Po raz pierwszy Donald Tusk odwiedził Spółdzielnię Socjalną "Rybka" w katowickim Giszowcu podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku. Spotkał się wówczas na śniadaniu m.in. z osobami dotkniętymi kryzysem bezrobocia, które założyły spółdzielnię. Wówczas podszedł do niego emerytowany górnik z KWK "Staszic" Czesław Dolecki i poprosił o rozmowę. Premier odpowiedział, że nie ma czasu, ale wróci i wtedy spotkają się osobiście.
Kilka dni później Donald Tusk ponownie przyjechał na Górny Śląsk i zjawił się w "Rybce", ale o innej godzinie niż Czesław Dolecki. Ten przyszedł na umówiony obiad ubrany w nową koszulę, ale szefa rządu Platformy Obywatelskiej nie spotkał. Dlaczego? Nikt nie miał numeru do emerytowanego górnika i nie można było go poinformować o zmianie planów. Kolejne spotkanie odwołano z powodu remontu budynku spółdzielni.
Czesław Dolecki czekał jednak cierpliwie. Choć miał spotkać się z Donaldem Tuskiem przy kluskach, roladzie i modrej kapuście, to ostatecznie rozmowa odbyła się tuż przed Bożym Narodzeniem, 21 grudnia, przy talerzach z karpiem i kapustą z grochem. Wśród tematów przewinęła się ochrona zdrowia, przywileje polityków, a także górnictwo. 79-latek zaproponował likwidację biuro poselskich i senatorskich ze względu na koszty, a także 200 złotych dla każdego górnika za sam zjazd na dół. - Rzetelna rozmowa była. Tylko trzeba to wdrożyć - podkreślił.
We wtorek, 2 sierpnia, Donald Tusk po raz kolejny odwiedził "Rybkę", a właściwie Fest Jodło, bo tak teraz nazywa się prowadzona w tym miejscu restauracja. Niestety nie mógł liczyć na spotkanie z Czesławem Doleckim, bo ten zmarł. Gdyby żył, miałby dziś 90 lat.