Debata "Czy na Śląsku powstanie megamiasto?" odbyła się we wtorek 9 stycznia 2024 r. w Pasażu Kultury Andromeda w Tychach. Wzięli w niej udział: prorektor Uniwersytetu Śląskiego i były wojewoda śląski prof. Tomasz Pietrzykowski, prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Kajdan, p.o. prezydenta Tychów Maciej Gramatyka oraz wiceprezydent Katowic Jarosław Makowski.
Supermiasto? To ostatni moment na reakcję. "Za 15 lat znikną Tychy"
Jako pierwszy głos w debacie zabrał prof. Tomasz Pietrzykowski. Jak wskazywał, Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia od samego początku była pomyślana jako rozwiązanie pomostowe. Ta formuła dość szybko ujawniła swoje ograniczenia, dlatego trzeba zrobić coś dalej. Dane demograficzne są jego zdaniem nie tyle niepokojące, co alarmujące. Główny Urząd Statystyczny prognozuje bowiem spadek liczby ludności w województwie śląskim na poziomie 1% rocznie.
- To jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nawet jakby uznać, że to trochę przesadzone, to niech to będzie 15-20 tysięcy ludzi w województwie mniej rocznie. To oznacza, że po 15 latach znikają Tychy.
Tak zastraszające tempo spadku liczby ludności w województwie śląskim to jednak nie najgorsza wiadomość wynikająca z prognoz statystycznych, ale jego przełożenie na skrzywienie struktury demograficznej. Oznacza to coraz mniej osób młodych, a coraz więcej osób powyżej 65 roku życia. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newsletter).
- Z każdym kolejnym rokiem przesuwania się tej średniej, będzie trudniej znaleźć rozwiązanie na to, aby trend odwrócić. Być może jesteśmy w ostatnim momencie, kiedy jesteśmy jeszcze w stanie wykrzesać z siebie jakieś rozwiązania. W dalszym ciągu nie jesteśmy takim spokojnym, można powiedzieć "sanatoryjnym" terenem. To trudno sobie w ogóle wyobrazić, bo Śląsk się kojarzy raczej jako: rozwój, nowoczesność, dynamika, przemysł, gospodarka itd., ale w coraz większym stopniu zagląda nam w oczy, że możemy po prostu skończyć jako rejon będący właściwie swoim ekstremalnym przeciwieństwem, tego stereotypu do którego się przyzwyczailiśmy - mówił prof. Tomasz Pietrzykowski.
Na mapach gusowskich widać, że ludności wszędzie ubywa, za wyjątkiem 5-6 największych miast, które i za 20 i za 50 lat będą miały więcej mieszkańców niż obecnie. Wszystkie inne regiony, z nami w szczególności, będą ich miały znacznie mniej. Kluczem odpowiedzi są zdaniem prof. Pietrzykowskiego młodzi ludzie, którzy chcą mieszkać w dużych miastach. Taki jest trend, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
Pietrzykowski podał w tym kontekście przykład Warszawy, która swego czasu miała podobny status do dzisiejszej metropolii GZM. W stolicy szybko zrozumiano, że konieczna będzie zmiana, ze związku dzielnic o statusie gmin, w kierunku jednej gminy na prawach powiatu z jednostkami pomocniczymi. Symbolikę należy zostawić, ale podzielić środki i zadania, przenosząc politykę lokalną na poziom metropolitalny.
- To by rozwiązało problem na który się wszyscy skarżą, czyli szarpaniny w zgromadzeniu. Naturalnej gry interesów, że jednak metropolia jest po prostu sumą 41 małych jednostek, z których każda ma jakoś tam definiowany swój interes. Próbuje go tam promować, jakoś negocjować, wchodzić w alianse, spółdzielnie itd., ale niestety nie tworzy się z tego - a w każdym razie w bardzo niewielkim stopniu - wspólny interes całej wspólnoty mieszkańców obszaru metropolitalnego.
"Metropolia ugrzęzła". Potrzebna kadencyjność władz GZM i małe, konkretne kroki
Prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Kajdan wskazywała, że jej miasto zawsze miało poczucie gorszego traktowania, zarówno w metropolii, jak i we wszelkiego rodzaju rozdaniach finansowych.
- Metropolia - tutaj się zgadzam - ugrzęzła bardzo mocno, nawet nie w błocie, ale w betonie. Okazuje się, że proste rzeczy są niemożliwe do realizacji.
Jej zdaniem od metropolii wymaga się więcej niż jest w stanie zrobić, w świetle obowiązującej ustawy, która związała ręce. Jako przykłady Sława Umińska-Kajdan podała projekt wspólnej spalarni dla GZM-u, który został zablokowany przez ówczesnego wojewodę śląskiego Jarosława Wieczorka. Podpierając się ustawą wojewoda zakwestionował propozycję, jako wykraczającą poza obszar kompetencji GZM. Velostrady czy rower metropolitalny to zdaniem prezydent Piekar Śląskich kolejne przykłady projektów, których wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Umińska-Kajdan poparła zmianę ustawy metropolitalnej, tak aby poszerzyć zakres kompetencji GZM i by - to ciało stało się bardziej sprawcze. Opowiedziała się także za większą demokratyzacją GZM.
- To dla mnie jest kuriozum, że mamy taką "monarchię" w metropolii. Nie mamy kadencyjności. To nie jest nic osobistego, to nie wina przewodniczącego, że jest taka ustawa, ale to jest w jakimś sensie niezdrowe. Jeszcze trochę może i jakąś dynastię metropolitalną się założy. Każdy rządzący musi mieć poczucie limitu czasu, jakiegoś rozliczenia, że skończy się okres jego rządów i zostanie poddany ocenie.
Wśród plusów metropolii GZM wymieniła grupowy zakup energii. - W czasie kryzysu energetycznego stawki dla gmin GZM były znacznie korzystniejsze niż w reszcie kraju. Wyraziła przy tym wątpliwości, czy tzw. "wielka metropolia" jest Śląskowi potrzebna.
- My nigdy nie dogonimy tych europejskich. Nigdy nie dogonimy tych wielkich miast, bo nie mamy tej kilkusetletniej, pięknej historii, jak Kraków, jak Wrocław. Tam jest atmosfera i specyfika, którą trudno stworzyć w stosunkowo młodym organizmie, jakim są Katowice. Moim zdaniem należy uczynić wszystko, aby nowa ustawa uwzględniała "przyziemne potrzeby", bo najpierw musimy sprawić żeby miasta były czyste, żeby gospodarka komunalna funkcjonowała właściwie, żeby mieszkańcom żyło się dobrze pod względem infrastruktury, żeby mogli dojechać ekologicznymi środkami transportu do miejsc pracy, swoich domów, ośrodków kultury. Kiedy będzie gładko funkcjonował katalog podstawowych usług, wtedy możemy dopiero myśleć o wielkich ideach i mieć aspiracje by przyciągać - mówiła prezydent Piekar Śląskich.
Małe, ale konkretne kroki, a nie rzucanie się na wielkie pomysły i idee, to w opinii Sławy Umińskiej-Kajdan metoda na dalszy rozwój śląskiej metropolii.
"Przyszłość to realizowanie projektów"
Prowadzący rozmowę Jarosław Makowski dopytywał, czy lokalne egoizmy nie przeważają nad wspólnym dobrem, co może być jednym z powodów hamowania możliwość rozwoju śląskiej metropolii. Z taką tezą zgodził się p.o. prezydenta Tychów Maciej Gramatyka, który wyraził pogląd, że być może więcej kompetencji - nawet kosztem włodarzy poszczególnych gmin - należy przekazać na rzecz zarządu GZM, wzmacniając mandat do rządzenia tego gremium bezpośrednimi wyborami. Nie wyraził jednak poparcia dla idei powołania megamiasta. Zarówno wspólny zakup energii, jak i transport metropolitalny, podawane jako sukcesy GZM, udałyby się jego zdaniem również bez ustawy i bez metropolii.
- Wydaje mi się, że przyszłość to jest jednak realizowanie projektów. Gdy mówimy o zakupie energii, to ja raczej dzisiaj chciałbym usłyszeć, że mówimy o produkcji energii, o klastrach, o tym, że miasta mogą być samowystarczalne energetycznie
W opinii Gramatyki, nie należy poprzestawać na zadowoleniu z niższych cen energii, ale pójść krok dalej i samemu ją produkować. Do pierwszego metropolia nie jest potrzebna, do ambitniejszego projektu samowystarczalności energetycznej już owszem. To jeden z przykładów nowych wyzwań jakie stoją przed metropolią.
- Doświadczenie metropolitalne było ważne. To wszystko powoduje moment, w którym pewnie należy zadać sobie pytanie co dalej. Ja dzisiaj chciałbym powiedzieć, że tylko w metropolii jest siła, ale jednocześnie mam silne poczucie tożsamości z Tychami i dumy z naszego miasta, więc to jest coś co powoduje, że nie jestem entuzjastą megamiasta.
Jego zdaniem zmiana w ustawie mieszkańców mało interesuje, ale wspólna spalarnia już tak. Metropolitalny transport jest na dobrym poziomie, choć mógłby być lepszy. Czas docenić całą resztę zadań z jakimi powinna się mierzyć GZM.
Nowa metropolia jak Unia Europejska?
Czy projekt nowej metropolii nie jest szansą na wyrównanie szans pomiędzy mniejszymi a większymi ośrodkami, poprawą jakości usług czy edukacji, nawet za cenę pewnej rezygnacji z suwerenności poszczególnych jednostek? Sława Umińska-Kajdan odpowiedziała, że biorąc pod uwagę pomysły takich realizacji trzeba będzie się zmierzyć z odbiorem społecznym. - Na dzisiaj jestem przekonana, że wywołałoby to wielki opór. Tym większy, im mniejsza miejscowość. Spłycony odbiór społeczny projektu megamiasta oznacza przekaz pt. "koniec odrębności i koniec tożsamości".
Przypomniała, że ideą GZM było wyrównanie szans i to nie do końca się udaje. Wymyślono co prawda różne mechanizmy i algorytmy, jak np. podwójna większość, tak aby mniejsze gminy nie były zdominowane przez większe, jednak jeśli - mniejsze gminy chcą dzielić środki po równo to jest to niesprawiedliwe.
W kontekście roboczej analogii między państwami członkowskimi UE a gminami GZM w ewentualnym megamieście, dotyczącej obaw co do utraty własnej tożsamości, prezydent Piekar Śląskich podkreśliła, że przywiązanie to zależy przede wszystkim od nas samych. Jeśli sami nie zadbamy o własną odrębność i dziedzictwo to ono po prostu umrze, bez interwencji "obcego oręża".
Jarosław Makowski zwrócił uwagę na pewien paradoks, jakim jest odżywanie na tle procesów unifikacyjnych i globalizacyjnych właśnie tożsamości lokalnych. Odnosząc się do tego Maciej Gramatyka wskazał, że porównywanie metropolii GZM do UE jest zbyt daleko idące.
- Nie wiem czy ten przykład jest rzeczywiście dobry. Porównywanie Unii Europejskiej z megamiastem. Ja naprawdę do megamiasta mam spory dystans i dość ostrożnie podchodzę. Nie sądzę, że jak coś nazwiemy megamiastem, odbierzemy kompetencje samorządowcom, przekażemy je wyżej, to od razu załatwimy cały problem. Nie wydaje mi się, by to było takie łatwe. To pewnie może być proces nieco dłuższy - mówił Maciej Gramatyka.
Może Cię zainteresować:
Samorząd województwa potroił budżet dla gmin na walkę ze smogiem
Może Cię zainteresować: