Rodzina kanderow

"Rodzina Kanderów" to najgorszy w historii serial o Śląsku i Ślązakach. Obejrzałem, żebyście wy nie musieli

Filmy o Śląsku? No to oczywiście twórczość Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego, Jana Kidawy-Błońskiego i może Filipa Bajona. Jak seriale to oczywiście “Blisko coraz bliżej”, ale czy wiecie, jaki był pierwszy film o Śląsku albo czy słyszeliście o “Rodzinie Kanderów”, najgorszej produkcji o Ślązakach?

Debiut Śląska na srebrnym ekranie

Nie jestem do końca pewny, ale wiele wskazuje na to, że pierwszym filmem fabularnym o Śląsku, jak i nakręconym na Śląsku było “Wesele Rzepióra” (“Rubezahl Hochzeit”) z 1916 roku. Film zrealizowano na Śląsku, w Karkonoszach, i na pewno jest najstarszym zachowanym filmem opowiadającym o Śląsku. Możliwe, że powstał jakiś film wcześniej, ale nie wiemy o nim dziś. Jeśli chodzi o kolejne produkcje fabularne to mamy “Fantoma” z 1922 w reżyserii F. Murnaua (twórcy “Nosferatu”) i “Tkaczy” z 1927. Jednak to filmy o Dolnym Śląsku, nie Górnym, a wiem, że kliknęliście w artykuł, żeby o tych górnośląskich się dowiedzieć.

Mamy więc kilka dokumentów zrealizowanych na Górnym Śląsku w latach 1919-44, ale żaden z nich nie jest filmem fabularnym. Na ten musieliśmy długo poczekać. Strona niemiecka nie była zainteresowana losami pogranicza przez długie lata, a polska cenzura dwudziestolecia nigdy by sobie nie pozwoliła na film o Ślązakach, widząc w nich element niepewny i ponadto nieodpowiadający lekkiej albo bogoojczyźnianej tematyce klasycznego kina nadwiślańskiego.

I choć utarło się, że to Kazimierz Kutz pokazał jako pierwszy Górny Śląsk i jego tematykę to jednak Witold Lesiewicz z Białegostoku był pierwszy. W 1958 powstał film “Dezerter” pokazujący niby Ślązaka, który ucieka z Wehrmachtu i ściga go niby folksdojcz, a główny bohater Robert ukrywa się w niby śląskim domu.

Poziom tej produkcji jest straszny, choć obsada gwiazdorska, ale też nie dotyka jakoś specjalnie tematyki Śląska wbrew pozorom. Chociaż z drugiej strony wielce wymowne jest, że pierwsze podjęcie historii Ślązaków w kinie polskim to opowieść o Polaku tropionym przez SS-manna. Kolejny filmem- tym razem faktycznie o historii Śląska- jest dzieło polsko-litewskiego reżysera Józefa Wyszomirskiego. W 1962 zrealizował “Rodzinę Milcarków” pierwszy film dotykający tematyki Górnego Śląska i tzw. Powstań śląskich i wyszło... ciekawie. To jeden z tych filmów, gdzie nie wszystko jest dobre, ale aż chce się dyskutować o nim.

Landkarte von Schlesien

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Czyj był Śląsk? Polski, niemiecki, czeski? A może swój? Hałda mitów i błędów narosła wokół przynależności Śląska

Autor: Roman Balczarek

09/12/2023

Rodzina Milcarków

Reżyserem był wspomniany już Wyszomirski z Wilna, a scenarzystą lwowiak. Brzmi absurdalnie? Jest takie z pewnością. A co jest ciekawsze, temu duetowi udało się pokazać wydarzenia historyczne lepiej niż w “Soli Ziemi Czarnej”. Oczywiście film o Milcarkach nie zbliża się nawet minimalnie do majstersztyku Kutza, który do dziś jest jednym z najlepiej technicznie zrealizowanych filmów PRL.

Co ciekawe “Rodzina Milcarków” jest filmem praktycznie w całości zrealizowanym w języku polskim. Jest tam trochę niemieckiego, francuskiego i angielskiego, ale nie usłyszymy praktycznie języka śląskiego. W dodatku aktorzy będą mówić z przestarzałą (już w 1962) manierą teatralną “LL” niczym z Polskiej Kroniki Filmowej, ale zamiast denerwować to baw bardziej. Film od strony realizacyjnej balansuje między bardzo teatralnym poprowadzeniem scen w studiu, po naprawdę ciekawe i ładne plenery. Inne niż u Kutza, ale równie klimatyczne.

Poza tym film naprawdę nieźle pokazuje historię 1921 roku, jeśli oczywiście przyjmiemy, że to wycinek realiów. Bohaterami są Ślązacy ducha polskiego, ale jest tu mniej wiary w polskość i mitu Polski niż w “Soli ziemi Czarnej”. Jasno jest powiedziane, że opcja niemiecka wygrała plebiscyt, mamy pokazanych Niemców na Śląsku jako kogoś, kto jest u siebie i jest Selbschutz złożony ze Ślązaków ducha niemieckiego. To naprawdę więcej niż u Kutza, gdzie nie ma żywiołu niemieckiego, a “wróg” powstańców to bezosobowa masa, pieron wie kogo.

Widzimy też dużo międzysojuszniczej komisji plebiscytowej na czele z Francuzami, pertraktacji na temat podziału Górnego Śląska i mocnych wątków podziału klasowego. Jeden z bohaterów- komunista- jasno pokazuje swoim śląskim rodakom, że zamiast panów Niemców przyjdą panowie Polacy, a strona niemiecka ma bardzo ważny wątek, gdzie widzi, że zbudowane przez nich kopalnie zostaną bezprawnie zabrane. I tak, film nie ma w sobie za dużo śląskości i balansuje na osi Polacy-Niemcy, ale robi to nader dobrze. To naprawdę ciekawy twór.

No i na koniec trzeba powiedzieć o humorze. Ten naprawdę mi przypadł do gustu. Jedna oma mówi do francuza z komisji li i wyłącznie per “panie dyktatorze”, wiwatujący na cześć Polski Ślązacy zastanawiają się jaką kolejność barw ma tak właściwe polska fana, a musztra oddziału Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska odbywa się w języku niemieckim. Film też subtelnie pokazuje traumę I Wojny Światowej. Jest jednym słowem nader ciekawy i w sumie to dość udany debiut Górnego Śląska w filmie, bo “Dezertera” nie ma co liczyć. Aż dziwnie, że cenzura na to pozwoliła.

Rodzina Kanderów

Szczerze mówiąc mój nader pozytywny stosunek do “Rodziny Milcarków” może się wiązać z tym, że wcześniej obejrzałem “Rodzinę Kanderów” i... nie wiem, nie wiem, jak opisać ten serial, bo to chyba najgorszy polski serial, jaki widziałem. Naprawdę, dawno nie żałowałem, że coś obejrzałem, bo ogólnie lubię oglądać złe filmy. One też mogą dać radość. “Rodzina Kanderów” to straszny, żenujący i nudny serial, który oscyluje gdzieś w okolicach “Wiedźmin; Rodowód Krwi”. Jest tak zły, że nawet dla pośmiania się nie warto go oglądać.

Reżyserem tego potworka jest Zbigniew Chmielewski, rodem z Białorusi. Autor “Blisko co raz bliżej” z Franciszkiem Pieczką i ten serial to tak jakby duchowa kontynuacja serialu z lat 1983-97. Losy Pasterników ukazano na przestrzeni lat 1863-1945, a z Kanderami męczymy się w latach w 1945-74.

Kanderownie to kolejny serial o śląsku bez języka śląskiego. Jedyna osoba, która coś tu mówi ze śląskimi wtrąceniami to Manek grany przez Tadeusza Madeja, ale są to pojedyncze słówka przetworzone przez język polski. Już kabaret Młodych Panów mówi lepiej po śląsku. Oczywiście nie jest to wina Madeja, aktorzy dostali po prostu dialogi takiej jakości.

Rodzina Kanderów.
Rodzina Kanderów.

Nawet nie sposób opisać, jak bardzo zły to serial. Śląskości nie ma tu praktycznie wcale, najbardziej śląskim wątkiem są mieszkańcy wulców, bo powiedzmy, że jakoś wpisują się w śląską historię. Serial pokazuje nam w dramatyczny sposób rozterki na poziomie Miodowych Lat - Manek zapisał się do partii, żeby mieć spokój, a teraz musi jechać na zjazd i mieć odczyt przemowy, ale on nie chce i nie umie mówić przed ludźmi. Poprowadzone to jest niczym drugi akt “Makbeta”, chociaż konceptualnie to wątek niczym z “Ally McBeal”.

Aktorzy są zmuszani do mówienia okropnych dialogów, przy których po prostu człowiek nie wierzy, że: ktoś to napisał, ktoś to zatwierdził, ktoś to wypowiedział na głos, ktoś to dał radę nagrać i ktoś zostawił to w montażu. Ponadto realizacja konstrukcji serialu to po prostu żart. Odcinki dzieli minimum odstęp roczny, a czasem kilkuletni. Natomiast scenarzyści nie są zaznajomieni z konceptem czasu. Dlatego coś się dzieje w 1946, a równy rok później (kolejny odcinek) postacie to omawiają jakby Kanderowie zapadli na sen roczny i nikt wcześniej nie rozmawiał. Autentycznie, nakreślenie problemu, porzucenie go na kilka lat i powrót do tego samego status quo to szkolny błąd scenariuszy. Nie wiem, może w 1989 nie było poradników na YouTube i nikt nie wiedział, jak pisać scenariusz.

A wiecie, co jest jeszcze gorsze od dialogów, kartonowych postaci i nudnej fabuły? Realizacja. Serial ma takie post synchrony, że ruch ust nigdy nie zgadza się z tym co aktorzy mówią. Coś, co udało się w 1927 w “Śpiewaku z Jaz bandu" przerosło Chmielewskiego. Zdjęcia są na poziomie telenoweli, często prześwietlone, a scenografia po prostu smutna w swojej biedocie. Dla przeciwwagi Milcarki miały bardzo ładne kostiumy. A montaż to cudo akurat. Nie wiemy, że jedna z postaci jest w ciąży do sceny porodu. Jak widać, ciąże Ślązaczek nie mają żadnych objawów i nie trwają 9 miesięcy.

Kończąc znęcanie się nad Kanderami dodam tylko jeden wątek. Dziwną seksualność serialu. Ja nie wiem, o co chodzi, ale jedyne wątki czegoś tak zwykłego jak seks to: albo żarty o gwałtach i tabletkach gwałtu, albo seks na łonie natury. To naprawdę jedyna forma seksualności, jaką potrafią przedstawić scenarzyści.

Huta Pokój. Ruda Śląska („Paciorki jednego różańca”)

Może Cię zainteresować:

Takiego Śląska już nie ma. Katowice, Świętochłowice, Ruda Śląska i Bytom uwiecznione w filmach Kazimierza Kutza

Autor: Redakcja

18/12/2023

Oglądając Kanderów czułem po prostu smutek. Żal mi było wybitnych aktorów jak Marian Dziędziel, że musieli w tym grać i szkoda, że ta produkcja poszła w Polskę szkodząc Ślązakom. Na szczęście Kanderowie to dziś zapomniana produkcja i niech taką zostanie. Udajmy, że to nigdy nie miało miejsca.

Górny Śląsk jak widać, nie zawsze miał szczęście do swoich adaptacji filmowych. Jest jednak trochę filmów, które reprezentują wysoki poziom. O większości jednak chce się mówić. “Rodzinę Milcarków” warto obejrzeć, warto o niej dyskutować. Twórczość Kidawy-Błońskiego to też coś wartego seansu, a Kutz to już wiadomo, klasyka. Jednak nie zawsze filmy o Śląsku będą dobre, jak każdy gatunek. Co ciekawe reżyserzy spoza Śląska też mogą dobrze coś pokazać jak Wyszomirski albo Filip Bajon. Niestety był też Chmielewski. Jego twórczość, na równi ze “Świętą Wojną” przyniosła nam ciapiōncy szajs parafrazując Andrzeja Sapkowskiego.

A wiecie, co warto jeszcze zobaczyć? “Chleb i Sól” Damiana Kocura, który opowiada o śląskości znacznie lepiej niż Białorusin, bo jest zrealizowany przez Ślązaka i ze śląskimi aktorami.

Jak gwiazdy polskiego kina grały Ślązaków

Może Cię zainteresować:

Tak gwiazdy polskiego kina próbowały w filmach grać Ślązaków. "To taki Polak, który mówi trochę po niemiecku"

Autor: Marcin Zasada

05/01/2023

Huta Zgoda w Świętochłowicach (1946-48)

Może Cię zainteresować:

Pisali książki, kręcili filmy, wystawiali sztuki. Na Śląsku tworzony był prawdziwy świat robotniczej kontrkultury. „W pracy swej nie idziemy do Was z doskonałością teatru zawodowego”

Autor: Dariusz Zalega

29/07/2022

Huta Pokój. Ruda Śląska („Paciorki jednego różańca”)

Może Cię zainteresować:

Takiego Śląska już nie ma. Katowice, Świętochłowice, Ruda Śląska i Bytom uwiecznione w filmach Kazimierza Kutza

Autor: Redakcja

18/12/2023