„Efektywność energetyczna powinna stać się głównym filarem Polityki Energetycznej Państwa”, „Niższe zużycie paliw zmniejsza zyski Rosji i jej budżet na wojnę (…) Solidarnie oszczędzając unikniemy kryzysu energetycznego” – jeden z tych wpisów znaleźć można na twitterowym koncie Polskiego Alarmu Smogowego, zaś drugi na koncie Tomasza Rogali, prezesa Polskiej Grupy Górniczej. Zagadka dla lubiących spekulacje – który wpis z czyjego konta wyszedł? Kto chce, niech zgaduje, kto nie chce, niech sam sprawdzi.
Kłopot z poprawną odpowiedzią wynika z tego, że oba te wpisy nawołują w gruncie rzeczy do tego samego i z tego samego wynikają. W kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę i oparcia rosyjskiej gospodarki na sprzedaży paliw kopalnych, kwestia tego ile gazu, węgla i ropy kupujemy od Rosji przestała być kwestią tylko gospodarczą, a stała się kwestią polityczną. Skala zaś tego importu jest olbrzymia – tylko w samym tylko 2020 r. Polska sprowadziła z Rosji blisko 17 mln ton ropy, rok później było to nieco mniej, ale nadal rosyjska ropa stanowiła ponad 2/3 całego importu tego surowca do Polski. W przypadku gazu ziemnego w 2020 r. kupiliśmy go od Rosji 9,6 mld metrów sześciennych, rok później mógł to być wolumen nawet nieznacznie większy. No i na koniec zestawienia węgiel kamienny – jego w 2020 r. sprowadziliśmy z Rosji ponad 9 mln ton, w ubiegłym roku (wedle danych Agencji Rozwoju Przemysłu) było to blisko 6 mln ton. O ile w przypadku tego ostatniego surowca embargo na polski rynek jest już przesądzone, to względem gazu i ropy takiego szlabanu w krótkiej perspektywie nie widać. A jeśli nie ma możliwości (bo to kwestia możliwości i kosztów, a nie chęci), by ten import zablokować, to pozostaje starać się ograniczyć skalę zapotrzebowania.
Szef Polskiej Grupy Górniczej apeluje: oszczędzajmy paliwo
I tu pojawiają się takie kwestie jak efektywność energetyczna i ograniczanie zużycia. „Najtańsze, najbezpieczniejsze i najbardziej ekologiczne paliwo to takie, którego nie musimy spalać” – pisał jeszcze przed rozpoczęciem wojny Polski Alarm Smogowy, a po 24 lutego ten ton jeszcze się zaostrzył. Tydzień temu organizacja wystosowała do premiera apel o wsparcie efektywności energetycznej uzasadniając to m.in. wzrostem cen nośników energii, ale też budową bezpieczeństwa energetycznego. Logika tej argumentacji jest prosta – jeśli nie możesz zmienić dostawcy, z którym tak naprawdę nie chcesz handlować, to zrób wszystko, aby kupić od niego jak najmniej. W tym duchu utrzymane są wszelkie apele „zielonych”, bądź sympatyzujących z nimi miejskich aktywistów, by zamiast jeździć samochodem na ropę od Putina postawić na rower marki „Ukraina” albo przynajmniej na transport zbiorowy.
- Oszczędzajmy paliwo, zostawiajmy auta częściej w domu, pracujmy online – nawołuje… tak, tak, właśnie wspominany na początku Tomasz Rogala, powołując się na zalecenia Międzynarodowej Agencji Energii.
Zbieżność stanowisk w kwestii poprawy efektywności energetycznej i ograniczenia zużycia paliw nie oznacza oczywiście, że „zieloni” wylądowali na jednym wózku z szefem największego górniczego koncernu w Polsce. Zachęcający do bycia „eko” prezes Rogala nie namawia do zamiany pieca węglowego na pompę ciepła, czy inwestycji w geotermię. Z kolei namawiający do embarga na rosyjskie paliwa aktywiści nie upatrują w tym szansy na zastąpienie węgla z Rosji rodzimą produkcją, bądź przedłużenia działalności naszych kopalń (jak chcieliby górniczy związkowcy), lecz sygnału do przyśpieszenia procesu dekarbonizacji polskiej gospodarki. Nie, na tle stosunku do węgla nagłego porozumienia nie będzie. Jeśli jednak choć trochę z postulowanego przez obie strony oszczędniejszego gospodarowania paliwami stanie się faktem, to już będzie można to uznać za sukces.