„Zawładnięcie pamięcią i zapomnieniem jest jednym z głównych celów klas, grup czy jednostek, które rządzą albo rządziły społecznościami historycznymi” – to słowa historyka Jacquesa Le Goffa. Ślązacy wypierani kiedyś z historii regionu dobrze znają ten mechanizm działania.
Historia Śląska przytłoczona jest dwoma perspektywami. Z jednej strony - tą narodową, państwową, kiedyś z centrum w Berlinie, obecnie w Warszawie. Z tego punktu widzenia historia to odwieczny konflikt germańsko-słowiański. Jest też perspektywa opy, wspomnień rodzinnych, rozjeżdżająca się z tą wcześniejsza wizją, no bo jednak Volkslista, dziadek w Wehrmachcie itp. Można też zaproponować inne spojrzenie - jako na region, który pierwszy obok Czech, w słowiańskim świecie wszedł w świat nowoczesności związanej z kapitalizmem i którego mieszkańcy wcale nie byli tak dupowaci.
Módl się i pracuj! - lub walcz
Wielkie narodowe narracje: polska i niemiecka podkreślały konserwatywne wartości przywiązania do „jedynie słusznej ojczyzny”, co popierały również kościelne hierarchie. Tę narrację dobrze oddają słowa niemieckiego historyka Alfonsa Perlicka, już z czasów hitlerowskich, że Górnoślązak to „niedościgniony kształt robotnika i żołnierza”. Po polskiej stronie dominowała wizja księdza Emila Szramka: „Hasłem Górnego Śląska jest więc: Ora et labora – módl się i pracuj!". Zupełnie nie brano pod uwagę faktu, że uprzemysłowienie, rewolucja prasowa (i radiowa), wzrost mobilności wpływają na przemiany społeczne, które były widoczne w regionie już przed I wojną światową, a zwłaszcza w czasach rewolucji niemieckiej. Było to więc myślenie życzeniowe – że taki model Ślązaka byłby najlepszy (posłuszny i tani) dla władz i magnatów przemysłu. A ta opowieść powtarzana dziesiątki razy, wtłaczana cały czas do głów – tak po niemieckiej, jak i polskiej stronie, w końcu się zakorzeniła wśród wielu mieszkańców regionu.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?
Wielka historia
Po 1945 roku w Niemczech oficjalna pamięć o Śląsku była albo w ogóle marginalizowana historycznie (NRD), albo zdominowana przez prawicowe organizacje ziomkostw wypędzonych (RFN). W Polsce „Ludowej” zmianę wprowadził okres stalinizmu, gdy wprawdzie utrzymywano narracje o polskości ziem, ale równocześnie podkreślano zgodnie z dominującą w historii tendencją radykalnie społeczne ostrze protestów społecznych. Działo się to jednak oczywiście według schematycznej wykładni stalinowskiej historiografii. Mimo to, otwarło się nowe pole badań naukowych na regionem. Przytoczmy cytat z referatu Seweryna Wysłoucha, wygłoszonego we Wrocławiu w 1949 roku: „Nadal prawie nietknięte pozostają zagadnienia gospodarcze i społeczne. Nadal bardzo niewiele wiemy wiemy o dziejach chłopa i robotnika na Śląsku, o jego klasowej postawie, przeżyciach, walkach i osiągnięciach”. I trudno było się wtedy z tym nie zgodzić.
Bernard Linek zwrócił uwagę na dominację kwestii narodowej w ówczesnych pracach naukowych: „Badań (…) nie ułatwia także charakter prac poświęconych rozwojowi gospodarczego regionu i robotnikom śląskim. Także w tym przypadku widoczne jest ciążenie konfliktu narodowego, który prowadził do zainteresowania się 'własną' historią. Charakteryzując w dużym uproszczeniu dominujące podejścia, można powiedzieć, że dla niemieckich naukowców w centrum zainteresowania znajdowały się wybitne postaci przemysłu regionalnego, z którymi wiązano jego rozwój, a dla polskich – 'walka ludu górnośląskiego o wyzwolenie narodowe i społeczne'”.
Robotnik do kąta
Październikowy zwrot w 1956 roku oznaczał kolejną zmianę w podejściu do historii regionu, z naciskiem położonym głównie na udowadnianie polskości tych ziem i nobilitację powstań śląskich, których radykalnie społecznie oblicze było powoli wyciszane. Władza starała się bowiem czerpać legitymizację z odwołania do polskich tradycji narodowych. Niemniej w tym okresie powstało najwięcej prac naukowych, zajmujących się dziejami dotychczas zapominanych, choć najliczniejszych warstw ludowych w regionie. Publikacja Ewy Wyglendy „Górnośląska klasa robotnicza. Wybór bibliografii” z 1978 roku, przytacza aż 218 pozycji poświęconych temu zagadnieniu, z czego zdecydowana większość została wydana po 1945 roku.
Przełom 1989 roku oznaczał kolejną rewolucję w postrzeganiu historii regionu. Odtąd w o wiele mniejszym stopniu oficjalne czynniki rządowe mogły wpływać na charakter powstających prac poświęconych regionowi. Nastąpiła równocześnie eksplozja zainteresowań wielokulturową historią regionu. W tej sytuacji same badania nad środowiskami robotniczymi czy chłopskimi znalazły się jednak na marginesie. Ich atrakcyjność była mniejsza, gdyż kojarzyła się z minionym ustrojem, a i same pojęcia „robotnik”, „chłop” w burzliwych latach 90. nie wzbudzały zainteresowania badaczy. Świadczy o tym przede wszystkim znikoma ilość publikacji poświęconych tym zagadnieniom. Bernard Linek także zwrócił uwagę, że panuje regres badań historycznych nad robotnikami, choć robotnicy górnośląscy byli najważniejszym elementem i nośnikiem przemian modernizacyjnych. Historia warstw ludowych zniknęła na rzecz dziejów elit, uległa marginalizacji w obliczu „Wielkiej Historii”
Może Cię zainteresować:
Dariusz Zalega: Ślązacy w Wehrmachcie nie hajlowali? Wielu z nich zostało partyzantami
Historie prywatne
Po wojnie, w 1945 roku na Śląsku dokonała się ogromna przemiana społeczna. Duża część Ślązaków wyemigrowała na Zachód w poszukiwaniu lepszych warunków życia, tropem dawnego Ostfluchtu. Ci, którzy pozostali, zamykali się w swoim świecie przytłoczeni przez dominującą polską narrację. Trauma wypędzeń, emigracja czy gettoizacja sprzyjały powstaniu mitu dawnej śląskiej arkadii przy wyparciu innych historii. Z drugiej strony napływ ludności spoza Śląska doprowadził do polonizacji regionu, wiążącej się z przyjęciem polskiej optyki historycznej, z jej warszawskocentrycznością.
Upadek „Polski Ludowej” oznaczał w końcu uwolnienie słów Ślązaków, niemniej ta pamięć była straumatyzowana Tragedią Górnośląską. Odnieść do tego można pojęcie postpamięci: „specyficzny typ pamięci członków drugiego i trzeciego pokolenia, którzy na swój sposób 'pamiętają' bardzo mocne, często traumatyczne doświadczenia pokolenia wcześniejszego. Pamiętają te doświadczenia, ponieważ choć nie były one ich udziałem, gdyż poprzedzały ich narodziny, mimo to zostały im przekazane tak głęboko, że wydają się stanowić ich własne wspomnienia” (Jan Wasiewicz). Z drugiej strony, w pamięci prywatnej, utrwalanej już latami funkcjonowania przekazu władzy, zakorzeniały się także polskie narodowe stereotypy.
O wiele atrakcyjniejsze okazało się w nowych czasach odwoływanie do historii elit – jakoby bardziej ciekawej, z nadzieją na jej powiązanie z historią własnej rodziny. Odpowiednikiem polskiego mitu, że „my wszyscy z husarzy”, na Śląsku stał się ten, że „my z magnatów przemysłu”. Historia regionalna ostatnich 30 lat stała się polem walki między dwiema dominującymi opcjami: propolską, proniemiecką i śląską, ale równie konserwatywnymi. Na szczęście i to zaczęło się zmieniać, bo i nowe pokolenia dochodzą do głosu – jak to i kiedyś bywało.
Jakiej historii potrzebujemy?
Niestety, w dyskusjach o Śląsku zawsze ktoś „wie wszystko” i nie bierze pod uwagę, że pamięć bywa zawodna i wycinkowa, a wykładnia historii może być zmanipulowana pod życzenia różnych władz. Historia jakiej Śląsk potrzebuje musi jednak być wielonarodowa, wielodyscyplinarna (uwzględniająca więc i socjologię czy historię gospodarczą), ale też w końcu powinna zacząć uwzględniać dzieje i przemiany świata większości mieszkańców regionu: śląskich chłopów i robotników. Bo to ich losy wymazano z oficjalnych dziejów Śląska, lub przyznano im rolę kwiatka do kożucha narodowego czy pielgrzymkowego. Enzo Traverso pisał: „Na bliższą metę możliwe jest, że historię tworzą zwycięzcy, ale na dalszą metę historyczną korzyści poznawcze pochodzą od zwyciężonych”. Przywracanie śląskiej historii, to nie tylko pacykowanie dziejów regionalnych elit: od arystokratów po proboszczów.