Paweł Wróbel "Utopiec" ze zbiorów Muzeum Śląskiego
Utopiec pawel wrobel muzeum slaskie

Czy na Górnym Śląsku czci się demony? Beboki, utopki, połednice. Praktyczna strona śląskiego mistycyzmu

Ostatnio w kanałach social media związanych w Katowicami rozpętało się zamieszanie dotyczące małych figurek beboków, które czyhają przy winklach na mieszkańców i turystów. Grupa internautów stwierdziła, że Katowice promują się na satanizmie, bo zaprojektowany przez Grzegorza Chudego wizerunek beboka ma rogi. Oczywiście cała sytuacja jest najpewniej zorganizowaną kampanią trollingu, ale skłania do refleksji nad tym, dlaczego na Górnym Śląsku nadal wierzy się w legendarne stwory i demony.

Gwoli ścisłości to nie jest tak, że na Górnym Śląsku roi się od starowierców i mistyków, którzy rzeczywiście odprawiają starodawne słowiańskie rytuały. Śląskie podejście do wiary w beboki i utopce można porównać do islandzkiej. Tam ludność też „wierzy” w elfy. Nawet stawia się im domki, a elfickie obszary zamieszkania oznacza znakami drogowymi. Mało kto jednak sądzi, że spiczastouche stworki faktycznie istnieją. Większość Islandczyków stwierdziłaby, że mistycyzm po prostu czuć we lufcie, albo raczej í loftinu. Tak samo jest u nas.

Poloki niy spokopiom...

W powieści „Epifania Wikarego Trzaski” Szczepana Twardocha wśród bohaterów znajdziemy Jezusa mieszkającego w szafie, hasiomaszketnika z profetycznym krukiem latającym nad głową i Skarbnika – pruskiego arystokratę. Takie połączenie postaci może czytelnikowi spoza Śląska wydawać się groteskowe i fantastyczne . Możemy to zaobserwować we fragmencie monografii „Maski Twardocha”* Pauliny Imieli. Zdaniem badaczki „można potraktować ją przede wszystkim jako ciekawostkę, coś odmiennego na tle zwykle bardzo poważnych książek Twardocha”. Oczywiście literatura jest po to, żeby każdy interpretował ją po swojemu, a autorka powyższych słów ma totalne prawo je wyrażać. Nie można jednak nie odnieść wrażenia, że w podejściu Pauliny Imieli główne skrzypce gra wpajane nam od lat polskie niezrozumienie Górnoślązaków. Zauważa to Zbigniew Kadłubek w posłowiu do ostatniego wydania „Epifanii...”, gdzie wchodzi w polemikę z filolożką. Pisze, że nadawana powieści w latach dwutysięcznych łatka „fantastyki” nijak się ma do stanu faktycznego. Twardoch nie romansuje z fantasy ze względów formalnych, jedynie by utrzymać uwagę czytelnika.

Nadprzyrodzone motywy służą odzwierciedleniu rzeczywistości życia na górnośląskiej wsi. Bo owszem, górnośląska wieś i ciała jej mieszkańców wypełnione są mistycyzmem. Widać to na obrazach Sówki, Ociepki, czy Holesza. Górnicy-malarze nie wyruszali w podróż międzygwiezdną – malowali to, co działo się w nich samych.

Praktyczna strona śląskiego mistycyzmu

Ale po co nam w ogóle ten cały mistycyzm? Każdy Górnoślązak wie, że nie powinien chacharzyć przy zbiornikach wodnych, bo wciągnie go utopek. Musi szanować pracę, bo inaczej dopadnie go połednica. Śląskie dzieci muszą dobrze się zachowywać, żeby nie porwała ich strziga. A karą dla nieodpowiedzialnych rodziców jest wychowywanie mrocznego podciepa.

– Nasz region jest pełen beboków, diobłów i połednic, a omijając kałuże każdy Ślązak myśli ile szkody może sprawić zamieszkujący ją utopiec, a czasem nawet sama Kałuża - – mówi Marcin Melon, autor śląskojęzycznych kryminałów wypełnionych regionalnym mistycyzmem. - Najstraszniejsze są jednak te legendarne stworoki, o których wciąż się mówi, lecz nie bardzo wiemy jak je opisać. Mnie zawsze intrygował legendarny Śląski Etos Pracy. To taki stworok, którego podobno dawniej często można było spotkać, a dziś łatwiej natkniemy dziś na utopca. Demon ów potrafi być bardzo szkodliwy, ale tylko dla tych, którzy w niego wierzą – dodaje Melon.

Nie da się ukryć, że na Górnym Śląsku mistycyzm ma czysto praktyczny wymiar. Nie mamy w sobie krzty polskiego romantyzmu. Wiara w nadprzyrodzone zjawiska nie istnieje tu dla poruszania serc i pobudzania ducha narodu. W naszym regionie słowiańskie legendy łączą się z germańskim ordnungiem wbrew pozorom to właśnie pozostanie pod austriackim i niemieckim wpływem zapewniło słowiańskiej mitologii przetrwanie. Podczas gdy w prawie całym słowiańskim świecie płonęły totemy z wieloma twarzami, a na ich miejscu stawiano kościoły i cerkwie, na Śląsku stwory, demony i bóstwa poszły do pracy na etacie.

Bebok na przykład czyha pod łóżkiem i pilnuje, żeby śląski bajtel spał w odpowiednich godzinach. W tym zawodzie na pewno pomaga diabelski wygląd – czarne jak smoła futerko, kły, czarcie rogi. Bebok nie jest jednak wrogiem dobrego. Strasząc, okazuje troskę. Pilnuje naszego bezpieczeństwa i spokoju. Nawet słowiański Jowisz – Pieron – dostał posadę w wachowaniu, żeby Ślązacy nie plugawili sobie języków wyrażeniem „O Boże!”. Śląski mistycyzm jest swego rodzaju społeczną inteligencją, która mówi nam: „nie rób tego, to nieodpowiedzialne” albo „szanuj pracę, tradycje i swoje dobre imię”. Jak ktoś widzi w tym satanizm, to ja nie wiem, co powiedzieć...

*Manuskrypt nieopublikowanej monografii został złożony w Wydawnictwie Biblioteki Śląskiej w Katowicach w 2022 roku.

Jezyk slaski

Może Cię zainteresować:

Marcin Melon: Ślązaku, nie bądź jak polski naziol, ucz się własnej mowy. Zapraszamy na kurs pisania po śląsku!

Autor: Marcin Melon

18/04/2025

Bebok Autoni

Może Cię zainteresować:

Katowickie beboki kontra świat, który "pomału blank gupieje". Nowy bebok Autoni wywołał sporo kontrowersji

Autor: Arkadiusz Szymczak

14/04/2025

Jakub Wdzięczny Katowice 19 10 2022 5

Może Cię zainteresować:

"Bebok wcale straszny nie jest, tylko strasznego udawał". Grzegorz Chudy o bebokomanii i modzie na Nikiszowiec

Autor: Szymon Karpe

23/12/2023