by im pan
podpowiedział?
Obecnie
zmieniona ustawa sprawia, że dla wysokości emerytury w zasadzie
jest bez znaczenia, w którym momencie roku się na nią przechodzi.
Oczywiście można próbować dokonywać pewnych szacunków na
podstawie GUS-owskich tablic dalszego trwania życia - jeżeli one
pokazują, że ta długość wzrośnie, to warto ciut wcześniej się
zdecydować, przy czym warto też zobaczyć, jaka będzie
prognozowana waloryzacja naszego konta i subkonta emerytalnego. W tym
roku ta waloryzacja zapowiada się wyjątkowo dobrze, na poziomie
powyżej 14 proc. co by wskazywało, że warto opóźnić moment
przejścia na emeryturę, bo wszystkie nasze środki, które
zgromadziliśmy w ciągu naszej kariery zawodowej, istotnie wzrosną.
Generalnie nie ma złotej rady, najlepiej przyjść lub zadzwonić do
ZUS-u, zapytać się naszych doradców emerytalnych.
Kilka
dni temu ukazał się raport pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli,
która zarzuca ZUS-owi nieskuteczność w egzekwowaniu należności
od płatników składek w latach 2019 – 2022. I co pan na to?
Szanujemy
to, co robi Najwyższa Izba Kontroli. Wszystkie wnioski, które
wydaje NIK staramy się jak najszybciej wdrażać, żeby z roku na
rok być coraz lepsi. Wyniki tej konkretnej kontroli, dotyczącej
okresu COVID-19 tak naprawdę pokazują, że uchybienia były
niewielkie, a przy tym spowodowane obiektywnymi okolicznościami. W
latach pandemii na naszych pracowników została nałożona cała
masa zadań. Musieliśmy wybrać, czy pomagać firmom, udzielać im
wsparcia w postaci umorzenia składek, odraczania płatności, czy
też tak jak w „zwykłych czasach” chodzić do firm z kontrolami
i z całą stanowczością dochodzić nieopłaconych składek. Wybór
był oczywisty i dziś mogę z przekonaniem powiedzieć, że zarówno
instytucja, jak i pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zdali
test pandemiczny na medal.
Może Cię zainteresować: