Referendum 15 pazdziernika

Daniel Lekszycki: A ty pójdziesz na referendum? W Bytomiu kiedyś też zachęcali, żeby nie iść i... żałują do dziś

Daniel Lekszycki: A ty pójdziesz na referendum? W Bytomiu kiedyś też zachęcali, żeby nie iść i... żałują do dziś

autor artykułu

Daniel Lekszycki

Nie ma wątpliwości, że referendum ogłoszone na dzień wyborów parlamentarnych jest kpiną z demokracji. Jednak zniechęcanie do udziału niekoniecznie może być dobrym pomysłem. Dobitnie przekonał się o tym prezydent jednego ze śląskich miast.

O tym, dlaczego zaplanowane na 15 października referendum ogólnokrajowe jest żartem, jaki robi sobie z obywateli nasza szanowna władza najlepiej wyjaśnia wspólne oświadczenie 42 organizacji społecznych, w tym m.in. Helsinską Fundację Praw Człowieka, Amnesty International i Sieć Obywtelską Watchdog Polska. Kto jeszcze nie miał okazji się z nim zapoznać, to gorąco zachęcam do tego (link: https://siecobywatelska.pl/stanowisko-organizacji-spolecznych-w-sprawie-referendum/) - przyda się, by mieć np. dobre argumenty w dyskusji z wujkiem wyznającym dobrozmianowe ideały.

Przeciwko plebiscytowi organizowanemu przez Zjednoczoną Prawicę otwarcie występują politycy opozycji. Jako dziennikarz i wieloletni społecznik również mam jak najgorsze zdanie na ten temat, ale jako bytomianin nie jestem przekonany, czy bezpośrednie zwracanie się do wyborców, aby nie uczestniczyli w referendum jest dobrym pomysłem.

Co wydarzyło się w Bytomiu

W 2010 roku Piotr Koj cieszył się z uzyskanej reelekcji na fotel prezydenta Bytomia. Choć udało mu się tego dokonać dopiero w drugiej turze, to lokalna społeczność raczej pozytywnie oceniała jego dokonania przez ostatnie 4 lata. Jedyną grupą wyraźnie niezadowoloną z ówczesnego gospodarza miasta, byli kibice Polonii Bytom - grającej wtedy na poziomie Ekstraklasy - którzy zarzucali mu opieszałość w modernizacji miejskiego stadionu i brak wsparcia finansowego dla klubu.

Zaledwie dwa lata później w Bytomiu zorganizowano referendum, w którym zapytano mieszkańców, czy chcą odwołania prezydenta i radnych. Pomimo bardzo sprawnej kampanii referendalnej można było zakładać, że głosowanie zakończy się, jak podobne inicjatywy tego typu w innych miastach, czyli na tyle niską frekwencją, że wyniki nie będą wiążące i lokalna władza utrzyma się na stołkach.

W czasie, gdy grupa referendalna poprzez billboardy, gazetki, banery i plakaty starała się przekonać bytomian, że należy pozbawić Piotra Koja stanowiska, w ratuszu powstał pomysł, aby również podjąć jakieś działania. Jednak zamiast zachęcać mieszkańców do głosowania przeciwko odwołaniu władz, postanowiono spróbować całkowicie zniechęcić ich do udziału w referendum.

Tak też na przystankach autobusowych i tramwajowych objawiły się wielkie plakaty z równie wielkimi napisami "Nie idę na referendum", natomiast w celu przekonania przechodniów, że to głos zwykłych mieszkańców, a nie polityków, wydruki opatrzono zdjęciami starszej kobiety i młodego chłopaka oraz ich podpisami: „Helena, emerytka”, „Dominik, maturzysta”.

Decyduj sam

Polacy są dość przekornym narodem, więc prawdopodobnie nikt nie uwierzył, że seniorkę i ucznia stać na profesjonalnego grafika, drukarnię i ekspozycję w przystankowych gablotach. W efekcie zamiast pozostać w domach ponad 28 tysięcy bytomian poszło na referendum i Piotr Koj wraz z całą radą miejską zostali odwołani. Tymczasem wystarczyłoby, że frekwencja byłaby niższa o zaledwie 246 osób i głosowanie byłoby nieważne.

Ludzie z otoczenia Koja dziś nieoficjalnie przyznają, że kampania antyreferendalna przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego i jej przeprowadzenie było wielkim błędem. Polacy nie lubią, jak im się mówi, jak mają żyć i co mają robić, więc jak im władza powiedziała, że mają nie iść na referendum, to poszli.

Historia byłego prezydenta Bytomia powinna dawać politykom opozycji do myślenia, czy postępują słusznie zniechęcając do udziału w referendum. Mam mieszane uczucia wobec ich postulatów, bo odwodzenie od głosowania wydaje mi się równie niedemokratyczne, co pytania referendalne wymyślone przez szeregowego posła z Żoliborza. Sam jednak jeszcze nie zdecydowałem, czy wezmę udział w tym kabarecie, ale chyba lepiej będzie jak inni Polacy też o tym zadecydują sami.

---------------------------------------------------------------------------------

Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera ŚLĄZAGA, a będziesz mieć pewność, że nie przegapisz innych naszych ciekawych tekstów. Zapisy: www.slazag.pl/newsletter

Nie karmimy Kaczora Kandydat Koalicji Obywatelskiej nawołuje do bojkotu referendum

Może Cię zainteresować:

„Nie karmimy Kaczora”. Tusk "unieważniał", a teraz polityk KO nawołuje do bojkotu referendum

Autor: Maciej Poloczek

11/10/2023

Lokal wyborczy

Może Cię zainteresować:

Wybory. Do kilku miast Śląska i Zagłębia mogą wejść komisarze. I zostaną tam na pół roku. Albo i dłużej

Autor: Michał Wroński

12/10/2023

Tomasz Słupik

Może Cię zainteresować:

Tomasz Słupik: Język śląski? Nie wierzę politykom jak psom. Jako Ślązak mam prawo do sceptycyzmu

Autor: Marcin Zasada

06/10/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon