Pamiętam jak w świerklanieckiej podstawówce obchodzony był Dzień Górnika-Barbórka. Zorganizowano akademię, przyszło na nią dwóch górników (dziadkowie jakiś uczniów) i recytowano wierszyki chwalące górniczy stan. Niby było to w XXI wieku, ale formuła brzmi lekko starodawnie. W każdym razie dzieci pytały górników jak się robi węgiel (pamiętam, że ośmioletni ja bardzo oburzył się ignorancją kolegów) i chyba wtedy też usłyszałem skąd ta święta Barbara jako patronka górników. Usłyszeliśmy, że to dlatego, że Barbarę uwięziono w wieży. Tu zapadła efektowna pauza, która miała sugerować, że każde uwięzienie w wieży czyni automatycznie więźnia patronem górnictwa, ale na szczęście ktoś miał odwagę się spytać co to ma jedno z drugim wspólnego. Odpowiedzią było to, że górnicy są pod ziemią uwięzieni jak Barbara w wieży.
Potem, parę lat później usłyszałem, że Barbara to patronka dobrej (łagodnej) śmierci i dlatego górnicy ją wielbią. No niby ma to sens, ale jakoś bardziej do żołnierzy mi to pasuje. Albo ogólnie skazańców. Na szczęście się okazało, że wszystko co słyszałem nie miało nic wspólnego z prawdą, a Barbórka wywodzi się w dodatku z mojego rodzinnego miasta.
Od zakładowego święta po religijne uniesienia
Symbolicznym początkiem rewolucji przemysłowej w tej cześci Europy było uruchomienie Królewskiej Kopalni Fryderyk obok Tarnowskich Gór i sprowadzenie maszyny parowej. I miało to miejsce w latach 80. XVIII wieku. W 1788 sprowadzono rzeczoną maszynę, a cztery lata wcześniej- 16 lipca 1784 w szybie poszukiwawczym Rudolfina odnaleziono złoża srebra. Data ta stała się swojego rodzaju świętem zakładu, a od połowy XIX wieku urząd górniczy, dyrekcja kopalni i huty oraz magistrat zaczęły organizować Bergfest, czyli święto górnicze. Wypadało ono zawsze w pierwszą niedzielę po 16 lipca (czy rotacyjnie 17-23 lipca) i było to święto początkowo lokalne, związane stricte z pierwszą pruską kopalnią na Śląsku.
Tradycja Bergfestów jednak skończyła się w Tarnowskich Górach na początku XX wieku, lecz dzięki Karlowi Franzowi Maince mamy relację z obchodów święta:
“Święto było wspaniałym ukoronowaniem całorocznej pracy górników i hutników z kopalni Friedrichsgrube i huty Friedrichshütte, rzucającym urokliwe światło na trudy pracy w mrokach szybów i upale pieców hutniczych.
W wigilię święta, w sobotę, gdy tylko zaszło słońce, górnicy z rewirów suchogórskiego, stolarzowickiego i miechowickiego zbierali się przy Karłuszowcu, na drodze wiodącej do miasta od Bobrownik. Wszyscy odziani byli w paradne stroje: czaka z czarnymi pióropuszami, ozdobione symbolem pyrlika i żelazka oraz królewską koroną, błyszczące skórzane fartuchy zawiązane na kitlu lśniącym jasnymi guzami, a gdy wybiła godzina dziewiąta, przy Bramie Lublinieckiej spotykali się hutnicy z huty Friedrichshütte w galowych strojach: białych lnianych spodniach, czarnej kurtce mundurowej ze złotymi guzami, na głowie piróg, dwurożny kapelusz, a na nim pióropusz, który jednak, inaczej niż u górników, nie opadał, ale sztywno sterczał. Również oni mieli swoją orkiestrę. Co więcej, cieszyła się ona lepszą sławą niż górnicza z Friedrichsgrube. Dyrygował nią kapelmistrz Winckler, muzyk znany powszechnie ze swych umiejętności.
Punktualnie o wpół do dziesiątej obydwa pochody ruszały przy grzmocie marszowej muzyki, kierując się w stronę Rynku. Tam zatrzymywały się przed budynkiem inspekcji górniczej, z którego chorążowie wynosili dawne sztandary kopalni i przy dźwiękach marsza prezentacyjnego stawali z nimi w szeregu. Obydwa sztandary były wykonane ze srebrzyście lśniącego jedwabiu, ze znanym fryderycjańskim (frunącym) orłem, który zdobił też kapelusze hutników. Jeden sztandar pochodził od hrabiego Redena, z roku 1785, drugi upamiętniał otwarcie Sztolni Boże Wspomóż (Gotthelf-Stollen) w 1806 roku.
Później
bractwo ruszało ku kościołowi katolickiemu, do którego górnicy i
hutnicy tego wyznania wkraczali przy dźwiękach marsza. Gdy ostatni
z pochodu znikł w świątyni, członkowie kapel stawali na przedzie
i cały pochód ruszał na Rynek, do kościoła ewangelickiego, w
którym pozostali uczestnicy parady mieli wziąć udział w
uroczystym nabożeństwie. W obydwu kościołach odbywały się msze,
podczas których dziękowano – wedle starego i pięknego zwyczaju
naszych przodków – Wiecznemu Panu Górniczemu za błogosławieństwa
dla pracy górniczej. Po zakończonym nabożeństwie ewangeliccy
górnicy szli po swoich katolickich kamratów. Następnie wszyscy
ruszali spod katolickiej świątyni do Rynku, pod budynek inspekcji
górniczej. Tam kierownik kopalni Friedrichsgrube wygłaszał
przemowę do swojej wiernej załogi oraz do hutników i potężnym
głosem odczytywał nazwiska nagrodzonych i awansowanych, zgodnie z
corocznym zwyczajem.”
Po
rzeczony obchodach wigilijny w niedzielę odbywał się całkiem
spory festyn w rejonie dzisiejszego parku Kunszt, a opisy wydarzeń
sugerują iż śmiało możemy to nazwać proto Gwarkami. A z czasem
w mieście stawiano drewniane karuzele, więc coraz bliżej Gwarków.
Ale jak to się połączyło z Barbarą?
Z Nikomedii do Tarnowskich Gór
Ważnym elementem Bergfestu była wspominania msza a raczej msze. I tak nam wchodzi do gry rzeczona Barbara, gdyż przy tarnogórskim kościele katolickim od 1712 działało Bractwo świętej Barbary. Założył je ksiądz Chudzik, a jego następca - Ziebrowski wybudował kaplicę Barbary. Był to też jedyny ośrodek kultu świętej Barbary na Górnym Śląsku, gdyż przybyła ona wraz z importem księży katolickich w czasie kontrreformacji. Bractwo rekrutowało spośród wszystkich mieszkańców, ale tak się złożyło, że najwięcej było w nim górników. Dlatego właśnie tarnogórskie Bergfesty były kojarzone z kultem św. Barbary. Sama Barbara nie miała nic wspólnego z górnictwem, lecz członkowie wyznającego ją bractwa już tak.
Tarnowskie Góry w XVIII wieku i pierwszej połowie XIX były centralnym ośrodkiem górnictwa na Śląsku. Nim się Reden albo inny Grundman obejrzeli to kult się rozlał na cały Górny Śląsk. A skąd ten grudzień nagle? Barbórka w środku lata była jednak świętem urzędniczym bądź zakładowym, stricte związanym z rocznicą utworzenia kopalni w Bobrownikach. Dlatego też pojawiły się pomysły, aby panśląska Barbórka miała bardziej uniwersalną datę i zaproponowano po prostu dzień wspomnienia św. Barbary z Nikomedii - 4 grudnia. I tak od drugiej połowy XIX wieku (czy nawet jego końca) obchodzona jest Barbórka będąca w kontrze do tej tarnogórskiej i wyrastająca poniekąd z niej. A reszta? A reszta jest milczeniem.
Zapomniana patronka górników
Wiemy już jak Barbara się pojawiła, ale okazuje się, że była jeszcze jedna święta, która wcześniej patronowała górnikom.
W późnym średniowieczu z terenów Świętego Cesarstwa Rzymskiego (vel z Rzeszy Niemieckiej) górnicy przybyli na Śląsk z własnym, apokryficznym kultem świętej Anny.
Powiązanie jej z górnictwem opierało ja tym, że w tekstach apokryfów pobożną niewiastę Annę porównano ze skarbem zakopanym w ziemi. A wspomnienie wypada 26 lipca, więc w okolicach późniejszego Bergfestu.
Niemniej wiemy, że ten kult nie przetrwał a Barbara okazała się bardziej medialna.
Barbórka w środku lata
Dziś Barbórka, ta grudniowa i cały Górny Śląsk obchodzi i będzie obchodzić to święto, nawet jak po kopalniach nie ma już śladu.
Za pół roku w Tarnowskich Górach będzie „Barbórka w
środku lata”, która dzięki społecznikom wróciła jako
cykliczne święto. Co ciekawe tylko na Górnym Śląsku wspomnienie
Barbary będzie celebrowane, gdyż kościół dekanonizował Barbarę
z Nikomedii jako fałszywą i zmyśloną męczennicę. Jednocześnie
zezwolono na lokalny kult, właśnie na Górny Śląsku.
Może Cię zainteresować:
Jak zaradzić niebotycznym cenom węgla? Wystarczy kupić sobie Kopalnię „Saturn”
Może Cię zainteresować: