Zagłębiacy, którzy mają poczucie śląskiej dominacji, w swoim radykalizmie domagają się nawet zmiany nazwy województwa na śląsko-małopolskie. Inni wskazują na potrzebę pracy u podstaw, by lokalna społeczność bardziej identyfikowała się z miejscem, w którym mieszka.
Taką pracą u podstaw jest otwarta w Sosnowcu wystawa „Znane Zagłębianki – Znani Zagłębiacy”. Obok towarzysza Edwarda Gierka jest zakonnica Teresa Kierocińska. To taki skromny panteon zagłębiowski pod rondem Zagłębia Dąbrowskiego, który nie budzi złych emocji, w odróżnieniu od katowickiego panteonu.
Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński przekonuje, że chodzi tu o zbiorową pamięć. I nieważne, że życiowe wybory osób wyróżnionych u jednych wywołują dziś sentyment i radość, a u innych - sprzeciw i niezgodę. Są częścią historii Sosnowca.
– Tak budujemy świadomość własnej odrębności – mówi Agnieszka Stefaniak-Zubko z Projekt-Marka, z firmy, która tę wystawę z miastem przygotowała. – Wykaz nazwisk jest otwarty, pojawią się kolejne, na które zwracają nam uwagę sami mieszkańcy.
W Zagłębiu brakuje silnych i charyzmatycznych liderów. Stają się nimi dziś przede wszystkim prezydenci miast. Jednak poza prezydentem Sosnowca nie widać, by też inni eksponowali swój regionalizm.
Zagłębie, którego nie ma
To właśnie w Sosnowcu, w Pałacu Schoena, powstał cztery lata temu, z inspiracji miasta, Instytut Zagłębia Dąbrowskiego, by prowadzić działalność naukową i popularyzatorską.
– Po wojnie Zagłębie zostało okradzione ze swojej historii – mówi dyrektor Instytutu, Dariusz Nawrot, profesor Uniwersytetu Śląskiego. – Mało jest w Polsce regionów, w których, tak jak w Zagłębiu, miałyby odzwierciedlenie wszystkie ważne wydarzenia z polskiej historii. Zagłębiacy uczestniczyli w powstaniach: kościuszkowskim, listopadowym, styczniowym. Pod zaborem zachowali polskość, walczyli o nią, a potem budowali polską państwowość.
Profesor Nawrot zwraca uwagę, że w przestrzeni publicznej wiele jest wydarzeń i organizacji nawiązujących do tej przeszłości i aktywizujących lokalną społeczność. – Dumę mieszkańców budujemy w oparciu o tę historię. Nie ma lepszej metody – dodaje profesor.
Powstaje, na przykład, regionalna encyklopedia WikiZagłebie. Publikowane zostały sylwetki Zagłębiaków walczących o niepodległość w latach 1914-1918. W tę troskę o historyczną pamięć wpisuje się też wystawa „Będzin, którego już nie ma” w Pałacu Mieroszewskich. Widać na niej, jak powojenne losy miasta zostały odcięte od swojej przeszłości, od przodków.
Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego forsuje pogląd, że tylko zmiana nazwy województwa, na śląsko-małopolskie, upodmiotowi wszystkich mieszkańców, a tak wyróżnia tylko Ślązaków. Zdaniem prezesa tego stowarzyszenia obecna nazwa jest „kłamliwa i generuje kolejne kłamstwa”. Choć nie wszystko w regionie jest śląskie, z nazwy takie pozostaje. Mamy więc mistrzostwa Śląska, gdy w rzeczywistości chodzi o mistrzostwa całego województwa, „Program dla Śląska”, który dotyczy całej jednostki administracyjnej, a do tego Koleje Śląskie, Tramwaje Śląskie, Śląską Organizację Turystyczną itp. Nie tylko w nazwach, ale i w symbolice województwa (herb, flaga) brak jest odwołań do wielokulturowości regionu.
Adrian Marzec, wiceprezes stowarzyszenia Aktywne Zagłębie Dąbrowskie, nie widzi sytuacji tak ostro. Nie uważa, by zmiana nazwy województwa była konieczna.
– Nie jestem też zwolennikiem podkreślania różnic, jakie są między Ślązakami a Zagłębiakami. Lepiej skupić się na tym, co nas łączy, a nie dzieli. Dawne uprzedzenia tracą już na sile, patrzmy więc w przyszłość – przekonuje Adrian Marzec.
Kutz pierwszy rzucił kamieniem
Nikt bardziej nie obrażał Zagłębiaków niż Kazimierz Kutz, reżyser. Pięknie opowiadał o swojej śląskości, uderzając równocześnie w Zagłębie. Gdy został politykiem, napisał obrazoburczy tekst „Powroty Hanysa”. Jego dialog przez Brynicę wywołał żal i zdumienie.
Brynica była najważniejszą granicą w życiu przyszłego reżysera, bo wskazywała na dwa różne światy. I to zza tej granicy, jego zdaniem, „spadło na Śląsk nieszczęście”. Kutz napisał: „Mój świat lepiony był na model niemiecki, rządziła nim familijność i pracowitość. Po tamtej stronie królowało cwaniactwo, przekupstwo i donosicielstwo. I ten świat, w mundurach UB i garniturach partyjnych aparatczyków, wkroczył po wojnie na Śląsk i wdeptał go w ziemię. (...) To przed nimi rodziny powstańców, również moja, uciekały do Niemiec”.
Kilka lat później Michał Smolorz w książce „Śląsk wymyślony” pisał podobnie o „znienawidzonych Zagłębiakach”, którzy po wojnie gnębili Ślązaków: „Statystycznie zdecydowaną większość funkcjonariuszy nowej władzy stanowili obcy, w tym także ci z Zagłębia. Narodził się nowy kompleks wobec sąsiadów zza między, których wcześniej traktowano z niejakim lekceważeniem, ale raczej bez emocji. W nowej sytuacji uosabiali nowe wcielenie gnębicieli. Choć rodowitych Ślązaków nie brakowało w organach nowej władzy (...), to rzeczywiście grupą dominującą aparatu stali się sąsiedzi oraz przybysze z innych regionów”.
Dobrze dziś wiemy, że po wojnie władza konfliktowała te dwie społeczności i świadomie zaczęła kreować nieprawdziwy etos Czerwonego Zagłębia – matecznika komunizmu.
– Uczyniono z Zagłębia miejsce walki wielkoprzemysłowego proletariatu, by udowodnić, że ten ruch nie przyszedł z zewnątrz tylko był rodzimy – wyjaśnia prof. Dariusz Nawrot.
Zabrano z Sosnowca zbiory po Związkowym Muzeum Górniczym i otwarto Muzeum Górnictwa w Zabrzu. Zagłębie dostało Muzeum Historii Ruchu Robotniczego Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego.
Regionalizm śląski zaczął się faktycznie odradzać na powojennych krzywdach, wyrządzonych także przez Zagłębiaków. Podnoszono też, że Ślązacy byli gnębieni na rynku pracy, pozbawiani awansów, stąd to powiedzenie: „Zamienię dyplom Politechniki Śląskiej na akt urodzenia w Sosnowcu”. Michał Smolorz tak to skomentował w swojej książce: „Zjawisko częściowo realne, częściowo wyolbrzymiane, a w dużej mierze zawinione przez samych Ślązaków, często mniej wykształconych”.
Gorole zza Brynicy również wystawiali hanysom rachunek – za wojnę, jeśli nawet był to rachunek wyolbrzymiony. Ani nie wszyscy Zagłębiacy, jak chciał Kazimierz Kutz, byli komunistami i ubekami, ani nie wszyscy Ślązacy byli „tłumaczami gestapo”, sojusznikami okupanta, jak czasem atakują Zagłębiacy. Konspiracja antyniemiecka była na Górnym Śląsku silna i życiem płaciła za swoją odwagę.
Może więc Adrian Marzec ze stowarzyszenia Aktywne Zagłębie Dąbrowskie ma rację, by skupiać się na tym, co te dwie społeczności łączy, a nie na tym, co je kiedyś podzieliło.
Sosnowiec nie leży na Śląsku...
Gdy przed laty Monika Brodka z Żywiecczyzny powitała w Sosnowcu publiczność: „Witam Śląsk!”, rozległy się gwizdy.
Mamy tu świadomość, choć w Polsce niekoniecznie, że Górny Śląsk i województwo śląskie to nie to samo, że nie jest to region homogeniczny. Ciągle zawodzi edukacja.
Gdy tworzono województwo śląskie, Katowice były najsilniejszym ośrodkiem regionu i tak jest do dziś. Trudno kwestionować fakt, że Górny Śląsk jest wyraźnie wyodrębniony, kulturowo i historycznie. Natomiast identyfikacja lokalna w subregionach ciągle się pięknie kształtuje. Chodzi więc tylko o to, by nie było śląskiej dominacji, tylko współistnienie.
A temu współistnieniu na pewno nie służyły niegdysiejsze wyskoki Jerzego Gorzelika, przewodniczącego Ruchu Autonomii Śląska, który proponował autonomię zagłębiowską w autonomii Śląska. Jeśli zaś ta łaskawość nie podoba się Zagłębiu, może przecież pozostać przy Kielcach.
Ślązacy lansują swoją wyjątkowość często, niestety, na pogardzie dla innych. Na początku można było odnieść wrażenie, że tożsamość zagłębiowska buduje się trochę na przekór śląskiej. Ale tak nie jest. Buduje się na silnej potrzebie identyfikacji ze swoim otoczeniem, na poczuciu lokalnej dumy z własnej historii. Takim ważnym wydarzeniem, do którego już przygotowuje się Zagłębie, będzie 160. rocznica Powstania Styczniowego, w tym bitwy o Sosnowiec. Towarzyszy temu przekonanie, że historię tworzymy sami. I nie ma co budzić dawnych upiorów, skupiać się na krzywdach i mieszać nadmiernie w nazwie województwa, czy jego instytucjach.
Nie reagować też na obraźliwe zaczepki Ślązaków?
– Zagłębie służy Śląskowi za lustro, w którym Śląsk się przegląda – komentuje prof. Dariusz Nawrot.
Może Cię zainteresować: