Liczące blisko 84 tysiące
mieszkańców Jastrzębie – Zdrój to największe dziś w Polsce
miasto pozbawione dostępu do kolei. Tak to przynajmniej wygląda od
lutego roku 2001, kiedy to po raz ostatni z tamtejszego dworca
odjechał pociąg pasażerski.
Inwestycje pochłoną ponad pół miliarda. Koszty wzrosną – ocenia marszałek
Wielki powrót ma się dokonać za sprawą rządowego programu Kolej Plus. Ma on wspierać budowę i modernizację linii kolejowych prowadzących do miejscowości liczących sobie co najmniej 10 tys. mieszkańców oraz inwestycje przystankowe przy tychże liniach. Przedsięwzięcia te mają wspólnie realizować samorządy i PKP Polskie Linie Kolejowe, zarządca infrastruktury kolejowej w Polsce. PLK ma pokryć 85 proc. kosztów, natomiast pozostałe 15 proc. mają wziąć na siebie samorządy zainteresowane odzyskaniem dostępu do kolei.
Jako że w tym konkretnym przypadku kosztorys inwestycji szacowany był na blisko 504 mln zł, więc 71 mln zł mają wyłożyć samorządy (z czego 28 mln zł samorząd województwa, a 18 mln zł Jastrzębie- Zdrój), a ponad 400 mln zł stanowić ma wkład PLK-ki. Tak to przynajmniej wygląda na razie.
- To byłby cud, gdyby udało się to w tej cenie zrealizować. Koszty z pewnością wzrosną, nie bądźmy marzycielami. Mamy tego świadomość, ale mamy też świadomość wagi tej linii – mówi Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego.
Większym optymistą jest Arnold Bresch, członek zarządu PKP PLK. Zwraca on uwagę, że przygotowując kosztorys ujęto w nim także rezerwę na wypadek ewentualnego wzrostu cen i waloryzację kosztów inwestycji.
- Teoretycznie powinniśmy się zmieścić, ale jak będzie, tego dowiemy się dopiero po etapie projektowania – stwierdza Bresch.
Ogłoszenie
przetargu na opracowanie dokumentacji projektowej ma nastąpić
jeszcze w tym roku. Wybrana w tym postępowaniu firma będzie miała
za zadanie przygotować rozwiązania techniczne, a także uzyskać
wymagane pozwolenia na budowę i decyzje środowiskowe. Prace na
budowie miałyby ruszyć w roku 2026 i zakończyć się najdalej w
roku 2028, gdyż do tego terminu trwać będzie realizacja programu
Kolej Plus.
Dwanaście pociągów dziennie. Z Katowic do Jastrzębia-Zdroju w 72 minuty
Inwestycja zakłada budowę jednotorowej, zelektryfikowanej linii o długości ok. 20 kilometrów na odcinkach Jastrzębie-Zdrój Centrum – Pawłowice Śląskie oraz Żory – Orzesze, a także budowę sześciu przystanków w Jastrzębiu, Żorach, Palowicach i Orzeszu Zawada i modernizacje stacji w Pawłowicach Śląskich.
Po oddaniu linii do użytku podróż pociągiem z Katowic do Jastrzębia – Zdroju zająć ma ok. 72 minut. Jak zapowiada urząd marszałkowski nowym szlakiem na początek kursować ma 12 połączeń dziennie realizowanych pod szyldem Kolei Śląskich.
- My jako przewoźnik regionalny będziemy musieli to połączenie obsłużyć. To też są koszty, na które musimy się przygotować – mówi marszałek Chełstowski przyznając, że większym problemem będzie nie sama odbudowa linii, ale późniejsze utrzymanie ruchu na niej (tymczasem zgodnie z umową organizator przewozów musi zapewnić przejazd minimum cztery pary pociągów na dobę).
Samorządowcy jednak przekonali kolejarzy?
Odbudowa linii kolejowej do Jastrzębia – Zdroju to pierwszy projekt z programu Kolei Plus w województwie śląskim. W naszym regionie wsparcie otrzymało siedem inwestycji. W gronie tym znalazło się jeszcze sześć projektów liniowych (w sumie 100 km torów) zgłoszonych przez Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię wspólnie z miastami członkowskimi. To m.in. budowa drugiego toru na linii Katowice Ligota - Orzesze Jaśkowice, odbudowa linii Pyskowice Miasto – Pyskowice, a także przygotowanie alternatywnego połączenia aglomeracyjnego Gliwice – Ruda Śląska Kochłowice – Katowice oraz Tychy – Katowice Murcki – Katowice Ligota.
Aby zwiększyć swoje szanse na sukces Metropolia jeszcze w fazie naboru dla części projektów zadeklarowała wyższy od wymaganego poziom wkładu własnego – w sumie dla sześciu zakwalifikowanych projektów GZM gotowy jest wyłożyć ponad 305 mln zł (łączny ich koszt to ok. 1,65 mld zł).
Tyle, że nie wiadomo, czy na takich wydatkach się skończy. Jak można było jeszcze niedawno usłyszeć PKP PLK oczekuje, że w razie ewentualnego wzrostu kosztów inwestycji samorządy wezmą to 100 proc. na siebie, co oczywiście sprawi, że podział zakładany wcześniej kosztów (85 proc. vs. 15 proc.) przestanie być aktualny. Jak można się domyślić samorządowcy woleliby, aby w takim przypadku obie strony na dotychczasowych zasadach podzieliły się kosztami. I to właśnie sprawia, że umowy z miastami GZM wciąż jeszcze nie ma. Wygląda na to, że kolejarze uznali racje samorządów, bo pytany o sprawę Arnold Bresch mówi nam, że jeżeli nastąpi wzrost kosztów to obie strony będą się dzielić nimi „zgodnie z proporcjami”.
- Wygląda to pozytywnie. Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie skończymy negocjacje i będziemy mogli podpisywać umowy. Mam nadzieję, że ten rok jest realny – ocenia członek zarządu PKP PLK (podobne sygnały dostaliśmy też z Metropolii).
Może Cię zainteresować:
Kolej Plus pozwoli zbudować kolej metropolitalną. Aż 7 nowych linii w miastach Śląska i Zagłębia
Może Cię zainteresować: