Wiadomo jednak, że zaczęło się od łupiestwa. Dzięki zaborom ziem upadającej Rzeczypospolitej Prusy mogły zwiększyć powierzchnię i pozycję ekonomiczną. I w tym kontekście warto spojrzeć na epizod rozpoczęty zagarnięciem w 1795 roku ziem między Brynicą a Pilicą, przyłączonych do prowincji śląskiej jako Nowy Śląsk.
Priorytet: węgiel i żelazo
W tym samym czasie państwo pruskie założyło kopalnie węgla w okolicach Zabrza i Chorzowa: „Król” i „Królowa Luiza” oraz uruchomiło hutę żelaza w Gliwicach, z pierwszym w tej części Europy wielkim piecem na koks (wkrótce zbudowano następną, „Królewską”). Armia potrzebowała broni, więc Berlin inwestował w przemysł. Problemem było jednak to, kto będzie pracował w tych zakładach, skoro chłopi byli pozbawieni wolności (poddaństwo osobiste zniesiono dopiero w 1807 roku), a ponadto wydajność górnośląskich gospodarstw była niska, więc mogłyby pojawić się problemy nawet z wyżywieniem załóg nowych przedsiębiorstw. Jak pisał Wacław Długoborski „Wrocławski Wyższy Urząd Górniczy, a także podległy mu urząd górniczy w Tarnowskich Górach, słusznie upatrywały w tzw. Nowym Śląsku naturalne zaplecze, a zarazem przedłużenie rozbudowywanego z wielkim nakładem sił i środków przemysłu górnośląskiego”. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?
Powiew modernizacji
W tym nowym zagłębiu był wszakże i węgiel, który chałupniczymi sposobami próbowano eksploatować jeszcze w czasach Rzeczypospolitej. Tymczasem już rok po przejęciu tych obszarów przez Prusy urząd górniczy w Tarnowskich Górach przejął pokłady w Dąbrowie, zakładając kopalnię „Reden” (od nazwiska dyrektora WUG we Wrocławiu), a w następnym roku kolejną - „Hoym” w Strzyżowicach (od nazwiska pruskiego ministra dla Śląska). Początkowo były one jeszcze odkrywkowe, ale już w 1798 roku zaczęto budować na Redenie szyb upadowy i sztolnie odwadniające. W całym regionie podjęto zresztą próbne wiercenia, uruchamiając kopalnie jeszcze w Ożarowicach i Dańdówce, choć te nie zdążyły rozwinąć regularnej eksploatacji. Do kopalń dostarczono pierwszą na terenie Zagłębia Dąbrowskiego maszynę parową (w Strzyżowicach). O ile w 1799 roku wydobycie węgla na Nowym Śląsku wynosiło 4 tysięcy korcy, to w 1805 – już 20 tysięcy. O tym wzroście decydowały przede wszystkim możliwości ich dostaw do górnośląskich hut – w Gliwicach i „Królewskiej”.
Miliony na inwestycje
Huty potrzebowały jednak także rud żelaza, więc zaczęto też ich regularne wydobycie w przyłączonym regionie. Według Długoborskiego, lokalizacja huty „Królewska” uwzględniała także możliwość dowozu rud z Nowego Śląska, zwłaszcza z Wojkowic, Rogoźnika, Zagórza i Sielca. W Kostrzyniu pod Krzepicami dokopano się nawet do rudy o tak dobrych właściwościach, iż zdecydowano o zastosowaniu – po raz pierwszy w tym dziale górnictwa – regularnej obudowy chodnikowej.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Znamy dwie wersje historii Śląska. Spróbujmy wskazać tę prawdziwą
W 1806 roku Prusacy rozpoczęli także przygotowania do budowy wielkiego pieca w Strzyżowicach, co przerwał wybuch wojny z Francją. Udało się jednak, pod kierunkiem inspektora hutniczego z Królewskiej Huty, ulepszyć te już istniejące na tym terenie. Największą na obszarach zagarniętych podczas III rozbioru inwestycją była jednak budowa wielkiego pieca w Pankach. Władze górnicze uzyskały nań kredyty sięgające miliona złotych, które po 1815 roku decyzją Kongresu Wiedeńskiego Królestwo Polskie musiało spłacić wraz z odsetkami Prusom.
Ruch za robotą
Kopalnie potrzebowały wykwalifikowanych pracowników. W 1796 roku przybyła ich pierwsza grupa, w tym sztygarzy z Saksonii. Warunki życiowe pozostawiały jednak wiele do życzenia. W Dąbrowie kierującego kopalnią urzędnika ulokowano w karczmie, a górników po chłopskich chatach. Władze górnicze postawiły więc familok w Dąbrowie i kilka domków jednorodzinnych w Strzyżowicach. Były to pierwsze tego typu budynki dla robotników w tym rejonie, ale też pierwsze domy kryte dachówkami, z ceglanymi kominami i piecami opalanymi węglem kamiennym.
Górnoślązaków w ówczesnych zakładach było jednak niewielu – ledwo kilkudziesięciu. Miejscowi chłopi chętnie pracowali, póki węgiel wydobywano metodą odkrywkową, ale pod ziemię już zjeżdżać nie chcieli. Władze pruskie zaczęły więc wysyłać młodych górników z Nowego Śląska do górnośląskich kopalń na kilkunastomiesięczne przeszkolenie.
Ruch za robotą zaczął się też z Nowego Śląska do tego „starego”. Do pracy w kopalni rud ołowianych „Fryderyk” pod Tarnowskimi Górami dochodziło po kilkunastu robotników sezonowych z Bobrownik i okolic. Wokół rządowych zakładów zaczęli osiedlać się przybysze zza Brynicy, w tym rzemieślnicy, a nawet pewna szynkarka.
Oświecenie, a nie germanizacja
„Prosty człowiek z Prus południowych i Nowego Śląska – stwierdzał górniczy urzędnik w 1800 roku – najlepiej nadaje się na robotników górnośląskiego okręgu górniczego; mówi bowiem tym samym językiem, co mieszkańcy tej części Śląska, żyje na tej samej stopie życiowej i ma równie skromne wymagania, co niższe klasy ludu górnośląskiego”.
To nie były czasy germanizacji – liczyły się potrzeby produkcji. Od niemieckich urzędników i sztygarów wysyłanych do Dąbrowy czy Strzyżowic władze wymagały znajomości języka polskiego. Ba!, jeden z wizytatorów szkolnych na podstawie obserwacji miejscowych stosunków podkreślał w 1802 roku, że „zaniedbanie mowy ojczystej prowadzi raczej do zdziczenia, niż do podniesienia kultury”. To były w końcu czasy Oświecenia.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Ślązacy w Wehrmachcie nie hajlowali? Wielu z nich zostało partyzantami
Aby ten obraz nie był zbyt różowy, bo w końcu liczyła się produkcja, to kopalniach w Dąbrowie i Strzyżowicach korzystano z pracy chłopów pańszczyźnianych, przyciągając do nich poddanych z przejętych przez władze ziem królewskich (w rządowych hutach i kopalniach na Górnym Śląsku pracowali już wówczas robotnicy z wolnego najmu). Płace w Zagłębiu były o połowę niższe niż na Górnym Śląsku, a i pańszczyźniani chłopi nie mieli szans na korzystanie z dobrodziejstw górniczych Kas Brackich.
Smutny koniec
Ten eksperyment skończył się po po przegranej przez Prusy wojnie z Francją, gdy Księstwo Warszawskie uzyskało Nowy Śląsk w listopadzie 1807 roku. Jako ciekawostkę można dodać, że Prusom udało się utrzymać trzy wiejskie gminy – Chełm, Imielin i Kosztowy, oderwane w 1797 roku od powiatu siewierskiego i włączone do pszczyńskiego.
Niestety, dla nowośląskiego przemysłu ta zmiana nie zakończyła się dobrze. Jak pisał Długoborski, „rządowe kopalnie i huty przechodziły z rąk do rąk, prowadzone były w sposób niefachowy i niedbały, instalacje niszczały, następowała ich powolna dekapitalizacja”. Księstwo Warszawskie, mimo napoleońskiego sznytu, jednak wciąż zakorzenione było w przedindustrialnej, szlacheckiej tradycji.
Można teraz popuścić wodze fantazji. Czy gdyby Nowy Śląsk pozostał przy Prusach, to nie byłoby Zagłębia Dąbrowskiego, a Brynica po prostu łączyłaby Ślązaków? A może Nowy Śląsk stałby się tylko kolonią dostarczającą tanich surowców i jeszcze tańszej siły robotniczej temu „staremu” Śląskowi?
Może Cię zainteresować:
Granica między Śląskiem i Zagłębiem nie była nieprzenikalna. Czym się różni Zagłębie od Śląska?
Może Cię zainteresować:
Czy Hanys rozumie Gorola? Test znajomości gwary Zagłębia Dąbrowskiego
Może Cię zainteresować: