Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość zniesie opłaty na autostradach w Polsce. W pierwszej kolejności na odcinkach publicznych, a następnie tych, którymi zarządzają obecnie podmioty prywatne. To kolejna obietnica przed zbliżającymi się wyborami do Sejmu i Senatu RP.
- Dla bardzo wielu ludzi, właścicieli samochodów, szczególnie tych, którzy jeżdżą po autostradach i drogach szybkiego ruchu, jeżeli chodzi o opłaty państwowe, to jeśli uda nam się uchwalić ustawy, to w najkrótszym możliwie czasie my to zniesiemy - zapowiedział Jarosław Kaczyński. - Jeżeli chodzi o sytuację, gdzie autostrady są prywatne albo dzierżawione, to tam obiecujemy, że w ciągu kolejnego roku to załatwimy - podkreślił.
Sęk w tym, że
np. koncesja SAM S.A. (Stalexport Autostrada Małopolska) na odcinku
Katowice - Kraków wygasa dopiero w 2027 roku. Tylko w 2022 roku
spółka z samych opłat zainkasowała ponad 409 mln złotych i nic
nie wskazuje na to, aby chciała z koncesji zrezygnować.
Może Cię zainteresować:
Michał Gramatyka: Musi być gorąco wewnątrz PiS, skoro zabrano się za waloryzację 500+
"Musimy być gotowi na kolejny ukryty podatek"
O kilka kwestii związanych z obietnicą Jarosława Kaczyńskiego zapytaliśmy Pawła Rydzyńskiego, prezesa Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu.
Prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział zniesienie opłat na autostradach. W pana ocenie to w ogóle realne?
Jeśli chodzi o autostrady publiczne, to oczywiście jest to możliwe. Jeśli chodzi o autostrady, które znajdują się w rękach koncesjonariuszy, to również jest to możliwe, choć będzie to proces czasochłonny. Trzeba przeprowadzić zmiany własnościowe, strukturalne etc. Patrząc na to w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych, a tak należy odczytać obietnicę prezesa Jarosława Kaczyńskiego, to będzie to bardzo trudne.
Rozumiem, że na autostradach publicznych nie będzie z tym problemu, ale np. koncesja Stalexport Autostrada Małopolska na odcinku A4 Katowice-Kraków wygasa dopiero w 2027 roku. Będzie trzeba wypłacić koncesjonariuszowi odszkodowanie?
Wszystko na to wskazuje. W przypadku zniesienia opłat na autostradach publicznych trzeba liczyć się z brakiem sporych przychodów do Skarbu Państwa, natomiast w przypadku autostrad koncesjonowanych z koniecznością wypłacenia sporych odszkodowań, uzależnionych od długości obowiązującej koncesji.
Może Cię zainteresować:
Śląscy naukowcy rekomendują kontrole studenckich prac dyplomowych. To odpowiedź na ChatGPT
Teoretycznie wpływy z opłat trafiają do kasy na utrzymanie dróg. Jeśli tych pieniędzy zabraknie, to skąd państwo będzie finansowało remonty dróg?
Oczywiście zwolnienie z opłat na autostradach
ucieszy Polaków, choć pytanie, czy nie będzie to skutkowało
jakimiś innymi ukrytymi podatkami czy też dalszym zadłużaniem
budżetu. Natomiast jeśli rzeczywiście jest tak, że w budżecie są
wystarczające środki na ten wydatek, to wolałbym, aby wolałbym,
żeby znalazły się również pieniądze na inne ważne działania.
Np. stawki za dostęp do infrastruktury kolejowej są wysokie, co
sprawia, że zwłaszcza kolejowe przewozy towarowe mają trudność w
konkurowaniu z drogowymi. Jeżeli Skarb Państwa stać na zwolnienie
kierowców z opłat za autostrady, to dlaczego nie można zmniejszyć
stawek za dostęp do infrastruktury kolejowej, o co branża wnioskuje
od lat? Dlaczego, skoro mamy tyle pieniędzy, nie walczymy skutecznie
z wykluczeniem transportowym, kiedy badania wskazują, że ponad 10
mln Polaków nie ma dostępu do transportu publicznego lub ma ten
dostęp mocno ograniczony? Działa Fundusz Rozwoju Przewozów
Autobusowych, czyli tzw. program PKS Plus, którego efekty
gdzieniegdzie widać, ale na ten cel trzeba przeznaczyć dużo więcej
środków. Dobrym rozwiązaniem byłoby np. kierowanie funduszy
centralnych do samorządów z obowiązkiem wydania ich na organizację
transportu publicznego. Dziś to sprawa dobrowolna.
Zniesienie opłat uderzy w transport zbiorowy? Dziś z Katowic do Krakowa najlepiej jechać pociągiem, który jest tańszy i często szybszy od samochodu.
Nie sądzę. Teraz dojazd pociągiem z Katowic
do Krakowa zajmuje około 60 minut. Nawet gdyby było to 20 minut, a
konduktor rozdawałoby pieniądze pasażerom, to jest w Polsce grupa
ludzi, którzy i tak by z tego nie skorzystali, bo podróżują tylko
i wyłącznie samochodami. Mimo podwyżek cen biletów kolejowych,
liczba pasażerów pociągów w Polsce w 2022 roku była najwyższa od
początku XXI wieku. W tym roku np. PKP Intercity chwali się miesiąc w
miesiąc kolejnymi rekordowymi przewozami. Z jednej strony udział
mają w tym częściowo uchodźcy z Ukrainy. Ale z drugiej strony
musimy np. pamiętać, że pandemia COVID-19 zmieniła nasz model
funkcjonowania w zakresie np. spotkań biznesowych. Jeśli mieszkamy
w Warszawie, a mamy spotkanie w Wrocławiu, Poznaniu czy Katowicach,
to obecnie często już odbywamy je online, co również wpływa na
liczbę pasażerów, która - mimo to - stale rośnie. Nie sądzę,
aby zniesienie opłat na autostradach fundamentalnie odbiło się na
transporcie publicznym.