Wszystkie dawne wystąpienia przeciwko „przedstawicielom Boga” na ziemskim padole sprowokowane były uwikłaniem Kościoła katolickiego w życie doczesne. W tle oczywiście były interesy materialne elit kościelnych i świeckich, ale religia była też kanałem wyrażania niezadowolenia przez warstwy ludowe.
Lud bezczelny...
„Powstał lud bezczelny, okrutny, niewdzięczny i chciwy, masy uzbrojonego pospólstwa pogardzając prałatami, nienawidząc kleru, odrzucają kary kościelne, wyśmiewają ceremonie, wstrząsając uświęcone prawa kanonów i gardząc świętą nauką kaznodziei, pragnąc powagę i panowanie stanu duchownego z gruntu wywrócić, zburzyć i wyrwać z korzeniami” - tak pisał XV-wieczny kronikarz w „Tractatus de origine Hussitarum”. Wojny husyckie długo były postrzegane jedynie jako czas wielkich zniszczeń na Śląsku. W historiografii niemieckiej husyckie rejzy nie cieszyły się sympatią – jako słowiańskie, w polskiej – jako antykatolickie.
Najlepszy i zniuansowany obraz tego okresu na Śląsku dał nam jednak Andrzej Sapkowski w swej trylogii husyckiej. Opisuje tak wysoki poziom rozwoju regionu, jak i jego zróżnicowanie społeczne, co powodowało, że rejzy husyckie po regionie zyskiwały na miejscu sojuszników, bądź też prowokowały do oddolnych wystąpień. Albrecht Kolditz, generalny starosta Śląska, ostrzegał patrycjat śląskich miast: „Kochani przyjaciele, uważajcie w waszych miastach na zdradę... a zwłaszcza na przedmieścia”. Na celowniku plebejskich wystąpień byli lokalni feudałowie, a przede wszystkim księża. „Jasne jest – pisał Fryderyk Engels w „Wojnie chłopskiej w Niemczech” – że wszystkie rewolucyjne doktryny społeczne i polityczne musiały być zarazem w głównej mierze herezjami teologicznymi, Aby można było uderzyć w istniejące stosunki społeczne, trzeba było zerwać z nich aureolę świętości”.
Już wcześniej pojawiali się lokalni kaznodzieje ludowi, piętnujący katolickich duchownych, jak „herezjarcha pewien, imieniem Stefan, trzymany w więzieniu wrocławskim”, jak pisano w kronice klasztornej z Żagania. Z wyroku inkwizycji spalono go na stosie w 1398 roku. Dwadzieścia lat później, w 1418 roku we Wrocławiu wybuchł bunt biedoty miejskiej. Sześciu rajców ścięto, a siódmego zrzucono na bruk z wieży ratuszowej. Po stłumieniu powstania skazano na śmierć 52 osoby, choć wyroki wykonano tylko w 23 przypadkach – reszcie skazanych udało się zbiec.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Dlaczego dopiero dziś Górny Śląsk zaczął... grzeszyć inteligencją?
Husyci idą!
Śląsk podległy Koronie Czeskiej był podatny na idee wychodzące z Czech, ale ostoją antyhusycką stały się śląskie miasta, jak Wrocław, gdzie twardą ręką rządził miejski patrycjat. Pierwsze wyprawy husyckie na Śląsk po 1425 roku były odwetem za najazdy śląskiego rycerstwa. W 1428 roku ruszyła wielka wyprawa od wodzą Prokopa Wielkiego, znanego przywódcy radykalnych taborytów. Krzyżacki szpieg z Wrocławia donosił o rozwoju husytyzmu na Śląsku: „wzmocnili się oni wielce, a to przez tych, którzy przybyli z Czech i przez chłopów, którzy do nich przystąpili, jakich tutaj jest teraz wielu”. Wyprawa Prokopa, jak i kolejne rejzy nie tylko doprowadziły do usadowienia się husytów i ich zwolenników w licznych miastach regionu (m.in. w Gliwicach, Bytomiu, Kluczborku), ale także do tego, że przyłączali się nich coraz częściej przedstawiciele szlachty śląskiej i napływowej z Polski.
Mimo lokalnych sukcesów sił katolickich (odbicie Gliwic w 1431 roku połączone z rzezią mieszkańców), o losie husyckiej rebelii na Śląsku zdecydowały wypadki w samych Czechach, a więc wojna domowa w obozie husyckim między kalikstynami, a radykalnym skrzydłem ruchu, zakończona rozbiciem tego ostatniego w bitwie pod Lipianami w 1434 roku.
Ruch husycki na Ślasku ostatecznie przegrał, ale zachwiał fundamentem ówczesnego świata: przekonaniem o niepodważalnej pozycji kleru i dotychczasowych panów. Już wkrótce można było się o tym przekonać w czasach reformacji.
Fala reformacji
Reformator religijny Fryderyk Kasper Schwenckfeld, przebywający na początku XVI wieku na dworach śląskich książąt pisał: „Gorzej się na wsiach dzieje niż u pogan. Nikt nie chce się za chłopem ująć, bez ratunku ścigają go księża nieuki prawami nie do zniesienia, chleba nie ma do jedzenia, a dowiaduje się, jak wielki ciężar bierze na swą dusze, jeżeli w post je jaja, ser lub masło”. Istniało podglebie do niezadowolenia, tym bardziej, że miejskie i szlacheckie elity z zazdrością patrzyły na kościelne majątki.
Nie ma jednak informacji o większych wystąpieniach śląskich chłopów w tym okresie, mimo iż na pobliskich Węgrzech w 1514 roku wybuchło powstanie Györgya Dózsy, a w latach 1524-1526 większość obszaru Niemiec objęła krwawa wojna chłopska (Bauernkrieg). Jak pisał Oskar Wagner „Na Śląsku nie było – tak jak np. w Turyngii, Saksonii czy Austrii – niepokojów czy powstań chłopskich pozostających pod wpływem nurtu reformatorskiego. Mimo to nie można nie doceniać roli ludu wiejskiego w dziejach reformacji na Śląsku. Nawet w cesarskich księstwach dziedzicznych i na terenach należących do biskupstw, ludność wiejska przyłączała się całkowicie lub w większości do reformacji, a w ramach kontrreformacji mogła zostać pokonana tylko przy użyciu siły”. W okresie reformacji, według Wagnera, na Górnym Śląsku było 356 wsi ewangelickich, 95 katolickich i 3 mieszane, a z 57 miast 41 było ewangelickich, 7 katolickich i 3 mieszane. Oczywiście, decydował kierunek religijny przyjęty przez władcę, niemniej wykorzystywanie języka miejscowego (choć były problemy ze znalezieniem kaznodziejów posługujących się ówczesnym językiem „polsko-śląskim”) oraz znoszenie dziesięciny i świętopietrza płaconego papieżowi znacząco wspierały ten trend.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Znamy dwie wersje historii Śląska. Spróbujmy wskazać tę prawdziwą
W 1518 roku, już w rok po wystąpieniu Marcina Lutra pojawili się na Śląsku pierwsi ewangeliccy kaznodzieje, a w ciągu kilku lat rozszerza się na cały region. Wrocław przekształcił się w ważny ośrodek promocji luteranizmu, w tym promieniujący na Rzeczpospolitą. Całe gminy, głównie na Dolnym Śląsku, zostały ogarnięte ruchem anabaptystów. Wśród znaczących postaci ruchu Braci Polskich (arian) znalazło się kilku Ślązaków, w tym Aleksander Witrelin (Vitrelinus) z Bytomia i Jerzy Szoman (Georg Schomann) z Raciborza, który brał udział m.in. w debacie z jezuitą Piotrem Skargą. Rektorem ariańskiej Akademii w Rakowie był Daniel Franconius, były rektor różnowierczej szkoły w Tarnowskich Górach, założonej w 1531 roku, a o życiu Braci Polskich pisał Szymon Pistorius, pochodzący z Opola, były pastor luterański w Tarnowskich Górach. Gdy po potopie szwedzkim wypędzono z Polski arian, wielu z nich schroniło się w Kluczborku, nim z kolei w 1671 roku zostali wygnani na mocy dekretu cesarskiego. W 1653 roku Andrzej Trzebicki, kanonik krakowski i podkanclerz koronny w memoriale przedłożonym radzie cesarskiej straszył, że Kozacy po zajęciu ziem polskich wywiesiwszy sztandar wolności religijnej „znajdą wielu na Śląsku i w Niemczech, którzy dla sprawy tolerancji religijnej połączą się z nimi”. To właśnie Trzebicki, już jako biskup krakowski doprowadził do wypędzenia arian z Polski.
Powrót Kościoła i pańszczyzny
W połowie XVI wieku rozpoczynają się działania kontrreformacyjne na Górnym Śląsku, po przyjęciu postanowień soboru trydenckiego. Już po pokoju westfalskim, kończącym krwawą wojnę trzydziestoletnią, cesarskie komisje redukcyjne (Reduktionskommissionen) wywłaszczyły tylko w latach 1653-1654 na Śląsku ponad 650 ewangelickich kościołów i szkół, przekazując je Kościołowi katolickiemu (do 1707 roku w sumie 1300). Różne były formy tych działań rekatolizacyjnych: od sprowadzenia jezuitów po represje i banicje, zakaz pełnienia urzędów przez protestantów, a wreszcie osławione dragonady Lichtensteina, czyli przymusowe kwaterunki dragonów księcia opawskiego Karola Lichtensteina (wzorowane na Francji z czasów walk z hugenotami). Dopiero w 1725 roku, dzięki zgodzie cesarza Austrii, wybudowano pierwszy na Górnym Śląsku ewangelicki Kościół Jezusowy w Cieszynie, przy którym istniała także szkoła humanistyczna – jedyna tego typu w monarchii Habsburgów.
To wszystko było także tłem dla postępującego procesu refeudalizacji na Śląsku. Edykt cesarski z 1562 roku wprowadzał na Śląsku – podlegającym wówczas Koronie Czeskiej – pracę pańszczyźnianą chłopa, co oznaczało często możliwość rugowania kmieci z ziemi. Już wcześniej, na mocy uchwały sejmu śląskiego, przypisano chłopów do ziemi. W rozporządzeniu z 1512 roku czytamy: „Żaden chłop, zagrodnik, względnie ich synowie i córki nie mogą bez zgody swego pana opuścić swojej wsi”. Co więcej, zaostrzano kontrolę nad całym życiem poddanych. W ustawie wiejskiej przyjętej w Nysie w 1577 roku: „Każdy winien chętnie i pilnie wraz ze swoją rodziną chodzić do kościoła i przyjmować u swego proboszcza najświętszy sakrament”.
Religia zmienną bywa – jak otaczający ją świat.