Rozmowa z Damianem Dąbrowskim
Najlepsze prognozy pogody ma Damian Dąbrowski - takie opinie często przewijają się wśród fanów pana profilu na Facebooku. Jak pan to robi, że jest lepszy od telewizyjnych pogodynek i IMGW?
Nie wiem, czy jestem lepszy, ale cieszę się, że tak wiele osób mi ufa. W prognozowanie pogody wkładam wiele pracy, czasu, ale też i radości.
Często wyśmiewa pan zapowiedzi różnych mediów o: armagedonie pogodowym, huraganach mających zmieść pół Polski z powierzchni ziemi czy upałach jak na Saharze. Denerwuje pana takie podkręcanie rzeczywistości?
Może nie tyle denerwuje, co bardziej bawi. Nazywanie normalnego dla naszej zimy mrozu armagedonem i bestią, czy też typowego dla polskiego lata upału piekielnym żarem, bombą, a nawet apokalipsą, brzmi po prostu dziwacznie. Mnóstwo mediów zapowiadało w drugiej połowie lipca upały w Polsce rzędu 41-45°C. Ja te prognozy szybko zdementowałem. Ostatecznie mieliśmy w woj. śląskim upał do 34°C, zaś na zachodzie kraju do 35/38°C. Wciąż nie został pobity rekord sprzed 101 lat, gdy w Prószkowie k/Opola zanotowano aż 40,2°C.
Kim pan jest? Nauczycielem z powołania, a z pasji blogerem meteorologicznym (jeśli w ogóle istnieje takie pojęcie) czy blogerem z powołania, a nauczycielem z zawodu? Która działka pana bardziej pociąga - nauczanie czy blogowanie?
Z zawodu jestem nauczycielem geografii. W szkołach różnego szczebla przepracowałem już 25 lat. Uwielbiam kontakt z dziećmi i młodzieżą. Nauczanie tak ciekawego przedmiotu, jakim jest szeroko pojęta geografia, i to w czasach, w których dzięki nowoczesnym środkom dydaktycznym to nauczanie staje się jeszcze bardziej atrakcyjne i ciekawe, jest dla mnie ogromną przyjemnością i daje wiele satysfakcji, tym bardziej gdy widzę, że uczniowie chcą się tego przedmiotu uczyć. Bloger meteorologiczny? Nigdy siebie tak nie postrzegałem, ale chyba faktycznie się nim stałem w pewnym sensie. Pogoda, która jest przecież częścią geografii, jest z pewnością moją pasją.
Kiedy pan znajduje czas na opracowywanie prognoz pogody i tak regularne ich publikowanie? Czy siada pan przed komputerem np. w nocy, gdy już jest cicho w domu?
Coraz trudniej znaleźć mi na to czas, ale staram się tak podzielić całą dobę, aby na wszystko mieć czas, na rodzinę, pracę zawodową, blogowanie - jak to pani określiła, prowadzenie ogródka działkowego, długie spacery z psem itd. Na prowadzenie obu stron z pogodą znajduję czas przede wszystkim wieczorami, ale czujny muszę być praktycznie przez całą dobę, bo pogoda może szybko się zmienić, dlatego tak ważna jest bieżąca aktualizacja moich wpisów. Zdarzało się, że nawet w środku nocy wprowadzałem jakieś drobne korekty. Chcę, żeby Czytelnicy byli zawsze jak najlepiej poinformowani. Opracowywanie prognoz pogody zajmuje mi do kilku godzin dziennie.
Z jakich źródeł pan korzysta, przepowiadając pogodę?
Z wielu. Opracowanie prognozy pogody to dość skomplikowany proces. Najczęściej swoją prognozę zaczynam od analizy map synoptycznych całej Europy, które przedstawiają m.in. rozmieszczenie głównych układów barycznych oraz frontów atmosferycznych rozdzielających różne masy powietrza. Po analizie niżów i wyżów przychodzi czas na obserwację zdjęć satelitarnych Polski i Europy, na których można zaobserwować ruch chmur, ich tworzenie się i zanikanie. Trzeba przeanalizować także mapy radarowe opadów oraz burz. Istotnym elementem dobrej prognozy jest również analiza modeli numerycznych, jednak należy pamiętać, że nie można wzorować się na jednym czy dwóch, gdyż różne modele mają swoje mankamenty, o których synoptyk powinien wiedzieć. Do tego wszystkiego dochodzi w końcu wieloletnie już doświadczenie, które niewątpliwie pomaga w opracowaniu ostatecznej prognozy.
Czy pan sam prowadzi konto na Facebooku, odpowiadając ludziom na komentarze?
Tak, cały profil na Facebooku prowadzę sam. Dziennie otrzymuję setki komentarzy, w tym wiele pytań, ale niestety nie jestem już w stanie na wszystkie odpowiadać. Jeszcze 2-3 lata temu, gdy pojawiało się ich powiedzmy kilkadziesiąt dziennie, byłem w stanie każdemu odpowiedzieć, teraz jest to już po prostu niemożliwe, a Czytelników codziennie przybywa.
Od ilu lat prowadzi pan stronę pogodadlaslaska.pl i profil na Facebooku?
Prognozy pogody zacząłem opracowywać w 2012 roku. Najpierw robiłem to na prywatnym profilu na Facebooku, ale w 2013 roku - za namową moich uczniów - utworzyłem osobny blog “Prognoza Pogody – Damian Dąbrowski”. Od 2020 roku prowadzę również swoją stronę internetową pogodadlaslaska.pl która jest teraz dla mnie główną bazą. Oprócz prognoz pogody zamieszczam na niej m.in. ciekawostki związane z pogodą, przyrodą i klimatem.
Czy może pan zdradzić, ilu użytkowników i ile odsłon miesięcznie średnio ma pana strona internetowa?
W tej chwili mój profil na FB obserwuje już prawie 200 tysięcy osób. Taka liczba nigdy mi się nawet nie śniła (śmiech). Ile osób w rzeczywistości czyta moje prognozy? Podejrzewam, że o wiele więcej, gdyż nie trzeba mieć nawet konta na Facebooku, by czytać moje wpisy. Jeśli chodzi o stronę www.pogodadlaslaska.pl, to liczba wyświetleń jest uzależniona od liczby moich wpisów, od pogody, a nawet pory roku. Przykładowo w czerwcu tego roku moją stronę wyświetlono prawie 2,5 mln razy.
Czy ludzie rozpoznają pana na ulicy, np. w rodzinnych Świętochłowicach?
Tak, choć przyznam, że nigdy nie było to moim zamiarem. Zaczynam się już do tego przyzwyczajać. Czytelnicy rozpoznają mnie nie tylko w Świętochłowicach i okolicznych miastach, ale zdarza się, że na górskim szlaku czy nawet nad morzem.
Czy często zagadują, by spytać o pogodę na najbliższe dni?
Najczęściej dziękują za trafne prognozy, podkreślają, że dzięki nim mogą układać sobie całe dni, czasem też pytają o prognozę na najbliższy czas. Muszę przyznać, że za każdym razem takie krótkie spotkanie z napotkanym Czytelnikiem jest bardzo sympatyczne. Pogoda to jednak temat, który dotyczy każdego z nas, bo pogoda jest zawsze.
Czy miał pan propozycje zostania zawodowym meteorologiem albo pogodynkiem w telewizji? Wszak jest pan równie popularny jak Zubilewicz czy Kret.
Miałem różne propozycje z różnych mediów, ale nie zamierzam zmieniać charakteru swojej działalności. Nie ciągnie mnie ani do radia, ani do telewizji.
Wiem, że od dzieciństwa interesował się pan zjawiskami meteorologicznymi. Skąd takie zainteresowania?
To prawda. Pogodą interesuję się praktycznie od dzieciństwa. Wtedy moją ulubioną porą roku była zima, której bardzo wypatrywałem w prognozach pogody. W latach 70. i 80. jedynym źródłem informacji była dla mnie wieczorna prognoza w telewizji prezentowana przez “Chmurkę”, czyli wspaniałą Elżbietę Sommer. To była profesjonalistka w każdym calu i przede wszystkim prawdziwa Pani Meteorolog. Tego fachu brakuje niestety współczesnym prezenterom pogody. Już od “Chmurki” wiele się nauczyłem m.in. o cyrkulacji powietrza w niżach i wyżach barycznych.
Wybrał pan studia podług swoich zainteresowań?
Po maturze poszedłem na 5-letnie studia geograficzne na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Ukończyłem je obroną pracy magisterskiej z meteorologii, a jej tematem była charakterystyka cyrkulacji atmosferycznej na obszarze Wyżyny Śląskiej w latach 1986-1995.
Jak pan lubi wypoczywać? Czy dalekie wojaże czy raczej Polska? Gdzie pan teraz spędza wakacje?
Zdecydowanie Polska. Mam wiele ulubionych miejsc, w których uwielbiam spędzać urlop z rodziną. Należą do nich m.in. Półwysep Helski i Szczawnica. 20-30 lat temu niemal co roku wybierałem się w Tatry, ale w tej chwili przerażają mnie tłumy na szlakach. W tym roku urlop spędzam w Bieszczadach, co trafnie rozpoznali na zdjęciach moi Czytelnicy (śmiech). Poza tym uwielbiam spędzać czas na swoim ogródku działkowym, który jest dla mnie taką oazą spokoju.
Czy ma pan inne niż meteorologia i ogródek działkowy pasje?
Oczywiście. Jedną z moich pasji jest fotografia. Kiedyś sporo działałem na portalach fotograficznych, brałem udział w plenerach. Kilka razy udało mi się wygrać miejskie konkursy fotograficzne. Zdarzyło się też kilka wystaw, w których prezentowałem swoje prace. Moją ulubioną tematyką są przyroda, flora, pejzaże. W moich zasobach mam też sporo prac z makrofotografii czy architektury. Sił próbowałem również w astrofotografii i tu pochwalę się, że udało mi się uwiecznić plamy na Słońcu, kratery na Księżycu, Saturna z widocznymi pierścieniami, a nawet Jowisza z jego czterema największymi księżycami.