„Nadal prawie nietknięte pozostają zagadnienia gospodarcze i społeczne. Nadal bardzo niewiele wiemy o dziejach chłopa i robotnika na Śląsku, o jego klasowej postawie, przeżyciach, walkach i osiągnięciach” - to z referatu wygłoszonego przez Seweryna Wysłoucha we Wrocławiu w stalinowskim roku 1949. Niemniej jest w tym sporo prawdy: tak jak w okresie międzywojennym, tak po 1989 roku śląscy robotnicy czy chłopi o tyle budzą zainteresowanie historyków o ile walczyli w powstaniach, lub pielgrzymowali.
Przy władzy czy z dystansem?
Publikacja Ewy Wyglendy „Śląska klasa robotnicza. Wybór bibliografii” z 1978 r., przytacza aż 218 pozycji poświęconych temu zagadnieniu, z czego zdecydowana większość została wydana po 1945 roku. Symbolem tej zmiany były wydawane przez Instytut Śląski w Opolu prace zbiorowe „Klasa robotnicza na Śląsku”, których ukazało się pięć tomów. Mimo oczywiście ich propolskiej wymowy i ideologicznego podejścia, odpowiadających władzom, do teraz są one jedyną tego typu inicjatywą w dziejach badań nad regionem. Po raz pierwszy szerzej pisano wówczas np. o niemieckiej lewicy na Śląsku. Zresztą badaniom pomagało dziedzictwo pruskich czasów – choćby dokładnych statystyk.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Znamy dwie wersje historii Śląska. Spróbujmy wskazać tę prawdziwą
Jak zwrócił uwagę francuski badacz Valentine Behr, w PRL działali „historycy gotowi tworzyć historię jako naukę władzy służącą interesom partii oraz badacze domagający się jakiejś formy autonomii politycznej poprzez decydowanie o swoim programie badawczym”. Na Górnym Śląsku byli więc i ci historycy wprost wysługujący się władzy, i ci bardziej autonomiczni w swych działaniach. Z tego powodu do teraz warto sięgać po prace: Józefa Chlebowczyka, Ryszarda Dermina, Franciszka Hawranka, Adama Hrebendy, Karola Joncy, Eugeniusza Kopcia, Wiesława Lesiuka, Stanisława Michalkiewicza, Barbary Szerer, Jana Walczaka, Henryka Zielińskiego i wielu innych. Oczywiście czytać z dystansem, czasem między wierszami (zwłaszcza gdy trzeba było im dowodzić „polskości” tych ziem). Przyjrzyjmy się dwóm charakterystycznym postaciom z tego grona.
Ze Śląska do Warszawy – i z powrotem
Józef Chlebowczyk urodził się w 1924 roku w Karwinie – stolicy górniczego zagłębia na czeskim kąsku Śląska. Ukończył jedyne w Czechosłowacji polskie gimnazjum w Orłowej, jednak dalszą naukę przerwał wybuch wojny. Wojenny czas spędził pracując jako robotnik m.in. w kopalni „Hohenegger”. Maturę zdał już po wojnie – w polskim Cieszynie. Studiował w Szkole Głównej Handlowej (późniejszej Szkole Głównej Planowania i Statystyki) w Warszawie, gdzie pracował potem jako asystent m.in. prof. Witolda Kuli. Wrócił jednak w 1952 roku do Karwiny, szukając lepszych warunków życiowych. Dojeżdżał stamtąd do pracy w Cieszynie, pracując m.in. jako urzędnik w cieszyńskich Zakładach Dziewiarskich.
W 1957 roku na trwałe związał się jednak z nauką - został adiunktem w Instytucie Historii Śląska Polskiej Akademii Nauk. Sześć lat później przeniósł się na stałe do Polski i zamieszkał w Cieszynie. Zajął się problematyką społeczno-gospodarczą Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego. Współpracował z czeskimi historykami. Został prezesem utworzonego w 1955 roku oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Doktorat poświęcił gospodarce Komory Cieszyńskiej. Habilitacja - „Wybory i świadomość społeczna na Śląsku Cieszyńskim w drugiej połowie XX wieku”. Został pracownikiem etatowym Śląskiego Instytutu Naukowego i zaangażował się w tworzenie filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Dlaczego dopiero dziś Górny Śląsk zaczął... grzeszyć inteligencją?
Historyk pogranicza
Jego sztandarową pracą była wydana w 1975 roku książka „Procesy narodowotwórcze we wschodniej Europie środkowej w dobie kapitalizmu (od schyłku XVIII do początków XX wieku)”. Jej drugie wydanie – zmienione – ukazało się w 1983 roku pod tytułem „O prawie do bytu małych i młodych narodów”. Jak zauważył prof. Krzysztof Nowak, „wiele z zaprezentowanych poglądów autora stanowi do dziś niemal modelowe podejście do dziejów kwestii narodowościowej, zwłaszcza na obszarach przygranicznych”.
W sumie prof. Chlebowczyk był autorem około 400 publikacji naukowych i popularyzatorskich. W swoich pracach nie krył jednak swych lewicowych sympatii – stąd też pisał o buntach górali, nędzy i walce robotników Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego, robotniczych działaczach... Nie zapomniał o środowisku, z którym czuł się blisko. Profesor zmarł tragicznie podczas wakacji w Bułgarii w 1985 roku. Został pochowany na cmentarzu komunalnym w Cieszynie.
Profesor śląskiego losu
„Droga prof. Franciszka Hawranka do działalności naukowej była długa i trudna, jakże odmienna od najczęściej dziś spotykanej kariery typu akademickiego. (…) Mimo jednak późnego startu osiągnął wyniki wręcz zadziwiające. Były one efektem talentu, ogromnej pracowitości i dyscypliny wewnętrznej, pasji w poszukiwaniach archiwalnych, niepospolitej erudycji, a zwłaszcza ustawicznego głodu poznania” - tak pisał Wiesław Lesiuk w pamiątkowym numerze „Studiów Śląskich”, po tragicznej śmierci Franciszka Hawranka 17 września 1981 roku.
Rzeczywiście niełatwa była droga do nauki bodaj najwybitniejszego specjalisty od historii ruchu robotniczego na Górnym Śląsku. Urodził się 6 marca 1919 roku w Tychach. „Ojciec mój Józef Hawranek był urzędnikiem kolejowym, matka Anna z domu Wanke, pomocnicą domową” - pisał w życiorysie z 1947 roku. Start miał nie najgorszy. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Szopienicach i gimnazjum w Mysłowicach. W związku z przenosinami rodziny do Miasteczka Śląskiego, maturę zdawał już w gimnazjum w Tarnowskich Górach. W latach 1937-1937 studiował w Państwowym Pedagogium w Katowicach. Jako prymus uzyskał skierowanie do pracy jako nauczyciel na terenie Katowic. Prawdopodobnie ciągnęło go w stronę sanacji, miał epizod w Oddziałach Młodzieży Powstańczej – klimat epoki. Ale wtedy przyszła wojna.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Śląsk na Wielkiej Wojnie. Górnicy gnili w okopach, a ich żony przymierały głodem
Pozostając bez pracy podszkolił się z niemieckiego i zrobił kurs pisania na maszynie, dzięki czemu znalazł pracę w 1940 roku jako pomocnik nauczycielski w podstawówce w Miasteczku Śląskim. W tym też roku podpisał trójkę Volkslisty. 1 lipca 1941 roku został zmobilizowany – w niemieckiej armii spędził resztę wojny. Miał jednak szczęście – służył w jednostce łączności lotnictwa. W maju 1945 roku trafił do amerykańskiej niewoli w pobliżu Chebu w Czechach.
Długa droga do kariery
Z niewoli wrócił szybko, gdyż już w lipcu tego roku i wkrótce został nauczycielem, a potem kierownikiem podstawówki w Uszycach pod Olesnem. Ukończył korespondencyjne studia w Instytucie Pedagogicznym w Warszawie. Został nauczycielem w liceum w Gorzowie Śląskim. „Władze oświatowe oceniały Go jako jednego z najlepszych nauczycieli na Opolszczyźnie” (Lesiuk). I nie bez kozery, bo otrzymywał ministerialne nagrody choćby za projekty podręczników do historii.
W 1961 roku uzyskał stopień magistra w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie i właśnie wtedy zaczęło się krystalizować pole jego historycznych zainteresowań. Pod kierunkiem prof. Kazimierza Popiołka przygotował rozprawę „Ruch komunistyczny na Górnym Śląsku w latach 1918-1921”. Otrzymał za nią już doktorat, a „Polityka” przyznała wyróżnienie tej pracy po jej wydaniu. Równocześnie jednak aktywnie działał społecznie, jak choćby w Stowarzyszeniu Miłośników Ziemi Oleskiej. Mnóstwo pisał łącząc pracę naukową z popularyzatorską.
W 1970 roku związał się na stałe z Instytutem Śląskim w Opolu, gdzie został kierownikiem Zakładu Historii. „Za skuteczną metodę doskonalenia zespołu uznał prace zbiorowe, angażując ogół pracowników Zespołu” (Lesiuk). Był inicjatorem przygotowania i wydania monumentalnej „Encyklopedii Powstań Śląskich”. Jej publikacji nie doczekał z banalnego powodu – braku papieru w kryzysowych latach.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Autonomiczny Śląsk dbał o pracowników budżetówki? Najlepiej mieli księża
Warto (wciąż) czytać
Prof. Hawranek był dzieckiem swej epoki, więc także „polonizował” historię Śląska. Niemniej wprowadzał w ogóle niemieckie wątki do niej, co w tamtych czasach nie było oczywiste. Wskazywał, że nie wszyscy „Niemcy” byli właścicielami fabryk. Przede wszystkim skupił się jednak na robotniczej historii regionu i gdy weźmiemy pod uwagę czasy w jakich powstawały jego prace, to wciąż pozostają one inspirujące.
Pochopnie nie wyrzucajmy więc prac śląskich historyków sprzed 1989, choć znamy wady ich podejście. Bo zajmowali się tematyką, która zazwyczaj pozostaje w cieniu tzw. wielkiej historii narodowej. A badali losy i postawy większości śląskiego społeczeństwa.
Może Cię zainteresować: