Narodowe Archiwum Cyfrowe
Grupa bezrobotnych górników z kopalni węgla Hrabina Laura na ulicy Chorzowa

Dariusz Zalega: Są historie, które nie wpisują się w oficjalne narracje narodowe naszego regionu. Tak jak zapomniany protest górników z 1913 roku

110 lat temu zakończył się największy strajk na pruskim Śląsku. Wzięło w nim udział prawdopodobnie więcej Ślązaków niż w późniejszych powstaniach. I może dlatego o nim nie słyszeliście.

Są historie, które nie wpisują się w oficjalne narracje narodowe naszego regionu – obojętnie jakie. Bo mało romantyczne, bo wychodzą poza schemat walk narodowych, albo psują obraz śląskiego raju. Jednym z nich jest zapomniany protest górników z 1913 roku.

Kto przyciągnie robotników?

Na początku XX wieku na najsilniejszy wśród górnośląskich górników związek zawodowy wyrosło Zjednoczenie Zawodowe Polskie (ZZP), powiązane z polskimi kołami narodowymi. Gdy polski ruch zaczął się ścigać z socjaldemokratami radykalnymi hasłami socjalnymi, udało mu się przeciągnąć sporą część właśnie tego elektoratu protestu wobec dotychczasowych elit. Ale to zaczęło się zmieniać, gdy socjaldemokraci w wyborach 1912 roku osiągnęli swój największy sukces – tym razem odzyskując głosy wcześniejszego propolskiego obozu. Zwycięski strajk pod kierownictwem ZZP pomógłby umocnić polskie wpływy, ale to było tylko część tła tego protestu. Po prostu w wyniku rewolucji komunikacyjnej (sieć transportu kolejowego) i medialnej (masowe czytelnictwo gazet), ułatwiających przepływy informacji, robotnikom górnośląskich coraz trudniej było się zgodzić na swoje upośledzenie płacowe wobec kolegów z zachodu Niemiec.

Po nieudanej samodzielnej akcji na rzecz podwyżek płac 18 marca 1913 roku rozkolportowano w regionie odezwę ZZP „Proklamacja strajku generalnego na Górnym Śląsku”. Głosiła ona: „Bracia Górnicy! Pracodawcy rzucili górnikom rękawicę pod nogi. My ją podnosimy i uchwaliliśmy wstąpić do walki o skrócenie czasu pracy, polepszenie zarobków i lepsze obchodzenie się z robotnikami”. Kierownictwo związku liczyło, że w warunkach pomyślnej koniunktury i braku zapasów węgla, „węglowi baroni” szybko ustąpią. Przeliczyło się.

Kierownictwo związanego z socjaldemokratami Związku Górników Niemieckich poparło jednak protest. Wspólną deklarację strajkową podpisał też jeden z chrześcijańskich związków zawodowych, chociaż inny stwierdził, że „interesów robotników bronić będzie w myśl wskazań encykliki papieskiej”.

Skarbowa Huta Ołowiu i Srebra w Strzybnicy robotnicy przy pracy

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Czy porządny Ślązak może być chacharem? Czas odczarować kilka mitów

Autor: Dariusz Zalega

20/05/2023

O 8 godzin i podwyżki

Zaczęto organizować wiece: pierwszy, wielotysięczny odbył się w Raciborzu. Ogółem listę tzw. wypowiedzeń z pracy – niezbędną dla legalizacji protestu – podpisało do 5 kwietnia 24 tysiące górników. Wysunięto postulaty: skrócenia czasu pracy do ośmiu godzin, 15 procent podwyżki płac, czternastodniowego płatnego urlopu.

Przygotowywano się jak do bitwy. 28 marca prezydent rejencji opolskiej pisał: „Terenowe władze są już odpowiednio przygotowane, by w przypadku strajku uczynić wszystko dla utrzymania pokoju i porządku publicznego. Zawiadomiłem także poufnie naczelne dowództwo VI Korpusu Armii o ewentualnym korzystaniu z pomocy wojska”.

Dodatkowe siły policji skoncentrowano w Katowicach i Bytomiu. Obsadzono strażą składy dynamitu. Przewidywano stałe dyżury w urzędach pocztowych przy telefonie i telegrafie. Łamistrajków miano dowozić samochodami.

Komitet strajkowy ZZP ostrzegał, aby nie wdawać się z zatargi z policją, i zakazywał spożywania alkoholu. W poszczególnych ośrodkach powstały biura strajkowe, do których każdego dnia mieli zgłaszać się strajkujący. Odezwa głosiła: „W górę serca. Precz z gnuśnością! Niech żyje solidarność górników na Górnym Śląsku! Przez strajk do zwycięstwa! Walce górników Szczęść Boże!”.

Gra na ostro

Strajk wybuchł 19 kwietnia w 30 kopalniach, głównie w powiecie pszczyńskim. Następnego dnia w wiecach w całym regionie wzięło udział 70 tysięcy osób. W jednym z nich, w Mikulczycach, z udziałem setek kobiet, napiętnowano łamistrajków oraz księdza, który starał się przekonać zgromadzonych, że za 3,5 marki dziennie robotnik nie tylko wyżyje, lecz także będzie mógł poczynić oszczędności. Do strajku zaczęli stopniowo dołączać niezdecydowani, w tym górnicy z państwowych kopalń, m.in. „Königin Luise”. Wybuchł solidarnościowy strajk 1300 robotników kopalni ołowiu „Bley-Scharley”.

Związek Górnośląskich Przemysłowców Górniczo-Hutniczych zdecydował nie iść na żadne ustępstwa, czym zresztą wywołał irytację prezydenta rejencji. Łamaniu oporu miały służyć groźby pozbawienia pracy i mieszkań przyzakładowych, a także intensywny werbunek łamistrajków, których chroniły dodatkowe siły policji ściągnięte z Gdańska, Poznania i Wrocławia. Do każdej kopani skierowano pięciu–sześciu policjantów, a reszta patrolowała drogi prowadzące do zakładów. Zarządzono zamknięcie szynków i wszystkich lokali, w których serwowano alkohol.

Prowokatorom wejście do kopalń blokowały liczne i doskonale zorganizowane pikiety strajkowe, w których aktywny udział miały kobiety i dzieci. Aby uniknąć rozpoznania, przydzieleni do nich górnicy działali z reguły nie na swoim terenie. Kobiety, które brały udział w strajku, odwiedzały w domach żony łamistrajków. A niektórzy z nich próbowali przedostać się do zakładu w… kobiecym stroju. Leon Łukaszczyk, uczestnik strajku w kopalni „Max” (późniejsza „Michał”) wspominał anegdotyczną opowieść:

„Jeden z łamistrajków miał wypadek dość humorystyczny. Otóż nie chcąc przerwać pracy i przyłączyć się do strajkujących, a równocześnie nie chcąc narazić się kolegom, znalazł drogę wyjścia. W dawniejszych czasach wózki dziecięce były wysokie i głębokie. Jednego dnia nasz łamistrajk wpakował się do takiego wózka, żona przykryła go workiem i okrężną drogą powiozła do kopalni. Po kilku dniach strajkujący spostrzegli się, co to kobieta zaraz z rana wozi na kopalnie. Urządziliśmy niewinną zasadzkę. Otóż, gdy kobieta jak zwykle przejeżdżała z wózkiem, drogę zastąpił jej młody chłopiec, który niósł pełne wiadro. Chłopiec ten całą zawartość wiadra wylał na znajdującego się w wózku łamistrajka. Rozeszła się natychmiast smrodliwa woń. (...) Trzeba przyznać, że ten tak wonny natrysk przyprowadził delikwenta do rozumu, bo od tego dnia chłop siedział spokojnie w domu”.
Siemianowice podszybie szybu Richter III urobek na wagonikach pod ziemią 1937-1944

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Brytyjczycy, Włosi, Francuzi... Los jeńców i robotników przymusowych to część śląskiej tragedii

Autor: Dariusz Zalega

14/04/2023

Trudna solidarność

Czasem przeważało jednak poczucie solidarności – grupa bezrobotnych, zwerbowanych na łamistrajków we Wrocławiu, po porozumieniu z komitetem strajkowym wyjechała z Górnego Śląska. Prasa donosiła o wielu takich przypadkach.

Książę pszczyński domagał się bardziej zdecydowanej interwencji wojska. Strajkujących wsparli niektórzy lokalni kupcy – niezależnie od narodowości, co związek przemysłowców napiętnował jako czyn „niegodny Niemca”. Przez cały czas organizowano dziesiątki spotkań zamkniętych oraz wieców pod otwartym niebem, np. w Radzionkowie, Świętochłowicach, Bykowinie.

Związkowcy zwrócili się do kolegów z Nadrenii i Westfalii, aby ci solidarnie nie pracowali w godzinach nadliczbowych, co miało uniemożliwić wspieranie niemieckim węglem fabrykantów ze Śląska. Pod koniec pierwszego tygodnia protestu strajkowało 60 tysięcy osób w 60 kopalniach – połowa załóg górniczych. Przed 1 maja było już 72 tysiące protestujących robotników.

Z rąk do rąk przekazywano odbitą na hektografie pieśń strajkową Still ruht der Schacht:

„Die Knappen streiken,

Ein Foerdern schwach,

Man Hoert es kaum;

Der Morgen nahet

Lieben Bruder

Seid alle einig, haltet aus!”

Czyli tłumacząc na polski:

„Gwarkowie strajkują,

Słabo węgiel kują;

Prawie ich nie słychać,

Gdy zaczyna świtać

Bracia! Powstańcie,

W jedności wytrzymajcie!”

30 kwietnia komitet strajkowy w Katowicach przyjął rezolucję, która głosiła:

„Plotki prasy wysługującej się pracodawcom, że strajkujący z pobudek politycznych zastrajkowali są marnym wymysłem i polegają tylko na tym, że przeważająca część górników strajkujących włada językiem polskim. Tymczasem nam nie rozchodzi się o wpływy polityczne, lecz jesteśmy przekonani, że żądania nasze są słuszne i możliwe do przyjęcia. Żądamy tylko tego, co w innych obwodach przemysłu górniczego w Niemczech i za granicą już od lat dziesiątek górnikom przyznano”.
Kopalnia wegla kamiennego w Welnowcu pod Katowicami Fotografia z poczatku XX wieku

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Śląsk przed rewolucją przemysłową, czyli modlitwa, pieśni i do roboty

Autor: Dariusz Zalega

08/04/2023

W imię godności

Trzy tygodnie walki wyczerpały jednak skromne zasoby materialne górników. Do wielu mieszkań zaczął zaglądać głód. Socjaldemokratyczny Związek Górników Niemiec zaczął po dwóch tygodniach wypłacać zapomogi strajkowe, ale ZZP odmówił wsparcia górnikom nienależącym do związku (a także tym, którzy podczas strajku dopiero do niego przystąpili). Być może był to sposób na wygaszenie protestu, który zaczął wymykać się spod kontroli ZZP – i ostatecznie mógł okazać się triumfem socjaldemokratów, a nie obozu narodowego.

9 maja na burzliwej konferencji w Katowicach, pod naciskiem zarządu ZZP, podjęto decyzję o przerwaniu strajku. Oburzenie górników nie miało granic. Wielu z nich mimo, a może z powodu, tylu dotychczasowych poświęceń chciało dalej walczyć. Tysiące górników strajkowało jeszcze do połowy maja. ZZP szybko stracił połowę członków, wzrosła za to liczba górników skupionych w Związku Górników Niemiec.

Strajk ten był największym protestem robotniczym na Górnym Śląsku przed pierwszą wojną światową. Podczas niego zaktywizowały się kobiety, które wspierały strajkujących mężów, co zauważył nawet prezydent rejencji. Po raz pierwszy strajkowały tysiące niezrzeszonych dotychczas górników. „Poważnie wzrosło też poczucie godności osobistej. Setki górników wolało emigrować w poszukiwaniu pracy aniżeli wrócić do kopalni i narazić się na szydercze uwagi personelu nadzorczego” – pisała historyczka Barbara Szerer badająca ten protest, o którym nie przeczytacie w historiach regionu. Gdyby nie wybuch wojny, kto wie jaki byłby wynik zapasów o głosy – i serca, górnośląskich robotników.

Dziecko (lata 30.)

Może Cię zainteresować:

Dzieciństwo wypełnione beztroską zabawą to młody wynalazek. Praca dzieci pomagała utrzymać robotniczą rodzinę

Autor: Dariusz Zalega

01/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon