Historia Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, jak i Związku Ludności Narodowości Śląskiej to historia ponad 20-letniej batalii sądowej i sporu między Warszawą a Śląskiem o nieistnienie Ślązaków. Chociaż z drugiej strony to spór ten trwa już od wielu, naprawdę wielu lat i trudno wskazać kiedy się zaczął. Pewne jest, że sto lat temu, gdy Michał Grażyńskim twierdził, że “nie można tolerować śląskości jako bytu pośredniego”, to nie były to słowa w żadnym wypadku nowe i jemu podobni od lat głosili, że Ślązacy nie mogą być na raz poza polską i niemiecką wspólnotą.
Zacznijmy
od 1996 roku. Od sześciu lat działa już Ruch Autonomii Śląska,
jego liderem jest Zenon Wieczorek, który zastąpił Pawła Musioła.
W połowie 1996 do RAŚ wstępuje Jerzy Gorzelik, a pod koniec tego
roku, wraz z Rudolfem Kołodziejczykiem i Erwinem Sową zakładają
Związek Ludności Osób Narodowości Śląskiej i następnie
składają wniosek o rejestrację stowarzyszenia. Polski sąd odmawia
wpisu do KRS-u, a Związek odwołuje się od orzeczenia. Rozpoczyna
się ośmioletnia batalia sądowa, gdzie Związek każdorazowo
przegrywa i odwołuje się. Po przejściu drogi przez wszystkie
polskie instancje pozostaje Europejski Trybunał Praw Człowieka. Ten
sam, który dwadzieścia lat później pozwala na zrzeszanie
Ślązaków, w 2004 wyrokuje negatywnie. Powód? Niefortunny zapis o
“śląskiej mniejszości narodowej” w statucie.
Działacze Związku Ludności bronią stanu faktycznego i argumentują, że chcą określać się jako naród. ETPCz zauważa jednak, że w świetle polskiego prawa mniejszość narodową mogą stanowić jedynie grupy zamieszkujące ziemie polskie od co najmniej stu lat, posiadające własne państwo i dodatkowo wymienione w ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych. Wyrok z 2004 kończy definitywnie działalność Związku Ludności Osób Narodowości Śląskiej, a jego działacze przechodzą w pełni do RAŚu, bądź próbują sił w innych organizacjach pozarządowych
Problem narodowy
Podstawą dla wyroku ETPCz był absurd polskiego prawa, które może i jest w tym wypadku bezdennie głupie, ale niestety obowiązujące. Posłowie opracowujący ustawę postanowili podzielić mniejszości w Polsce na te, które mają swoje państwa i na takie, które ich nie mają. I ma to sens, bo przecież to przecież kwestia polityki zagranicznej i wewnętrznej. Mniejszość niemiecka w Polsce jest niejako sprawą wspólną dla Polski i Niemiec. Mniejszość cygańska i romska (nie, to nie są synonimy) oraz mniejszość karaimska, to jednak kwestie relacji mniejszość-państwo polskie. Nie ma tu innych podmiotów.
Niestety
politycy wykazali się brakiem elementarnej wiedzy na poziomie
gimnazjum i jednych uznali za naród a drugich za etnos. Może gdyby
ustawę pisali eksperci, którzy się znają na rzeczy, to byłoby
inaczej, ale stultus lex, sed lex. Oczywiście autorzy ustawy
stwierdzili tym sposobem, że Polacy żyjący pod zaborami byli tylko
mniejszością etniczną, a nie narodem i Żydzi polscy magicznie
stali się narodem wraz z utworzeniem państwa Izrael (a Ukraińcy
wraz z rozpadem ZSRR), ale kto by się tym przejmował.
Związek Ludności zakończył swoją działalność w 2004 roku, lecz Andrzej Roczniok (niebędący nigdy członkiem Związku) postanowił utrzymać Związek jako “niezarejestrowane stowarzyszenie”. Zatem może i Związek nie działa legalnie, ale za to nie jest kontynuatorem starego ZLNŚ.
W 2011, na fali spisu powszechnego, w którym 847 tysięcy osób zadeklarowało narodowość śląską, Pyjter Długosz i Wojciech Glensk złożyli wniosek o zarejestrowanie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Sąd w Opolu przyjął ten wniosek i stowarzyszenie rozpoczęło działalność. Statut był jasny, napisany zgodnie z polskim prawem i nic tylko się cieszyć. Jednak do prokuratury opolskiej co rusz wpływało zawiadomienie o nielegalnym zarejestrowaniu. Opolskie sądownictwo każdorazowo oddalało zawiadomienie twierdząc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak donosy trwały nadal a apelacje doszły do samej góry - Sądu Najwyższego. W grudniu 2013 SONŚ postawiono w stan likwidacji, a Szczepan Twardoch podsumował to słynnymi już “Pierdol się Polsko”. Długosz i Glensk jednak nie poddali się i zaczęli się odwoływać. Cały proces trwał na nowo, aż do 2015, gdy Sąd Najwyższy potrzymał likwidację, a jedyne co zostało do odwołać się do Strasburga.
Stowarzyszenie, które jest, ale go nie ma
Od 2014 SONŚ ma rok na likwidację struktur i co roku wpływa wniosek o przedłużenie likwidacji ze względu na trwające procedury odwoławcze. Stowarzyszenie jest trochę w stanie zawieszenia, niby niezlikwidowane, ale nie może nic robić
Zakazali nam wszelkiej działalności, chociaż paradoksalnie nadal istniejemy. Wszelkie inicjatywy działaczy Stowarzyszenia musimy firmować innymi projektami i tak też Silesia Progress musiało przejąć wydawanie książek po śląsku, gdzie początkowo robiliśmy to jako Stowarzyszenie. W 2015 roku byłem przez osiem godzin przesłuchiwany w Ozimku celem złożenia wyjaśnień czy aby na pewno SONŚ nie działa nadal - mówi Pyjter Długosz, prezes Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej.
W
2017 roku do Strasburga wpłynęło odwołanie od decyzji polskiego Sądu
Najwyższego. W marcu 2024 r. Trybunał wydał orzeczenie. Nie
poruszając kwestii istnienia bądź nieistnienia narodu śląskiego
uznano, że Polska łamie prawa człowieka zakazując dobrowolnego
zrzeszania swoich obywateli.
Wyrok przesłano do Sądu w Opolu i czekamy na decyzję. Z jednej strony raczej pewne jest wznowienie działalności Stowarzyszenia, ale z drugiej strony organ sądowniczy musi zająć się sprawą, która nie ma podstawy prawnej; przepisy nie przewidziały anulowania delegalizacji. Dlatego też potrzebujemy teraz czasu, ale powinniśmy być spokojni - mówi Długosz.
Jednocześnie nieformalny i nieoficjalny Związek Ludności złożył w gliwickim sądzie wniosek o zarejestrowanie swojego stowarzyszenia do KRS-u, a odpowiedź przyszła pod koniec kwietnia. Orzeczenie ociekające polskim szowinizmem odmawia rejestracji, dopóki statut twierdzi, że istnieje naród i język śląski, ale z drugiej strony wykazało wiele nieścisłości w statucie przygotowanym przez ZLNŚ, który jest wewnętrznie sprzeczny. Czy do rejestracji Związku dojdzie i kiedy swoją działalność wznowi Stowarzyszenie - nie wiemy, bo wszystko to kwestia czasu. Tak jak kolejne haje w szczodowisku, które tym razem będzie się legitymować kilkoma legalnymi organizacjami.