W opowieści o patronkach skupię się tylko i wyłącznie na kobietach urodzonych w Zagłębiu Dąbrowskim i na Górnym Śląsku. Tym zabiegiem nie neguję bynajmniej zasług przedstawicielek płci pięknej, które na przestrzeni wieków, choć nie przyszły na świat w jednej z dwóch małych ojczyzn, to przez wiele lat były z nimi związane, tak jak Maria Ciechanowska czy Józefa Siwikowa.
W Zagłębiu Dąbrowskim mamy ulice:
- Jadwigi Migowej,
- Anki Kowalskiej,
- Heleny Płotnickiej.
Jest też rondo Michaliny Koniecznej.
Na Górnym Śląsku możemy trafić na ulice:
- Marii Goeppert-Mayer,
- Zofii Koniarkowej,
- Marii Dulcissimy Hoffmann,
- Pelagii Kwapulińskiej,
skwery:
- Zofii Klimondy,
- Joanny Gryzik-Schaffgotsch,
ronda:
- Aleksandry Śląskiej,
- Marii Koterbskiej.
Tylko tyle. Tych miejsc, w obu małych ojczyznach, jest niewiele. Trzeba ich szukać. Te miejsca nie są też reprezentacyjne. Nie znajdują się w ścisłym centrum miast. Są często na uboczu, gdzieś, gdzie giną pośród natłoku innych ulic i uliczek. Stają się tym samym, dla większości mieszkańców, a zwłaszcza dla przyjezdnych niewidzialne.
Patroni „lepsi” od kobiet z obu brzegów Brynicy
W miastach Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego zawsze znajdziemy jakąś patronkę ulicy, skweru bądź ronda.
Są wśród nich takie wybitne postacie jak: Maria Konopnicka, Maria Rodziewiczówna, Maria Dąbrowska, Eliza Orzeszkowa, Maria Skłodowska-Curie, Zofia Nałkowska, Stefania Sempołowska, Emilia Plater, Gabriela Zapolska, Halina Poświatowska, Helena Modrzejewska, Maria Kuncewiczowa, Pola Gojawiczyńska, Wisława Szymborska, Irena Sendlerowa, Helena Marusarzówna, Agnieszka Osiecka, Danuta Siedzikówna, Irena Szewińska. Ale żadna z nich nie jest Ślązaczką lub Zagłębianką.
Mamy za to całą gamę patronów w postaci m.in. hetmanów, duchownych, książąt i królów, naukowców, pisarzy, artystów, nazwy szybów, konfederatów barskich i pewnego, radzieckiego kosmonauty.
Wszyscy oni okazali się „lepsi” od kobiet z obu brzegów Brynicy. Naukowczyń, pisarek, żołnierek, lekarek, robotnic, bizneswoman, laureatek międzynarodowych nagród, sportsmenek, duchownych, artystek. Ewangeliczek, katoliczek, żydówek, prawosławnych. Osób o różnym statusie społecznym i bagażu życiowych doświadczeń.
A jak jest z miejscami pamięci w tym względzie? Najprawdopodobniej jedyną upamiętnioną Zagłębianką w jej małej ojczyźnie jest Katarzyna Włodyczkowa. Czeladzianka, która w XVIII wieku została oskarżona o czary i skazana na śmierć. Niewinna kobieta, w wyniku ludzkiej zawiści i zachłanności, została pozbawiona wszystkiego, co było dla niej istotne. Nie jest to jednak miejsce pamięci, ale przypomnienie tragicznej historii przekutej w pomnik, który stał się lokalną ciekawostką.
Co ciekawe, Zagłębianki są upamiętnione poza omawianym tu regionem. Anka Kowalska ma swoją tablicę w Warszawie, a prof. Alicja Dorabialska w gmachu Politechniki Łódzkiej.
Lepiej sytuacja wygląda na drugim brzegu Brynicy, choć też daleka jest od ideału. W Katowicach znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona Marii Goeppert-Mayer. W tym samym mieście, na ścianie jednego z budynków Uniwersytetu Śląskiego widnieje mural poświęcony jej osobie. Innymi ze Ślązaczek upamiętnionymi w stolicy województwa w ten sposób są Krystyna Bochenek (imię tragicznie zmarłej w katastrofie smoleńskiej wicemarszałkini Senatu nosi też instytucja Katowice Miasto Ogrodów) oraz Jolanta Wadowska-Król. Ta artystyczna forma zyskała popularność także w Rybniku, gdzie w ten sposób uczczono Lidię Grychtołównę. W Cieszynie mamy Uliczkę Cieszyńskich Kobiet, a w Bytomiu-Szombierkach przy skwerze, któremu patronuje Joanna Gryzik-Schaffgotsch, ustawiono piękną ławeczkę jej imienia. W Szkole Podstawowej nr 37 im. Kornela Makuszyńskiego w Tychach znajduje się izba regionalna im. Łucji Staniczkowej. Ona też jest patronką nagrody wręczanej osobom zasłużonym dla edukacji regionalnej. Tylko tyle. Nie aż tyle.
Czemu Ślązaczki i Zagłębianki nadal są niedocenione w swoich małych ojczyznach?
Tak łatwo jest wskazywać nam postaci i dokonania wybitnych mężczyzn. Zarówno tych, którzy przetrwali zawieruchy wojenne i polityczne, jak i tych, których możemy podziwiać już tylko na czarno-białych fotografiach i przedwojennych planach. Z niemal dziecinną łatwością jesteśmy w stanie przytaczać spisane męską ręką wspomnienia, korespondencje, odezwy, traktaty, dzieła życia. Tak jakby wielu z nas zostało nauczonych odbierania kobietom zdolności posługiwania się słowem pisanym i pobudzania ludzkich umysłów oraz serc.
Kiedy tacy mężczyźni zostają zmuszeni uznać kobiecy dorobek i sukcesy, to odruchowo przyznają im rację, kiwają potakująco głową, rzucają jakiś frazes, banał, ale jednocześnie, za chwilę, stawiają te kobiety w drugim rzędzie. Za plecami nieskończonego szeregu przedstawicieli płci męskiej.
To jedno z największych oszustw.
Opowieść dziejąca się po obu brzegach Brynicy bez kobiet jest kaleka i fałszywa
Czas najwyższy przypomnieć i odpowiednio docenić Ślązaczki i Zagłębianki, które wytyczały i wyznaczają swoje szlaki, a nie skończyły swojej podróży przez życie ograniczając się do oglądania idących przed nimi mężczyzn. Nie bądźmy ślepi na pamięć o setkach tysięcy zagłębiowskich i śląskich kobiet, które swoją codzienną, ciężką pracą w życiu zawodowym i prywatnym współtworzyły dziedzictwo obu małych ojczyzn. Opowieść dziejąca się po obu brzegach Brynicy bez kobiet jest kaleka i fałszywa.
Lobbujmy za tym, aby patronkami ulic, skwerów, placów, instytucji (np. szkół, domów kultury, bibliotek) zostawały kobiety związane z naszymi małymi ojczyznami. Niech w Będzinie, Dąbrowie Górniczej, Czeladzi, Sosnowcu, Katowicach, Bytomiu, Zabrzu, Chorzowie, Gliwicach, Rybniku i okolicznych miejscowościach na tablicach pojawią się Ślązaczki i Zagłębianki. Kobiety, z których jako lokalne społeczności możemy być dumni i stawiać je za wzór. Przywróćmy o nich pamięć. Podarujmy im nieśmiertelność, sprowadzając je z marginesów lokalnej historii. Niech staną się pierwszoplanowymi bohaterkami. Jesteście za???
Post scriptum.
Marzy mi się ulica/skwer/plac im. Ślązaczek i Zagłębianek.