„Nie jedz jedzenia mojego jedzenia”
„Jesz jedzenie
mojego jedzenia” – to zdanie usłyszała prawie każda osoba,
która zdecydowała się wyeliminować lub ograniczyć spożycie
produktów pochodzenia zwierzęcego. Ludzie często uważają, że
pełnię wartości odżywczych mogą znaleźć jedynie w mięsie,
zapominając, że zwierzę wcześniej musiało samo zdobyć te same
wartości odżywcze z roślin. Każda kaloria w wołowinie była
wcześniej kalorią roślin, którymi karmiono krowę. Analogicznie,
każdy aminokwas w białku z wieprzowiny był kiedyś aminokwasem w
paszy świni, z której pozyskano mięso. Okazuje się, że większość
produkcji rolnej na świecie nie trafia na nasze talerze, lecz
przechodzi przez pośredników – zwierzęta hodowane na mięso.
Wygląda na to, że cytat z początku tego akapitu można równie dobrze odwrócić:
„Niech twoje jedzenie nie zjada mojego jedzenia”.
– Zmiany w rolnictwie są dramatyczne – zdecydowana większość plonów rolniczych służy jako pasza dla zwierząt hodowlanych, które w ogromnej mierze trafiają na nasze talerze – wyjaśnia Dagmara Szastak, dziennikarka i działaczka związana z fundacją Green REV Intitute. – Z perspektywy ekologicznej jest to ogromny problem, ponieważ nasza konsumpcja mięsa przyczynia się do degradacji środowiska i utraty bioróżnorodności. Obecnie 67% biomasy kręgowców na Ziemi to zwierzęta hodowlane, a dzikie gatunki stanowią tylko 3%. Pozostałe 30% to my – ludzie. Jesteśmy świadkami masowego wymierania gatunków, a świat, w którym żyjemy, zmienia się w zawrotnym tempie. Wyeliminowanie produktów zwierzęcych z diety to nie tylko wybór żywieniowy – to odpowiedź na kryzys ekologiczny, z którym zmaga się nasza planeta – dodaje.
Organizacja Green REV Intitute, z którą
współpracuje Dagmara, zajmuje się badaniami i edukacją w zakresie
wpływu diety mięsnej na zmiany klimatyczne i degradację środowiska
naturalnego. Fundacja przygotowuje również raporty na temat
dostępności roślinnych opcji w menu szkolnych stołówek. Green
REV Intitute działa lokalnie, a także na poziomie
ogólnoeuropejskim, w Komisji Europejskiej. Fundacja przygotowuje
raporty dotyczące sytuacji kulinarnej w polskich przedszkolach i
podstawówkach. Okazuje się, że mimo iż zgodnie z wytycznymi
administracji państwowej stołówki mogą zapewniać roślinne dania
uczniom, robią to niezwykle rzadko – niektóre prawie nigdy.
Więcej na ten temat dowiedzieć się można na stornie internetowej
Green REV Intitute.
– Jestem
weganką już od ponad ośmiu lat. Mimo że pochodzę z Zagłębia,
moje początki
związane były głównie z Katowicami, gdzie znalazłam pierwsze
sklepy oferujące tofu czy mleko
roślinne. Na przestrzeni tych lat sporo się zmieniło – nawet w
moich rodzinnych Psarach
pojawiły się z czasem roślinne opcje, ale Katowice na zawsze
pozostaną miejscem, gdzie
rozwinęłam wegańską drogę życia. Od półtora roku mieszkam w
Mikołowie. Weganizm nie jest
dla mnie chwilową modą. To głęboka filozofia, sposób patrzenia
na świat, który opiera się na
etyce, trosce o klimat i zdrowie. Zdecydowałam się na weganizm na
całe życie, bo chodzi mi
przede wszystkim o ograniczenie nieuzasadnionego cierpienia zwierząt
oraz przyszłość naszej
planety. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ogromny wpływ na
zmiany klimatyczne mają
wybory żywieniowe. Wyeliminowanie z menu produktów pochodzenia
zwierzęcego to także
redukcja mojego śladu węglowego – mówi Dagmara.
Działaczka od półtora roku mieszka w Mikołowie. Doświadczenia z małą dostępnością wegańskich opcji w lokalnej ofercie gastronomicznej zainspirowały ją do stworzenia akcji „Mikołów Roślinnie Yeah”. Inicjatywa działa na poziomie lokalnym. Promuje ograniczenie spożycia produktów pochodzenia zwierzęcego oraz wiedzę na wpływ przemysłowej hodowli zwierząt na kondycję planety. Akcji przyświeca cytat „Ziemi nie dziedziczymy po naszych rodzicach, pożyczamy ją od naszych dzieci” Antoine de Saint-Exupéry’ego.
– W tym roku w kwietniu postanowiłam podjąć bardziej aktywne działania na rzecz szerzenia wiedzy na temat diety roślinnej i jej wpływie na klimat. Zaczęłam zauważać, jak często napotykam na brak zrozumienia, zwłaszcza gdy słyszę komentarze na temat moich wyborów żywieniowych. Stwierdziłam, że kluczowym problemem jest brak świadomości, dlatego postanowiliśmy wraz z narzeczonym powołać do życia inicjatywę „Mikołów Roślinnie Yeah” – wyjaśnia Dagmara.
– Chcieliśmy zacząć od małych kroków, odkrywając, jakie opcje roślinne są dostępne w naszym mieście. Okazało się, że wegańskich opcji jest mało. Dzięki wsparciu Green REV Institute zorganizowaliśmy w Mikołowie wydarzenie z pokazem filmu „Katastrofa na talerzu” i dyskusją. Miało ono na celu pokazanie związku między wyborami żywieniowymi a zmianami klimatycznymi. Film, który zaprezentowaliśmy, nie zawierał drastycznych obrazów, a mimo to wywołał wiele pytań i głębszych refleksji wśród uczestników. Wydarzenie przyciągnęło nie tylko osoby już zainteresowane weganizmem, ale także wielu seniorów i całe rodziny. Chciałabym, aby takich spotkań było więcej, ponieważ rozmawiając z osobami spoza „bańki” możemy naprawdę zmieniać świadomość społeczną. Zrozumienie, dlaczego warto postawić na roślinne jedzenie, jest kluczowe, nawet jeśli nie oznacza to natychmiastowej zmiany stylu życia – mówi organizatorka akcji „Mikołów Roślinnie Yeah”.
Czy rolada może być vegan?
Na początku wyjaśnijmy sobie, czym rożni się wegetarianizm od
weganizmu. Wegetarianizm to wyeliminowanie ze swojej diety mięsa.
Weganizm zakłada rezygnację ze wszystkich produktów pochodzenia
zwierzęcego, czyli np. jajek i mleka. Takie ograniczenia mogłyby
wydawać się niemożliwe jeśli chodzi o tradycyjną śląską
kuchnię. Okazuje się jednak, że dzięki odrobinie kreatywności
można cieszyć się tradycyjnymi daniami w wersji vegan. Udowadniają
to osoby tworzące restaurację Vege Express w Gliwicach. Poza
wegańskimi curry i kebabami, w ich menu znajdziemy wegańskie rolady
z modrą kapustą i kluskami, bitki z sojowe w sosie, a na święta
Bożego Narodzenia nawet wegańskie makówki i śledzie z boczniaka.
– Tradycyjne dania zaczęłyśmy robić , ponieważ zauważyłyśmy , że w wielu wegańskich restauracjach dominują sałatki i dania bazujące na kuchni międzynarodowej. Czasami jednak człowiek po prostu ma ochotę na tradycyjny polski obiad, jak kotlet schabowy z ziemniakami i surówką, i niestety nie zawsze jest to łatwo dostępne. Co ciekawe, mimo że na rynku jest mnóstwo opcji wegańskich, zwłaszcza w formie fast foodów, takich jak burgery czy pizza, to brakuje właśnie tego "klasycznego" dania, które wielu osobom kojarzy się z domowym obiadem. Staramy się zatem uwzględnić różne potrzeby naszych klientów, oferując zarówno dania z kuchni polskiej i śląskiej, ale także potrawy indyjskie czy azjatyckie. I oczywiście, mamy również kebaby. Chcemy, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie – mówi Nina z zespołu Vege Expressu w Gliwicach.
– Jako weganka od 10 lat, wiem, że w Polsce, ale i za granicą, wciąż jest problem ze znalezieniem dobrze przygotowanego, smacznego wegańskiego jedzenia. Często sklepowe zamienniki nie spełniają oczekiwań, a niektóre produkty dostępne w sklepach i supermarketach są po prostu drogie. W naszym lokalu staramy się, aby dania nie były tylko „zamiennikami”, ale pełnoprawnymi posiłkami, które są smaczne i wartościowe. Zespół pracujący nad tym to wspaniali ludzie, którzy dbają o każdy szczegół. Niezależnie od tego, kto gotuje, każda potrawa przechodzi przez ręce innych osób, które upewniają się, że smakuje naprawdę dobrze – dodaje restauratorka.
Nad menu restauracji czuwa cały zespół. Vege Express chce mieć
pewność, że wszystkie dania są sycące i potrafią zachwycić
nawet zagorzałych zjadaczy mięsa. Jak wyjaśnia Nina: „Zdarza
się, że klienci, którzy nie są weganami, są zaskoczeni, jak
smaczne i sycące mogą być nasze
dania. Często słyszymy, że nie czują się, jakby jedli coś
wegańskiego, że danie smakuje równie
dobrze jak tradycyjne mięso. To jest dla nas ogromna satysfakcja. Na
przykład nasza słynna rolada
śląska – jest przygotowywana na bazie soi i wymaga dużo pracy.
Kotlety sojowe moczymy,
gotujemy, marynujemy, smażymy i gotujemy w sosie, aż uzyskamy
idealną konsystencję i smak. Do środka dodajemy jabłko i ogórek
kiszony, które nadają delikatną słodycz, a jednocześnie świetnie
komponują się z resztą składników”.
Lokal zaspokaja nawet świąteczne pragnienia swoich klientów. Od
połowy grudnia do 7 stycznia jest zamknięty stacjonarnie, by uporać
się z przygotowaniem świątecznych i noworocznych zamówień (nasza
rozmowa odbyła się obok 100 słoików z wegańskimi śledziami z
boczniaka). Zespół Vege Expressu ma swoje sposoby na uzyskanie
tradycyjnego świątecznego smaku w wersji vegan.
– Śledzie robimy z boczniaków, a filety rybne przygotowujemy z selera, który doskonale odwzorowuje konsystencję ryby, gdy odpowiednio go zamarynujemy. Praca nad takim daniem to długotrwały proces, ale efekty są naprawdę wyjątkowe.
W naszym świątecznym menu znajdują makówki. Chałka jest pieczona przez naszą koleżankę, która ma rękę do wypieków. Do tego dodajemy wegańskie mleko i mak, tworząc tradycyjny smak makówek. Gdy przygotowujemy catering na święta, czujemy ogromną satysfakcję, że pomagamy rodzinom cieszyć się wegańską wersją tradycyjnych dań – podsumowuje Nina.
Może Cię zainteresować:
Co na wigilię jedzą prezydenci i burmistrzowie śląskich miast? Barszcz, siemieniotka, zupa rybna
Może Cię zainteresować:
Grzegorz Kulik: Jak żech niy mioł rod Godōw. Zy mie sie zrobiōł Ebenezer Scrooge na jakiś czas
Może Cię zainteresować: